Otworzyłem wyszukiwarkę Google i zorientowałem się, że patrzę na reklamę telefonu G1. Kilka kliknięć później byłem na stronie T-mobile, sprawdzałem ceny i myślałem: „Cóż, naprawdę potrzebuję nowej komórki...”
Ale przypadkowe kupowanie telefonu, czego nawet nie rozważałem, wydało mi się, no cóż, czymś niewyobrażalnym. Chciałem go mieć. Chciałem znać szczegóły i takie tam, więc wsadziłem psa na tylne siedzenie samochodu i pojechałem do pobliskiego salonu T-Mobile.
Wiedziałem, że znalazłem się we właściwym miejscu, bo wszędzie wisiały wielkie plakaty, niektóre większe ode mnie, wszystkie reklamujące nowy t-Mobile G1.
-Witam. – powiedziałem jak klient sklepu z serami. – Chciałbym pobawić się G1.
Za ladą byli mężczyzna i kobieta. Powiedzieli, że bardzo im przykro, ale nie mieli G1, którym mógłbym się pobawić.
- Kiedy więc będziecie je mieć?
-Nie będziemy ich mieli.
-Nie?
-Nie.
- Moment, rozmawiamy o tym samym? Telefonie G1. O tym z tego plakatu. I z tego. I z tamtego... – Plakaty patrzyły na mnie zza lady. Były wszędzie dookoła.
-Nie, nie sprzedajemy go. Jesteśmy poza zasięgiem, także Google i rzeczy, które należą do zestawu, nie będą na nim działać.
Wyciągnąłem moją komórkę, Nokię N 73, z kartą SIM sieci T-Mobile, która szczęśliwie spędza zbyt wiele czasu w internecie robiąc, hmm, Google’owanie i takie tam. – Ale na tym działa…
- G1 nie będzie działał. Nie połączy się z Google’ami. Więc nie możemy go sprzedawać.
- Ale – spróbowałem to przemyśleć. Potem powiedziałem: - Ale macie plakaty – wskazałem na nie. Wszystkie zdjęcia kwestionowanego telefonu, wychwalające jego zalety i wyjaśniające, że można go dostać tylko tu.
- Jesteśmy oddziałem T-mobile. Wysyłają je do nas. To dlatego je powiesiliśmy. Te przysłane plakaty."
- No cóż, możemy pomówić o szczegółach dotyczących G1?
- Nic o nim nie wiemy – mężczyzna i kobieta za ladą wydawali się tym bardzo zasmuceni. Mężczyzna dodał, tęsknie: - Nie znamy nawet ceny.
Ja znałem cenę ze strony internetowej i czułem się temu winny.
- Jest dostępny w Twin Cities – powiedziała kobieta. – tam może go pan kupić.
- Ale jeśli go tam kupię, to czy będzie tu działał?
- Nie – odpowiedziała ze smutkiem i, jak podejrzewam, z zazdrością w głosie – ale tam go sprzedają.
Nastąpiła krótka przerwa. Myślę, że mogłem powiedzieć: „Przepraszam za plakaty”, gdy wychodziłem albo mogłem po prostu to bardzo głośno pomyśleć. Mieli na nich wszystkich ładne zdjęcia G1, telefonu, o którego kupno nie będę się już raczej troszczył.
...
Pozdrowienia, Neil!
Zdawałeś sobie sprawę, że właśnie wygrałeś tytuł „Najgorętszego Tatusia Bloggera” w Konkursie Bloggerów?
Trzymaj się,
rae
Nie wiedziałem, ale teraz już wiem. Dziękuję każdemu, kto mnie powiadomił.
Właściwie moją pierwszą reakcją było „Ale to było rok temu” i wtedy zorientowałem się, że, nie, to zdarzyło się też w tym roku. I, gdy sprawdzałem listę zwycięzców (na http://blog.izea.com/2008/10/announcing-the-2008-bloggers-choice-awards-winners-1.html), okazało się, że wygrałem też coś zwanego Blogitzerem dla bloggera, który wykazuje się najlepszymi zdolnościami pisarskimi na swoim blogu.
(Widzę moją ubiegłoroczną nagrodę z Konkursie Bloggerów, na szczycie biurka. Jest ładna ze szkła, ma około
Jeśli nikomu nie będzie to przeszkadzać, skoro już wygrałem dwa razy, wycofam mojego bloga z tej kategorii na przyszłość i pozwolę jakimś innym, hmm, Gorącym Tatusiom, zabłysnąć w świetle reflektorów.
...
„Księga cmentarna” została zrecenzowana w “The Independent” , w dziwnej opisowej formie, która sprawia, że w końcu pytasz sam siebie „ok, ale podobała ci się? Jest w ogóle dobra?” (a potem znów, w wyszukiwarce znalazłem wiadomość, że ten sam krytyk w tej samej gazecie naprawdę, naprawdę skrytykował „Koralinę” jakieś sześć lat temu, i albo zmiękczał, bardziej doceniając „Księgę”, albo, w świetle ostatniego paragrafu, po prostu zdecydował się nie iść pod prąd. Ciężko powiedzieć. W każdym razie zostałem porównany do Leona Garfielda i sam ten fakt jest godny świętowania.)
...
Wiadomość od uroczej Colleen Doran:
Zamieściłam kilka twoich zdjęć. Na żadnym nie jesteś tak ładny jak ja.
http://adistantsoil.com/blog/?p=4415
Dziwna kobieta, nie umiem się przyzwyczaić do słyszenia na konwentach : „Neil, to ja, Colleen. Tylko włosy mam inne.” Wtedy mrugam i zawsze to ona, za każdym razem. Zerknijcie na zdjęcia to zrozumiecie moje zmieszanie.
...
Możecie dostać się na zaplecze wydarzenia związanego z „Księgą” czytając to: http://kashsbookcorner.blogspot.com/2008/10/tales-of-three-book-events.html. Cały blog na http://kashsbookcorner.blogspot.com/ jest fascynujący, jego relacja z jak i dlaczego odrzuca książki może rozjaśnić i poszerzyć moje komentarze z wczoraj, a John Hodgman nawet się pojawił i Google rozpływają się nad tym.