Neil napisał w niedzielę 5 stycznia o 22:43.
Życie. Wczoraj wczesnym rankiem zawiozłem Amandę na lotnisko, miała lecieć do Australii, ale w skutek wczorajszej zawiei nigdzie nie poleciała i rusza do Australii jutro. Czułem się winny tego, jak bardzo ucieszyło mnie dodatkowe parę dni, które mogę z nią spędzić. Oczywiście tak naprawdę nie zyskałem dwóch dni – Amanda głównie ćwiczy przed Festiwalem w Sydney, gdzie będzie występować przez dziesięć dni (Jeżeli jesteście w Sydney
wszystkiego możecie dowiedzieć się tutaj.) – i praktycznie prosto z samolotu wychodzi na scenę. Ale razem jadamy, ćwiczymy jogę i spędzimy razem dwie dodatkowe noce. W ogóle nie narzekam.
Wiem, gdzie się podzieję, kiedy we wtorek zamkniemy dom, to ulga. (Jeżeli chcecie się dowiedzieć gdzie się wybieram możecie ruszyć za mną w drogę.)
Moja przyjaciółka Cat Mihos (ta od
strony Neverwear) pomaga mi wprzeprowadzce. Chwilowo oznacza to, że chodzi po domu i podpisuje pudła, a ja piszę blog.
Dwa dni temu poszedłem z Amandą na pogrzeb jej nauczyciela łaciny i przyjaciela, Michaela Fiveasha. Uczył ją mitologii. Poprosiła, żebym podczas tego „Wieczoru prawdy i piękności” odczytał Odę do urny greckiej Keatsa. Dra Fiveasha nigdy nie poznałem, ale od kiedy spotkałem Amandę chciała, żebym go poznał. Tym bardziej od czasu, kiedy opowiedziałem jej o książce z reinterpretacjami mitów nad którą pracuję. Do spotkania nigdy nie doszło – zmarł zanim udało nam się porozmawiać. Nim ceremonia dobiegła końca czułem, jakbym go znał.
Zacząłem rozmyślać o tym, jakiego pożegnania ja chcę, w niezbyt prawdopodobnym, ale w końcu nieuchronnym wypadku śmierci. Uznałem, że cokolwiek się stanie chciałbym, żeby ktoś z przyjaciół zagrał lub zaśpiewał tę piosenkę Jake’a Thackraya.
Ja, niżej podpisany, w niniejszym dokumencie
Deklaruję swą wolę, testament, swoje szczere intencje.
Kiedy kopnę w kalendarz, kiedy zejdę, kiedy dokonam żywota,
Nie chcę łez strumieni, rwania włosów, załamywania rąk,
Żadnego wzdychania, rozpaczania, biadania,
nie chcę smętnych pożegnań.
Idźcie, idźcie po księdza, a potem idźcie po flaszkę, chłopaki.
Śmierci, gdzie twoje zwycięstwo? Grobie, gdzie twój cios?
Kiedy kojfnę pochowajcie mnie szybko, potem rozkręćcie imprezę –
Ale nie paroma kanapkami, kiełbaskami,
nie „dla mnie mały portwajn”.
Zwińcie dywan, zatańczcie razem Gay Gordons.
Ruszcie się, zakręćcie nóżką, bawcie się piekielnie dobrze.
A jak pojawią się gliny, to cóż, chłopaki,
powiedzcie, że to moja impreza.
Niech podadzą najlepszą wołowinę, napełnią każdy pusty kieliszek,
Niech nikt nie bije się w pierś, niech nikt nie zgrzyta zębami.
Nie stawiajcie eleganckiego nagrobka, monumentalnego anioła,
ani małej miedzianej doniczki:
Posadźcie mi na widoku dziką różę albo wierzbę
Ale żadnych niezapominajek, żadnych epitafiów, żadnych pamiątek;
możecie pozwolić, by o mnie zapomniano.
Możecie odmówić modlitwę czy dwie za mą duszę,
ale pospieszcie się, chłopaki.
Pani, jeśli pierś twą ściska żal, nie marnuj piersi na mnie.
Niech unosi się dla mężczyzny, który wciąż oddycha, wciąż czuje, wciąż widzi.
A do mych przyjaciół: możecie czytać moje książki, możecie jeździć moim samochodem.
Możecie łowić pstrągi na moją wędkę i przynętę,
możecie grać na mojej gitarze.
I śpiewać moje piosenki, nosić moje koszule.
Możecie nawet spłacić moje długi.
Możecie całować moją panią, jeśli taka jej wola,
ale, chłopcy – niczego nie żałować.
Wasze róż pąki są policzone.
Rwijcie je teraz, lecz dla nich samych.
A jeśli ręce wasze nie są zbyt strudzone
Zerwijcie też kilka dla Jake’a.
…i skoro już jestem w ponurym nastroju pomyślałem, że pewnie chcielibyście wiedzieć: liczba zgonów w USA spowodowana uderzeniem pioruna była w ubiegłym roku najniższa od kiedy zaczęto prowadzić statystyki. W 2011 zginęło zaledwie 26 osób, w porównaniu z 432 ofiarami śmiertelnymi w 1943. W 2013 liczba ofiar spadła do 23.
…
Mam przed sobą egzemplarz SZCZEGÓLNEJ KSIĄŻKI. Bardzo niedługo przeczytam ją w całości przed publicznością, a wydarzenie to zostanie sfilmowane. Będzie to niespodzianka przygotowana na dobroczynną imprezę fundacji Worldbuilders Patricka Rothfussa. Przekażę im także podpisany przez siebie egzemplarz
Oceanu na końcu drogi ze wspaniałego, limitowanego wydania. Jest też oczywiście egzemplarz
Gwiezdnego pyłu, który podarowałem im w 2008 r. – być może wróci i będzie ponownie do wygrania.
…
To moje najulubieńsze spośród klipów nakręconych przez czytelników, którzy chcieli uczcić wydanie
Na szczęście, mleko… Może być nawet ulubionym klipem ostatnich kilku miesięcy. Kupiłbym powieść
Lauren Beukes The Shining Girls. Oto on:
Robrze. Kradnę z Tumblra pytanie, a potem do łóżka:
Czy zrealizowane przez BBC słuchowisko Nigdziebądź można w jakiejkolwiek formie kupić?
Tak. Jest do pobrania z Audible i iTunes. Słuchowisko wydano także jako zestaw 4 CD, ale producent, firma AudioGo, zbankrutowała i nie widzę, żeby w tej chwili można było je gdzieś kupić. Na pewno wkrótce znów pojawią się w sprzedaży.
(I dziękuję za słowa wsparcia na czas internetowego odwyku. Doceniam to.)