środa, 22 kwietnia 2009

J.G. Ballard i jaka była przyszłość

Neil napisał w poniedziałek 20 kwietnia 2009 o 17:07



Kiedy byłem chłopcem uwielbiałem J. G. Ballarda. Kiedy byłem nastolatkiem też uwielbiałem J. G. Ballarda. I jako dorosły uwielbiałem J. G. Ballarda. Jednak w każdym okresie inne jego książki. Jako chłopiec czytałem i kochałem te o katastrofach, w których świat tonął, wybuchał lub powoli zmieniał się w kryształ, a także opowiadania ze zbioru „Vermillion Sands” (szczególnie jedno zatytułowane „The Cloud Sculptors of Coral D” [Rzeźbiarze chmur z Koralu D]). Jako nastolatek wypożyczałem z biblioteki dziwaczne, fajne i wymagające dzieła Ballarda (najbardziej na świecie kochałem „Concrete Island” [„Wyspa”], robinsonadę opowiadającą o mężczyźnie, który po wypadku samochodowym utknął na wysepce na ruchliwej autostradzie). Jako młody człowiek kochałem „Imperium słońca”, ale nigdy nie przestawałem kochać starych książek, nawet kiedy odkrywałem nowe.

Około 1985 roku moja znajoma, Kathy Hacker zabrała mnie na przyjęcie/ prezentację książki/ jakąś imprezę gdzieś w Londynie i poznałem tam Williama Burroughsa, a Jim Ballard stał tam sobie i ucinał pogawędkę na temat Londynu w latach 60. Nie wiem czeko lub kogo się spodziewałem, ale Jim Ballard był wtedy, i kiedykolwiek później go spotykałem, przerażający w swojej zwyczajności, jak bohaterowie z wysokościowców i zatapianych światów, jak człowiek z wysepki na autostradzie.

Z biegiem lat pozostała mi fascynacja Ballardem i dziwnym sposobem w jaki jego najbardziej niekonwencjonalna twórczość z lat 60. i wczesnych 70., osobliwe nie-opowiadania o tytułach takich jak „Dlaczego chcę pieprzyć Ronalda Reagana” albo książki takie jak „Kraksa” (opisująca jako fetysz wypadki samochodowe i piękne kobiety, które w nich giną) w jakiś sposób przepowiedziały przyszłość świata, w którym żyliśmy, świata postreaganowskiej kontroli wizerunku i masowej histerii po śmierci księżnej Diany, i zrobił to lepiej, niż wszyscy autorzy SF, którzy naprawdę starali się przewidzieć przyszłość.

I wahałem się, czy na pewno o tym napisać, tak jakby nienapisanie czegoś na blogu mogło utrzymać go przy życiu jeszcze chwilę.

Zdjęcie zrobiła Miriam Berkley około 1991 roku.

...


Cat Mihos's na stronie Neverwear ogłosiła konkurs na propozycje nadruków na koszulki, a odpowiedzi są niesamowite i, mówiąc szerze, niełatwe do ocenienia. Jeżeli chcecie zabrać głos lub oddać głos na to, co chielibyście założyć, wejdźcie na http://kittysneverwear.blogspot.com/2009/04/in-which-we-judge-another-contest.html. (A jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wygląda moja korespondencja - Cat zaczęła ja fotografować)


Na szybko: Harper Childrens właśnie przekazało mi, że "Księga cmentarna" do słuchania została wytypowana jako jedna z trzech do otrzymania tytułu "Audiobook roku". Już otrzymała dwie nominacje do nagród Audio - pełna listę mozna przeczytać na http://www.audiopub.org/2009Finalistspressrelease.pdf - a jeśli może jeszcze zostać wybrana audiobookiem roku wywołało na Twarzy trwały uśmiech.http://www.audiopub.org/2009ABOTY_DAPfinalistsrelease_final.pdf

Oto co o nim napisali:

"Księga cmentarna"
Neil Gaiman
Czyta autor
Wydawnictwo HarperAudio
finalista
również w kategoriach Thriller oraz Dla Dzieci w wieku 8-12.

"Księga cmentarna" zdobyła nieśmiertelność wygrywając nagrodę Newbery, ale wersja do słuchania bogatsza jest o pozostające w pamięci na długo wykonanie samego autora, w którym uderza wprost równowaga pomiędzy profesjonalnym lektorem, a duszą i sercem pisarza. Niesamowita muzyka Beli Flecka skomponowana specjalnie na potrzeby audiobooka ustala ton i podkreśla charakter wydawnictwa. Nieukrywany entuzjazm Gaimana dla książek do słuchania znalazł wyraz w ostatniej trasie promującej książkę oraz na jego stronie internetowej. Wysiłki Gaimana i wydawnictwa HarperAudio z pewnością przysporzyły mu nowych fanów poprzez te nagrania oraz efektywny marketing w mediach.

Niesamowicie miłe. Już o tym mówiłem, ale to wciąż prawda, chyba nic nie cieszy mnie tak bardzo, jak to, że ludziom podobają się nagrywane przeze mnie książki dźwiękowe. To jedna z tych nagród, które liczą się dla mnie najbardziej.


I prawdę mówiąc, choć zawsze-miło-jest-dostać-nominację-i-w-ogóle, bardzo chciałbym wygrać nagrodę Audie. Jedną już zdobyłem za "Śnieg, szkło i jabłka/ Morderstwa i tajemnice" (wydane razem jako "TWO PLAYS FOR VOICES" ["Dwie sztuki na głosy"], ale to nie ja je czytałem, to były adaptacje moich opowiadań. Mam wiele cynowych medali za nominacje, ale chciałbym wreszcie zdobyć jedną dużą, szklaną płytkę za przeczytanie. Pewnie dlatego, że prawdę mówiąc, czuję się mniej pewny jeśli chodzi o czytanie, niż w przypadku słowa pisanego. Oraz dlatego, że książki dźwiękowe zajmują specjalne miejsce w moim sercu - jak gatunek zagrożony wyginięciem, który zawrócił znad przepaści i jakoś się trzyma.

...
I przypomnienie, że 853 numer Detective Comics wychodzi w środę. Pierwsze sześć stron (i dwie różne okładki) można obejrzeć na http://comics.ign.com/articles/973/973059p1.html . Oto pierwsza strona...
I nie. To nie jest Śmierć.

...
Sprzedaż książki "Who Killed Amanda Palmer" rozpoczęła się dziś rano, ale wygląda na to, że
były problemy ze stroną, z której się ją zamawia, więc powstrzymam się z podaniem szczegółów tu, czy na twitterze do jutra. Do tego czasu powinienem być w stanie wysłać tam ludzi bez niebezpieczeństwa, że strona natychmiast się zablokuje i marnowania wszystkim czasu. Jeżeli macie ochotę sami poszukac linku, proszę bardzo.

Póki co, to jest link do jubileuszowego numeru magazynu "Mythic Delirium", w którym zamieszczono mój wiersz. Zainspirowało go to samo dziwne wydarzenie, przez które Amanda Palmer napisała piosenkę "Trout Heart Replica". Miałem nazwać tak mój wiersz, ale kiedy jej o tym powiedziałem, usłyszałem "Nie możesz. Ja nazwałam tak piosenkę i byłam pierwsza." I była. (Ilustracja w pierwszych 350 zeszytach są ręcznie kolorowane)
...
I na koniec - zeszliśmy dziś do piwnicy i wyciągnęliśmy trochę komiksów dla Lena Weina. Len to a) jeden z najsympatyczniejszych facetów pracujących w świecie komiksu i b) jeden z pisarzy, którzy kiedy byłem nieco młodszy, niż obecnie, sprawili, że chciałem pisać komiksy. Dom Lena spłonął w pożarze i choć większości rzeczy nie da się odzyskać, próbuje odtworzyć kolekcję komiksów - swoich, lub takich samych. Jeżeli posiadacie po dwa egzemplarze albo tak jak ja uważacie, że waszym komiksom będzie lepiej u Lena, szczegóły możecie znaleźć na http://www.povonline.com/weinproject.htm

wtorek, 21 kwietnia 2009

Wszystkie kolory piekła

Neil napisał w sobotę 18 kwietnia 2009 o 17:44

Z nie do końca jasnych dla mnie powodów obrazki w e-mailach z Niemiec, które przesyła mi wydawca, mają odwrócone kolory. Poniżej odwrócona okładka niemieckiego wydania Koraliny w miękkiej oprawie, która mnie rozbawiła:

...o tak, pomyślałem. To będzie sequel.
KORALINA: APOKALIPSA
.

I właśnie dostałem wiadomość od Henry'ego Selicka. Pisze, że "Koralina" jest w tej chwili drugim w historii najlepiej zarabiającym filmem zrealizowanym w technice animacji poklatkowej (pierwszy to "Uciekające kurczaki") i jestem z niego dumny.
...
Dlaczego "Absolute Sandman" jest tak drogi? Nie stać mnie nawet na pół książki!

Nie jest aż tak drogi. To znaczy, jest, ale płacisz dokładnie za to, co dostajesz: ponad 600 stron kolorowego komiksu, z poprawionymi kolorami, a także nowy materiał, wszystko porządnie oprawione, wydrukowane na wysokiej jakości papierze, w twardej oprawie i obwolucie. Każdy tom kosztuje sto dolarów (na początku kosztowały połowę tego, a i teraz znajdzie się za $60 jeżeli dobrze poszukać w sieci). Całość po pełnej cenie kosztuje $400. (czyli ok. $240 w "new and used" na Amazonie). Każdy z tomów waży trochę ponad 2 kg.


Sandman wydany został także w 10 tomach w miękkiej oprawie, które w całości będą kosztowały prawie $200. Są dodrukowywane na bieżąco i można dostać je za cene o wiele niższą. Jakość druku, papieru i kolorów nie jest aż tak dobra i po latach mogą blaknąć. Ale to ta sama opowieść.

(W kontekście Absolute Sandmana - "Big Fat Duck Cookbook" Dave'a McKeana i Hestona Blumenthal'a kosztuje niecałe $200.)

Cześć Neil,
Czy bilety na Twój występ podczas Luminato są już wyprzedane? Chciałem zabrać syna, ale kiedy próbuję kupić bilety przez stronę ticketmaster, mówi mi, że wybrane przeze mnie miejsca są niedostępne.
Dzięki. Howard


Nie słyszałem nic od organizatorów Luminato, ale tuż przed Twoim e-mailem przyszło to:

Cześć Neil,
Wielokrotnie próbowałam kupić bilety na Twoje czytanie w Toronto podczas Luminato. Kod przedsprzedaży nie działa, nic nie dało także dzwonienie, aby ten pod podać. No i jak idiotka pomyślałam, że skoro nie działa mi, to innym też nie i że będę bezpieczna. Nie byłam. Według strony ticketmaster bilety zostały wyprzedane wczoraj o 10:02. Czy będziesz robił jakieś inne spotkanie lub podpisywał jak już tu będziesz? A może jest inny sposób na zdobycie biletów na Luminato lub wstęp na spotkanie bez biletu (bardzo chciałabym posłuchać jak czytasz, ale nie wydaje się to możliwe)?
Dzięki,
Amanda


...obawiam się, że 500 miejsc sprzedało się w dwie minuty. Nie wiem, czy podczas Luminato będę występował gdzieś jeszcze. (Chyba będą jakieś spotkania w szkołach.) Napiszę, jak się czegoś dowiem.

poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Wieści! Tym razem prawdziwe wieści, serio!

Jest WIOSNA! To znaczy ciepło, pączki na drzewach, kwitną krokusy, a ptaki prawdopodobnie śpiewają, choć nie słychać ich ponad wyciem i marudnym szczekaniem dużego, białego psa, który właśnie przeszedł Wiosenną Kąpiel, schnie teraz w kojcu w ogrodzie i pragnie powiadomić o całym zajściu odpowiednie władze. To zdecydowanie wiosna.

W poniedziałek 27. wystąpię w Washington College w Chestertown z okazji festiwalu PEN World Voices. I najwyraźniej było w związku z tą imprezą trochę zamieszania, bo nagle okazało się, że MIEJSCA WYPRZEDANE, co zdziwiło i rozzłościło tych, którzy zamierzali się wybrać, a przeczytali w sieci, że wstęp jest wolny i mnóstwo ludzi zaczęło mi się skarżyć, więc zapytałem fantastyczną Caro Llewellyn, czy da się coś w tej sprawie zrobić, bo wyglądało na to, że ilość niezadowolonych przewyższy ilość zadowolonych.

I wszystko się zmieniło: spotkanie odbędzie się w sali na 1000 osób. Ci, którzy już maja bilety będą siedzieć w pierwszych rzędach. I będą sprzedawane nowe bilety.
To link do strony z wyprzedaną imprezą, ale zanim to przeczytacie może już zostać naprawiony: http://www.pen.org/viewmedia.php/prmMID/3190/prmID/1831

Josh, który zarządza imprezą napisał w e-mailu:

Impreza odbędzie się w Cain Gymnasium, Washington College,
Chestertown, MD.

Ten sam czas i miejsce. Wcześniejsze rezerwacje nie są konieczne.

Mam nadzieję, że to wszystkich zadowoli.

Przyjdźcie, proszę, bo jeżeli będę przemawiał do pustej sali będzie mi głupio, że poprosiłem o większą.

O, właśnie o tym napisali. Szczegóły na: http://bitlit.typepad.com/bitlit/2009/04/attention-changes-to-417-night-with-neil-gaiman-event.html

W czwartek 30 kwietnia o 18:30 w Nowym Jorku odbędzie się darmowa impreza pod nazwą "Leaps and Bounds, Fits and Starts: The Evolution of a Children’s Book Writer" [Kroki i granice, napady i początki -rozwój pisarza literatury dziecięcej]. W dyskusji panelowej udział wezmą Mariken Jongman, Shaun Tan i ja, moderatorem będzie Andrea Davis Pinkney. Miejsce to Scholastic Auditorium, 557 Broadway. A w sobotę 2. maja w Great Hall at Cooper Union na 7 East 7th Street odbędzie się biletowana (wstęp $10) impreza pt. "Koralina, Sandman: książki i wyobraźnia: rozmowa z Neilem Gaimanem" (a bilety na wszystkie trzy imprezy tego dnia są niedrogie - pozostałe dwie to dyskusja z udziałem Shauna Tana, Emmanuela Guiberta, Davida Polonsky'ego z Jonathanem Amesem oraz Adriana Tomine'a z Yoshihiro Tatsumi.)

...
Druga najważniejsza wiadomość jest taka:

"Księga cmentarna" zdobyła nagrodę 2009 Indies Choice Award w kategorii książka dla młodzieży. Ta nagroda nazywała się kiedyś BookSense Award i przyznają ją członkowie stowarzyszenia księgarzy amerykańskich.

Niesamowicie się ucieszyłem, zwłaszcza kiedy zdałem sobie sprawę, że będę w tym czasie z Nowym Jorku przy okazji premiery musicalu "Koralina", więc po prostu pojadę tam kilka dni wcześniej.
http://news.bookweb.org/6759.html

Kiedy ostatnio byłem nominowany, nie mieli w zwyczaju powiadamiać zwycięzców z wyprzedzeniem, więc Michael Chabon i ja przegraliśmy z Cornelia Funke i cała trójka była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Tym bardziej, że dostaliśmy wielkie torby gadżetów od firmy Levenger (możecie przeczytać o tym tutaj, ale zignorujcie wszystko w pierwszym akapicie.)

...

Dobrze. Teraz muszę przeczytać ponownie i wysłać przemowę z okazji Newberry, a potem wracam do pisania Metamorpho dla Mike'a Allreda i "Wednesday Comics". Pierwsza strona wygląda tak:

niedziela, 19 kwietnia 2009

Sir Clement Freud

Neil napisał w czwartek 16 kwietnia 2009 o 9:14
Zmarł wczoraj Sir Clement Freud(tu nekrolog z "Telegraph"), którego nigdy nie spotkałem osobiście, ale jego córka Emma jest moją znajomą i umożliwiła nam kontakt e-mailowy. A wspominam o tym, bo choć we wspomnieniach jest mowa o jego karierze politycznej, medialnej oraz o tym, że był smakoszem, to nikt nie wspomina krótkiej, lecz wspaniałej kariery autora książek dla dzieci.

Clement Freud napisał "Grimble". Opowieść o chłopcu, którego rodzice wyjeżdżają do Peru i zostawiają mu liściki. Sporo w niej gotowania.

Jak w przypadku kilku innych moich ulubionych książek, z tą również zetknąłem się po raz pierwszy w "Jackanory", programie BBC. Tam aktorzy pokroju Kennetha Williamsa lub Martina Jarvisa (który wkrótce weźmie udział w nagrywaniu książki dźwiękowej "Dobry omen" dla wydawnictwa HarperCollins) po prostu czytali książki w telewizji, po piętnaście minut dziennie, a kamera pokazyway ich samych lub powoli przesuwała się po ilustracjach z książek. Sir Clement czytał "Grimble'a" tym cudownie smętnym głosem, każdy żart opowiadany z kamienną twarzą, to było wspaniałe.

Sama J. K. Rowling przyznała, że uwielbia "Grimble'a", ja również. I miał on - jego ton głosu, śmiertelna powaga, z jaką składał poszczególne zdania - znaczący wpływ na "Koralinę", co odkryłem czytając książkę Maddy.


Napisałem o tym w tej notce z maja 2002, jeszcze przed wydaniem "Koraliny":

Zszedłem więc poszperać na półkach z książkami w piwnicy w poszukiwaniu książek z czasów, gdy byłem małym chłopcem, czując, że to dziwaczne, zabawne i stylowe.

Znalazłem mocno-zniszczony-lecz-ukochany egzemplarz książki "Grimble i Boże Narodzenie Grimble'a" Clementa Freuda, wspaniałej opowieści o około dziesięcioletnim chłopcu (jego rodzice byli nieco roztargnieni), liścikach i gotowaniu, którą czytałem ostatnio mając chyba trzynaście lat. Przeczytałem pierwsze dwa rozdziały Maddy. Często się śmiała. Byłem zdziwiony ile ze śmiertelnej powagi Grimble'a przekradło się do "Koraliny".

Okazało się, że to jedna z książek, które po latach są dokładnie tak dobre, jak to pamiętasz, już od pierwszej strony, na której dowiadujemy się, że Grimble nie obchodził urodzin w jakiś konkretny dzień, jak inne dzieci. Raz na jakiś czas mama i tata kupowali tort, wtykali w niego świeczki i mówili "Wszystkiego najlepszego, Grimble. Dziś masz mniej więcej siedem lat" albo "Wczoraj miałeś około ośmiu i pół roku, ale cukiernia była zamknięta". Oczywiście tacy rodzice mają też pewne wady, na przykład to, że ma się na imię Grimble, co sprawia, że wszyscy pytają "Jak masz naprawdę na imię?" i trzeba odpowiadać "Naprawdę mam na imię Grimble".

Niestety nakład jest wyczerpany (choć można trafić na pojedyncze egzemplarze). Próbowałem wyszukać w google czy ktoś o niej wspomina i odkryłem, że to jedna z ulubionych książek J. K. Rowling. Tym bardziej dziwi mnie, że nikt ostatnio jej nie wznowił z napisem na okładce "GRIMBLE to jedna z najzabawniejszych książek, jakie kiedykolwiek czytałam - J. K. Rowling, autorka Harry'ego Pottera" i nie sprzedał tym sposobem całej ich góry.

(Gdy wieki temu spotkałem Emmę Freud po raz pierwszy, w biurze Comic Relief, powiedziałem do niej "Pani ojciec napisał Grimble'a!", a ona sie rozpromieniła. Później wyszła za mojego przyjaciela Richarda Curtisa, scenarzystę "Czarnej żmiji" i próbuję w ten sposób stworzyć wrażenie, że ta notka jest spójna tematycznie.)
Parę miesięcy później rozmawiałem na ten temz z Emmą i napisałem na blogu w grudniu 2002
Zapomniałem napisać, że podczas pobytu w Anglii powiedziałem Emmie Freud jak bardzo podobała mi się napisana przez jej ojca książka "Grimble" (jak już wspominałem na tym blogu) i powiedziała mi, że powstało w sumie sześć opowieści o Grimble'u z przeznaczeniem do przeczytania w programie telewizyjnym "Jackanory", z których cztery nie zostały nigdy dotąd zebrane i wydane. Gawędziliśmy o tym, co J.K.Rowling powiedziała na temat książki, gdy wymieniała swoje trzy ulubione książki dla dzieci ("Trzecia to "Grimble" Clementa Freuda. To jedna z najzabawniejszych książek jakie kiedykolwiek czytałam, a sam Grimble, mały chłopiec, to wspaniała postać. Bardzo chciałabym zobaczyć ekranizację "Grimble'a". O ile wiem, nakład dwóch ostatnich pozycji wspaniałej literatury dziecięcej jest wyczerpany i jeśli czyta to jakiś wydawca, to czy mógłby je odkurzyć i na nowo udostępnić ludziom do czytania?"). Powiedziałem Emmie, że załatwienie wznowienia Grimble'a umieszczę na liście Rzeczy Do Zrobienia.
Tak oto zobowiązałem się przywrócić "Grimble'a" do druku.

Emma skontaktowała mnie z Sir Clementem i, jak już mówiłem, korespondowaliśmy. Wydawało mi się, że rekomendacja J. K. Rowling wystarczy, ale myliłem się - wydawcy nie chcieli wznowić książki, przynajmniej nie ci, z którymi o tym rozmawiałem.

W końcu trochę oszukałem i podsunąłem Grimble'a redaktorom książki pod tytułem "Noisy Outlaws, Unfriendly Blobs, and Some Other Things That Aren't as Scary, Maybe, Depending on How You Feel About Lost Lands, Stray Cellphones, Creatures from the Sky, Parents who Disappear in Peru, a Man Named Lars Farf, and One Other Story We Couldn't Quite Finish, So Maybe You Could Help Us Out" [Hałaśliwi złoczyńcy, nieprzyjazne kleksy i inne rzeczy może aż nie tak straszne, zależnie od tego co czujesz na myśl o zagubionych krainach, bezpańskich komórkach, stworzeniach rodem z nieba, rodzicach, którzy znikają w Peru, człowieku nazwiskiem Lars Farf i jednym opowiadaniu którego nie udało nam się dokończyć, więc być może nam pomożesz] i tam, za zgodą Sir Clementa, został on przedrukowany. Dla wielu było to ulubione opowiadanie.

Zupełnie niedawno "Boże Narodzenie Grimble'a" zostało wznowione w Anglii przez wydawnictwo Jonathana Cape'a.

Nigdy go nie spotkałem. Uwielbiałem z nim korespondować - był zabawny, ironiczny i podobała mu się "Koralina", choć nie ten fragment gdzie płakała nocą w pustym łóżku. Uważał, że jako bohaterka i dzielna dziewczynka nie powinna była płakać. A ja uważam, że była bohaterką i dzielną dziewczynką ponieważ płakała nocą, a mimo to nie poddała się.


Zawsze chciałem spotkać się z nim osobiście. Przykro mi, że to już niemożliwe. Ale pomyślałem, że o tym napiszę, by przypomnieć wszystkim, że Sir Clement Freud, dziennikarz, kucharz, polityk, prezenter etc. napisał także książkę pt "Grimble". I że wciąż nie wydano czterech innych jego historyjek.

czwartek, 16 kwietnia 2009

do Bat-ula, Super Pszczoły! i inne opowieści

Neil napisał w środę 15 kwietnia 2009 o 18:31

Hans pracuje dla mnie, robiąc w lesie tajemnicze rzeczy. Na przykład zbudował most, a kilka dni temu pomalował ule.

Kiedy wszedłem do garażu zauważyłem, że jedną ze skrzynek ula Hans zajął się szczególnie troskliwie.

...

Wiecie co, Twitter bywa czasami naprawdę pożyteczny. Dziś rano dowiedziałem się od kogoś za jego pośrednictwem, że seans "Koraliny" dla BFI (Brytyjski Instytut Filmowy) odbędzie się w Londynie 6 maja, a Henry Selick i ja tam wystąpimy oraz że można już kupić bilety. Jeszcze nie dostałem żadnych oficjalnych informacji z Universalu w Londynie, ale zdaje się, że to prawda, bo działa strona http://www.bfi.org.uk/whatson/coraline_3d_henry_selick_and_neil_gaiman i bilety najwyraźniej wyprzedają się wyjątkowo szybko, więc zamieszczam tę informację dla brytyjskich czytelników.
...

Moja 10-letnia córka i ja jesteśmy wiernymi czytelnikami i fanami twoich dzieł. Ona przeczytała już większość Twoich książek przeznaczonych dla dzieci, teraz czyta "Księgę cmentarną", a "Amerykańscy bogowie" to jedna z moich ulubionych książek.

Kiedy do kin wszedł film "Koralina" poszliśmy go obejrzeć i zostaliśmy do końca napisów, żeby zdobyć hasło do losowania Koralinowych Butów Nike. Ku wielkiej niespodziance dziśpocztą przyszła wygrana para! Spójrz na zdjęcia jej radości oraz te, na których używa butów zgodnie z przeznaczeniem:
http://picasaweb.google.com/wsheely/CoralineNikeDunks#

Nie wierzę, że ludzie sprzedają je na eBayu za $750! Uśmiech, który wywołały na twarzy mojej córki dowodzi, że są bezcenne. DZIĘKUJEMY! (Podziękowania także dla Phila Knighta) ;-)


Racja, te zdjęcia są zupełnie bezcenne i wywołały ogromny uśmiech także na mojej twarzy. Prześlę link ludziom ze studia Laika...

Cześć Neil!
Śledziłam na forum
theshadowbox.net wątek na temat przedsprzedaży WKAP. I ze strony fanów Amandy spotkałam się z dość nieprzyjemnymi uwagami na temat fanów NG i KC i zamawiania.
Miałam nadzieję, że może dałbyś znać na blogu, że przedsprzedaż książki WKAP rozpocznie się 20/04/2009 o 12pm EST. Dostępnych będzie tylko 10 tys. egzemplarzy.
Dzięki, że jesteś tym, kim jesteś.
audra

p.s. Beth of All Trades ma Twoje naprawdę urocze zdjęcie na stronie 8.


Nie uważam, żeby mówili nieprzyjemne rzeczy, myślę, że martwili się po prostu, że całe 10 tysięcy sztuk przechwycą osoby, które lubią moje opowiadania (albo zdjęcia Kyle'a Cassidy'ego) zanim oni będą mieli szansę. I nie jestem całkiem pewien, czy można mieć do nich o to pretensje.

W każdym razie z tego właśnie wątku: oto zdjęcie pisarza z książki "Kto zabił Amandę Palmer". Zawiera wiele fotografii bardzo martwej panny Amandy Palmer i kilkanaście moich opowiadań. Niektóre są krótkie, niektóre nie-takie-znów krótkie.

Wspomniałem już o książce i forum na temat przedsprzedaży. Ale nie będę o tym przypominał, nie zamieszczę też szczegółów dotyczących tego jak zamówić tutaj, ani na Twitterze, aż do wieczora 20, co powinno dać fanom Amandy pierwszeństwo. Może tak być?
...

Powinny spodobać Ci się te rozmyślania sprowokowane przez "Księgę Cmentarną"
http://prettydumbthings.typepad.com/chelseagirl/2009/04/play-out-your-dead.html#more


Spodobały się.

...

Dobra, krótko i na temat. Film "Amerykańscy bogowie". W drodze, nie w drodze, utknął gdzieś pomiędzy, bo zablokował się przełącznik?

Myślę, że najpierw prawa do filmu powinien wykupić ktoś, kogo chciałbym widzieć jako autora filmu, a to jak dotąd nie nastąpiło. Wielu filmowców wyrażało zainteresowanie, niektórzy nawet bardzo poważne, ale żaden z nich nie miał pomysłu, jak zrobić z tego film i szczerze mówiąc nie dziwię im się. W końcu nie było to pisane z myślą o filmie.

Ale za ro pracuję w tej chwili nad scenariuszem do "Chłopaków Anansiengo"
...

Cat Mihos pisze na swojej stronie o mailach, które potem przesyła mi...
http://kittysneverwear.blogspot.com/2009/04/neils-mailbox-part-one.html

środa, 15 kwietnia 2009

It Was A Dark And Silly Night i inne rzeczy

Neil napisał we wtorek 14 kwietnia 2009 o 16:53

Na stronie http://www.newyorker.com/online/blogs/movies/2009/04/wilson-and-gaiman-at-work-and-play.html
można poczytać o kreskówce, którą tu zamieszczam, ponieważ, no cóż, na stronie New Yorkera było napisane, że mogę i chciałem zobaczyc co się stanie...



Jak pisze New Yorker,

W najbliższy piątek o 19 w budynku Morgan Library & Museum odbędzie się specjalny pokaz “Gahan Wilson: Born Dead, Still Weird” [Gahan Wilson: urodzony martwy, wciąż dziwaczny] filmu dokumentalnego o życiu i twórczości rysownika gazety "New Yorker", specjalisty od radosnego portretowania makabry. Po pokazie (który związany jest z wystawą “On The Money: Cartoons for The New Yorker”) Wilson oraz reżyser filmu będą odpowiadać na pytania publiczności.
Tymczasem otrzymaliśmy od Wilsona coś nowego - zrobił rysunki to tej króciutkiej, wyreżyserowanej również przez Jaffe'a, animowanej adaptacji opowiadania “It Was a Dark and Silly Night” ["To była ciemna i głupia noc"] napisanego przez Neila Gaimana, który jest również autorem (między bardzo wieloma innymi) "Koraliny", filmu, który na tych stronach chwalił niedawno David Denby.
Powinienem pewnie wspomnieć, że opowiadanie zostało napisane do zbioru "It Was A Dark And Silly Night" pod redakcją Mouly i Spiegelmana i było drugą z moich wprawek przez rozpoczęciem pisania "Księgi Cmentarnej" (pierwszą było opowiadanie "Październik na tronie" [wcześniejsze tłumaczenie - "Październik w fotelu"-przyp.noita]). Oraz że świetnie pracowało mi się z Gahanem i z przyjemnością opowiadałem o nim w filmie.

(Tu można posłuchać jak Art Spiegelman opowiada o książce http://www.npr.org/templates/story/story.php?storyId=1435446)
...
Piękne zdjęcia zainspirowane "Księgą cmentarną" na
http://integral-options.blogspot.com/2009/04/jazjaz-40-hauntingly-beautiful.html

Vanessa z Fidra Books pisze o Blueberry Girl, Mama's Cup również.

Jon Scieszka sprawił, że Bitwa o Książki stała sie jeszcze ciekawsza, kiedy znokautował "Księgę cmentarną" w pierwszej rundzie. I myślę, że to naprawdę wspaniale i sprawia, że zabawy będzie znacznie więcej.
...
Wyjaśnienie, co tak naprawdę wydarzyło się w Amazonie jest na http://blog.seattlepi.com/amazon/archives/166329.asp?source=mypi
(Tak jak podejrzewali Anglicy, to wszystko było wina Francuzów.)

Cheryl Morgan zamieściła zgrabne podsumowanie finału sprawy AmazonFail na http://www.cheryl-morgan.com/?p=4528

(Dodałbym jeszcze, że najlepsza i zarazem najbardziej niebezpieczna cecha Twittera to prędkość, z jaką działa. Skoro już wielkiej firmie przydarzyło się coś takiego, napisanie "Tak, wiemy już o tym. Dzięki, że nas powiadomiliście. No nie złośliwość, próbujemy to naprawić, choć jest niedziela wielkanocna." wystarczyłoby do uspokojenia wzburzonej fali użytkowników Twittera.)

(A najllepsza i zarazem najbardziej kłopotliwa rzecz, jeśli chodzi o Amazon to fakt, że tak często jest dla nas źródłem informacji. Zwykle wspominając o książce podaję link do Amazonu, niż np. do Indiebound tylko dlatego, że ten pierwszy jest bogatszy w surowe dane, a dostęp jest łatwiejszy, niż do stron Barnes and Noble. (Każdy z odnośników prowadzi do "Księgi cmentarnej") I od dwunastu lat nikomu nie udało się ich doścignąć.)
...
Wychodzi nowa płyta Moby'ego. Instrumentalny utwór "Shot in the Back of the Head" ["Strzał w tył głowy"] dał Davidowi Lynchowi i powiedział, że może zrobić z nim co zechce. David Lynch zrobił niepokojąco, rysowaną w większości odręcznie animację . Zrobiłem do niej skrócony link Http://bit.ly/lynchmob, bo mnie rozbawił. [skrót powstały z nazwisk obu artystów: "lynch mob" to tłum dokonujący linczu, samosądu - przyp.noita]
(prawdziwy adres to http://pitchfork.com/tv/#/musicvideo/966-moby-shot-in-the-back-of-the-head-mute).

...
A na koniec gratulacje dla ludzi z Wieden+Kennedy, których niesamowiciefantastyczna strona filmu "Koralina" została nominowana do dwóch nagród Webby, at http://www.webbyawards.com/webbys/current.php?season=13

(na http://pv.webbyawards.com/ możecie tez nominować i głosować na najlepsze waszym zdaniem strony internetowe)

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Wszystkie pytania, cały czas

Neil napisał w sobotę 11 kwietnia 2009 o 17:30

Chwilowo wszystkie emocje, jeżeli można w ogóle użyć takiego słowa, dotyczą mojego syna Mike'a, który jechał rowerem, gdy jakiś samochód postanowił zająć dokładnie tę samą przestrzeń, co on. Mike ma teraz złamaną nogę i zniszczony rower (i w połowie zniszczony kask i cieszy mnie bardzo, że to był kask, a nie jego głowa). Jego mama pojechała do San Francisco pomóc i przywieźć go z powrotem. Wiedząc, że teraz będzie musiał pracować w domu, doszliśmy do wniosku, że łatwiej będzie mu w domu tutaj, niż w mieszkaniu do którego prowadzi mnóstwo schodów. Przyjedzie w poniedziałek i przygotowałem już dla niego łóżko na parterze.

(Noś kask rowerowy, powiedział światu i zanotował w pamięci, że sam musi sobie kupić kask.)
...
Uwielbiam tę recenzję Blueberry Girl z Wired, przede wszystkim za sam jej początek:
W książce "Blueberry Girl" dziwi jedynie to, że nie jest ona wcale dziwna.
...
Jedną z najlepszych rzeczy, jakie mogą wyniknąć ze wspierania Comic Book Legal Defense Fund, posiadania tego bloga oraz konta na Twitterze jest to, że czasami różne rzeczy spontanicznie się pojawiają. (jedna z nich to współpraca z Black Phoenix Alchemy.) W styczniu przysłano mi blogową notkę o kawiarni w Indonezji, która serwuje kawy nazwane jak pisarze i nagle przemieniła się ona w kilka wersji Kawy Neil Gaiman.

Jedną z nich przygotowała Joan of Dark z kawiarni Strange Brew w stanie Indiana (szczegóły, przepis i zdjęcia na http://joanofdarkknits.blogspot.com/2009/01/neil-gaiman-needs-coffee.html), na pomysł innej wpadł Mężczyzna nazywany Widgettem, a trzecią wymyśliła Erica z ZubZubicecream. Włączyła ją na stałe do menu i obiecała przekazać CBLDF wszystkie zyski z jej sprzedaży. Ucieszyłem się zatem niesamowicie, kiedy dostałem to...

Szanowny Panie Gaiman,
Wysłałam dziś datek dla CBLDF! Uważam, że w podawaniu Pana kawy najlepsze są rozmowy, które ona prowokuje. Ma pan bardzo interesujących, inteligentnych i oczytanych fanów. Choć szczerze mówiąc obserwowanie jak ludziom szerzej otwierają się oczy i piszczą radośnie "oooorany, macie KAWĘ NEILA GAIMANA?" jest
równie satysfakcjonujące! Najlepsza chyba reakcja to kiedy ktoś zamówił tę kawę, odjechał, a kilka minut później podjechał znów, żeby ze szklącymi się oczami powiedzieć mi, że to najbardziej niewiarygodna rzecz na świecie. *szeroki uśmiech*
Jeszcze raz dziękuję i życzę wszystkiego dobrego,
Erica
ZubZub!


Co przypomniało mi, że nigdy nie zamieściłem tu przepisu Eriki na Kawę Neil Gaiman (z zyskami na rzecz CBLDF, hurra). Oto on:

Przepis na jedna kawę Neil Gaiman

1 łyżeczka startej ciemnej czekolady Ghirardelli
1/2 porcji gorzkiego syropu migdałowego, np. Orgeat
2-3 porcje (shots) mocnego espresso
spienione mleko
włoski syrop o smaku wiśni (ja używam Torrani)

Ciemną czekoladę umieścić na dnie szklanki, dodać syrop migdałowy i kawę, zamieszać. Dodać na wierzch spienione mleko i polać syropem wiśniowym.

I wygląda ona tak. Można ją zamówić w ZubZub w Boonville, w Californii.

Zastanawiałam się, czy mogłabym dostać książkę z twoim podpisem. Owszem, wiem, że powinnam przysłać ją wraz z kopertą zwrotną, ale jest pewien problem - jeszcze nie mam tej książki. Planuję zamówić ją na stronie internetowej i zastanawiam się, czy nie będzie to za duży kłopot gdybym chciała zapłacić dodatkowo, albo jakkolwiek da się ustalić, żeby dostać ją nieco szybciej, niż trwałoby to normalnie i wysłać ją dalej. Mam nadzieję, że zdążyłabym na czas, bo to ma być prezent.
-Tanya


Wiecie co, chyba muszę zaktualizować FAQ na temat podpisywania różnych rzeczy. Nadal najlepszy sposób, żeby kupić coś z moim autografem to zgłosić się do Grega Kettera z Dreamhaven Books. Greg jest właścicielem i administratorem strony neilgaiman.net.

Nie wysyłajcie do niego książek z nadzieję, że da je mi do podpisania i wam odeśle. Ilość przychodzących książek była tak duża, że musiał z tym skończyć, zwłaszcza że DreamHaven stało się jednoosobową firmą. Książki, które przyślecie zostaną po prostu odesłane z powrotem. Jeżeli kupicie książkę u niego, może załatwić wam autograf, o ile tylko zrozumiecie, że nie ma on żadnego wpływu na to kiedy będę miał chwilę, żeby wpaść do DreamHaven na pospisywanie. A za każdym razem kiedy się tam pojawiam książek jest więcej i zajmuje to dłużej, a ponieważ często jestem w trasie może potrwać kilka miesięcy zanim znajdę wolne popołudnie żeby wpaść do DreamHaven wyłącznie w celu podpisywania książek.

Greg nie może zagwarantować, że książki z autografami i dedykacjami zdążą dotrzeć na czas na urodziny itp. Po prostu nie da rady. Nie mieszkam w piwnicy DreamHaven, a czas jest zawsze na wagę złota.

A zatem DreamHaven to najlepsze miejsce, żeby kupić coś z autografem, ale najpierw przeczytajcie, proszę http://neilgaiman.net/ship-sign.php. Tam Greg pisze o tym, co może, a czego nie może zrobić.
Jeżeli chcecie otrzymać przedmiot z autografem lub dedykacją upewnijcie się, że wpisaliście to w rubryce 'Signing Information' w formularzu zamówienia. W przypadku dedykacji przed wysłaniem formularza upewnijcie się, że wszystkie imiona zostały poprawnie zapisane. Jeśli dedykacja ma dotyczyć specjalnej okazji - urodzin, ślubu, święta itp. też należy o tym wspomnieć. (Proszę, nie zamawiajcie długich, wyszukanych tekstów, czy cytatów - to niewykonalne. Neil nie napisze także, że jesteście najlepszymi przyjaciółmi, jesteś miłością jego życia, ani największym fanem.)

Przykro mi, ale nie przyjmujemy zamówień na szkice i rysunki. Mogą się zdarzyć, ale to zależy od planów i kaprysu Neila.

Jeżeli nie poprosiliście o specjalną dedykację, a przy zamówionych przedmiotach znajduje się informacja
'Signed Copies in Stock' lub 'Signed Edition' zostaną one wysłane natychmiast, tak samo jak te bez autografu.

W przypadku przedmiotów do podpisania należy spodziewać się 2-3 miesięcy opóźnienia, w zależności od terminarza Neila. Nie wiadomo, kiedy będzie mógł wpaść. Naprawdę. Zazwyczaj dowiadujemy się o tym mniej, niż 24 godziny przed jego przybyciem. Prosimy zatem o cierpliwość. Na stronie z aktualnościami można sprawdzić kiedy Neil był u nas ostatnio i kiedy w przybliżeniu Wasze zamówienie zostało wysłane.
Drogi Neilu,

Właśnie wydałem swoją pierwszą książkę, ale nie mam agenta, a chciałbym ruszyć w trasę promocyjną. Masz pomysł jak mam się za to zabrać? Czy do zorganizowania trasy konieczny jest agent?
George


Agent nie jest konieczny, ale koniecznie musisz mieć poczucie, że są ludzie, którzy chcą cię zobaczyć, posłuchać jak czytasz swoją książkę i chcą, żebyś ja im podpisał. Inaczej będziesz marnował czas wszystkich wokół, a przede wszystkim swój. (Mógłbyś choćby zająć się pisaniem kolejnej książki.) Pieniądze, które musiałbyś wydać na paliwo i hotele przeznacz na wysłanie egzemplarzy swojej książki wraz z informacjami prasowymi do redakcji lokalnych gazet, albo na wzbudzenie zainteresowania nią w sieci lub też na robienie wszystkiego z wyjątkiem:

1) przekonywania księgarni, która nigdy o tobie nie słyszała i która cię nie chce, że musisz zorganizować spotkanie u nich i
2) staranie się, żeby ktoś się na nim pojawił.

Bo to mało zabawne zajęcie. Tak samo jak gapienie się przez godzinę na pustą salę, odpowiadając od czasu do czasu, że nie pracujesz tutaj i nie potrafisz powiedzieć, gdzie są toalety.

Nie mówię, żebyś nie ruszał w trasę. Mówię, że zanim ruszysz lepiej, żebyś wiedział po co to robisz i że są osoby, które chętnie zobaczą cię w swojej księgarni i zechcą, żebyś podpisał ich egzemplarz książki.

(Miałem zamiar podać link do eseju na temat spotkań z czytelnikami, tego do czego służą i jak to robić, który został zamieszczony w zbiorze "Gods and Tulips" [Bogowie i tulipany], ale właśnie sprawdziłem i nie mogłem go znaleźć na stronie CBLDF http://www.cbldf.com/Neil_Gaiman_s/30.htm , więc być może nakład się wyczerpał.)

Hej Panie Gaiman,
Czy myśli Pan czasem o powrocie do pisania komiksowej serii? Zamiast okazjonalnych odcinków tu i ówdzie. Zastanawiam się, bo naprawdę uwielbiam Sandmana i z chęcią przekonam się czego dokonałby Pan w przypadku kolejnej serii mając odpowiednio dużo czasu.


Szczerze wątpię. Napisanie 75 odcinków "Sandmana" (wraz z kontynuacjami) zajęło mi prawie dekadę i wolałbym przeznaczyć kolejną na tworzenie czegoś, do czego będę miał prawo, co będę mógł kontrolować i będę miał wrażenie, że jest naprawdę moje.

A o wiele lepiej udaje się to z prozą, niż z komiksami.

Neil,
jak sądzisz, jak duży wpływ miał na ciebie "Złodziej wszystkich czasów" podczas pisania "Koraliny"? (wiem, że proces tworzenia to w dużej mierze podświadomy wir pochłaniający wszelkie doświadczenia, który następnie wrzuca do nie podejrzewającej niczego świadomości przypadkową ich mieszankę. Nie da się więc odpowiedzieć na to pytanie precyzyjnie, ale i tak z chęcią poznam Twoją opinię, niezależnie od tego jak bardzo jest subiektywna.

Pozdrawia Twoja (która zadbała o to, by przeczytać swoim dzieciom "Koralinę" na tydzień przed pokazaniem im filmu w kinie, żeby mogły najpierw zobaczyć ją oczami wyobraźni).


Cóż, byłem w połowie pisania "Koraliny", kiedy wyszła książka "Złodziej wszystkich czasów" [The Theif of Always] Clive'a Barkera. Zerknąłem na tylną okładkę, pomyślałem: "Hm. Może być nieco koralinowe" i nie kupiłem jej. Oto jak bardzo wpłynęła na mnie podczas pisania. (Sprawiła również, że z ciężkim westchnieniem odrzuciłem pomysł na powieść dla dorosłych, którą miałem zatytułować "Thief of night" [Złodziej nocy].)

Jakieś 10 lat później, kilka lat po wydaniu "Koraliny" przysłano mi egzemplarz "Złodzieja wszystkich czasów" wraz z napisanym scenariuszem filmu napisanym na podstawie książki przez Bernarda Rose'a i zapytano, czy zechciałbym pracować nad filmową adaptacją. Przeczytałem obie rzeczy i bardzo mi się spodobały i pomyślałem, że książka nie była aż tak koralinowa jak się obawiałem, a scenariusz Bernarda Rose'a na tyle dobry, że nie miałem nic do dodania, więc sobie darowałem.

Hey hello Neil
jak idziesz?
Hej, że spędzam ze stroną Coraline
Dobra, to nie sądzę, że jest to problem
ale co mnie to moje obawy, że jest to spowodowane faktem, że nie było wiele Meksykan oni nie lubili twojego filmu nie wiele osób ją zobaczyło
tylko same środowiska miejskiego kast swój wiesz: Gotyk, mroczni, ponurzy, emos, blablablablba.

Ale z drugiej strony nie jest dla mojej siostry nie znane niczego na ten temat i Coraline Cieszę pense że dirigio taki Tim Burton

A to, że nie wie nic z o tobie talvez może czytać twoją książkę o coraline
Jeżeli będę mógł przejść exposicionde coraline, ale nie esat innej strony ....... jejejeje jest śmieszne innej strony jako Coraline ale nie mam klucza, aby wejść

Więc muszę iść
ale i ze świadomością, że dostaniesz mój komentarz
Jeśli takjest
Będzie można powiedzieć, że miałem sen, jakie przynosi ponad ze świata coraline
.....
...
..
Ja..... ja mogłem być w świecie koraliny ze wszystkim i miejscowości, w której była

Strony tłumaczące na inne języki dodają nieco magii naszemu życiu, nieprawdaż? Nie wiem o co ci chodziło, ale wątpię, czy gdybym wiedział sprawiłoby mi to równie dużo radości.
[mnie również w tłumaczeniu listu "pomógł" internetowy tłumacz ;) - przyp.noita]

Słyszy się, że mają wystawiać "Rodzinę Addamsów" Broadwayu. Bardziej na podstawie prac Chuck, niż tego, co było w telewizji/filmie. Co o tym sądzisz?

Pracuje nad tym mój znajomy Julian Crouch, który przygotowywał i współreżyserował "The Wolves In The Walls" dla Improbable/National Theatre of Scotland. Szczerze mówiąc coś, w czym Bebe Neuwirth będzie Mortycją jest dla mnie w porządku. Mam nadzieję, że wszystko się uda i nie mogę się doczekać, żeby to zobaczyć.

(A, i jeszcze "Chuck" Addams. Na pewno? Czy masz pewność, że Charles Addams domagał się pośmiertnego zdrobnienia? Zupełną pewność?)

Drogi Neilu,
Mam siedemnaście lat i zamiar zacząć pisać. Zastanawiam się, czy masz jakieś rady jeśli chodzi o konstruowanie fabuły opowiadania. O czym należy pamiętać zanim zacznę pisać?


Nie przychodzi mi do głowy nic, co nie brzmiałoby niepoważnie lub głupawo. Podejrzewam, że przede wszystkim należy rozważyć, czy rzeczywiście masz historię do opowiedzenia. Poza tym, po prostu ją napisz. Masz siedemnaście lat. Napisz trochę opowiadań. Jakoś je zacznij i w którymś momencie zakończ. Daj do przeczytania przyjaciołom. Napisz jeszcze kilka. Możesz zacząć martwić się konstruowaniem fabuły, kiedy będziesz już swobodnie pisać i bez trudu kończyć rozpoczęte projekty. A czasem robi się to dopiero w drugiej, czy piątej wersji, kiedy czytasz ponownie, co napisałeś i zdajesz sobie sprawę, że może lepiej będzie zacząć od końca albo od środka, albo z punktu widzenia niewidzialnej krowy. Po prostu pisz opowiadania najlepiej jak potrafisz.

Neil, chcę Ci tylko napisać, że moja 4-letnia córeczka nie tylko uwielbia "Blueberry Girl", ale kazała przeczytać ją sobie na głos, a sama zaczęła tańczyć. Tak bardzo inspirujące okazały się rytm i przepiękne ilustracje.

Dziękuję, że podzieliłeś się tym z nami.


Najlepszy list dzisiaj. To ja dziękuję.

muszę się więcej o tobie dowiedzieć, prosz potrzebuję tego do napisania pracy BTW KOCHAM KSIĘGĘ CMENTARNĄ

Podejrzewam, że nie czytujesz tego bloga i czekasz na moją odpowiedź. Ale na wszelki wypadek, gdyby okazało się, że jednak to czytasz - nie odrobię za ciebie pracy domowej, ale większość potrzebnych informacji znajdziesz na http://www.neilgaiman.com/p/About_Neil lub http://www.mousecircus.com/MeetNeilGaiman.aspx.

Jaki jest limit rzeczy, które będzie można dać do podpisania na Luminato w Toronto i na WorldConie w Montrealu? I uwielbiam wszystko, co piszesz, jesteś fantastyczny.

Nie wiem. To będzie zależało od ilości chętnych i czasu do dyspozycji. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że będzie to nie więcej, niż trzy.

Cześć Neil, Mam nadzieję, że wygram konkurs na losowo wybrane pytanie... Moja żona kupiła właśnie bilety na musical "Koralina" i wycieczkę to Nowego Jorku z okazji moich urodzin (11 czerwca) i strasznie się cieszę. Dwa pytania... 1. czy jako koneser sushi możesz polecić jakąś świetną nowojorską restaurację sushi z przystępnymi cenami (innymi słowy - nie NOBU)? 2.czy mogę przysłać do DreamHaven mój program z teatru do podpisania? Dzięki.

Uwielbiam różne restauracje Nobu, w których miałem okazję bywać, ale nie szaleję szczególnie na punkcie ich sushi. (za to dorsz w sosie miso to co innego...) Moje ulubione miejsce podające sushi w Nowym Jorku to wciąż Sushi Sasabune.(Tu informacje na jego temat.) Może nie tanie, ale też nie wyjątkowo drogie, a pozostaje w pamięci na długo.

I obawiam się, że to niemożliwe. Najlepiej dopaść mnie na jakimś spotkaniu.

Czy informacje (na twój temat) pod tym adresem są prawdziwe?
http://wiki.answers.com/Q/Is_Neil_Gaiman_divorced
Czy to internetowe plotki? Wybacz wścibstwo - po prostu wydaje mi się, że powtarzanie takich plotek jest głupie.


Oj, bywają gorsi ludzie rozpowiadający znacznie gorsze rzeczy. A to przynajmniej jest prawdą (a w większości ostatnich wywiadów jest mowa o Mary jako o byłej żonie).

Bardzo dziwnie jest być tematem Internetowych Plotek. Zupełnie nie tak wyobrażałem to sobie, kiedy zaczynałem pisać opowiadania (i zdecydowanie nie tak wyobrażała to sobie Mary). Zazwyczaj staram się nie pisać o tym na blogu, częściowo dlatego, że uważam, że kiedy rzeczywiście zaczyna się o takich rzeczach wspominać traci się prawo do odpowiadania na dowolny temat "nie, to jest moje życie prywatne i nie wasza sprawa", a częściowo dlatego, że Mary woli zachować to dla siebie i wiele lat temu poprosiła o to, by nie pojawiała się na blogu, jak to z rodzeństwa Osborne'ów, które postanowiło nie brać udziału w programie telewizyjnym. A poza tym wszyscy, którzy mają wiedzieć, wiedzą.

Ale w momencie, kiedy pojawia się to na Wiki-Answers... (kręci głową).

Zobaczmy zatem: od ponad pięciu lat jesteśmy w separacji, papiery rozwodowe podpisaliśmy rok temu, pozostajemy bardzo blisko i wspieramy się, kochamy być razem rodzicami i w przyjaźni (i, jak w sitcomach z początku lat siedemdziesiątych, w sąsiedztwie) żyje się nam lepiej, niż kiedy byliśmy małżeństwem. Jest wspaniała. I jak już pisałem powyżej, obecnie troszczy się o naszego połamanego syna i ma przywieźć go do domu.
Tyle.

Hej,
Czyli masz w zanadrzu powieści. Ale czy coś dłuższego?
Ostatnio jestem fanem różnych siedmioksięgów. Na
jbardziej oczywisty
przykład to Harry Potter, ale te, które ostatnio uznaję za prawdziwe arcydzieła to seria Kinga "Mroczna Wieża" oraz cykl "Brama Śmierci" Weiss i Hickman. mam przeczucie, że twoim największym osiągnięciem okaże się coś, co po wielu zmaganiach z opowieściami i tematami będzie w stanie pomieścić tylko dłuższe dzieło.

Masz na myśli coś takiego, jak na przykład dziesięciotomowy (lub dwunastotomowy, jeśli wliczyć powiązane książki), ponad 2500-stronicowy "Sandman"

Tak, jestem w stanie zrobić coś takiego.

Nie, nie planuję czegoś takiego jeszcze raz. Ale nigdy nie wiadomo: jeżeli zacznę pisać hisorię, która okaże się wymagać takiego rozmachu, to ją napiszę. Ale w ciągu dziesięciu lat, które minęły od ukończenia "Sandmana" świetnie n
ie pisze mi się wielotomowych epopei.

niedziela, 12 kwietnia 2009

Torba Nieposortowanych Listów

NEIL NAPISAŁ W CZWARTEK, 9 KWIETNIA O 9:59

Ok. Nie dzieje się nic ciekawego – piszę teraz mnóstwo drobiazgów: zaległe wstępy, przemowy i takie tam. Prawdę mówiąc, nie czuję się, jakbym robił coś twórczego – to bardziej jak praca – ale dobrze jest mieć to z głowy i wrócić do wymyślania.

Całkiem spodobało mi się odpowiadanie na kilka kolejnych pytań zamiast wybierania tych ciekawych, ważnych, często zadawanych czy jakichśtam. Zrobię to więc znowu. Zobaczymy, co się stanie.


Neil, słuchałem podcasta The Moth i przypomniało mi się, że polecałeś go na blogu. Najpierw zastanawiałem się, czy miałeś jakiś związek z The Moth (miałeś?), a potem, czy potrafiłbyś opowiedzieć całkowicie prawdziwą, autobiograficzną historię w takim stylu, jak historie na Moth. Pytam, ponieważ wydaje mi się, że twórczy instynkt mógłby starać się wziąć górę i wymusić upiększanie czy adaptację historii, żeby „była lepsza” – to może szczególnie dotyczyć pisarzy fantasy czy podobnych gatunków.

Właściwie całkiem łatwo pisze mi się o faktach. Mam bloga, na którym opisane jest dużo ciekawych rzeczy, które wydarzyły się w ciągu ostatnich ośmiu lat – bez upiększeń.

Bycie pisarzem nie jest tożsame z byciem patologicznym kłamcą, serio. Tworzenie fikcji wymaga sztuki i uwagi i dużo łatwiej jest tego nie robić.

Możecie wesprzeć The Moth kupując płytę z moim opowiadaniem tutaj, Google znalazł ją też tu – obecnie przedostatnie na pierwszej stronie.

Postaram się zapytać tak wprost, jak tylko potrafię. Czy „Księga Cmentarna" będzie miała dalszą część?

Postaram się odpowiedzieć tak wprost, jak tylko potrafię: byłoby miło, nieprawdaż?

Neil,

Co słychać u Twoich pszczół? Nie pisałeś o nich wiele. Czy wciąż jesteś pszczelarzem?

Wciąż zajmuję się pszczelarstwem, ale nie pisałem o tym. Na szczęście moja asystentka, Lorraine, ma wielkiego bloga o miodzie, a dokładniej o podbieraniu go z Jasonem Webleyem: http://fabulouslorraine.com/blog/2009/04/unexpected-extraction.html. Dostałem od niej maila z informacją, że zdobyła 17 litrów miodu, co troszkę ją zaskoczyło. Sharon „Birdchick” Stiteler niezmordowanie opisuje poczynania swoich pszczół na http://www.birdchick.com/wp/category/bees/.

W tej chwili nie mam uli – ostatnie dwa uległy zimie. Ale w tym roku będę ich miał siedem, cztery ule z Włoch i trzy z Rosji…

W serialu „Zabójcze umysły” w niektóre odcinki wplecione są cytaty z różnych pisarzy i książek, które jakoś związane są z fabułą. W ostatnim odcinku zaskoczyło mnie, że zacytowali Terry'ego Pratchetta, dokładniej fragment z "Kosiarza": „Światło wierzy, że przemieszcza się szybciej od wszystkiego, ale się myli. Nieważne, jak szybko pędzi, zawsze odkrywa, że ciemność dotarła na miejsce wcześniej i już na nie czeka.”

Moje pytanie do Pana, Panie Neil (i proszę o wybaczenie, jeśli okaże się ono bardzo głupie) brzmi: Co uważa Pan za najdziwniejsze miejsce, w którym mógłby Pan znaleźć odniesienie do swojej twórczości? Co innego recenzje w gazetach i Colbert Report z okazji Newbery, ale nie czułby się Pan dziwnie gdyby, na przykład, Hugh Laurie siedział z egzemplarzem „Odd and the Frost Giants” w najbliższym odcinku „House'a”?

Przyzwyczaiłem się do tego dawno temu, kiedy młody Joss Whedon pracował nad „Roseanne" i starał się, żeby Darlene (Sara Gilbert) i jej chłopak mieli zawsze plakaty i koszulki z Sandmanem.

Od czasu do czasu się to zdarza. Wiele osób pisze mi, że w jakimś programie wspominano o mnie czy o czymś, co napisałem, ale wpada mi to jednym uchem i wypada drugim i nie pamiętam o tym dłużej, niż zajmuje powiedzenie „O, to miło”.

Drogi Neilu,

Pewnie już odpowiadałeś na to pytanie, ale dlaczego wspominają o Tobie na początku "Strażników"? Wypatrywałem w filmie jakiejś Twojej rólki, ale czy mógłbyś to wyjaśnić. Jestem świeżym fanem, więc potraktuj mnie ulgowo.


Pozdrawiam,

Giovanni

Nie będę traktował Cię ulgowo dlatego, że jesteś nowym fanem, ale pewnie są inni ludzie, którzy nie dostrzegli funkcji szukaj (http://www.neilgaiman.com/p/Search) i pewnie dobrze będzie im przypomnieć, że ona istnieje. Gdybyś jej użył, znalazłbyś bezpośredniego linka do:
http://journal.neilgaiman.com/2008/08/please-stop-my-assistant-becoming-mad.html i w połowie strony – odpowiedź na swoje pytanie.

Cześć Neil,

Jestem Twoim wielkim fanem. Mam szesnaście lat i aspiracje, żeby robić w życiu mniej więcej to, co Ty. Chciałbym pisać, ale tez pracować nad scenariuszami i może w telewizji. Kiedy patrzysz wstecz z perspektywy odnoszącego sukcesy twórcy masy wspaniałych rzeczy, to gdybyś mógł dać młodszemu sobie jakąś radę – albo po prostu dać radę komukolwiek w mojej sytuacji - to jak by ona brzmiała?

Dzięki,
Zach

Ciesz się tym. Nie martw się. Ciesz się tym.

A na początku kariery nie masz za dużo pieniędzy, w ogóle nie masz pracy, ale masz mnóstwo czasu. Wykorzystaj go. Bo kiedy odniesiesz sukces, będziesz mieć mnóstwo wszystkiego, poza czasem.

Szanowny Panie Gaiman,

Mam nadzieję, że ktoś już Pana poinformował o niemieckim wydaniu „Księgi Cmentarnej” w metalowym opakowaniu w kształcie nagrobka?

http://www.flickr.com/photos/lichtkrieger/sets/72157613543046887/ (Ten album na flickerze nie jest mój, tylko wygooglowany. Nie mam własnego, niemieckiego wydania do sfotografowania bo nie lubię czytać tłumaczeń.)

Wydawca pewnie już Pana o tym poinformował; jeśli nie, to powinien.

Pozdrawiam,
Wibke Sawatzki

Poinformował i byłem zachwycony. Nigdy wcześniej nie sprzedawałem książki w blaszanym pudełku.

Hej Neil,

Mój tata potrzebuje nowych czarnych jeansów i zastanawiał się, którą markę najbardziej lubisz. Masz jakieś upodobania?

Dzięki,
Molly

Noszę czarne jeansy R.M.Williams. Jest tak już od jakichś ośmiu lat. Uwielbiam je. To australijska firma, ale mają sklepy w Nowym Jorku i Londynie i zapewne w innych miejscach.

Witam,
Przepraszam, że zawracam głowę.
Marzę o kupieniu podpisanego egzemplarza z pierwszej edycji „Koraliny” od sprzedawcy na ABEBooks.com.
Mój problem polega na tym, że nie wiem, czy to angielskie, czy amerykańskie wydanie jest tym naprawdę pierwszym.
Czy możesz mi pomóc, proszę?

Z góry dziękuję.

Keith

Według bibliografii na http://www.neilgaimanbibliography.com, prawdziwie pierwszy był amerykański Audiobook. Potem amerykańska wersja drukowana.

Jak najlepiej, według Ciebie, zacząć pisać powieść?

Uważam, że najlepiej jest zacząć pisać powieść poprzez zaczęcie pisania powieści.

Cześć Neil,
Śledzę Cię (troszkę) w sieci i zauważyłam, że jesteś niezwykle hojny, jeśli chodzi o gratisy. (jak nagrania całej „Księgi Cmentarnej”, albo „Blueberry Girl”, albo „Rycerskości” itd.) Wygląda na to, że łatwiej dzielisz się tym wszystkim niż inni popularni pisarze. Dlaczego jesteś w stanie to robić? Chodzi o to, że jesteś bardziej płodny pisarzem, bardziej hojny od innych, a może masz milszych wydawców i agentów…?

Uwielbiam gratisy (kupuję też Twoje książki.) Sprawiasz wrażenie, jakby bardziej zależało Ci, żeby ludzie słuchali i cieszyli się Twoją pracą niż żeby zmaksymalizować zyski. Dziękuję i nie przestawaj.

Marie

No, skoro już tak to ujęłaś, faktycznie bardziej zależy mi, żeby ludzie słuchali moich prac i się nimi cieszyli niż żeby „zmaksymalizować zyski”. Radzę sobie nieźle, sprzedaję dużo książek na całym świecie i, jak mawiał mój znajomy, „wszystko jest dobrze”. Jest też wielu pisarzy, którzy robią tyle, co ja, albo i więcej - Cory Doctorow albo John Scalzi, chociażby.

Mam miłych wydawców i agentów, którzy na wiele mi w tej kwestii pozwalają - a przynajmniej na tyle, na ile mogą.

(Poza tym, jak wiele razy mówiłem, wrogiem pisarzy nie jest piractwo i oddawanie rzeczy za darmo, tylko bycie nieznanym.)

No. Było fajnie. Ok, wracam do pracy...

We wczesnych godzinach porannych

NEIL NAPISAŁ WE WTOREK, 7 KWIETNIA O 2:06

Chyba pora sprawdzić, co mamy w skrzynce. Myślę, że zamiast wybierać, wezmę po prostu jakieś pół tuzina ostatnich wiadomości i na nie odpowiem i zobaczymy, co się stanie.

Mam Windows XP Professional SP3. Mam trzy dyski wewnętrzne i dwa zewnętrzne dyski USB. Czasami litery, określające jeden z dysków wewnętrznych i jeden z zewnętrznych się zamieniają. Nie jestem w stanie określić przyczyny. Możesz mi pomóc?

Obawiam się, że nie.

Witam

Moje pytanie związane jest ze zbliżającą się trasą promocji książki. Podczas podpisywania książek, czy mogę przynieść mojego Sandmana? Czy Neil będzie tylko podpisywał nową książkę?

Dziękuję ze poświęcony mi czas Darrel Moher.

Kiedy jestem w trasie z podpisywaniem książek, możecie przynieść cokolwiek do podpisania. Ale nie wydaje mi się, żebym tym razem miał w ogóle coś podpisywać.

Hej Neil,

To trochę złożone pytanie, ale jedziemy. Niedawno znalazłam postać książkową, która nazywała się Grace-of-God Milacar (Łaska-Pańska Milacar), która przypomniała mi o Twoich rekrutach z Armii Łowców Czarownic, noszących podobne imiona: z łącznikami i związane z religią. Potem odkryłam, że w XVII wieku żył ekonomista, który nazywał się Nicholas Unless-Jesus-Christ-Had-Died-For-Thee-Thou-Hadst-Been-Damned Barbon (Nicholas Jeśli-Jezus-Za-Ciebie-Nie-Umarł-Jesteś-Potepiony Barbon), syn niejakiego Praise-God Barbona (Chwal-Pana Barbona). Zastanawiałam się, czy to pan Barbon posłużył za inspirację imion w „Dobrym Omenie”? A może miałeś jakieś inne źródło?

~Kathryn

Istniało wiele podobnych, wspaniałych, purytańskich imion. Nie wydaje mi się, żebyśmy inspirowali się jakimś konkretnym. Szybkie googlowanie pozwala okryć część z nich na http://gaminggeeks.org/Resources/KateMonk/England-Medieval/Puritan.htm (Oto hasło w Wikipedii o Nicholasie "Damned" Barbonie.)

Zastanawiałem się, kto miał większy wpływ na wygląd Robina Goodfellow w "Paniach Łaskawych". Ty, czy rysownik? I co było inspiracją?

Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby był tak przedstawiony i zaintrygowało mnie to.

Charles Vess zaprojektował te wersję Robina Goodfellow na potrzeby 19 numeru Sandmana w oparciu o mój scenariusz. W pierwszym tomie „Absolute Sandman” można znaleźć oryginalny scenariusz i projekty „Snu Nocy Letniej” i, jeśli je przeczytasz, wszystko stanie się jasne.

Dobry wieczór!

Jestem Twoją wielką fanką (ta, jakby nikt inny Ci tego nie mówił)! Wyobraź sobie, jaka byłam zdziwiona, kiedy zobaczyłam Cię wchodzącego do Amazing Thailand na Uptown 5 kwietnia (byłam w dużej grupie przy oknie). Muszę się przyznać, że sporo wysiłku kosztowało mnie, żeby siedzieć na miejscu, a nie pobiec do Ciebie w stylu „młoda fanka” i prosić o autograf. W każdym razie, chciałam powiedzieć, że uwielbiam Twoje prace, szczególnie film „Koralina”. Próbuję przekonać mojego męża, że to wspaniałe imię dla naszej przyszłej córki. Mam nadzieję, że jedzenie smakowało Ci tak samo, jak mi (jest naprawdę niesamowite). ~Mary

Dziękuję. Gdybyś podbiegła i poprosiła, żeby coś na czymś naskrobał, zapewne byłbym bardzo miły (choć może lekko zaskoczony) i na pewno bym to coś naskrobał z przyjemnością. I, tak, jedzenie było świetne.

Wiele osób, w tym moi rodzice, mają wątpliwości co do mojego wyboru, że będę pisarzem i artystą i będę pisać powieści i komiksy. Zanim miałeś taką pracę, jaką mas teraz, jak często (jeśli w ogóle) ludzie wątpili, że kiedyś osiągniesz sukces?

Max

Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek myślał, że kiedyś odniosę taki sukces pisarski - nawet ja. Nie jestem pewien, jak to się stało. Podobała mi się wizja świata, w którym mógłbym wykarmić moją rodzinę wymyślaniem i zapisywaniem różnych rzeczy, a i to przez pierwszych parę lat wydawało się mało prawdopodobne.

Neil:

Zauważyłem, że od kiedy korzystasz z Twittera, nie co dzień piszesz na blogu. Rozumiem, że to najwygodniejsze dla Twoich przyjaciół i pozwala im mieć wgląd w Twoje codzienne życie, ale czemu mamy cierpieć my, biedni fani?

Nie wiedziałem, że biedni fani cierpią. Przykro mi.

Hm, głównym powodem, dla którego mniej bloguję, jest fakt, że i tak mniej blogowałem. Prowadzę tego bloga już od ośmiu lat i napisałem około miliona i ćwierć słów (jak mówi statystyka). Bloguję teraz rzadziej częściowo dlatego, że wciąż myślę „no, o tym już pisałem…”, a częściowo dlatego, że najfajniejsza rzecz, nad którą teraz pracuję jest tajna i nie mogę o niej teraz pisać; i głównie dlatego, że mam mniej czasu na wszystko – dostaję więcej maili niż kiedykolwiek, więcej zaproszeń w różne miejsca, próśb o różne rzeczy i tak dalej, a w tym roku promocja filmu "Koralina", wygranie Newbery (które oznacza, że więcej ludzi chce, bym robił więcej rzeczy) i próby posiadani życia prywatnego, w którym robiłbym coś więcej, niż tylko pisał i spał, oznaczają, że mam jeszcze mniej czasu, niż zazwyczaj.

Postanowiłem, że będę pisać ten blog do dnia, kiedy poczuję, że stało się to pracą - i tego dnia przestanę. To jeszcze nie jest ten moment, ale jesteśmy bliżej niż kiedykolwiek, bo mam mniej czasu niż kiedykolwiek.

(Ten wpis powstał dlatego, że obudziłem się po trzech czy czterech godzinach snu, odkryłem, że jestem całkowicie przytomny i włączyłem komputer, żeby odpowiedzieć na maile.)

Twitter to coś ciekawego i nowego dla mnie, i chwilowo mnie fascynuje. Jasne, że to nie blogowanie, ale tak samo bawi mnie, że trzy czy cztery 140-literowe (to jakieś, hm, 25 słów) posty na Twitterze sprawiają, że ludzie pytają mnie, skąd mam czas na tyle twitterowania. Nie jest to też dobre narzędzie komunikacji: mogę być niepołączony przez dzień – czy tylko parę godzin – i całkiem przegapić 1500 twitterów od różnych ludzi.

...

Kilka linków: The Onion recenzuje A Walking Tour of the Shambles.

Wielka postać świata science-fiction, Fred Pohl, pisze bloga.

Wygląda na to, że „Koralina” wychodzi w Australii w sierpniu, nie w maju (to źle), ale nie będzie się nazywać „Koralina i tajemnicze drzwi” (to dobrze).

Wspaniała recenzja "Blueberry Girl" na Newsaramie.

Oraz ogłoszono chińskie nominacje do Galaxy Award.

niedziela, 5 kwietnia 2009

Jason Webley


To eksperymentalny post... próbuję przesłać na Blogger zdjęcie mailem. Tym razem Jason Webley, Cabal i ja dzisiaj rano na tle czegoś co mam nadzieję jest ostatnim opadem śniegu w tym roku.

Wiązałem duże nadzieje z koncertem, który okazał się lepszy niż miałem nadzieję. Jeśli Jason gra w waszej okolicy, pójdźcie go zobaczyć. Zaufajcie mi. Później możecie mi dziękować.

----------

czwartek, 2 kwietnia 2009

Otóż wystarczy napisać "BÓBR!" i ludziom od razu się kojarzy

5NEIL NAPISAŁ W PONIEDZIAŁEK, 2 KWIETNIA O 10:11

Jakieś 10 lat temu mieliśmy w naszym strumieniu (tu, gdzie mieszkam, tak mówią na takie coś większego od potoku i mniejszego od rzeki) bobry. A potem przyszła powódź i bobry razem z tamą odpłynęły dal.

Tęskniłem za nimi. Brakowało mi nawet chodzenia z piłą łańcuchową i porządkowania drzew, które upadły gdzie nie trzeba. (Jak na inżynierów natury, bobry strasznie zaniedbywały przenoszenie drzew na miejsca, gdzie powinny się znajdować.)

Tak więc dziś podczas spaceru z psem byłem podekscytowany odkryciem, że wróciły.


Opodal mostu bobry zbudowały tamę przy starym słupie telegraficznym (który był kiedyś mostkiem, a potem powódź, która zmyła bobry, jego tez zmyła).


Oto bardzo obgryziony przez bobry i obdarty z kory kawał drewna.


A oto pies, który nie rozumie, dlaczego przerwałem całkiem znakomity spacer tylko po to, żeby robić zdjęcia nudnych rzeczy.

...

Moje plany na Sobotni Wieczór są bardzo proste. Idę zobaczyć Jasona Webleya, którego odkryłem w 2006, kiedy to zobaczyłem teledysk do "Eleven Saints on the Fabulist" i go tu podlinkowałem. Jason wysłał mi wtedy dużo muzyki (w tym tę piosenkę), bardzo mi się podobała, spotkaliśmy się przelotem w Londynie, potem znowu na scenie podczas koncertu Amandy Palmer w Camden… i przez cały ten czas widowiskowo nie udawało mi się być w domu, kiedy grał w Minneapolis.



(Ja to ten po lewej. Jason Webley z gitarą. Na scenie z Panna Amandą w Koko w Camden Town.)

I – wreszcie – jestem w domu i Jason tu gra. Więc i ja tam będę. http://www.bedlamtheatre.org/display.php?event=325

a Jason w tym roku jest po prostu wszędzie. Jeśli chcecie sprawdzić, czy przyjeżdża do Was, wejdźcie na http://www.jasonwebley.com/events.html.

...

Skoro już mowa o wydarzeniach, na których chcę być, w czerwcu w Minneapolis będzie konwent fantasy Fourth Street. Będzie to konwent bez Gościa Honorowego, co jest w porządku, bo w konwentach i tak chodzi o rozmowy. Na poprzednich Fourth Streets, na których byłem, dyskusje panelowe mają swój ciąg dalszy w korytarzach, a rozmowy korytarzowe przeradzają się w dyskusje panelowe.

Powiedziałem, że w tym roku – poza Worldconem – nie pojawię się na żadnym konwencie jako gość, ale jeśli będę na Fourth Street, nie będę tam gościem, a tylko częścią rozmów.

...

Neil,

Odkryłam, że ani tu, ani na Twitterze nie wspomniałeś o filmie „Strażnicy”. Wiem, że jesteście z Alanem Moore'em kumplami i zastanawiałam się, co myślisz o filmie? Miałeś już okazję go obejrzeć?

Pozdrawiam,
Shannon

Nie widziałem go. Czekałem, aż ktoś, kogo opinię szanuję albo kto ma chociaż gust podobny do mojego, powie mi: "Jest wspaniały, musisz go zobaczyć, zachwycisz się!", ale zamiast tego wciąż słyszę "No cóż... ma dobre momenty, to z napisami jest super, spodoba ci się, no i zakończenie jest niezłe... no i... wiesz, historia jest trochę pokręcona i... Znaczy, bardzo się starali odtwarzać sceny z komiksu, czasem trochę bez sensu... i wiesz, teraz wszyscy są bohaterami, nie tylko Doktor Manhattan, znaczy wszyscy potrafią robić różne super-rzeczy... no, niewątpliwie ma naprawdę fajne fragmenty..." - i tak w kółko. Pewnie prędzej czy później obejrzę go na HBO. Może będę nawet pozytywnie zaskoczony.

Hej, Neil,

Nie wiem, czy już to widziałeś:

http://www.contrariwise.org/2009/04/02/theme-week-neil-gaiman-day-1

Wygląda na to, że jesteś popularnym motywem tatuaży!

Podoba mi się ta strona – w literackich tatuażach jest coś fantastycznego (oczywiście z wyjątkiem tych z błędami ortograficznymi). Nie mogę się doczekać, co przyniesie ten tydzień.

Drogi Neilu,

Wiele szkół próbuje przewalczyć pomysł, by literatura dla młodych dorosłych, szczególnie komiksy, znalazły się w programie nauczania. Jako autor takich dzieł, wyobrażasz sobie, żeby twoje pracy były omawiane w szkole? Czy wyobrażasz sobie taką literaturę jako wprowadzenie do literackiego kanonu, czy raczej widzisz ja jako rozrywkę?

Ciekawi mnie to, bo sama niedługo będę nauczycielką i chciałabym wykorzystywać takie książki w nauczaniu angielskiego, ale z drugiej strony rozumiem, że czasami książka jest tylko rozrywką. Dzięki!

Allison

Serio? Jestem ostatnia osobą, którą powinnaś o to pytać.

Nigdy nie wierzyłem, że istnieje jakieś wyraźne rozgraniczenie pomiędzy kultura wysoką i popkulturą. Wierzę, że są dzieła dobre i dzieła nie najlepsze, i że Prawo Strugeona odnosi się i do kultury wysokiej, i popularniej. 90% z nich to śmieci, co oznacza, że 10% jest niesamowicie dobre.

Zawsze jest mi miło i troszkę się dziwię, kiedy słyszę od ludzi, że uczą o moich pracach, ale już mnie to tak nie zaskakuje.

(ani Scotta McClouda.)

W pierwszych latach istnienia tego bloga ktoś spytał, czy istnieją jakieś szkoły, w których omawiano moje prace, i dostaliśmy około 60 odpowiedzi. To chyba trochę więcej, niż jestem w stanie wymienić.

I o ile nie psuje to przyjemności z czytania, wcale mnie to nie martwi. (Z ogromną przyjemnością wspominam jednak tekst Matthew Cheneya o omawianiu "Smaku goryczy".)

...

Bardzo podobał mi się artykuł Tima Martina w Telegraph o tym, "Jak komiksy stały się częścią literatury" (z dodatkowym smaczkiem dla mnie, ponieważ osobą, która podsunęła cytat z „damą wieczoru” był emerytowany redaktor literacki Telegraph).

Nowa piosenka Tori, "Welcome to England" ze wspaniałym teledyskiem jest już w sieci na Pink Is The New Blog: http://www.pinkisthenewblog.com/2009/04/first-look-tori-amos-welcome-to-england/

Ogromnie spodobała mi się ta recenzja "Blueberry Girl":

Alchemia współpracy sprawia, że jej wynik jest wspanialszy niż tylko suma części, zupełnie od tych części różny i niezwykle piękny. Przeczytanie tej książki zajmuje ledwie parę minut, ale, jeśli nie potraficie medytować, to z niej możecie czerpać spokój. Daje odrobinę radości i wytchnienia i może sprawić, że na chwilę zapomnicie o tym, co może przygnębiać. Kiedy wrócicie, poczujecie się odświeżeni. Poczujecie się wynagrodzeni. Nie potrzeba wiele pisać o tej książce. Będzie świetnym prezentem dla każdej dziewczynki, jaką znacie, każdej kobiety czy rodziny, wreszcie dla was samych. Odwróćcie się od świata, by na chwilkę zaznać ukojenia. Kiedy spojrzycie na niego znów, będzie wyglądał lepiej.

Dodatkowo, moja asystentka ma lamparta.

Tam, gdzie są książki

NEIL NAPISAŁ W ŚRODĘ, 1 KWIETNIA O 15:22

Jest już po porze lunchu w Prima Aprilis, może poza Hawajami. Ale ten artykuł jest, hm, opublikowany bez komentarza.
Świat literatury zszokowany - kobieta zadeklarowała, że nie pożąda Neila Gaimana

co przypomina mi o
Gaiman o krok bliżej świętości

Jest jeszcze tragiczna wiadomość, że
Locusa. mają mi odebrać Newbery.

W ogóle dziwnie jest obudzić się pierwszego kwietnia i zobaczyć, że za oknem dzieje się coś, co bardzo stara się być śnieżycą.

Pierwszy mail, którego dziś wysłałem, adresowany był do ludzi, którzy chcieli mi wręczyć nagrodę. Odmówiłem jej przyjęcia, ponieważ tego samego dnia miałem być gdzie indziej i odbierać inną nagrodę. Nie było to fajne i nie czułem się z tym szczęśliwy, ani wyjątkowy, ani w ogóle dobrze. Głównie czułem, że wszechświat postanowił być wyjątkowo sarkastyczny. Miałem ochotę powiedzieć mu „tak, zrozumiałem”. Ważne rzeczy = ludzie, których kocham i historie; nieważne rzeczy = wszystko inne.
Wszystko.

A najlepszą wiadomością jest to, że chyba znowu coś piszę. Wczoraj skończyłem coś, nad czym pracowałem od stycznia i poczułem ogromną ulgę, bo pomiędzy podróżowaniem i promocją filmu i rodzinną tragedią zacząłem już myśleć, że zapomniałem, jak to się robi.

Pisałem sporo we wczesnych godzinach porannych, puszczając sobie dla towarzystwa przypadkowe DVD - wyszło tak, że jednym okiem oglądałem nigdy wcześniej nie widziane dodatki DVD tylko dlatego, że nie chciało mi się wchodzić na górę po nową płytę i nagle odkryłem, że patrzę, jak Val Singelton robi ciasto Dalek z rolady, mieszanki cukierków z lukrecji i lentilków o czwartej nad ranem.

Teraz pracuję nad paroma krótszymi rzeczami i wstępami.

Twitterowy konkurs #100K się skończył. (Ocenienie go zajęło Kitty i Lorraine dłużej, niż się spodziewaliśmy, bo przyszło około 600 zgłoszeń.) Możecie przeczytać 27 zwycięskich zgłoszeń (i być może zobaczyć, czy wygraliście) na http://kittysneverwear.blogspot.com/2009/03/100k-contest-winners.html
(z której to strony dowiedziałem się też, że Kitty zostało kilka ostatnich "Day The Saucers Came".)

No. Zamykamy…

Śliczna recenzja "Blueberry Girl"
I kolejna na blogu FPI.

Todd Klein pracuje nad liternictwem „Death: The High Cost of Living”, zanim zostanie wydane "Absolute Death. Pisze o tym na http://kleinletters.com/Blog/?p=3440.

Library Thing proponuje flashmoby bibliotekarzy, którzy sortują i skanują pisarzom książki. Szczerze mówiąc, pomysł flashmobu bibliotekarzy mnie zachwyca.

Empire recenzuje "Koralinę" - pierwsza brytyjska recenzja, jak sądzę. (Film wchodzi tam do kin ósmego maja.)

Michael Marshall Smith właśnie wygrał francuską nagrodę literacką. A kiedy czytałem listę zwycięzców, odkryłem, ze „Sandman: Panie Łaskawe (Les Bienveillantes)” też ją wygrał. A to wspaniała wiadomość. Zawsze frustrowało mnie, że historia wydawania Sandmana we Francji jest tak strasznie w kratkę. Wygrał tam masę nagród (w tym Nagrodę Angouleme za „Porę Mgieł”), ale wydanie wszystkiego zajęło mnóstwo czasu. (Nie jestem nawet pewien, czy wyszło tam już „Przebudzenie”.)

Klienci audible.com mogą zechcieć zagłosować na „Księgę Cmentarną” (jeśli się Wam podobała) w Finale Audible Award.

Cześć Neil,
Widziałeś to już?
http://www.dvdrama.com/imagescrit2/t/h/e/the_graves_1.jpg
To plakat filmu reżyserowanego przez Briana Pulido.
http://www.imdb.com/title/tt1203517/
Pozdrawiam,
Fred

Ta, widziałem. Byłem zaskoczony i rozbawiony.
Witam, Panie Neil.
Oto moje pytanie: Przez większość życia mieszkał Pan w Anglii, ale teraz mieszka Pan w USA, prawda? Które z tych miejsc uważa Pan za swój dom? I, przy okazji, co nazwałbyś „domem”? Pytam, ponieważ moja mama zmarła w styczniu. A ja mam siedemnaście lat. Chyba zapomniałam, czym miał być dom. Nagle sama idea „domu” wydaje mi się dziwnie obca. Miałam nadzieję, że ktoś, kto doświadczył dwóch potencjalnych domów mógłby mi pomóc - i wyjaśnić sprawy w sposób zrozumiały dla wypalonego komiksami mózgu.
Pozdrawiam.
Chelsea

Pamiętam, że Richard Burton (aktor, nie ten od „Arabian Nights”) powiedział, że „dom jest tam, gdzie książki”. W tym sensie mój dom jest w USA.

Ale tak naprawdę, nawet teraz, kiedy jadę do Anglii, myślę, że jadę do domu. A kiedy jadę, hm, do domu, myślę, że jadę do Ameryki. Prawdopodobnie z tego powodu nigdy nie ubiegałem się o obywatelstwo.

Pod koniec dnia myślę jednak, że Dom to coś, co tworzysz, a nie znajdujesz. Coś, skąd zawsze się wyjeżdża i dokąd zawsze chce się wrócić. To część dorastania, i to wcale nie najlepsza część.