czwartek, 2 kwietnia 2009

Tam, gdzie są książki

NEIL NAPISAŁ W ŚRODĘ, 1 KWIETNIA O 15:22

Jest już po porze lunchu w Prima Aprilis, może poza Hawajami. Ale ten artykuł jest, hm, opublikowany bez komentarza.
Świat literatury zszokowany - kobieta zadeklarowała, że nie pożąda Neila Gaimana

co przypomina mi o
Gaiman o krok bliżej świętości

Jest jeszcze tragiczna wiadomość, że
Locusa. mają mi odebrać Newbery.

W ogóle dziwnie jest obudzić się pierwszego kwietnia i zobaczyć, że za oknem dzieje się coś, co bardzo stara się być śnieżycą.

Pierwszy mail, którego dziś wysłałem, adresowany był do ludzi, którzy chcieli mi wręczyć nagrodę. Odmówiłem jej przyjęcia, ponieważ tego samego dnia miałem być gdzie indziej i odbierać inną nagrodę. Nie było to fajne i nie czułem się z tym szczęśliwy, ani wyjątkowy, ani w ogóle dobrze. Głównie czułem, że wszechświat postanowił być wyjątkowo sarkastyczny. Miałem ochotę powiedzieć mu „tak, zrozumiałem”. Ważne rzeczy = ludzie, których kocham i historie; nieważne rzeczy = wszystko inne.
Wszystko.

A najlepszą wiadomością jest to, że chyba znowu coś piszę. Wczoraj skończyłem coś, nad czym pracowałem od stycznia i poczułem ogromną ulgę, bo pomiędzy podróżowaniem i promocją filmu i rodzinną tragedią zacząłem już myśleć, że zapomniałem, jak to się robi.

Pisałem sporo we wczesnych godzinach porannych, puszczając sobie dla towarzystwa przypadkowe DVD - wyszło tak, że jednym okiem oglądałem nigdy wcześniej nie widziane dodatki DVD tylko dlatego, że nie chciało mi się wchodzić na górę po nową płytę i nagle odkryłem, że patrzę, jak Val Singelton robi ciasto Dalek z rolady, mieszanki cukierków z lukrecji i lentilków o czwartej nad ranem.

Teraz pracuję nad paroma krótszymi rzeczami i wstępami.

Twitterowy konkurs #100K się skończył. (Ocenienie go zajęło Kitty i Lorraine dłużej, niż się spodziewaliśmy, bo przyszło około 600 zgłoszeń.) Możecie przeczytać 27 zwycięskich zgłoszeń (i być może zobaczyć, czy wygraliście) na http://kittysneverwear.blogspot.com/2009/03/100k-contest-winners.html
(z której to strony dowiedziałem się też, że Kitty zostało kilka ostatnich "Day The Saucers Came".)

No. Zamykamy…

Śliczna recenzja "Blueberry Girl"
I kolejna na blogu FPI.

Todd Klein pracuje nad liternictwem „Death: The High Cost of Living”, zanim zostanie wydane "Absolute Death. Pisze o tym na http://kleinletters.com/Blog/?p=3440.

Library Thing proponuje flashmoby bibliotekarzy, którzy sortują i skanują pisarzom książki. Szczerze mówiąc, pomysł flashmobu bibliotekarzy mnie zachwyca.

Empire recenzuje "Koralinę" - pierwsza brytyjska recenzja, jak sądzę. (Film wchodzi tam do kin ósmego maja.)

Michael Marshall Smith właśnie wygrał francuską nagrodę literacką. A kiedy czytałem listę zwycięzców, odkryłem, ze „Sandman: Panie Łaskawe (Les Bienveillantes)” też ją wygrał. A to wspaniała wiadomość. Zawsze frustrowało mnie, że historia wydawania Sandmana we Francji jest tak strasznie w kratkę. Wygrał tam masę nagród (w tym Nagrodę Angouleme za „Porę Mgieł”), ale wydanie wszystkiego zajęło mnóstwo czasu. (Nie jestem nawet pewien, czy wyszło tam już „Przebudzenie”.)

Klienci audible.com mogą zechcieć zagłosować na „Księgę Cmentarną” (jeśli się Wam podobała) w Finale Audible Award.

Cześć Neil,
Widziałeś to już?
http://www.dvdrama.com/imagescrit2/t/h/e/the_graves_1.jpg
To plakat filmu reżyserowanego przez Briana Pulido.
http://www.imdb.com/title/tt1203517/
Pozdrawiam,
Fred

Ta, widziałem. Byłem zaskoczony i rozbawiony.
Witam, Panie Neil.
Oto moje pytanie: Przez większość życia mieszkał Pan w Anglii, ale teraz mieszka Pan w USA, prawda? Które z tych miejsc uważa Pan za swój dom? I, przy okazji, co nazwałbyś „domem”? Pytam, ponieważ moja mama zmarła w styczniu. A ja mam siedemnaście lat. Chyba zapomniałam, czym miał być dom. Nagle sama idea „domu” wydaje mi się dziwnie obca. Miałam nadzieję, że ktoś, kto doświadczył dwóch potencjalnych domów mógłby mi pomóc - i wyjaśnić sprawy w sposób zrozumiały dla wypalonego komiksami mózgu.
Pozdrawiam.
Chelsea

Pamiętam, że Richard Burton (aktor, nie ten od „Arabian Nights”) powiedział, że „dom jest tam, gdzie książki”. W tym sensie mój dom jest w USA.

Ale tak naprawdę, nawet teraz, kiedy jadę do Anglii, myślę, że jadę do domu. A kiedy jadę, hm, do domu, myślę, że jadę do Ameryki. Prawdopodobnie z tego powodu nigdy nie ubiegałem się o obywatelstwo.

Pod koniec dnia myślę jednak, że Dom to coś, co tworzysz, a nie znajdujesz. Coś, skąd zawsze się wyjeżdża i dokąd zawsze chce się wrócić. To część dorastania, i to wcale nie najlepsza część.

Brak komentarzy: