środa, 22 kwietnia 2009

J.G. Ballard i jaka była przyszłość

Neil napisał w poniedziałek 20 kwietnia 2009 o 17:07



Kiedy byłem chłopcem uwielbiałem J. G. Ballarda. Kiedy byłem nastolatkiem też uwielbiałem J. G. Ballarda. I jako dorosły uwielbiałem J. G. Ballarda. Jednak w każdym okresie inne jego książki. Jako chłopiec czytałem i kochałem te o katastrofach, w których świat tonął, wybuchał lub powoli zmieniał się w kryształ, a także opowiadania ze zbioru „Vermillion Sands” (szczególnie jedno zatytułowane „The Cloud Sculptors of Coral D” [Rzeźbiarze chmur z Koralu D]). Jako nastolatek wypożyczałem z biblioteki dziwaczne, fajne i wymagające dzieła Ballarda (najbardziej na świecie kochałem „Concrete Island” [„Wyspa”], robinsonadę opowiadającą o mężczyźnie, który po wypadku samochodowym utknął na wysepce na ruchliwej autostradzie). Jako młody człowiek kochałem „Imperium słońca”, ale nigdy nie przestawałem kochać starych książek, nawet kiedy odkrywałem nowe.

Około 1985 roku moja znajoma, Kathy Hacker zabrała mnie na przyjęcie/ prezentację książki/ jakąś imprezę gdzieś w Londynie i poznałem tam Williama Burroughsa, a Jim Ballard stał tam sobie i ucinał pogawędkę na temat Londynu w latach 60. Nie wiem czeko lub kogo się spodziewałem, ale Jim Ballard był wtedy, i kiedykolwiek później go spotykałem, przerażający w swojej zwyczajności, jak bohaterowie z wysokościowców i zatapianych światów, jak człowiek z wysepki na autostradzie.

Z biegiem lat pozostała mi fascynacja Ballardem i dziwnym sposobem w jaki jego najbardziej niekonwencjonalna twórczość z lat 60. i wczesnych 70., osobliwe nie-opowiadania o tytułach takich jak „Dlaczego chcę pieprzyć Ronalda Reagana” albo książki takie jak „Kraksa” (opisująca jako fetysz wypadki samochodowe i piękne kobiety, które w nich giną) w jakiś sposób przepowiedziały przyszłość świata, w którym żyliśmy, świata postreaganowskiej kontroli wizerunku i masowej histerii po śmierci księżnej Diany, i zrobił to lepiej, niż wszyscy autorzy SF, którzy naprawdę starali się przewidzieć przyszłość.

I wahałem się, czy na pewno o tym napisać, tak jakby nienapisanie czegoś na blogu mogło utrzymać go przy życiu jeszcze chwilę.

Zdjęcie zrobiła Miriam Berkley około 1991 roku.

...


Cat Mihos's na stronie Neverwear ogłosiła konkurs na propozycje nadruków na koszulki, a odpowiedzi są niesamowite i, mówiąc szerze, niełatwe do ocenienia. Jeżeli chcecie zabrać głos lub oddać głos na to, co chielibyście założyć, wejdźcie na http://kittysneverwear.blogspot.com/2009/04/in-which-we-judge-another-contest.html. (A jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak wygląda moja korespondencja - Cat zaczęła ja fotografować)


Na szybko: Harper Childrens właśnie przekazało mi, że "Księga cmentarna" do słuchania została wytypowana jako jedna z trzech do otrzymania tytułu "Audiobook roku". Już otrzymała dwie nominacje do nagród Audio - pełna listę mozna przeczytać na http://www.audiopub.org/2009Finalistspressrelease.pdf - a jeśli może jeszcze zostać wybrana audiobookiem roku wywołało na Twarzy trwały uśmiech.http://www.audiopub.org/2009ABOTY_DAPfinalistsrelease_final.pdf

Oto co o nim napisali:

"Księga cmentarna"
Neil Gaiman
Czyta autor
Wydawnictwo HarperAudio
finalista
również w kategoriach Thriller oraz Dla Dzieci w wieku 8-12.

"Księga cmentarna" zdobyła nieśmiertelność wygrywając nagrodę Newbery, ale wersja do słuchania bogatsza jest o pozostające w pamięci na długo wykonanie samego autora, w którym uderza wprost równowaga pomiędzy profesjonalnym lektorem, a duszą i sercem pisarza. Niesamowita muzyka Beli Flecka skomponowana specjalnie na potrzeby audiobooka ustala ton i podkreśla charakter wydawnictwa. Nieukrywany entuzjazm Gaimana dla książek do słuchania znalazł wyraz w ostatniej trasie promującej książkę oraz na jego stronie internetowej. Wysiłki Gaimana i wydawnictwa HarperAudio z pewnością przysporzyły mu nowych fanów poprzez te nagrania oraz efektywny marketing w mediach.

Niesamowicie miłe. Już o tym mówiłem, ale to wciąż prawda, chyba nic nie cieszy mnie tak bardzo, jak to, że ludziom podobają się nagrywane przeze mnie książki dźwiękowe. To jedna z tych nagród, które liczą się dla mnie najbardziej.


I prawdę mówiąc, choć zawsze-miło-jest-dostać-nominację-i-w-ogóle, bardzo chciałbym wygrać nagrodę Audie. Jedną już zdobyłem za "Śnieg, szkło i jabłka/ Morderstwa i tajemnice" (wydane razem jako "TWO PLAYS FOR VOICES" ["Dwie sztuki na głosy"], ale to nie ja je czytałem, to były adaptacje moich opowiadań. Mam wiele cynowych medali za nominacje, ale chciałbym wreszcie zdobyć jedną dużą, szklaną płytkę za przeczytanie. Pewnie dlatego, że prawdę mówiąc, czuję się mniej pewny jeśli chodzi o czytanie, niż w przypadku słowa pisanego. Oraz dlatego, że książki dźwiękowe zajmują specjalne miejsce w moim sercu - jak gatunek zagrożony wyginięciem, który zawrócił znad przepaści i jakoś się trzyma.

...
I przypomnienie, że 853 numer Detective Comics wychodzi w środę. Pierwsze sześć stron (i dwie różne okładki) można obejrzeć na http://comics.ign.com/articles/973/973059p1.html . Oto pierwsza strona...
I nie. To nie jest Śmierć.

...
Sprzedaż książki "Who Killed Amanda Palmer" rozpoczęła się dziś rano, ale wygląda na to, że
były problemy ze stroną, z której się ją zamawia, więc powstrzymam się z podaniem szczegółów tu, czy na twitterze do jutra. Do tego czasu powinienem być w stanie wysłać tam ludzi bez niebezpieczeństwa, że strona natychmiast się zablokuje i marnowania wszystkim czasu. Jeżeli macie ochotę sami poszukac linku, proszę bardzo.

Póki co, to jest link do jubileuszowego numeru magazynu "Mythic Delirium", w którym zamieszczono mój wiersz. Zainspirowało go to samo dziwne wydarzenie, przez które Amanda Palmer napisała piosenkę "Trout Heart Replica". Miałem nazwać tak mój wiersz, ale kiedy jej o tym powiedziałem, usłyszałem "Nie możesz. Ja nazwałam tak piosenkę i byłam pierwsza." I była. (Ilustracja w pierwszych 350 zeszytach są ręcznie kolorowane)
...
I na koniec - zeszliśmy dziś do piwnicy i wyciągnęliśmy trochę komiksów dla Lena Weina. Len to a) jeden z najsympatyczniejszych facetów pracujących w świecie komiksu i b) jeden z pisarzy, którzy kiedy byłem nieco młodszy, niż obecnie, sprawili, że chciałem pisać komiksy. Dom Lena spłonął w pożarze i choć większości rzeczy nie da się odzyskać, próbuje odtworzyć kolekcję komiksów - swoich, lub takich samych. Jeżeli posiadacie po dwa egzemplarze albo tak jak ja uważacie, że waszym komiksom będzie lepiej u Lena, szczegóły możecie znaleźć na http://www.povonline.com/weinproject.htm

Brak komentarzy: