Na zaproszenie Guardiana
Neil Gaiman i Dave McKean wspominają jak przywrócili do życia jednego
z komiksowych bohaterów DC, który następnie przebił popularnością Batmana
i Supermana oraz ożywił przemysł komiksowy.
Dave McKean, twórca okładek:
Neil
zawsze potrafił się zakręcić, więc jakoś wprowadził nas do DC i sprzedał
im pomysł na Czarną Orchideę, którą
ja zilustrowałem, a potem na Sandmana.
Wiedzieliśmy, że coś się w świecie komiksu dzieje. Alan Moore jako pierwszy
zmienił reguły gry. Cała branża ulegała wówczas przemianom. Pojawiło się sporo
interesujących rzeczy, jak np. Maus
czy wydawnictwo Fantagraphics.
Podejmowaliśmy wtedy pierwsze próby dyktowania warunków. Dzisiejszy złoty wiek
komiksu jest wynikiem tamtego eksperymentalnego okresu w latach 80.
Chciałem
odejść od tradycyjnych okładek komiksowych, które wydawały mi się bardzo nudne –
zwykle przedstawiały scenę walki. Do wyjścia nr 8 Sandman zrobił się już nieco dziwny. Zarówno zawarte w nim idee,
jak i sama historia przygodowa. Pomyślałem więc, że okładki powinny to
oddawać. Ponieważ rysownicy tworzący sam komiks ciągle się zmieniali, moje
okładki były jedynym stałym elementem wizualnym. Chciałem, żeby stanowiły
filtr, okno i zarazem przejście do odrobinę surrealistycznego,
melancholijnego i pełnego zadumy krajobrazu. Pierwsza okładka była zainspirowana
– może nawet nieco zbyt mocno – plakatami do filmów Petera Greenawaya.