poniedziałek, 4 stycznia 2016

Już myśleliśmy, że nie żyjesz – ze zdjęciami dziecka

Neil napisał w niedzielę, 3 stycznia 2016 o 15:00

Przez ostatnie trzy miesiące bardzo zaniedbywałem bloga. Właściwie przez ostatnie trzy miesiące bardzo zaniedbałem wszystko oprócz przewijania dziecka, kąpania dziecka, przypominania sobie słów starych wierszyków i dbania, żeby Amanda się wysypiała.

Ludzie pytają, jakiej fajnej nowej muzyki słuchałem, a do głowy przychodzi mi tylko Kolejne 50 ponadczasowych piosenek dla dzieci Wally’ego Whytona (które mieliśmy na winylu, kiedy byłem dzieckiem i niedawno zdobyłem na mp3) i Stare Angielskie Kołysanki Ellisa/Laycocka/Broadside Band (które wolno mi puszczać tylko, kiedy Amandy nie ma w pobliżu, choć dziecko usypia momentalnie). Moje zdanie na temat różnych rodzajów pieluch zdaje się nikogo nie obchodzić (kiedy używamy jednorazowych, wybieramy bambusowe Andy Pandy, nie! Wróć! Kiedyś byłem interesującym facetem…), to samo z dziecięcymi ubrankami (jestem ogromnym wielbicielem zapinanych na magnesy Magnificent Clothes, dzięki którym można wstać w środku nocy i przewinąć dziecko, bez konieczności budzenia się na tyle, żeby udało się rozpracować skomplikowane mechanizmy, takie jak zatrzaski, guziki albo rzepy) albo…


Otóż to. Brak mózgu. Jestem jak żywa reklama artykułów dla dzieci. Odczuwam dumę, jeśli uda mi się sprawdzić pocztę albo coś poczytać. Resztę czasu spędzam przewijając dziecko. Które zwykle zdaje się tym rozbawione.



Skończyłem ogromną korektę książki, która ukaże się w maju pt. Widok z tanich miejsc. Będzie to zbiór tekstów non-fiction. Nie znajdzie się tam każde przemówienie, wstęp i artykuł, jaki napisałem, ale większość ważnych wystąpień, wszystkie artykuły, z których nadal jestem dumny i wszystkie przedmowy, które wydawały się być o czymś jeszcze poza samą przedstawianą książką czy autorem. (Kat Howard ogromnie mi pomogła: przeglądała archiwa, wszystko przeczytała, jako pierwsza podejmowała decyzje dotyczące tego, co zostawić, a czego się pozbyć. Potem wzdychała ciężko za każdym razem, kiedy zmieniałem zdanie albo przypominałem sobie o jeszcze jakimś tekście.)

Mam teraz jakieś trzy miesiące zaległości we wszystkim. A w mojej głowie powstaje kolejna powieść, której pisanie miałem zacząć w przyszłym tygodniu, ale może się to przesunąć o trzy miesiące – do czasu, aż skończę rzeczy, które obiecałem innym.

Jestem przeszczęśliwy, że ludzie kupowali Sandmana: Uwerturę i mówili o nim miłe rzeczy (bit.ly/OvertureDeluxe). Na liście bestsellerów komiksowych NYT utrzymywał się przez osiem tygodni i trafił do wielu zestawień najlepszych tytułów pod koniec roku. Ogólna opinia zdaje się być taka, że opowieść dodała co nieco do historii Sandmana i chyba nie liczyłem na nic ponadto, poza radością ze współpracy z J.H. Williamsem III.


 

Wczoraj obchodziliśmy piątą rocznicę ślubu. To był spokojny dzień, z mnóstwem miłości. Nie musieliśmy składać dziecka w ofierze Rybim Bogom, ani wysyłać go w kosmos, aby uratować przez zagładą planety, która ma wkrótce wybuchnąć. Odczuwam głęboką wdzięczność dla jego przepięknej, wspaniałej i łaskawej matki, mojej żony, przyjaciółki, partnerki i miłości. Nie  ma zupełnie nic, co chciałbym zmienić.

Warto było nie dosypiać.

A w najbliższych miesiącach postaram się być lepszym blogerem i gorszym użytkownikiem Twittera, Facebooka i Tumblra.

Dzięki, że zostaliście.

Brak komentarzy: