wtorek, 6 września 2016

Robert E McGinnis i tajemnica nowej okładki

Neil napisał w środę, 27 lipca 2016 r. o 18:31

Od bardzo dawna uwielbiam okładki Roberta McGinnisa. Pamiętam pierwszą, na którą zwróciłem uwagę (była to książka Iana Fleminga o Jamesie Bondzie "Diamenty są wieczne", kiedy miałem jakieś 9 lat. Na okładce znalazł się plakat filmowy, co było zastanawiające, bo fabuła książki różni się od fabuły filmu.) I zakładałem, że już dawno przeszedł na emeryturę.

Mniej więcej rok temu rozmawiałem z Jennifer Brehl. Jennifer jest moją redaktorką w wydawnictwie William Morrow, a przy okazji jedną z najlepszych, najbardziej rozsądnych i najmądrzejszych osób w moim życiu. Szczęściarz ze mnie, że ją mam. Rozmawialiśmy o wydaniach w miękkiej oprawie i o tym, że  obecnych czasach wydawcy przykładają do nich mniej wagi. Zacząłem rozprawiać na temat tego, jak kiedyś miękkie okładki były piękne, palowane i wiele mówiły. I jak mi brakuje okładek z lat 50., 60. i 70., które zbierałem i kupowałem u zarania dziejów.

W jakiś sposób rozmowa doprowadziła do tego, że zapytałem czy Harper Collins wyda serię moich książek w miękkiej oprawie z okładkami retro, a Jennifer powiedziała, że i owszem.

Kilka dni później byłem w księgarni DreamHaven Books w Minneapolis. Zauważyłem wyjątkowo efektowną okładkę starej książki na półce. Zapytałem Grega Kettera, kto jest jej autorem.

 Robert McGinnis  odpowiedział Greg.  W sumie mamy całą książkę z pracami McGinnisa.
Pokazał mi ją. The Art of Robert E. McGinnis. Jest przepiękna. Oto jej okładka:

http://amzn.to/2aLcYg2

Zdziwiło mnie, jak niedawno wydana została ta książka. Zaledwie kilka miesięcy temu.
 Ach tak.  powiedział Greg.  Bob wciąż maluje. Musi mieć teraz jakieś 90 lat.

(90 lat skończył w lutym 2016.)

Wysłałem Jennifer notatkę z pytaniem, czy jest choćby najmniejsza szansa, że pan McGinnis będzie zainteresowany namalowaniem okładek do wydań, które zamierzamy przygotować. Zgodził się.

Mówię to bardzo beztrosko. Ale on rzeczywiście przeszedł na emeryturę, nie ma e-maila i tylko dzięki temu, że dyrektor artystyczny w Morrow kiedyś z nim pracował, a zlecenie go zaintrygowało... i ROBERT MCGINNIS SIĘ ZGODZIŁ.

Przysłał pierwszy z obrazów, ten do "Amerykańskich bogów". Był doskonały. Teraz musieliśmy sprawić, żeby wszystko poza okładką było odpowiednie.

Todd Klein, najlepszy liternik w branży komiksowej, stworzył logo dla każdej z książek i pomógł zaprojektować lub wybrać czcionki, by każda z nich zdawała się pochodzić z określonego okresu.

Każdy z obrazów McGinnisa był lepszy od poprzedniego. Każde kolejne logo i szata graficzna Todda były mocniejsze i bardziej trafne. Wyszło wspaniale.

Planowaliśmy ogłosić tę serię w znacznie bardziej zaplanowany i uporządkowany sposób. Nie zdradzę Wam, które książki się w niej znajdą i nie pokażę Wam żadnej okładki poza tą jedną.

A to dlatego, że zapowiedziany na 2017 rok serial na postawie "Amerykańskich bogów" tworzy znaczny popyt na ten tytuł. Ci, którzy nigdy książki nie czytali, zaczęli ją kupować, żeby dowiedzieć się, o co to całe zamieszanie. A ci, którzy przeczytali ją dawno i porozdawali swoje egzemplarze, chcą kupić nowy i przeczytać raz jeszcze.

Wydawnictwom skończyły się książki.

Pospieszyli więc do drukarni z nowym wydaniem w miękkich okładkach, które miało się ukazać dopiero za parę miesięcy (a zawiera wersję tekstu preferowaną przez autora, jeśli ktoś się zastanawiał).

Oznacza to, że wydanie z nową okładką ukaże się znacznie wcześniej, niż sądziliśmy. A jutro powinno pojawić się na Amazonie.

Chciałem, żebyście usłyszeli o tym w pierwszej kolejności ode mnie. Reszty okładek Roberta E McGinnisa jeszcze przez jakiś czas nie zobaczycie (a każda z nich przywodzi na myśl nieco inną książkę z nieco innej epoki). Ale to jest pierwsza z nich.

W mojej głowie  i w głowie Todda  ta pochodzi pewnie z okolic roku 1971...

Jesteście gotowi?












Dobrze...







Oto i ona



...tylko poczekajcie, aż zobaczycie pozostałe.

Brak komentarzy: