Neil napisał we wtorek 18 grudnia 2012 o 15:05
Cześć.
Gdzie mnie nie było. Wróciłem na środkowy zachód, spędziłem dwa dni z psami i pomogłem opatulić ule na zimę.
Cześć.
Gdzie mnie nie było. Wróciłem na środkowy zachód, spędziłem dwa dni z psami i pomogłem opatulić ule na zimę.
(Po powrocie do domu odkryłem, że ręka zombie w ogrodzie została niespodziewanie przyodziana.)
Teraz jestem z powrotem w Cambridge, MA, tęsknię za psami, w tym wielkim, chaotycznym domu ale zaczynam się czuć jak u siebie. Powodem tego komfortowego uczucia są chyba przede wszystkim meble. Na przykład właśnie dostarczono mi fotel. Nie ma to jak wygodne siedzisko, żeby chciało się zasiąść do pisania, przynajmniej dla mnie.
Oddałem ostatnią wersję scenariusza do pilota Amerykańskich bogów HBO oraz krótkometrażowego filmu, który napisałem w związku z innym projektem, a teraz piszę wiele rozmaitych rzeczy.
Robię również korektę i ostateczne poprawki w kilku książkach. Dziś muszę sprawdzić brytyjskie, przebogate w ilustracje Chrisa Riddella, wydanie Fortunately, the Milk.* Uśmiałem się porządnie przeglądając jego próbne szkice. Nie mogę się doczekać gotowych obrazków. (Wydanie amerykańskie ilustruje Skottie Young. Widziałem zaledwie dwie strony jego prac. Są równie zabawne, ale w inny, nieco bardziej szalony sposób. Uwielbiam obie wersje i cieszę się, że każdy z wydawców zrobił to po swojemu.) Fortunately, the Milk zostanie wydane we wrześniu w USA i w październiku w UK. Właśnie napisałem opis książki do amerykańskiego wydania. Wyjaśniłem, że:
Jest to prawdopodobnie najbardziej pasjonująca historia przygodowa na temat mleka od czasu monumentalnej powieści Tołstoja "Wojna i mleko". Co więcej, występują w niej kosmici, piraci, dinozaury i wampiry (ale nie te przystojne i przez wszystkich niezrozumiane), nie mówiąc już o Bogu Wulkanu.
Przykładowy fragment, jaki będzie można w książce znaleźć:
– Jesteś oskarżony o wyłamywanie się na cudze planety i robienie na nich przemeblowania – powiedział szlachetnie i okazale wyglądający tyranozaur. – oraz o ucieczkę i wielokrotne powtarzanie procederu w innych miejscach. Dopuściłeś się zbrodni przeciw mieszkańcom osiemnastu planet oraz przestępstwom wobec dobrego gustu.
– To, co zrobiliśmy na Rigel Cztery to sztuka! – kłócił się obły kosmita.
– Sztuka? Na Rigel Cztery żyją ludzie – powiedział ankylozaur. – którzy co noc spoglądając w niebo widzą księżyc ozdobiony trzema ogromnymi gipsowymi kaczkami."
...
Jestem zachwycony, że Fortunately, the Milk w USA i Wielkiej Brytanii to dwie różne książki. Dzięki temu ich premiery będzie dzielił miesiąc, co znacznie ułatwi życie autorowi.
Dawniej książki w USA były wydawane rok przed lub rok po premierze tego samego tytułu w UK. Zmiany zaczęły się dokonywać jakieś 10 lat temu, a zmiany te – tak samo jak wiele innych – zapoczątkował Internet. Wielbiciele danego pisarza kupują jego książki, kiedy tylko się ukazują, a jeżeli książka wydana zostaje w USA, żeby ją kupić mieszkańcy UK skorzystają z Amazonu (lub podobnej strony), a jeżeli książka ukazuje się w USA później, Amerykanie skorzystają z Amazon.co.uk (lub podobnego sklepu).
Na lato zaplanowana jest premiera mojej nowej powieści dla dorosłych, Ocean na końcu ulicy**, i ukaże się ona zarówno w Stanach, jak i w Wielkiej Brytanii 18 czerwca. Będzie to stanowiło niejakie wyzwanie, głównie związane z umiejętnością bilokacji, i sprawia, że odrobinę tęsknię za Concorde'em.
Nie, nie brakuje mi gromu dźwiękowego, degradacji środowiska i ponieważ zaledwie raz znalazłem się na pokładzie Concorde'a – nie brakuje mi samego samolotu, który był ciasny, rozpadający się i stary. Ale szkoda mi tego, że można było polecieć z Londynu do Nowego Jorku, czuć się, jakby była to króciutka podróż krajowa i wylądować trzy godziny przed godziną startu. Brakuje mi również wyglądania przez okno Concorde'a, podziwiania krzywizny Ziemi i poczucia, że wszystkie ludzkie problemy są bardzo malutkie i znajdują się bardzo daleko.
(To było około 15 lat temu. Musiałem dostać się na spotkanie autorskie w Amsterdamie w szczycie sezonu, a zaplanowana wcześniej podróż do Anglii została nagle odwołana, przez co zostałem bez biletu lotniczego. Pracownica linii Northwest powiedziała mi przez telefon, że nie może wprost uwierzyć ile mil będę musiał wykorzystać na zdobycie biletu i że równie dobrze mógłbym polecieć Concorde'em, więc zapytałem "Moment, czyli mogę wykorzystać wylatane mile, żeby polecieć Concorde'em?", na co ona odpowiedziała, że owszem.)
To było chwilowe zejście z tematu, którym jest fakt, że póki co wygląda na to, iż spędzę w Wielkiej Brytanii kilka dni przed publikacją książki, wrócę do USA na dzień premiery, potem wyruszę w szaloną trasę autografową po kraju, po czym znów polecę do UK, żeby jeszcze trochę popodpisywać, polecę na jeszcze kilka spotkań w Kanadzie, a następnie padnę.
To będzie moja pierwsza trasa autografowa (w odróżnieniu od tych, na których tylko czytam) od czasu wydania Chłopaków Anansiego w 2005 roku. Na każdym przystanku trasy przeczytam fragment książki, odpowiem na kilka pytań publiczności, a potem będę podpisywał książki.
Myślę, że trasa promocyjna Oceanu na końcu ulicy będzie moją ostatnią trasą polegającą na rozdawaniu autografów. Takie trasy są bardziej wyczerpujące, niż można by się spodziewać. Uwielbiam spotykać się z ludźmi, ale szósta godzina podpisywania książek ludziom, którzy stali w kolejce przez siedem godzin nikomu nie sprawia przyjemności. (Ostatnie spotkanie z podpisywaniem, w jakim wziąłem udział w USA, trwało ponad 7 godzin, w czasie których podpisałem książki ponad tysiącu osób. Podejrzewam, że wiele przystanków na tej trasie będzie podobnych lub nawet większych.)
Postaram się więc, żeby ta została Najwspanialszą Amerykańską Trasą Autografową, a potem na dobre przestanę w takie trasy jeździć.
Mam nadzieję, że podczas tej trasy uda mi się odwiedzić wiele miejsc, w tym np. południe USA, gdzie bywam rzadko. Trasa w UK będzie mniejsza, nieco łatwiejsza do przeżycia (po Wielkiej Brytanii można podróżować pociągami). Zahaczę też o Kanadę.
Trasa prawdopodobnie zakończy się na początku września. A w ciągu następnych dwóch lat, w miarę ukazywania się Oceanu na całym świecie, zrobię co w mojej mocy, by odwiedzić miejsca, do których nie jeździłem lub których od dawna nie odwiedzałem, jak Brazylia czy Polska, i wezmę udział w odpowiednich przy takiej okazji spotkaniach autorskich itp.
Być może pojawię się na różnego rodzaju imprezach, być może będą tam do kupienia podpisane przeze mnie wcześniej książki i być może nawet zacznę podpisywać książki na miejscu, jeżeli najdzie mnie ochota (Tydzień temu urządziłem takie niespodziewane ninja-podpisywanie w księgarni St Mark's w Nowym Jorku. Na kilka godzin wcześniej ogłosiłem pomysł na Twitterze. Świetnie się bawiłem. Jeżeli potrzebujecie prezentów gwiazdkowych, mogło im nawet zostać kilka egzemplarzy książek z autografem.), ale nie sądzę, żebym po zakończeniu promocji Oceanu na końcu ulicy miał jeszcze kiedyś pojechać w podobną trasę z podpisywaniem książek.
...
Zaproszono mnie na promocję Oceanu również do Australii i byłem zmuszony odmówić: jestem tylko jeden, a tyle jest miejsc, w których muszę być. Ale jadę do Australii w styczniu i pojawię się na trzech spotkaniach.
20 stycznia o 18:00 wystąpię w Theatre Royal w Hobart, na Tasmanii. Będę robił rozmaite rzeczy, w tym czytał niepublikowane dotąd opowiadanie. Jest ono odpowiednie dla słuchaczy w każdym wieku, choć prawdopodobnie dla dorosłych będzie miało więcej sensu. Podczas kiedy ja będę czytał, Jherek Bischoff sprawi, że pojawi się muzyka. Szczegóły dotyczące biletów znajdziecie na http://www.liveguide.com.au/Tours/774225/MONA_FOMA_Festival_2013?event_id=795603.
Impreza jest prawie wyprzedana, więc pospieszcie się z zakupem biletów.
Skończymy wystarczająco wcześnie, żebyście zdążyli tego samego wieczora na Davida Byrne'a...
24 stycznia w Atheneum Theatre w Melbourne wezmę udział w wydarzeniu organizowanym przez Wheeler Centre. Głównym jego tematem będzie Ocean na końcu ulicy i specjalnie na tę okazję, oraz na spotkanie w Sydney, mój australijski wydawca, Hachette, sprezentuje każdemu z uczestników specjalną zapowiedź książki w postaci jej trzech pierwszych rozdziałów. Bilety i szczegóły na http://wheelercentre.com/calendar/event/neil-gaiman1.
25 stycznia będę w Sydney. Impreza ma być podobna, choć pewnie będzie zupełnie inna od tej z Melbourne, ale i jej uczestnicy otrzymają od Hachette początkowe rodziały powieści. Spotkanie organizowane jest pod auspicjami Sydney Writers Festival, który jest moim ulubionym festiwalem na świecie. Bilety i szczegóły na http://www.cityrecitalhall.com/events/id/1440.
(W ubiegłym roku występowałem w Sydney i w Melbourne. Bilety na oba wieczory wyprzedały się bardzo szybko, więc jeżeli chcecie przyjść, zarezerwujcie je już teraz. Nie czekajcie, bo będzie Wam smutno i będziecie przysyłać smutne prośby o wciśnięcie Was jakoś poza kolejką.)
...
Dobrze. Pójdę teraz posiedzieć w swoim pisarskim fotelu, powymyślać rzeczy i je pozapisywać.
* bardzo głupiutka. Zabawna. Dla czytelników w każdym wieku. Zawiera mleko.
** zupełnie nie głupia. Chwilami zabawna, ale przede wszystkim osobista i nawet straszna i głęboko niepokojąca. Nie dla dzieci, choć o dziecku. Zawiera śladowe ilości mleka, wyprodukowana w miejscu, gdzie stosowane są orzeszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz