Neil napisał w poniedziałek 31 grudnia 2012 o 8:32
Jestem z powrotem w Nowym Jorku. Przyjechałem wczoraj późnym wieczorem, w samą porę na próbę swojej piosenki (z Fireball XL5) przed dzisiejszym koncertem sylwestrowym. W Nowym Jorku czekał na mnie wyjątkowy płaszcz uszyty przez Kambriel. Wczoraj założyłem go i pokazałem się światu. Jest wspaniały, ale gdy go noszę, czuję się jak fikcyjna postać.
W hotelu zjadłem z Amandą późną kolację i zrobiliśmy coś, co nie zdarza się nam często, a mianowicie porozumiewaliśmy się wyłącznie pisemnie. Podawaliśmy sobie przez stół karteczki z wiadomościami. To miła odmiana od rutyny, zwłaszcza że zdarza się nam też na owych karteczkach rysować.
Potem sen. Obudziłem się w dobrym nastroju.
–
Kocham cię najbardziej na świecie
–
powiedziałem.
–
Nieprawda – odparła, nie starając się nawet do końca obudzić. – Nie kochasz mnie bardziej niż oddychania. Gdybyś miał wybór pomiędzy mną a oddychaniem, wybrałbyś to drugie.
– Niekoniecznie. Czy mój wybór to oddychanie lub śmierć czy oddychanie lub jakaś inna opcja, jak na przykład fotosynteza?
– Śmierć – powiedziała nie otwierając oczu. – Pokochałbyś fotosyntezę. Byłbyś zielony niczym Hulk, stał na słońcu z rozpostartymi szeroko ramionami, rozcapierzonymi palcami i ogromnym uśmiechem na twarzy. A teraz cicho, próbuję spać.
I ponownie zasnęła, a ja leżałem obok niej, rozważając zalety i wady fotosyntezy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz