poniedziałek, 11 listopada 2013

Wiadomość nie z tego świata (dla Neila)

Na początku roku 1960, będącego zarazem samym początkiem nowej ery, bogini chaosu Eris postanowiła powołać do życia odmieńca, magicznego chłopca, złote dziecko o srebrnych utach i mięśniach niczym hartowana stal.

Orfeuszowi wykradła księgi poezji i pieśni, które wtłoczyła w DNA dziecka. Aresowi ukradła sterydy, żeby chłopiec rósł wysoki i przystojny. Afrodycie wykradła kosmetyki do pielęgnacji skóry i włosów, balsamy nawilżające, pentapeptydy i szampon z kofeiną... Wcierała je w skórę chłopca, by wygładzić jego przyszłe męskie rysy. Dzięki temu uzyskał on gładką skórę i pełne zadumy oczy i w jakiś dziwny sposób stał się również Brytyjczykiem.
Na końcu samemu Zeusowi ukradła... czarną kurtkę, w którą owinęła śpiącego niemowlaka.


Kiedy inni bogowie odkryli podstęp, spanikowali, gdyż po incydencie ze złotym jabłkiem obawiali się najgorszego. Afrodyta przeklęła dziecko i obdarzyła nadzwyczaj wydatnym nosem, a także strzechą niesfornych, ciemnych włosów. Orfeusz pozwolił chłopcu zachować dar słów, ale postanowił, że nigdy nie będzie on wystarczająco utalentowany, aby śpiewać... Zeus nie rozumiał o co to całe zamieszanie i pozwolił mu zatrzymać cholerną kurtkę, ale na wszelki wypadek zastrzegł, że chłopak będzie musiał ją nosić podczas każdej oficjalnej okazji i zawsze, kiedy będzie fotografowany.
Jednak Ares - jak to Ares - "najbardziej męski" w całym panteonie spanikował całkowicie... Odebrał chłopcu wszelkie zdolności bitewne i sportowe i uwięził go w najstraszniejszym miejscu, jakie potrafił sobie wyobrazić. Jak się okazało, było to łono ludzkiej kobiety... dziewięć miesięcy później Ares zrozumiał swój błąd.

Neil Gaiman, za pośrednictwem owych darów i klątw skazany został na los pisarza... chodził po ziemi tworząc nowych bogów z upadłych gwiazd, londyńskich stacji metra i innych na wpół zapomnianych mitologii. W ramach zemsty dawał władzę pomniejszym bóstwom, chochlikom i demonom, o których tak rzadko się wspomina. I w końcu nawet starzy bogowie zgodzili się, że dzięki temu panteon się wzbogacił... A Eris radowała się, gdyż taki właśnie był od początku jej plan... o ile Eris w ogóle kiedykolwiek miewa plany.
Wszyscy byli szczęśliwi. Wszyscy z wyjątkiem Neila.

Neil był samotny. Afrodyta, Ares, Orfeusz i Zeus czuli się winni tego, co uczynili... zesłali mu więc Amandę, boginkę nazwaną na cześć "tych, którzy warci są miłości", w postaci pięknej i walecznej artystki (ze świetnymi włosami, nosem zupełnie przyzwoitych rozmiarów i pełną szafą strojów). Poślubiła go. I od tamtego momentu do teraz żyją szczęśliwie...

Nawet teraz... Neil kontynuuje swoje zacne dzieło, a legion chochlików, demonów, wróżek i zagubionych dusz celebruje jego życie i dzieła.
Ale to nie koniec. Podczas jednego z ostatnich występów Amanda zorientowała się, że jej publiczność nie składa się wyłącznie z ludzi. I że nie przybyli oni wyłącznie na jej koncert... mieli do przekazania Wiadomość. Wiadomość, której z przyczyn, w które lepiej się chwilowo nie zagłębiać, Amanda nie mogła mu przekazać osobiście...

Oto ona:

[Wideo zawiera niewielką dawkę nagości, lepiej nie oglądać w pracach, które patrzą na takie rzeczy niezbyt przychylnie. Zostaliście ostrzeżeni.]

Brak komentarzy: