wtorek, 8 czerwca 2010

Witajcie w Tygodniu Cabala!

Pozdrowienia od waszego uniżonego webgoblina!

Podczas gdy Pan G. jest zajęty terminami i wypełnianiem obowiązków, ja będę tu wrzucać zdjęcia Cabala i ponownie wrzucać wpisy Cabalocentryczne.

(UWAGA: Tydzień Cabala nie jest właściwie zaplanowany na tydzień. Zgodnie z uzgodnieniami ma trwać około dwóch tygodni i obejmować jedną linię narracji, którą w myśli lubię nazywać "Cabal: Rok Pierwszy".)

Wcześniej w tym roku Neverwear zorganizowało konkurs na najlepszy portret graficzny Cabala. Tak bardzo spodobały mi się nominowane prace, że postanowiłem utworzyć nowy zestaw obrazków pojawiających się na panelu bocznym, które przez jakiś czas będą się pokazywały w przypadkowej kolejności.

zdjęcie najprawdopodobniej Kyle Cassidy

zaczerpnięte z "Kilku myśli na temat zwierząt..." (poniedziałek, 30 kwietnia, 2007r.)

W drodze z nagrania do domu, jadąc w deszczu, zjechałem z autostrady w stronę domu i zobaczyłem na poboczu wielkiego, jasnego psa. W kilka sekund od "on tylko tak się tu włóczy i dobrze wie, co robi" przeszedłem do "jest kompletnie przerażony i jeśli nawet się nie zgubił, to potwornie boi się tych wszystkich samochodów i może nagle wyskoczyć na jezdnię"

Zatrzymałem się, przebiegłem drogę i podszedłem do niego. Cofnął się, zdenerwowany i bojaźliwy, ale potem trzęsąc się, zbliżył się do mnie. Bez obroży czy informacji, tylko łańcuch. Był duży. Bardzo mokry i zabłocony. Z powodu przejeżdżających samochodów postanowiłem, że najlepsze, co można zrobić, to wsadzić go do samochodu i pomyśleć, co zrobić dalej. Tym samochodem był Mini. Otworzyłem drzwi i wdrapał się do środka. Pies zajął większość miejsca w Mini, którego ja nie zajmowałem i sporo tego, które zajmowałem. Duży pies, mały samochód.

Zadzwoniłem do Lorraine, mojej asystentki i poprosiłem ją, by dała znać lokalnemu towarzystwu opieki nad zwierzętami, że wkrótce przywieziemy psa. Potem pojechałem do domu, cudem unikając śmierci (zadziwiające, jak mało widać, kiedy ogromny pies wypełnia ci samochód i ogranicza pole widzenia). Biegałem z Psem po ogrodzie, aż zupełnie mnie zmęczył (Naprawdę mam nadzieję, że po prostu się zgubił i jego rodzina już go szuka; ciężko wyobrazić sobie, że ktoś mógłby porzucić tak fantastycznego psa.) Potem wsadziłem go do samochodu znacznie większego niż Mini i zawiozłem do schroniska, gdzie wszyscy się nad nim rozpływali ("Myślę, że to skrzyżowanie wilka z husky", powiedziała kobieta ze schroniska, która się nim zajęła, i mogła mieć rację.)

On chyba też umie przeżyć.

Brak komentarzy: