Pamiętam, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem książkę Maurice'a Sendaka. Była to In The Night Kitchen ["W nocnej kuchni"]. Miałem jedenaście lub dwanaście lat i dostawałem od rodziców niewielkie kieszonkowe, za które mogłem kupować książki mojej najmłodszej siostrze, pod warunkiem, że będę jej czytał, bo sama jeszcze nie potrafiła. Uwielbiałem książki i czytanie ich na głos. In The Night Kitchen wyzwalała, naruszała normy i spełniała marzenia: rozumiałem nagość, nie mogłem zrozumieć dlaczego wszyscy kucharze wyglądali jak Oliver Hardy, ale byłem tym faktem zachwycony. Po latach natknąłem się na [komiks] Little Nemo in Slumberland ["Mały Nemo w Krainie Snu"] i natychmiast przypomniało mi się In The Night Kitchen.
Już jako rodzic czytałem swoim dzieciom Gdzie mieszkają dzikie stwory, ale dla Holly ulubioną książka Sendaka była Outside Over There ["Tam, na zewnątrz". Książka ta zainspirowała film Labirynt Jima Hensona z 1986 z Davidem Bowiem w roli głównej - przyp. noita.] Musiałem czytać ją jej setki, a może i tysiące razy, zachwycając się oszczędnością słów Sendaka, jego okrucieństwem i jego rysunkami.
To, co w jego książkach najbardziej kochałem i co najbardziej na mnie oddziaływało to poczucie, że w swoich książkach Sendak nikomu nic nie zawdzięcza, nie ma w nich obcych wpływów. Jego jedynym obowiązkiem było pozostanie wiernym książce, aby była ona prawdziwa. Napisane przez niego kwestie mogą być słodkie i urocze, ale szczerość znacznie przewyższa tę słodycz.
Nigdy go nie poznałem, choć mam znajomych, którzy z nim współpracowali i takich, którzy się z nim przyjaźnili. Nigdy nie chciałem go poznać. Czytałem jego książki – właściwie przeczytałem je wszystkie – i wywiady, których udzielał. Był tak bardzo marudny i tak bardzo mądry, taki rozsądny i tak głęboko oddany każdej ze swoich książek. Napisał kilka bardzo osobistych książek, które były publikowane, a potem zakazywane, a zostały pokochane przez dzieci, które się na nich wychowywały. (In The Night Kitchen znalazła się na 24. miejscu listy książek najczęściej zakazywanych w amerykańskich bibliotekach w ciągu ostatniego dziesięciolecia.)
Kiedy usłyszałem dziś rano, że Maurice Sendak nie żyję, za pośrednictwem Twittera poprosiłem New Yorkera o udostępnienie dwustronicowego komiksu, który art spiegelman i Marice Sendak stworzyli wspólnie w 1993 roku. Zgodzili się, za co jestem bardzo wdzięczny.
Po kliknięciu na poniższy obrazek pokaże się całość w powiększeniu:
Podczas czytania tego komiksu zdałem sobie sprawę z czegoś bardzo dziwnego: zawiera on właściwie to samo, co starałem się wyrazić tydzień temu w Chicago podczas wykładu im. Zeny Sutherland. Tylko że to, co mi zajęło trzydzieści pięć minut i prawie pięć tysięcy słów, art i Maurice zdołali zawrzeć w jedenastu kadrach.
***
[tekst udostępnionego przez New Yorkera komiksu]
NA ŚMIETNISKU
[tekst udostępnionego przez New Yorkera komiksu]
NA ŚMIETNISKU
art
spiegelman odwiedza Maurice'a Sendaka w jego sielankowym domu w
Connecticut, gdzie uznany rysownik ukończył niedawno „Wszyscy
mieszkamy na śmietnisku z Jackiem i Guyem”, książkę dla dzieci
o bezdomnych dzieciakach mieszkających na wysypisku...
MS: ...i nie musiałem
poprawiać choćby jednego rysunku w „Śmietnisku”. Po prostu –
BACH – i od początku do końca gotowe. Rysowałem jedną
ilustrację dziennie, jak kiedy miałem 12 lat...
as: Zazdroszczę! Ja do
każdego rysunku robię ze 20 szkiców, a wszystko z przerażeniem,
że ludzie wreszcie odkryją mój straszliwy sekret: nie umiem
rysować!
MS: Moje życie też tak
wyglądało, nic tylko Sturm und Drang! Przyjaciele ode mnie uciekali
mówiąc „on nie pisze książki, tylko buduje trumnę!”
Ale mam to już za sobą.
Mam 65 lat i teraz będzie już z górki. Teraz wszystko
podporządkowuję przyjemności.
Ma to związek z młodymi
znajomymi umierającymi na AIDS... ze studiowaniem Melville'a...
Ilustruję teraz jego
najbardziej MESSHUGAH książkę, „Pierre”...
as: Pracujesz nad książką
dla dorosłych?
MS: Książki dla
dzieci... książki dla dorosłych... to tylko marketing. Książka
to książka.
as: Może i tak. Ale kiedy
rodzice dają małym dzieciom do przeczytania „Mausa”, mój
komiks o Auschwitz, moim zdaniem to maltretowanie...
Chcę chronić
swoje dzieci!
Kiedy moją 6-letnią
córkę Nadję zapytano czym się zajmuję, odpowiedziała „tatuś
rysuje myszki”!
MS: Art, dzieci nie
ochronisz... One i tak wszystko
wiedzą!
Dam ci przykład... Mój
znajomy niedawno stracił żonę, a na pogrzebie jego córeczka
zapytała go wprost: „Dlaczego nie ożenisz się z panną
Taką-a-Taką?” Ojciec popatrzył na nią jakby była czarownicą!
...a ona jest po prostu
jak każde dziecko, które ma codzienne potrzeby i desperacko walczy,
by były zaspokojone, niezależnie od okoliczności.
Ludzie mówią „Panie
Sendak, tak bardzo chciałabym mieć kontakt ze swoim wewnętrznym
dzieckiem, jak pan!”. Zupełnie jakby było takie urocze i
swawolne, jak Piotruś Pan.
Dzieciństwo to kanibale i
psychole wymiotujący ci prosto w twarz!
Odpowiadam „Ależ pani
jest z nim w kontakcie: jest pani okropna dla własnych
dzieci, traktuje męża jak byle co, kłamie, jest pani samolubna...
To właśnie jest
pani wewnętrzne dziecko!”
W rzeczywistości
dzieciństwo jest głębokie i przebogate. To kluczowy, tajemniczy i
głęboko istotny okres. Swoje
dzieciństwo
pamiętam bardzo wyraźnie...
Wiedziałem
potworne rzeczy...
Ale wiedziałem też, że nie mogę pozwolić, by
dorośli się o tym dowiedzieli...
To
by ich przeraziło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz