Neil napisał w
poniedziałek, 21 maja 2012 o 18:49
To będzie bardzo długi
wstęp do zdjęcia.
Na początku mojej
znajomości z Amandą bardzo wiele czasu spędzaliśmy rozmawiając
przez telefon o wielkich ważnych sprawach. Teraz już tyle przez
telefon nie rozmawiamy, a kiedy się to nam zdarza – nie mówimy o
sprawach sercowych czy naszym życiu, a raczej opracowujemy
rozwiązania logistyczne i kombinujemy jak nagiąć czas i
przestrzeń, żeby możliwie szybko znaleźć się w tym samym
miejscu. Tak się po prostu składa. Ale kiedy jesteśmy razem, późną
nocą, w łóżku, wciąż rozmawiamy o wielkich ważnych sprawach.
Kiedyś rozmawialiśmy
przez telefon bardzo dużo. Któregoś razu powiedziałem coś o
swoim życiu, o łóżkach i ich rozmiarach, a Amanda nagle ucichła.
Pomyślałem, że zaczęła płakać i wydało mi się to dziwne, bo
(jak sądziłem) nie powiedziałem nic na temat spraw sercowych.
Jakiś tydzień później
ogłosiła na Twitterze, że pisze nową piosenkę. Po każdej
zwrotce robiła sobie i publikowała zdjęcie. Wydawało się, że
kibicuje jej cała społeczność Twittera.
Po kilku dniach
przyjechałem do Bostonu i Amanda zagrała mi tę
piosenkę na wielkim fortepianie stojącym w jej ciasnym
mieszkanku. Z drobnego fragmentu mojego życia zrobiła coś zupełnie
innego – historię pewnej pary, od radości do śmierci,
przedstawiła jako sprawę sądową czy może śledztwo, jako serię
łóżek. Płakałem, kiedy ją grała.
Poprosiła, żebym nadał
piosence tytuł, skoro to ja zainspirowałem jej powstanie, a
ponieważ nie chciałem wymyślać nic na siłę, nazwałem ją The
Bed Song, „Piosenką łóżkową”
i tak zostało.
Piosenka
znajdzie się na jej nowej płycie.
Amanda
zaprosiła kilkoro artystów do współpracy nad grafiką, która ma
towarzyszyć jej wydaniu, a mnie zapytała, czy zrobiłbym coś do
The Bed Song.
Zastanawiałem się, co byłoby najodpowiedniejsze i uznałem, że
seria pięciu zdjęć, ilustrujących pięć zwrotek/dowodów
rzeczowych z piosenki. Uznałem również, że choć uwielbiam robić
zdjęcia (aparaty lomo należą do przedmiotów, które w swej
kolekcji cenię najbardziej) to nie wiem jak się zabrać za takie
fotografie...
Na
szczęście kilka dni później w Barrington, w Illinois, odbyło się
spotkanie dla uhonorowania Gene'a Wolfe'a, na którym pojawił się
mój przyjaciel Kyle Cassidy ze swą piękną żoną, aktorką
Trillian Stars. Zapytałem Kyle'a, czy nie zechciałby połączyć
sił: ja napisałbym scenariusz opisujący zdjęcia, tak jak robię
to z kadrami komiksowymi, on by je wykonał. Kyle się zgodził. A
potem powiedziałem mu, jak niewiele mamy na to czasu...
Oraz
że potrzebujemy osób w różnym wieku chętnych do pozowania (poza
jedną) w parach, nago i w łóżku.
Kyle,
niezrażony, zabrał się do pracy.
Kyle
jest niesamowitym fotografem. Wśród przyjaciół i z pomocą
Twittera znaleźliśmy ochotników. Znalezienie modeli w okolicach
dwudziestki, trzydziestki, czterdziestki nie było kłopotliwe... ze
starszymi było trudniej. Było mi ogromnie przyjemnie, gdy moi
przyjaciele Samuel R. Delaney i Mia Wolff zgodzili się zapozować do
ostatniej potrzebnej nam fotografii.
Wiele
spośród fotografowanych przez Kyle'a osób mówiło, że to
doświadczenie odmieniło ich życie i jestem skłonny w to uwierzyć.
Fotografie
wyszły przepięknie. Seria zdjęć składa się na opowieść.
Byliśmy bardzo zadowoleni, z wyjątkiem faktu, że... Kyle zrobił
za dużo dobrych zdjęć.
Każde
z nich jest dziełem sztuki. Amanda przygotowuje już książkę
zawierającą dzieła sztuki powstałe z okazji, lub inspirowane
muzyką z płyty, ale bardzo zależało nam, żeby fotografie Kyle'a
zostały potraktowane tak samo, jak zdjęcia które będą wystawiane
w galeriach tego lata, podczas trasy koncertowej Amandy. Chcieliśmy
również, żeby pokazane zostały wszystkie zdjęcia, nie tylko te
pięć wybranych, które trafią do galerii i do książki.
Amanda
przygotowywała właśnie akcję na Kickstarterze
(http://www.kickstarter.com/projects/amandapalmer/amanda-palmer-the-new-record-art-book-and-tour).
Musiała wymyślić różne rodzaje nagród odpowiednich do składek
różnej wysokości. A przy odpowiednio wysokiej cenie moglibyśmy
sobie pozwolić na stworzenie albumu książkowego, jaki sobie
wymarzyliśmy – czegoś porównywalnego z kunsztem i wykonaniem
wielkich,
imponujących albumów Taschen. Choć znalazłoby się w nim o
wiele mniej zdjęć, niż w wycenionym na 15
tys. dolarów albumie SUMO
Helmuta Newtona (ale
dzięki temu nasz nie musiałby być sprzedawany z własną półką).
I
to właśnie postanowiliśmy zrobić. Powstanie najwyżej
666 albumów (dla uczczenia tego, o ile procent kickstarterowa
zbiórka na Wieczór z Neilem i Amandą
przekroczyła zakładany cel). Jeżeli nie będzie tylu chętnych,
zrobimy ich odpowiednio mniej. Chcemy mieć po kilka egzemplarzy dla
naszych modeli i dla siebie. Każdy, kto dorzuci na Kickstarterze
1000 dolarów lub więcej, też go otrzyma (czyli np. każda z osób,
które zamówią domówkę z Amandą) wraz ze wszystkim, co
zapewniają niższe składki.
Teraz
ustalamy ostatnie szczegóły: na przykład Kyle chce, żeby pudełko
(czy obwoluta) albumu była zamykana na zamek, ale musimy zdecydować
jaki zamek ma to być...
Fotografie
w albumie będą w tym samym rozmiarze (WIELKIM – książka ma być
w rozmiarze wydanego niedawno Little Nemo,
czyli w formacie gazety codziennej) i jakości (zachwycającej), co
wystawiane reprodukcje. Znajdzie się tam również mój esej na
temat piosenki, tego co ją zainspirowało i co oznacza ona dla mnie.
Będzie scenariusz napisany dla Kyle'a i nasze e-maile. Przedrukowany
zostanie tekst piosenki pisany odręcznie przez Amandę. A my albumy
ponumerujemy, na wszystkich się podpiszemy i będziemy mieć
nadzieję, że każdego z niewielkiej liczby nabywców album naprawdę
uszczęśliwi.
Ze
wszystkich artykułów z Kickstartera ten pewnie zostanie wysłany
jako ostatni, bo rozmaite nieszczęścia są prawdziwą plagą tego
typu projektów. Chcemy, by album był ekskluzywny, przepiękny i
jedyny w swoim rodzaju, ale każdy z ekskluzywnych dodatków oznacza,
że coś może pójść nie tak lub się opóźnić, że drukarnia,
introligatornia czy wytwórca pudełka może nie być w stanie
wykonać tego, o co prosimy, więc trzeba będzie szukać kogoś
innego lub zaczekać lub odesłać coś do poprawki.
W
tej chwili Kyle kończy robić zdjęcia do albumu. A kiedy o tym
rozmawialiśmy, z przerażeniem zdałem sobie sprawę, że na
ostatnim zdjęciu nieodwołalnie będę się musiał znaleźć ja z
Amandą. Amanda dała sobie zrobić wiele rozebranych zdjęć, z tego
co wiem nagość nie stanowi dla niej tabu. Ja jestem Anglikiem. Dla
mnie nagość jest tabu.
Kyle
zrobił nam kilka zdjęć w pokoju hotelowym, kiedy tydzień temu
byliśmy w Filadelfii.
Na
niektórych jesteśmy przykryci, na innych (tych przerażających –
przynajmniej dla mnie) nie. Obejmując Amandę starałem się zasnąć
i nie myśleć o spoglądającym na nas z wysoka obiektywie.
Nie
widziałem jeszcze żadnego ze zdjęć, na których Kyle fotografował
nas odkrytych. Piekielnie boję się je zobaczyć, choć jestem
jednocześnie pewien, że znajdzie się wśród nich jedno
odpowiednie jako finał naszego albumu i cieszę się, że jego
nakład będzie tak ograniczony. Ale zdjęcie, które właśnie od
Kyle'a dostałem, przedstawiające Amandę i mnie (zasypiającego) w
łóżku, pod kołdrą, jest piękne.
Oto
i ono. [kliknij żeby powiększyć]
Jest
to również jedyne zdjęcie w kolorze. Sądzę, że umieścimy je na
stronie z numerem egzemplarza, gdzie znajdą się też nasze
autografy.
Za
zgodą Kyle'a zamieszczam je na tym blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz