Dobra. W drogę do Australii.
Jeżeli lecicie dziś do Australii i usłyszycie na pokładzie czyjeś łkanie dochodzące z pobliskiego fotela - to będę ja, w trakcie walki ze sobą o usunięcie dziesięciu stron z dość gęstego scenariusza. (Założę się, że dwie, czy trzy strony wywalę bez kłopotu. Potem zacznie się ból.)
Zostawiam was z tą niebywale wyretuszowaną okładką rosyjskiego pisma. (Można zobaczyć linię w miejscu, gdzie kończą się moje prawdziwe włosy, a zaczyna ich sztuczne przedłużenie.)
Najbardziej nie rozumiem, po co te udziwnienia? Moje włosy i tak wyglądają wystarczająco dziwnie.
(Dla tych, którzy lubią badać sprawę włosów: tu znajdziecie dużo zdjęć ze mną zrobionych tego samego dnia, co to rosyjskie: http://satu-san.livejournal.com/49214.html )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz