sobota, 6 października 2007

Idąc po zielonym dywanie

Cały problem tkwi w tym, że nie da się opowiadać o czymś takim jak dzisiejsza noc bez sprawiania wrażenia, że jest się zadowolonym z siebie durniem, który przechwala się swoimi sławnymi znajomymi lub że nie ma się duszy, lub też obie te rzeczy na raz ("nagrałem The Verb do Radia 3, potem spotkanie w Claridges, potem premiera, następnie wpadłem do Bafty na P&O, po którym odbyło się małe przyjęcie. A teraz do łóżka")

Dlatego mam zamiar opowiedzieć wam najlepszy moment tego wieczoru- była to rozmowa z Kate Magowan o Unie (którą gra w filmie) i chwila, w której zawołała swojego męża, by mnie poznał. Męża, który okazał się być Johnem Simmem, i który przerwał moje niezdarne próby wymamrotania "ulp Życie na Marsie eee Master" swoim własnym nieprzytomnym "chłyst Sandman!" i zaznaczył, że najwyraźniej był moim fanem na długo zanim ja stałem się jego fanem hahahah no i tak.Po tym wydarzeniu bardziej wyfrunąłem niż wyszedłem stamtąd. Holly stwierdziła, że to wina alkoholu i mogła mieć rację, ale szczerze mówiąc nie sądzę.

(Właśnie szukałem zdjęć z tego spotkania i znalazłem http://icydk.com/2007/10/03/michelle-pfeiffer-at-the-stardust-uk-premiere-in-london-october-3/ i http://www.flickr.com/photos/sky-news/tags/stardust
Jutro bez wątpienia pojawi się więcej.)

Spotkałem mnóstwo starych znajomych, wspaniale spędziłem czas, jestem zadowolony, że miałem tu przy sobie rodzinę, a teraz idę spać wybaczcie.

Brak komentarzy: