Znikam teraz z powierzchni ziemi i odłączam się od Internetu. Mój telefon nie będzie miał zasięgu, a jedyne dostępne połączenie internetowe robiłoby może wrażenie powiedzmy w 1922, ale w tej chwili jest równoznaczne z brakiem dostępu. (Np. nie da się obejrzeć nic na YouTube. E-maile z dużymi załącznikami ściągają się całą wieczność, a obecnie większość e-maili jest duża.)
Jest jednak drzewko ze śliwkami.
Są też owce.
Piszę, chyba że akurat spaceruję albo gotuję. Jem zdrowo, ćwiczę i łapię trochę spokoju i oddechu, żebym mógł spokojnie pracować. Przez pierwsze parę dni głownie spałem, odreagowując zmęczenie po wielokrotnych zmianach stref czasowych i nocnych wideokonferencjach z Melbourne.
Wczoraj zdobyłem porządne krzesło, w którym wygodnie mi będzie siedzieć i pisać i właśnie na nim zasiadłem.
Jutro planuję pozbierać trochę śliwek. Tęsknię za rodziną, psami i światem, ale wspaniale odpoczywam i kocham tę ciszę. Powrócę do świata pod koniec miesiąca, mam nadzieję, że w porę, aby zobaczyć filmowanie mojego odcinka Doctora Who. Potem wracam do USA n występ w Boston Library, Amandę w Kabarecie*, festiwal New Yorkera oraz wieczór rozdania Antynobli i świat znó zacznie się kręcić. Blog prawdopodobnie również.
*Ponad połowa spektakli została już wyprzedana, jeszcze przed oficjalną premierą. Jeśli chcecie się wybrać i obejrzeć Cabaret, powinniście zarezerwować bilety. Albo kupić bilety VIP na te spektakle, które już są wyprzedane. Podpisano, ktoś, kto zwlekał i musiał kupić bilet VIP na jeden z wyprzedanych spektakli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz