poniedziałek, 10 października 2011

Zwyczajny dzień z jesiennymi liśćmi

Neil napisał w niedzielę 9 października 2011 o 11:53




Po dziesięciu dniach pracy ze Stephinem Merrittem , reżyserem Stevenem Bogartem i grupą młodych, entuzjastycznych aktorów nad spektaklem w stylu Grand Guignol, jestem w domu.

Oto jak wielki entuzjazm posiadali: w czasie dziesięciominutowej przerwy podczas całego dnia ciężkiej pracy zapytałem, czy ktoś z nich zechciałby zagrać zombie lub pomordować się nawzajem w tle mojego wystąpienia na temat All Hallow's Read. Nikt nie miał nic przeciwko i z entuzjazmem nawzajem się mordowali.





Właśnie. Jestem w domu razem z Maddy, która straciła głos. To przeurocze. Ona tylko szepcze, a ja robię jej wodę z miodem i cytryną. Teraz słucham jej gry na skrzypcach. Jest doskonałe jesienne popołudnie - słoneczne i ciepłe, liście wyglądają przepięknie i październik zdecydowanie w fotelu.

Mnóstwo się dzieje. Cat Mihos wyprzedaje na ebayu dużo rzadkich rzeczy dla Trevora Valle – przyjaciela, fana i osoby, dzięki której mam stronę Neilgaiman.com. Trevor ma w tej chwili naprawdę ogromne problemy zdrowotne. Kitty i Trevor wyjaśniają, o co chodzi na http://kittysneverwear.blogspot.com/2011/09/trevor-treasure-chestopening-soon.html, a na http://kittysneverwear.blogspot.com/2011/10/trevor-chest-up-in-full-effect-yall.html opisują ciekawostki i rzadkie przedmioty. 
Link do samej aukcji to http://www.ebay.com/sch/kitty9thlife/m.html?_trksid=p4340.l2562.

Sporo fajnych, unikalnych rzeczy, w tym trzy strony rysunków Marka Hempela z Pań Łaskawych w Sandmanie

Kitty odkryła również, że jeszcze w 2000 roku Trevor przyniósł z CBLDF pudło oryginalnych plakatów Craiga Thompsona reklamujących trasę The Last Angel [Ostatni Anioł]. Te ze strony CBLDF już dawno się sprzedały i nie można ich już nigdzie kupić. Kitty odkupiła je od Trevora i wkrótce umieści na stronie Neverwear. (Na stronie głównej jest zdjęcie Trevora trzymającego jeden z tych plakatów, choć na razie jeszcze nie można ich zamówić.)

Znalazłem zdjęcie plakatu w sieci. Oto jak wyglądają, są nadrukowane metodą sitodruku na grubym papierze i trzeba było je podpisywać specjalnym flamastrem.



...

Brytyjskie Stowarzyszenie Pisarzy chce zwrócić uwagę na cięcia nakładów BBC na opowiadania.




Kocham opowiadania. Wychowałem się na nich, a opowiadania, które zrobiły na mnie wtedy wrażenie, stały się częścią mojego DNA. Zwyczajny dzień z fistaszkami i Loteria Shirley Jackson. Sredni Vashtar Sakiego. Małpia łapka W.W. Jacobsa. Ogrodnik Kiplinga. Jest ich całe mnóstwo i kocham je wszystkie.

Ta miłość nie jest zbyt mądra w przypadku pracującego pisarza. Powinno się pisać powieści. Opowiadania sprzedaje się za cenę porządnej kolacji i to jeśli ma się szczęście (a czasopisma i antologie, które niegdyś je skupowały, same zaczynają wymierać albo już zupełnie zniknęły.) Kiedy zostaną przedrukowane, opłata nie wystarczy nawet na taksówkę, żeby na jakąkolwiek kolację pojechać. Jestem szczęściarzem i zbiory moich opowiadań sprzedają się całkiem nieźle, jak na zbiory, ale to i tak tylko ułamek tego, co zarabiają moje powieści.

A opowiadania to najlepszy sposób, by młodzi pisarze wypracowali swój warsztat, odkryli swój głos, wypróbowali rozmaite techniki, uczyli się. Są też znakomite dla piszących od dawna – kiedy przychodzi do głowy pomysł za mały, by zrobić z niego powieść albo trzeba powiedzieć w prosty i elegancki sposób jedną rzecz. Ludzie lubią czytać opowiadania. I lubią ich słuchać.

Od lat BBC Radio 4 wspierało autorów opowiadań. Emitowanie dziesięciominutowych opowiadań, czytanych przez profesjonalnych lektorów, dawało zarówno młodym, jak i starszym pisarzom szansę na godziwy zarobek. Wyznanie: Sam napisałem dla nich kilka lat temu opowiadanie pt. Jerusalem, a za młodu słuchałem opowiadań w Radio 4 i marzyłem, że kiedyś będzie można usłyszeć w nim jedno z moich.

Obecnie zainteresowanie stacji opowiadaniami gaśnie. Aby zwrócić na to uwagę, organizujemy wraz ze Stowarzyszeniem Pisarzy Tweetathon – przez najbliższe pięć tygodni co środę pisarz zamieści pierwsze zdanie opowiadania, a użytkownicy będą dodawali cztery następne, tak aby powstało opowiadanie liczące 670 słów. Być może powstanie w ten sposób wspaniałe opowiadanie, być może nie. Wspólnymi siłami można raczej zgromadzić informacje i komentarze, rzadziej tworzyć sztukę na wysokim poziomie.

Ja mam tylko nadzieję, że przypomni to wszystkim, jak wiele przyjemności czerpiemy z czytania i słuchania opowiadań. I jak wiele możemy się nauczyć pisząc je. Jeśli uda nam się przy okazji stworzyć kolejną Małpią łapkę, będzie to tylko bonus.


W środę o 11 i 18 czasu brytyjskiego Stowarzyszenie Pisarzy zamieści na swoim Twitterze, @Soc_of_Authors, pierwsze zdanie, które ja napisałem. Chcą, żebyście dokończyli opowiadanie. Będą to dwa różne zdania i opowiadania. (Nie wiem nawet, które ze zdań zamieszczą – dałem im kilka do wyboru.)


...
Mojego wystąpienia na temat przygód w programie This American Life można będzie posłuchać od jutra na http://www.thisamericanlife.org/radio-archives/episode/448/adventure albo od piątku w rozmaitych rozgłośniach na terenie USA... tzn. od tego piątku przedwczoraj.
...



Ostatnio zajmowałem się korektą Małej złotej książeczki potworności. Została sprawdzona i oddana do druku. Ponieważ wpłynęło znacznie więcej zamówień, niż planowano, a ja podpisałem tylko tyle stron, ile miała obejmować limitowana edycja, wydawcy Tom i Elizabeth Monteleone zapytali, czy zgodzę się na dodruk większej ilości, by zadowolić wszystkich chętnych...

Zgodziłem się.

Oznacza to, że NADAL możecie zamawiać Małą złotą książeczkę potworności w wersji bez autografu. Jest to zbiór opowiadań, esejów, wierszy, recenzji, wystąpień i wstępów, które napisałem. W sumie ok. 25 tysięcy słów, a na okładce Gahana Wilsona atakują mnie paskudy.

Szczegóły składania zamówień na http://www.borderlandspress.com/littlegold.html. Zgadza się, wysyłka za granicę jest dwa lub cztery razy droższa, niż sama książka. Straszne. Przykro mi.

Jeśli macie ochotę, zamawiajcie szybko. Książka już jest w druku, a gdy nakład się rozejdzie, dodruku nie będzie.
...
I na koniec: wygląda na to, że w USA Barnes and Noble zdejmują z półek setkę powieści graficznych wydanych przez DC Comics (dosłownie: ściągają z półek i na cztery miesiące wysyłają do magazynu) w odpowiedzi na umowę DC z Amazonem, na mocy której komiksy te będą dostępne w wersji elektronicznej wyłącznie na Kindle Fire.
Wspomniałem o tym na Twitterze i zalały mnie zadziwiająco wrogie wiadomości. Oto jedna z grzeczniejszych:

Nie sądziłem, że będę musiał napisać ci o tym osobiście, ale bardzo moje dzieci i kilkoro spośród moich przyjaciół bardzo się na tobie zawiodło. Nie wierzyłem, że byłbyś w stanie sprawić taki zawód fanom Sandmana i pozwolić DC/Warner Bros na wypuszczenie swoich książek tylko w wersji na Kindle, a nie na wszystkie czytniki e-booków. Bardzo ucieszyła mnie wieść, że pojawi się e-book Sandmana, ale mało mi serce nie pękło, kiedy okazało się, to nie dla *mnie* i moich dzieci.

Dzięki.

A ja się zastanawiam, skąd bierze się przekonanie, że ja, Alan Moore, czy Frank Miller mamy cokolwiek do powiedzenia w sprawie decyzji marketingowych podejmowanych przez DC Comics. Czy ludzie uważają, że ktoś z DC dzwoni do nas i prosi o pozwolenie przed podpisaniem takiej umowy, albo że mamy moc, aby ich powstrzymać? O umowie na wyłączność usłyszałem dopiero, gdy pracownicy Barnes and Noble dostali polecenie zdjęcia powieści graficznych z półek w księgarniach.

Myślę, że motywy ich postępowania są oczywiste. Chcą dać innym wydawnictwom do zrozumienia, że nie będą tolerować umów na wyłączność z Amazonem. Ale po upadłości Borders, Barnes and Noble znalazł się na uprzywilejowanej pozycji na amerykańskim rynku jako jedyna wielka sieć tradycyjnych księgarni i łatwo będzie tę pozycję nadużywać. Mam nadzieję, że to tylko taktyka prowadzenia negocjacji, bo w innym wypadku poszkodowani będą klienci, cyfrowi i zwyczajni. (Pomogło to również rozreklamować premierę Fire oraz dostępność komiksów DC dla tego urządzenia i fakt, że nie będzie ich można dostać w Barnes and Noble, co musiało uczynić Amazon tamtego ranka najszczęśliwszą firmą pod słońcem.)

W Barnes and Noble można kupić przepiękne, oprawione w skórę wydanie Amerykańskich bogów i Chłopaków Anansiego. Nie chciałbym, aby Amazon potraktował to jako pretekst do usunięcia tych książek z oferty na Kindle.

Dobra strona jest taka, że mniejsze, niezależne księgarnie (na http://comicshoplocator.com/ szukajcie najbliższych) sprzedadzą więcej komiksów z listy tych 100.


Jeśli pojawią się jeszcze jakieś wieści w tej sprawie, zamieszczę je tutaj. A póki co, czekam i przypominam sobie, ile wysiłku kosztowało wprowadzenie tych książek do księgarni i jak smutno będzie, gdy ich tam zabraknie. Pamiętam też, że nie jest to wina pracowników, którym kazano je pozdejmować (i którzy muszą wyjaśnić klientom, dlaczego nie ma ich już w księgarniach, choć można je nadal zamówić ze strony internetowej Barnes and Noble).

...

Dobra. Do roboty.



Ostatnio eksperymentowałem z Tumblrem. Niezła zabawa http://neil-gaiman.tumblr.com/

Brak komentarzy: