Neil napisał w niedzielę 9 października 2011 o 11:53
Oto jak wielki entuzjazm posiadali: w czasie dziesięciominutowej przerwy podczas całego dnia ciężkiej pracy zapytałem, czy ktoś z nich zechciałby zagrać zombie lub pomordować się nawzajem w tle mojego wystąpienia na temat . Nikt nie miał nic przeciwko i z entuzjazmem nawzajem się mordowali.
Właśnie. Jestem w domu razem z Maddy, która straciła głos. To przeurocze. Ona tylko szepcze, a ja robię jej wodę z miodem i cytryną. Teraz słucham jej gry na skrzypcach. Jest doskonałe jesienne popołudnie - słoneczne i ciepłe, liście wyglądają przepięknie i październik zdecydowanie w fotelu.
Mnóstwo się dzieje. Cat Mihos wyprzedaje na ebayu dużo rzadkich rzeczy dla Trevora Valle – przyjaciela, fana i osoby, dzięki której mam stronę Neilgaiman.com. Trevor ma w tej chwili naprawdę ogromne problemy zdrowotne. Kitty i Trevor wyjaśniają, o co chodzi na http://kittysneverwear.blogspot.com/2011/09/trevor-treasure-chestopening-soon.html, a na http://kittysneverwear.blogspot.com/2011/10/trevor-chest-up-in-full-effect-yall.html opisują ciekawostki i rzadkie przedmioty.
Link do samej aukcji to http://www.ebay.com/sch/kitty9thlife/m.html?_trksid=p4340.l2562.
Link do samej aukcji to http://www.ebay.com/sch/kitty9thlife/m.html?_trksid=p4340.l2562.
Sporo fajnych, unikalnych rzeczy, w tym trzy strony rysunków Marka Hempela z Pań Łaskawych w Sandmanie.
Kitty odkryła również, że jeszcze w 2000 roku Trevor przyniósł z CBLDF pudło oryginalnych plakatów Craiga Thompsona reklamujących trasę The Last Angel [Ostatni Anioł]. Te ze strony CBLDF już dawno się sprzedały i nie można ich już nigdzie kupić. Kitty odkupiła je od Trevora i wkrótce umieści na stronie Neverwear. (Na stronie głównej jest zdjęcie Trevora trzymającego jeden z tych plakatów, choć na razie jeszcze nie można ich zamówić.)
Znalazłem zdjęcie plakatu w sieci. Oto jak wyglądają, są nadrukowane metodą sitodruku na grubym papierze i trzeba było je podpisywać specjalnym flamastrem.
...
Brytyjskie Stowarzyszenie Pisarzy chce zwrócić uwagę na cięcia nakładów BBC na opowiadania.
Kocham opowiadania. Wychowałem się na nich, a opowiadania, które zrobiły na mnie wtedy wrażenie, stały się częścią mojego DNA. Zwyczajny dzień z fistaszkami i Loteria Shirley Jackson. Sredni Vashtar Sakiego. Małpia łapka W.W. Jacobsa. Ogrodnik Kiplinga. Jest ich całe mnóstwo i kocham je wszystkie.Ta miłość nie jest zbyt mądra w przypadku pracującego pisarza. Powinno się pisać powieści. Opowiadania sprzedaje się za cenę porządnej kolacji i to jeśli ma się szczęście (a czasopisma i antologie, które niegdyś je skupowały, same zaczynają wymierać albo już zupełnie zniknęły.) Kiedy zostaną przedrukowane, opłata nie wystarczy nawet na taksówkę, żeby na jakąkolwiek kolację pojechać. Jestem szczęściarzem i zbiory moich opowiadań sprzedają się całkiem nieźle, jak na zbiory, ale to i tak tylko ułamek tego, co zarabiają moje powieści.A opowiadania to najlepszy sposób, by młodzi pisarze wypracowali swój warsztat, odkryli swój głos, wypróbowali rozmaite techniki, uczyli się. Są też znakomite dla piszących od dawna – kiedy przychodzi do głowy pomysł za mały, by zrobić z niego powieść albo trzeba powiedzieć w prosty i elegancki sposób jedną rzecz. Ludzie lubią czytać opowiadania. I lubią ich słuchać.Od lat BBC Radio 4 wspierało autorów opowiadań. Emitowanie dziesięciominutowych opowiadań, czytanych przez profesjonalnych lektorów, dawało zarówno młodym, jak i starszym pisarzom szansę na godziwy zarobek. Wyznanie: Sam napisałem dla nich kilka lat temu opowiadanie pt. Jerusalem, a za młodu słuchałem opowiadań w Radio 4 i marzyłem, że kiedyś będzie można usłyszeć w nim jedno z moich.Obecnie zainteresowanie stacji opowiadaniami gaśnie. Aby zwrócić na to uwagę, organizujemy wraz ze Stowarzyszeniem Pisarzy Tweetathon – przez najbliższe pięć tygodni co środę pisarz zamieści pierwsze zdanie opowiadania, a użytkownicy będą dodawali cztery następne, tak aby powstało opowiadanie liczące 670 słów. Być może powstanie w ten sposób wspaniałe opowiadanie, być może nie. Wspólnymi siłami można raczej zgromadzić informacje i komentarze, rzadziej tworzyć sztukę na wysokim poziomie.Ja mam tylko nadzieję, że przypomni to wszystkim, jak wiele przyjemności czerpiemy z czytania i słuchania opowiadań. I jak wiele możemy się nauczyć pisząc je. Jeśli uda nam się przy okazji stworzyć kolejną Małpią łapkę, będzie to tylko bonus.
W środę o 11 i 18 czasu brytyjskiego Stowarzyszenie Pisarzy zamieści na swoim Twitterze, , pierwsze zdanie, które ja napisałem. Chcą, żebyście dokończyli opowiadanie. Będą to dwa różne zdania i opowiadania. (Nie wiem nawet, które ze zdań zamieszczą – dałem im kilka do wyboru.)
Mojego wystąpienia na temat przygód w programie This American Life można będzie posłuchać od jutra na http://www.thisamericanlife.org/radio-archives/episode/448/adventure albo od piątku w rozmaitych rozgłośniach na terenie USA... tzn. od tego piątku przedwczoraj.
...
Ostatnio zajmowałem się korektą Małej złotej książeczki potworności. Została sprawdzona i oddana do druku. Ponieważ wpłynęło znacznie więcej zamówień, niż planowano, a ja podpisałem tylko tyle stron, ile miała obejmować limitowana edycja, wydawcy Tom i Elizabeth Monteleone zapytali, czy zgodzę się na dodruk większej ilości, by zadowolić wszystkich chętnych...
Zgodziłem się.
Oznacza to, że NADAL możecie zamawiać Małą złotą książeczkę potworności w wersji bez autografu. Jest to zbiór opowiadań, esejów, wierszy, recenzji, wystąpień i wstępów, które napisałem. W sumie ok. 25 tysięcy słów, a na okładce Gahana Wilsona atakują mnie paskudy.
Szczegóły składania zamówień na http://www.borderlandspress.com/littlegold.html. Zgadza się, wysyłka za granicę jest dwa lub cztery razy droższa, niż sama książka. Straszne. Przykro mi.
Jeśli macie ochotę, zamawiajcie szybko. Książka już jest w druku, a gdy nakład się rozejdzie, dodruku nie będzie.
...
I na koniec: wygląda na to, że w USA Barnes and Noble zdejmują z półek setkę powieści graficznych wydanych przez DC Comics (dosłownie: ściągają z półek i na cztery miesiące wysyłają do magazynu) w odpowiedzi na umowę DC z Amazonem, na mocy której komiksy te będą dostępne w wersji elektronicznej wyłącznie na Kindle Fire.
Wspomniałem o tym na Twitterze i zalały mnie zadziwiająco wrogie wiadomości. Oto jedna z grzeczniejszych:
Nie sądziłem, że będę musiał napisać ci o tym osobiście, ale bardzo moje dzieci i kilkoro spośród moich przyjaciół bardzo się na tobie zawiodło. Nie wierzyłem, że byłbyś w stanie sprawić taki zawód fanom Sandmana i pozwolić DC/Warner Bros na wypuszczenie swoich książek tylko w wersji na Kindle, a nie na wszystkie czytniki e-booków. Bardzo ucieszyła mnie wieść, że pojawi się e-book Sandmana, ale mało mi serce nie pękło, kiedy okazało się, to nie dla *mnie* i moich dzieci.
Dzięki.
A ja się zastanawiam, skąd bierze się przekonanie, że ja, Alan Moore, czy Frank Miller mamy cokolwiek do powiedzenia w sprawie decyzji marketingowych podejmowanych przez DC Comics. Czy ludzie uważają, że ktoś z DC dzwoni do nas i prosi o pozwolenie przed podpisaniem takiej umowy, albo że mamy moc, aby ich powstrzymać? O umowie na wyłączność usłyszałem dopiero, gdy pracownicy Barnes and Noble dostali polecenie zdjęcia powieści graficznych z półek w księgarniach.
Myślę, że motywy ich postępowania są oczywiste. Chcą dać innym wydawnictwom do zrozumienia, że nie będą tolerować umów na wyłączność z Amazonem. Ale po upadłości Borders, Barnes and Noble znalazł się na uprzywilejowanej pozycji na amerykańskim rynku jako jedyna wielka sieć tradycyjnych księgarni i łatwo będzie tę pozycję nadużywać. Mam nadzieję, że to tylko taktyka prowadzenia negocjacji, bo w innym wypadku poszkodowani będą klienci, cyfrowi i zwyczajni. (Pomogło to również rozreklamować premierę Fire oraz dostępność komiksów DC dla tego urządzenia i fakt, że nie będzie ich można dostać w Barnes and Noble, co musiało uczynić Amazon tamtego ranka najszczęśliwszą firmą pod słońcem.)
. Nie chciałbym, aby Amazon potraktował to jako pretekst do usunięcia tych książek z oferty na Kindle.
Dobra strona jest taka, że mniejsze, niezależne księgarnie (na szukajcie najbliższych) sprzedadzą więcej komiksów z listy tych 100.
Jeśli pojawią się jeszcze jakieś wieści w tej sprawie, zamieszczę je tutaj. A póki co, czekam i przypominam sobie, ile wysiłku kosztowało wprowadzenie tych książek do księgarni i jak smutno będzie, gdy ich tam zabraknie. Pamiętam też, że nie jest to wina pracowników, którym kazano je pozdejmować (i którzy muszą wyjaśnić klientom, dlaczego nie ma ich już w księgarniach, choć można je nadal zamówić ze strony internetowej Barnes and Noble).
...
Dobra. Do roboty.
Ostatnio eksperymentowałem z Tumblrem. Niezła zabawa http://neil-gaiman.tumblr.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz