Pokazywanie postów oznaczonych etykietą McSweeney's. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą McSweeney's. Pokaż wszystkie posty

środa, 9 maja 2012

Wyjątkowo ekscytujący tydzień

Neil napisał w niedzielę 6 maja 2012 o 15:04

W ubiegłym roku wziąłem udział w nagraniu odcinka programu This American Life o przygodach. Czytałem wspomnienie na temat swoich przygód, a właściwie na temat tego, że praktycznie ich nie miewam.

Ale nie był to tekst, który pierwotnie napisałem, bo najpierw napisałem opowiadanie. A właściwie to właśnie był tekst, który napisałem na początku. Ira Glass dostał moje osobiste wspomnienia i nie był pewien, czy się nadają i wolał opowiadanie, więc napisałem opowiadanie. Ale producenci programu wybrali wspomnienia i go przegłosowali, więc ostatecznie to właśnie nagrałem.

Ira Glass był jednak bardzo zadowolony z mojego opowiadania i wspomniał Dave'owi Eggarsowi, że mam opowiadanie, którego nikt nie widział, a jemu się bardzo podobało. Dave Eggars zwrócił się do mojego agenta i zapytał, czy mógłbym je dać do McSweeney's. A ja cieszyłem się po prostu, że nie zostanie ono na zawsze zapomniane (choć ja zdążyłem już zapomnieć o jego istnieniu i nigdzie go nie wysyłałem, więc kurzyło się gdzieś na dysku twardym). Nie byłem pewien, czy się do czegokolwiek nadaje, więc Dave musiał mnie kilkakrotnie szturchnąć, żebym mu je wysłał. Nazwałem je Adventure Story ["Opowiadaniem przygodowym"].

Po wysłaniu opowiadania Dave'owi, znów o nim zapomniałem. A potem pocztą przyszło to:


Otworzyłem. I pomyślałem, moje opowiadanie znalazło się w McSweeney's!

Z niejakim zdenerwowaniem przeczytałem je w druku i pomyślałem sobie, jest dobre.

To wydanie magazynu McSweeney's jest świetne. Komiksowa wkładka Jasona Jagela, Topsy Turvey, jest wspaniała, a ogólny poziom literacki - jak zwykle - znakomity z różnorodnymi i mocnymi tekstami (znajdująca się w drugiej części opowieść o tygodniu spędzonym w Rwandzie czy literatura, która zainspirowała rewolucję w Egipcie...), a wszystko przepięknie wydane.

Swój egzemplarz możecie zamówić na:

Jestem naprawdę szczęśliwy, dumny i zachwycony, że się w tam znalazłem. Dziękuję Ci, Ira Glas.

...



Opowiedziłem dla New York Timesa o książkach, które czytuję itp. (Wspaniały błękitny portret autorstwa Jillian Tamaki pochodzi z tego artykułu.) (Wycięli z niego fragment, w którym opisywałem jak prezydent Obama opowiada o prostytutce pożerającej faceta i to nie ustami, tylko wręcz przeciwnie, co z perspektywy czasu wydaje się rozsądne, ale przez to ten kawałek nie jest już równie zabawny.)

Wolisz książki, które sprawiają że się śmiejesz, czy takie, które sprawiają, że płaczesz? Takie, które cię czegoś uczą, czy taki które cię rozpraszają?

Tak.
Moment, czy te rzeczy muszą się wzajemnie wykluczać? Czy książka musi powodować tylko jedno albo drugie? Najchętniej przeczytałbym książkę, która zawiera wszystko: śmiech, łzy, naukę i rozrywkę. A jeszcze chętniej przeczytałbym taką, której stronice ledwo są w stanie utrzymać napięcie pomiędzy tymi wszystkimi rzeczami.


Resztę można przeczytać na:

...

Zbiórka Amandy na Kickstarterze okazała się ogromnym sukcesem. W tej chwili jest to największy muzyczny sukces w historii Kickstartera. W ciągu sześciu dni udało jej się pozyskać 10 tysięcy osób i zebrać ponad 555 tysięcy dolarów na wydanie albumu, książki i zorganizowanie światowej trasy koncertowej zespołu.


Wiecie, jak rośnie bambus? Rolnik umieszcza bambusowy pęd pod ziemią, podlewa i dba o niego przez trzy lata. Nie widać, żeby cokolwiek rosło, ale rolnik nie ustaje w wysiłkach, dogląda niewidocznej rośliny wierząc, że wszystko dobrze się skończy. Kiedy bambus wreszcie wydostanie się ponad powierzchnię ziemi, może rosnąć w tempie nawet dziewięciu metrów na miesiąc. Tak wygląda moja akcja na Kickstarterze. Te dane nie dziwią mnie ani trochę. Ustaliłam nasz cel na 100 tysięcy z nadzieją, że osiągniemy go szybko i z nadzieją, że uda się nam go znacznie przekroczyć.

Od 2009 roku, kiedy opuściłam wytwórnię RoadRunner doglądam bambusowego lasu, jaki tworzą moi fani. Każda osoba, z którą rozmawiam przy rozdawaniu autografów, każda wymiana zdań w sieci (czasem kilka dziennie), każdy otrzymany od fanów link do klipu czy galerii zdjęć, które z zainteresowaniem śledzę, każde obce łóżko, na którym pozwolili mi przenocować... wszystkie te interakcje doprowadziły do tej chwili, kiedy postanowiłam bezpośrednio poprosić o pomoc w sfinansowaniu albumu. Poprosić WSZYSTKICH. Poprosić swoich biednych fanów o dolara, a jeśli tego nie mogą - o rozpowszechnianie linku do akcji. Poprosić bogatych fanów o pożyczenie takiej sumy, z jaką mogą się w tej chwili rozstać.

A oni mi pomagają, bo wiedzą, że dobrze to wykorzystam. Bo mnie ZNAJĄ.

...

Pojechałem do Chicago wygłosić tegoroczny wykład z cyklu im. Zeny Sutherland. Zena była redaktorką, recenzentką i wypływową postacią w świecie literatury dziecięcej. Żałuję, że nie było mi dane jej poznać. Wszyscy, którzy ją znali mówią, że była niesamowita i opisują ja tak, że jestem niezwykle dumny z tego, że jestem tegorocznym mówcą. (Tutaj jest internetowy nekrolog Zeny.)

(Pierwszy wykład z tego cyklu wygłosił Maurice Sendak. Kolejny – Lloyd Alexander. Owszem, czułem się bardzo onieśmielony.)

Mój wykład nosił tytuł


„Czym do #$%^&* w ogóle jest książka dla dzieci?”


co z mównicy czytałem jako „Czym do [bardzo brzydkie słowo] w ogóle jest książka dla dzieci?”. Mówiłem między innymi, że

Dzieci stanowią stosunkowo bezsilną mniejszość i jak wszystkie ciemiężone grupy społeczne, o swoich ciemiężcach wiedzą więcej, niż owi ciemiężcy o nich. Wiedza jest walutą, a wiedza umożliwiająca rozszyfrowanie języka, motywacji i zachowania wrogich sił, od których zależy czy będzie się miało jedzenie, dach nad głową i czy będzie się szczęśliwym, to wiedza najcenniejsza.

Dzieci są ogromnie zainteresowane zachowaniem dorosłych. Chcą się o nas jak najwięcej dowiedzieć.

Jednak ich zainteresowanie mechaniką i specyfiką zachowania dorosłych jest ograniczone. Bo często wydaje się im zbyt odpychające lub po prostu nudne. Pijak na chodniku nie jest rzeczą, którą chce się zobaczyć i nie chce się należeć do tego świata, więc odwraca się wzrok.

Dzieci potrafią odwracać wzrok bardzo dobrze.


... opowiedziałem też jak w wieku lat ośmiu zostałem prawie wyrzucony ze szkoły za opowiedzenie koledze z klasy nieprzyzwoitego dowcipu, który usłyszałem od jakiegoś dzieciaka po drodze do domu. Było tam też dużo rozważań na temat tego, co czytają dzieci i dlaczego oraz jak pisarze mogę zdecydować, czy piszą książkę dla dzieci czy dla dorosłych.

Na jesieni wykład znajdzie się w The Horn Book.

...

I na tym etapie bez wątpienia jesteście już przekonani, że to był ekscytujący tydzień. I macie racje. To był najbardziej ekscytujący tydzień w historii. Ponieważ...

osadziłem rój w ulu!

Wyszedłem na spacer z psami. Usłyszałem cichutkie bzyczenie i wydawało się, że dochodzi z drzewa. Przyjrzałem się uważniej i... rój pszczół bzyczał wysoko w koronie drzewa szakłaku...



Kiedy w ulu robi się ciasno, albo po prostu nadchodzi odpowiednia pora, pszczoły zaczynają się kłębić. Trzy czwarte ula wraz z królową wyruszają na poszukiwanie nowego domu, a pozostałe pszczoły wychowują sobie nową królową w starym gnieździe.

Roje pszczół są przerażające. Pewnie każdy kiedyś taki widział. Są również stosunkowo niegroźne: kiedy pszczoły się kłębią nie znaczy to, że są w złym humorze i nie mają zamiaru nikogo użądlić, bo maja pełno miodu i użądlenie byłoby dla nich fizycznie trudne. Chcą po prostu znaleźć nowe miejsce do życia.

Przygotowałem pusty ul. Włożyłem do niego kilka plastrów miodu zabranych z ula, który bez trudu taką stratę przetrwa.


Udało mi się to z pomocą dwójki przyjaciół: Hansa, który ściął drzewo, kiedy uznaliśmy, że jest za wysokie do wspinania się po drabinie, oraz pisarza Kelly'ego McCullougha, który zobaczył moje tweety i uznał, że osadzanie ula będzie milszym zajęciem niż pisanie i robienie korekty owego popołudnia.

(To jest Hans. Przypomina mniej pomarańczową i skalistą, mniej żydowską i bardziej środkowo-zachodnią wersję Bena Grimma.)

Hans ściął drzewo (i dobrze, bo szakłak to nic dobrego [m. in. wypiera rodzime gatunki - przyp. noita]). Kelly pomagał i zaproponował, żebym zaśpiewał „jestem małą ciemną chmurką” z Kubusia Puchatka, bo może to pomoże. Zaśpiewałem. I pomogło. Złapałem rój w kartonowe pudło, gdy drzewo spadało, i razem z Kellym przenieśliśmy go do jego nowego domu i umieściliśmy pszczoły w ulu.

Chociaż byłem praktycznie pewny, że nie straciliśmy królowej podczas upadku drzewa, umieściłem w pustym ulu ramę z komórkami królowej pszczół rosyjskich (są większe niż zwykłe komórki z jajami i larwami, wyglądają jak orzeszki) gotowymi do wyklucia. Jeśli królowa usłyszy, że inna się wykluwa, bo prostu ją użądli. Jeśli tego nie zrobi, królowa się wykluje i ul ma nową królową.


(Magia zdjęcia panoramicznego: Kelly po obu stronach nowego ula jednocześnie.)



Psy spokojnie siedziały podczas całego procesu. Mają już za sobą doświadczenia z pszczołami.

wtorek, 18 grudnia 2007

korespondencja

Neil napisał w Niedzielę 16 grudnia 2007 o 13:34

Ból gardła przeistoczył się w coś paskudnego głęboko w piersi. Następnie w całym domu ciepła woda przestała lecieć z kranu. Mimo to mam lepszy humor. I różne rzeczy zaczynają wychodzić. Jakoś udało mi się sprawić, że gorąca woda wróciła. Wiatr zawodzi wokół domu...

Ten artykuł o fantastyce naukowej, którą powinni czytać politycy na stronie "The New York Times" sprawił, że się uśmiechnąłem, choć moim zdaniem niektóre opisy były przesadzone.

Drogi Panie Gaiman, W Poszukiwaniu Książki Do Przeczytania Mojemu Siostrzeńcowi--
Część I
Po niezliczonych godzinach wyszukiwania w google najróżniejszych kombinacji pańskiego nazwiska, "dzieci", "książka", "ulubiona" i innych jeszcze słów natknąłem się na książkę - i jej drugą część - pt "Grimble" oraz "Grimble w Boże Narodzenie" autorstwa Clementa Freuda (wnuka Zygmunta, jak zapewne pan wie). Kiedy już odkryłem te tytuły udałem się do słynnego internetowego sprzedawcy Amazon.com aby dowiedzieć się, że nakład obu jest wyczerpany, a ceny "nowych i uzywanych" zaczynały sie od 45$. Podążyłem zatem na stronę eBay i znalazłem egzemplarz "Grimble" za... werble... 130$! Miałem nadzieję, że w obliczu tych nieprzystępnych cen (widzi pan, jestem skąpy) mógłby pan użyć swych mocy "Słynnego Pisarza" aby wpłynąć na wydawnictwo i skłonić je do dodruku owej książki, albo chociaż wskazać mi stronę, która sprzedaje ją za rozsądną, osiągalną dla klasy średniej cenę.
Och tak - prawie zapomniałem - czy mógłby pan polecić jakies inne książki do poczytania mojemu pięcioletniemu siostrzeńcowi? (Już przeczytałem mu "Koralinę" i on, tak samo jak ja, uwielbia ją)
Z podzękowaniami, pański zawsze wierny fan, Ben [nazwisko usunięte przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego... żartuję]


Prawdę mówiąc, i to częściowo dzięki moim działaniom, "Grimble" został już przedrukowany w antologii dziecięcej McSweeney pod zadziwiająco długim tytułem. Radzę zamówic książkę bezpośrednio w wydawnictwie, które zwykle sprzedaje na stronie książki w bardzo niskiej cenie -- ostatnio kosztowała nic (plus koszty przesyłki) ale było już za późno aby o tym tutaj napisać. A ponadto wszystkie zyski są przekazywane na cele dobroczynne.

(A tutaj http://store.mcsweeneys.net/index.cfm mają sporo fajnych rzeczy, które mogą nadawać się na prezenty).

Poza tym , zaproponować książkę dla pięciolatka jest tak samo trudno jak dla trzydziestoośmiolatka. Ludzie są różni. (Wiem, że w wielku pięciu lat Maddy uwielbiała na przykład Roalda Dahla i wszystkie ilustrowane wydawnictwa Daniela Pinkwatera oraz jego książki dla młodszych czytelników.)

Naprawdę muszę umieścić tu jakieś listy tytułów i autorów - oraz linki do książek, które polecają inne książki.

Przy okazji zauważyłem, że na stronie Pinkwater są podcasty, łącznie z odczytywanymi fragmentami "Fish Whistle", książki która podczas trasy promującej "Dobry Omen" w 1990 roku utrzymywała Terry'ego Pratchetta przy zdrowych zmysłach.

Witam! Mam do Ciebie pytanie o limitowanę edycję "Koraliny" z autografem. Według Amazon.com miała zostać wypuszczona 30 listopada. Zamówiłem ją już z wyprzedzeniem dwóch miesięcy zakładając, że w ten sposób nie będę miał problemu z dostaniem. Ale właśnie dostałem od Amazon powiadomienie, że moje zamówienie opóźni się co najmniej do stycznia. To oznacza, że albo już wszystko wyprzedane, albo książka się spóźnia. Mam oczywiście nadzieję na tę drugą ewentualność, wtedy nadal miałbym szansę dostać swój egzemplarz. Czy wiesz cokolwiek na temat obecnej sytuacji? Dzięki! - Brandon

Wydanie książki zostało opóźnione i to głównie z mojej winy - w pewnym momencie pudło kartek do podpisania jeździło za mną po świecie (dosłownie) i nie zostały one podpisane dopóki nie wróciłem do domu po promocji "Beowulfa".

To powiedziawszy - widzę tutaj http://www.subterraneanpress.com/index.php/2007/12/16/neil-gaiman-update-coraline-shipping-soon/ że książki wyjdą w ciągu najbliższych kilku dni.

(Dowiedziałem się również, że pierwsza partia "Chłopaków Anansiego" wydana przez Hill House Press właśnie dotarła do Nowego Jorku z Polski. Więcej informacji kiedy tylko je otrzymam.)
...

Rozmawiałem z Jasonem Webley'em i powiedziałem mu, że chciałbym zamieścić to jedną z tego piosenek. Zgodził się, więc teraz możecie ściągnąć lub posłuchać całości "Almost Time To Go" z jego ostatniego albumu "The Cost of Living" pod adresem http://www.jasonwebley.com/audio/AlmostTime.mp3.

Guess you never really stuck around
All that long anywhere.
I guess I should have known that you'd skip town.
You always did catch me unawares.
Looking now at your debris,
These trails of paper strewn across the floor,
Towards an open door.
Look at all you've gathered, all you own,
Hold it in your hand, does it weigh more than a single feather?
If the things you feel outsmart the things you know,
It's almost time, it's almost time to go.

[Chyba nigdy nie zostałaś nigdzie na dłużej.
Chyba powinienem wiedzieć, że uciekniesz z miasta
Zawsze mnie zaskakiwałaś
Patrząc teraz na to, co po tobie zostało
rozrzucone po podłodze papiery znaczące szlak
w kierunku otwartych drzwi
Spójrz na wszystko co zgromadziłaś, wszystko co posiadasz
Weź do ręki, czy nie waży mniej, niż piórko?
Jeżeli to co czujesz przechytrzy to, co wiesz
Znaczy, że prawie czas, prawie czas już iść.]

Jednocześnie radosne i smutne na bardzo wiele sposobów. (Szczególnie kiedy piszesz książkę, której akcja toczy się na cmentarzu.) Idźcie posłuchać, albo ją ściągnijcie...

sobota, 16 czerwca 2007

Testowanie Safari dla Windowsa

Neil napisał w piątek 15 czerwca o 14:00


Piszę to w Safari, wersja dla Windowsa. Do tej pory wydaje się szybka i przyjazna, podobna do wersji dla Maca (której prawdę mówiąc rzadko używam, wolę Camino) choć lepiej współpracuje z Bloggerem.

Niech tylko wypróbuję parę rzeczy.


Cześć Neil,
Skoro zawsze wiesz, co w trawie piszczy to na pewno słyszałeś o bankructwie dystrubutora McSweeney's, ich aukcji i wyprzedaży książek prowadzonej żeby się za wszelką cenę uratować.

Kiedy tylko znalazłem taką wiadomość w swojej skrzynce - wyruszyłem na książkowe zakupy, żeby pokazać swoje poparcie i oczywiście uzupełnić ukochaną kolekcję. Mógłbyś wspomnieć o całej sprawie?

:) Twój pokorny "Wymieniłem tatę na dwie złote rybki" przyjaciel, niki

Oczywiście. Po pierwsze, wszyscy zainteresowani powinni poczytać http://www.mcsweeneys.net/2007/6/12agoodtime.html. Tam jest napisane co dzieje się wMcSweeney's.
Następnie odwiedzić sklep McSweeney's -- http://store.mcsweeneys.net/
A jeśli nie wiecie co kupić, możecie zdecydowac się na jedną z tych po 5 dolarów (zadziwiająco tanie! zadziwiająco cudowne!)
A za cenę nowej książki w miękkiej oprawie, możecie mieć własny egzemplarz "The Riddle of the Traveling Skull", ["Zagadka wędrującej czaszki"] arcydzieło stylu Harry'ego Stephena Keelera.

Zastanawiam się co złego stało się z czcionkami (NB - tu nie dawało się nic przeczytać, linijki wychodziły poza krawędź strony, więc musiałem włączyć Bloggera w Explorerze i to naprawić) (A potem wrócić i raz jeszcze poprawić, bo formatowanie w Safari było naprawdę dziwaczne... )

Powinienem zamieścić jakieś zdjęcie, prawda? (patrzy na pulpit żeby sprawdzić co tam jest i czy nadaje się do opublikowania)

Cóż, próbowałem zamieścić zdjęcie Delirycznego tatuażu, który narysowałem kilka lat temu dla pani imieniem Cat (nie mojej asystentki, dla innej Cat) bo siedzi na moim pulpicie i już od dawna miałem je wrzucić. Ale nie pokazało sie okno do ładowania zdjęć, nie stało sie nic, tylko czcionki zrobiły się jeszcze dziwniejsze. Nie mam zdania czy jest to wina Bloggera czy Safari, ale w tym poście nie będzie zdjęcia.

Hmm.


(NB: dodam, że piętnaście minut po napisaniu tego posta wyskoczyło okno "załaduj obrazek.)