Neil napisał w sobotę 1 grudnia 2007 o 23:07
Przez ostatni tydzień czytałem kolejną powieść Gene'a Wolfe'a zatytułowaną "An Evil Guest" ["Zły gość"] po kilka rozdziałów dziennie, bo szkoda pożreć ją w całości na raz. I myślę, że musze przeczytać ją ponownie. (I to całkowicie uzasadnione uczucie po przeczytaniu powieści Gene'a Wolfe'a) Napiszę o tym tutaj aby poukładać sobie myśli. Akcja rozgrywa się za około osiemdziesiąt lat, choć przyszłość przypomina lata trzydzieste z wysoko rozwiniętą technologią (celowo, jak sądzę, bo w przypadku twórczości Gene'a Wolfe'a można spokojnie zakładać, że rzeczy są robione celowo.) i czytając książkę można się złapać na poszukiwaniu do niej klucza. Oczywistym kluczem jest Lovecraft, którego inicjały pojawiają się już na początku, a dalej w książce trafiamy na Uniwersytet Miscatonic i Samego Wielkiego Cthulu (choć nie nazwanego po imieniu) ale to i tak nie do końca pomaga zrozumieć czym właściwie jest to, co się czyta.
Książka opowiada o Cassie, nieletniej aktoreczce, która jest o krok od zostania wielką gwiazdą Broadway'u za sprawą magii Pana Gideona Chase'a, tajemniczego człowieka od technologii i rozwiązywania problemów. Cassie ma także związać się z miltimiliarderem nazwiskiem Bill Reis, który być może próbuje ją zamordować (Pojawia się także Hanga, bóg-rekin z mrożącego krew w żyłach opowiadania Wolfe'a pt."The Tree Is My Hat"[Drzewo jest mym kapeluszem] które pochodzi ze zbioru "Innocents Aboard"[Niewinni na pokładzie]) Moment, w którym poczułem, że zaczynam rozumieć co to za książka nadszedł, kiedy padło nazwisko Cranston. Jak w "Lamont" i w "The Shadow"[magazyn "Cień"]. Co wyjaśniło kilka rzeczy, jako że zarówno Gideon Chase jak i Bill Reis, każdy na swój sposób, potrafią zamącić w ludzkim umyśle, obaj mają zaawansowane technicznie gadżety i przygody. I kiedy zdałem sobie z tego sprawę powieść jakoś poprzestawiała mi się w głowie i już wtedy wszystko wydawało się całkiem sensowne: przyszłość jako lata trzydzieste, przejścia od horroru (w pewnym sensie) do szpiegowskiej sensacji (w pewnym sensie, z agentami FBI i konkurującymi agencjami rządowymi), technologia którą chwilami ciężko jest odróżnić od magii, obecność Cthulu, wystawiany na scenie musical pod tytułem "Bride of the Volcano God"["Oblubienica boga wulkanu"] to, że Cassie jest aktorską wersją Margo Lane, że prawdziwych Polinezyjczyków z "The Tree Is My Hat" zastąpiły przerysowane postacie, które sprawiają wrażenie jakby zeszły prosto z ekranu, że jest tam przynajmniej jeden wilkołak (wilki są ukryte w większości książek Wolfe'a, może nawet we wszystkich) i zombie i inne rzeczy jak choćby wielkie nietoperze co do których nadal nie mam pewności czym były naprawdę.
To thriller w stylu pulp - i jest to komplement, bo Wolfe zna się na tym gatunku (napisał znakomity pastisz takiego thrillera w "Wyspie Doktora Śmierci i Innych Opowiadaniach") i tutaj stworzył dziwaczną mieszankę gatunków - pulpowy thriller przygodowy XXI wieku z elementami horroru i SF, jakiego nikt inny nie byłby w stanie napisać.
...
Cześć Neil,
"oko w oko ze śmiercią z powodu trzmiela"
Artykuł o budzącym wątpliwości autorstwie "Footprints"["Śladów Stóp"]
http://www.poetryfoundation.org/journal/feature.html?id=180239
-G
Jak wspomniane w Sandmanie nr 15, o ile pamiętam.
Wiesz, całkiem podoba mi się myśl, że to wezbrało we wspólnej podświadomości i zmusiło setki ludzi do zapisania czy tego chcieli czy nie.
Hello!
Studiuje stylistykę na Universytecie w Nottingham i przeprowadzam badania korpusu lingwistycznego nad językiem użytym w scenariuszu "Beowulfa" aby nawiązać do germańskiej/skandynawskiej historii.
Mam już scenariusz w formie książkowej, ale żeby przeprowadzić dobre badanie potrzebuje tekstu w formie elektronicznej. Zaczynam skanować strony, ale to uciążliwe zadanie. Czy mógłbyś mi powiedzieć czy gdzieś w sieci znajdę elektroniczną wersję "Beowulf: The Screenplay"? Sprawdziłem google i inne oczywiste strony, bez powodzenia.
Dzięki za czas poświęcony na przeczytanie tego. Będę bardzo wdzięczny za jakąkolwiek pomoc.
O ile wiem, nigdzie tego nie ma, ale być może da się to kupić jako ebook.
Co przypomina mi, że miałem podać link do bloga Karla Hagena, przede wszystkim http://www.polysyllabic.com/?q=node/201
http://www.polysyllabic.com/?q=node/202
http://www.polysyllabic.com/?q=node/203 (były szkice scenariusza z dużą ilością aliteracji i kenningów, ale nie przerwały one do ostatecznej wersji reżysera.)
http://www.polysyllabic.com/?q=node/204 (gdzie twierdzi się, że Roger i ja opieralismy sie potężnie na przekładzie Seamusa Heaney, co z pewnością byśmy zrobili, gdyby tylko było dostępne w 1997, ale że go nie było to nie mogliśmy)
Książka opowiada o Cassie, nieletniej aktoreczce, która jest o krok od zostania wielką gwiazdą Broadway'u za sprawą magii Pana Gideona Chase'a, tajemniczego człowieka od technologii i rozwiązywania problemów. Cassie ma także związać się z miltimiliarderem nazwiskiem Bill Reis, który być może próbuje ją zamordować (Pojawia się także Hanga, bóg-rekin z mrożącego krew w żyłach opowiadania Wolfe'a pt."The Tree Is My Hat"[Drzewo jest mym kapeluszem] które pochodzi ze zbioru "Innocents Aboard"[Niewinni na pokładzie]) Moment, w którym poczułem, że zaczynam rozumieć co to za książka nadszedł, kiedy padło nazwisko Cranston. Jak w "Lamont" i w "The Shadow"[magazyn "Cień"]. Co wyjaśniło kilka rzeczy, jako że zarówno Gideon Chase jak i Bill Reis, każdy na swój sposób, potrafią zamącić w ludzkim umyśle, obaj mają zaawansowane technicznie gadżety i przygody. I kiedy zdałem sobie z tego sprawę powieść jakoś poprzestawiała mi się w głowie i już wtedy wszystko wydawało się całkiem sensowne: przyszłość jako lata trzydzieste, przejścia od horroru (w pewnym sensie) do szpiegowskiej sensacji (w pewnym sensie, z agentami FBI i konkurującymi agencjami rządowymi), technologia którą chwilami ciężko jest odróżnić od magii, obecność Cthulu, wystawiany na scenie musical pod tytułem "Bride of the Volcano God"["Oblubienica boga wulkanu"] to, że Cassie jest aktorską wersją Margo Lane, że prawdziwych Polinezyjczyków z "The Tree Is My Hat" zastąpiły przerysowane postacie, które sprawiają wrażenie jakby zeszły prosto z ekranu, że jest tam przynajmniej jeden wilkołak (wilki są ukryte w większości książek Wolfe'a, może nawet we wszystkich) i zombie i inne rzeczy jak choćby wielkie nietoperze co do których nadal nie mam pewności czym były naprawdę.
To thriller w stylu pulp - i jest to komplement, bo Wolfe zna się na tym gatunku (napisał znakomity pastisz takiego thrillera w "Wyspie Doktora Śmierci i Innych Opowiadaniach") i tutaj stworzył dziwaczną mieszankę gatunków - pulpowy thriller przygodowy XXI wieku z elementami horroru i SF, jakiego nikt inny nie byłby w stanie napisać.
...
Cześć Neil,
"oko w oko ze śmiercią z powodu trzmiela"
Artykuł o budzącym wątpliwości autorstwie "Footprints"["Śladów Stóp"]
http://www.poetryfoundation.org/journal/feature.html?id=180239
-G
Jak wspomniane w Sandmanie nr 15, o ile pamiętam.
Wiesz, całkiem podoba mi się myśl, że to wezbrało we wspólnej podświadomości i zmusiło setki ludzi do zapisania czy tego chcieli czy nie.
Hello!
Studiuje stylistykę na Universytecie w Nottingham i przeprowadzam badania korpusu lingwistycznego nad językiem użytym w scenariuszu "Beowulfa" aby nawiązać do germańskiej/skandynawskiej historii.
Mam już scenariusz w formie książkowej, ale żeby przeprowadzić dobre badanie potrzebuje tekstu w formie elektronicznej. Zaczynam skanować strony, ale to uciążliwe zadanie. Czy mógłbyś mi powiedzieć czy gdzieś w sieci znajdę elektroniczną wersję "Beowulf: The Screenplay"? Sprawdziłem google i inne oczywiste strony, bez powodzenia.
Dzięki za czas poświęcony na przeczytanie tego. Będę bardzo wdzięczny za jakąkolwiek pomoc.
O ile wiem, nigdzie tego nie ma, ale być może da się to kupić jako ebook.
Co przypomina mi, że miałem podać link do bloga Karla Hagena, przede wszystkim http://www.polysyllabic.com/?q=node/201
http://www.polysyllabic.com/?q=node/202
http://www.polysyllabic.com/?q=node/203 (były szkice scenariusza z dużą ilością aliteracji i kenningów, ale nie przerwały one do ostatecznej wersji reżysera.)
http://www.polysyllabic.com/?q=node/204 (gdzie twierdzi się, że Roger i ja opieralismy sie potężnie na przekładzie Seamusa Heaney, co z pewnością byśmy zrobili, gdyby tylko było dostępne w 1997, ale że go nie było to nie mogliśmy)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz