Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Koralina Henry'ego Selicka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Koralina Henry'ego Selicka. Pokaż wszystkie posty

środa, 16 grudnia 2009

późny, nocny, tajemniczy wpis...

Neil napisał w środę 16 grudnia o 22:43 Witam wszystkich. Zrobiłem sobie tygodniową przerwę od pisania na blogu. A potem jeszcze jedną, bo przez ostatnie kilka dni było naprawdę dużo zamieszania.

Z tego powodu mam mnóstwo niezakończonych spraw, mnóstwo listów z FAQ, które oznaczyłem jak "rzeczy na które należy odpowiedzieć". Nie załatwię wszystkich teraz, za jednym zamachem (Maddy oznajmiła mi, że zawożę ją do szkoły o 6:30, po ma swoją pierszą lekcję nauki jazdy). Ale zanim pójdę spać powinienem napisać kilka rzeczy...

Po pierwsze, powinienem pogratulować Henry'emu Selickowi i zespołowi twórców "Koraliny" (z Laiki i z Focusa) za sukcesywne zdobywanie Nagród. Choćby wczoraj dowiedzieliśmy się, że "Koralina" otrzymała nominację do Złotego Globu.

http://awards.filminfocus.com/#/coraline/awards to świetna, ale trochę nieaktualna już strona. Moja ulubiona ze zdobytych ostatnio wyróżnień to nagroda przyznana przez Stowarzyszenie Dziennikarek w kategorii Najlepsza Postać Animowana. Choć największy zaszczyt, to trafienie na listę dziesięciu najważniejszych filmów 2009 roku Amerykańskiego Instytutu Filmowego.

Pojechałem do Atlanty. Było mgliście i burzowo i rozdałem 1050 autografów. (Tu jest notka na ten temat z bloga miejscowej gazety. A księgarnia Little Shop of Stories bardzo ładnie podziękowała.)

Pojechałem do Winnipeg. Na zewnątrz było zimno i rozdałem 869 autografów. Tu jest artykuł z miejscowej gazety. Tuż za mną, w szarej koszuli, stoi wspaniała Elyse Marshall z HarperChildren's, która dbała o mnie podczas trasy promującej "Księgę cmentarną" i która potrafi teraz przez sen zorganizować spotkanie z czytelnikami, co jest wspaniałe, bo oznacza, że nie muszę martwić się o drobiazgi, ani o katastrofy. Po prostu robię swoje, spotykam się z ludźmi i podpisuję.

(Jak źle może pójść takie spotkanie? No cóż, kiedyś podpisywałem książki z Terrym Pratchettem, to było chyba w Leeds. Kiedy obsługa księgarni zobaczyła ile osób przyszło po autograf, zamknęli się wszyscy za zapleczu, a Terry'emu i mnie zostało stanie na stole i krzyczenie do tłumu tak długo, aż jako-tako ustawił się w kolejkę. Obsługa nie wyszła dopóki wszyscy sobie nie poszli.)

Najdziwniejszy moment w Winnipeg przeżyłem, kiedy po powrocie do pokoju hotelowego o 1:30 nad ranem zauważyłem, że przy łóżku w tajemniczy sposób pojawiło się zdjęcie moich dzieci. Założyłem, że to miał być fajny gest ze strony obsługi hotelu. Natomiast Elyse była pewna, że to jakiś szalony fan. Nalegała, żebym zamknął się w pokoju na cztery spusty i wyraźnie jej ulżyło, kiedy kilka godzin później zapukała do mnie, a ja pootwierałem wszystkie zamki i wciąż byłem zupełnie żywy.

Dept of delightful mysteries: in hotel room, by my bed, is a ... on Twitpic

Zanim wymeldowałem się z hotelu, wyjąłem zdjęcie z ramki i w jego miejsce zostawiłem karteczkę z podziękowaniem.

I took the photo and left a note in the frame. on Twitpic

Poleciałem z powrotem do Minneapolis. Tego samego popołudnia, w drodze z lotniska zatrzymałem się w DreamHaven i podpisałem trochę rzeczy dla Grega. (http://neilgaiman.net/). Teoretycznie powinno mu to wystarczyć do świąt.

Kilka osób napisało oczekując na wyraz mojego oburzenia, że HarperCollins oraz kilka innych wydawnictw postanowiło przesunąć wydanie książek w formacie Kindle, czy elektronicznym na kilka miesięcy po wydaniu papierowej wersji, jak opisano szczegółowo na http://www.engadget.com/2009/12/11/harpercollins-now-also-thumbing-nose-at-e-book-industry-with-dig, jednak po lekturze artykułu w ogóle nie byłem w stanie zdobyć się na oburzenie. Nie oburza mnie to bardziej, niż ludzie, którzy domagają się, żeby wydania w miękkiej i twardej oprawie wychodziły równocześnie. W każdym razie jest to uzasadniona strategia wydawnicza.

A tym, którzy chcą wiedzieć jak autor nie powinien reagować na złą recenzję na Amazonie, przedstawiamy pisarkę nazwiskiem Candace Sams, która zaczęła od udawania, że wcale nie jest autorką, tylko czytelnikiem broniącym dobrej książki, a następnie, kiedy ujawniono jej tożsamość, ogłosiła, że należy do szlachetnej grupy zwalczającej podłego autora niepochlebnych recenzji, a potem poinformowała wszystkich uczestników dyskusji, że zgłosiła ich wszystkich do FBI. Dyskusja jest tutaj. Teresa Nielsen Hayden komentuje to na stronie Making Light. (dzięki twitterowi Cleolindy.)

I owszem, to straszne, ale piszę o tym nie dlatego, że to zabawne, albo Och Nie niech To Się Wreszcie Skończy. Tylko jeśli kiedykolwiek pokusicie się o odpowiedź na negatywny komentarz lub atak internetowego trolla, niech to będzie uprzejme przypomnienie, że niektóre rzeczy napisane w gniewie lepiej jest następnego ranka skasować. (A jeśli jesteście amerykańskim producentem gier, nie pozywajcie brytyjskiego autora bloga do australijskiego sądu za napisanie niepochlebnej recenzji.)

Ups. Zacząłem pisać na blogu. Teraz przestanę i pójdę trochę pospać.
...
Zanim pójdę: Sky stworzyło stronę dla serii krótkich filmów "Ten Minute Tales" [Dziesięciominutowe opowieści], do której należy "Statuesque", mój film z udziałem Billa Nighy (który w UK zostanie pokazany w Boże Narodzenie) : http://sky1.sky.com/10-minute-tales. Żałuję, że nie mogłem być w Londynie w niedzielę, na pokazie przedpremierowym. Tym bardziej, kiedy zobaczyłem, że w jednym z filmów wystąpił mój stary znajomy, Paterson Joseph.

środa, 9 grudnia 2009

Trochę smutno. Ale na końcu są tosty.

Neil napisał w poniedziałek 30 listopada 2009 o 12:51

Pojechałem do Bostonu i spędziłem Święto Dziękczynienia z Amandą i jej rodziną. Było wspaniale. Każdą wolną chwilę spędziłem czytając komiksy z myślą o książce, którą pomogę zredagować w przyszłym roku. (Na zdjęciu stoimy na chodniku przed jej domem.)

Teraz jestem w domu. Piszę bloga, słucham koncertowego albumu TV Smith.
...

Najsmutniejszym momentem wycieczki był dzisiejszy lunch, kiedy dostałem telefon od Roz Kaveney z wiadomością, żenasz przyjaciel Rob Holdstock zmarł z powodu zatrucia bakterią e.coli. Miał zaledwie 61 lat. Kiedy jako młody dziennikarz ponad 25 lat trafiłem do świata SF i fantasy, Rob był już poczytnym i nagradzanym pisarzem i był do tego przyjacielski i bardzo mnie wspierał. Wielki, życzliwy facet, który potrafiłsprawić, że ludzie czuli się w jego towarzystwie swobodnie. Zawsze był Kimś Dobrym w świecie brytyjskiej literatury SF. Jego książka "Mythago Wood" jest jedną z moich ulubionych powieści z lat 80. Od kiedy zamieszkałem w Stanach, widywałem go coraz rzadziej. Tak jak innych moich brytyjskiech przyjaciół, spotykałem go głównie na imprezach wydawniczych i premierach książek. Zmarł zbyt wcześnie. Moje najszczersze kondolencje dla Sarah, jego towarzyszki.
...

Powinienem napisać o dwóch audycjach w NPR. Jedna to mój gościnny występ w programie "Morning Rdition", opowiadam i przepytuję ludzi na temat Audiobooków:

Drugi to "On The Media" na stronie http://www.onthemedia.org/episodes/2009/11/27. Jestem jedną z osób, które wypowiedziały się na temat przyszłości książek (czy raczej Przyszłości Książek).

Gratulacje dla Henry'ego Selicka i wszystkich pracowników studia Laika i Focus za "Koralinę", która zdbyła wczoraj wieczorem statuetkę BAFTA jako najlepszy film dla dzieci.

...
Bilety na spotkania z podpisywaniem 14 grudnia w Decatur w księgarni Little Shop of Stories dostępne będą od jutra, szczegóły na: http://littleshopofstories.blogspot.com/2009/11/details-of-neil-gaiman-event.html (zasadniczo od poniedziałku 30 grudnia, można kupić bilety osobiście. Od poniedziałku 7 grudnia można je rezerwować telefonicznie.)

Tu szczegóły na temat spotkania w Winnipeg 15 grudnia:
...
Nowoorleańska restauracja The Green Goddess dostała recenzję w New Orleans Times-Picayune. Zauważcie, że nie piszą tam, że jeśli mimochodem poprosicie o "Meze of Destruction", bardzo troskliwie się wasmi zajmą i podadzą wam Coś Miłego. Takich rzeczy można dowiedzieć się wyłącznie tutaj.
...

I na koniec:
na stronie http://twitpic.com/rhg4t, @heydeletethat wykonała portret mój i Amandy. Na Toście. Poważnie, to jest sztuka na Toście.


piątek, 31 lipca 2009

Piątkowy wieczór i cicho wszędzie

Neil napisał w piątek 31 lipca 2009 o 19:58

Zobaczmy:

Jest dość cicho. Maddy, Holly i ich mama pojechały na kilka tygodni do Wielkiej Brytanii, Amanda w Bostonie przygotowuje się do wyprawy do Rosji, a ja w domu, całkiem sam, jeśli nie liczyć wielkiego, białego psa, pracuję do późna i próbuję skończyć różne rzeczy przed wyjazdem na Worldcon.

Właśnie zajrzałem na Amazon, żeby kupić „Koralinę” na DVD (niestety, wytwórnie są bardzo skąpe w tego typu sprawach – dostałem jedno i wygląda, że to by było na tyle) i zauważyłem, że na ich blogu jest fantastyczny artykuł o Henrym Selicku, szczery i zabawny. Jest na http://www.armchaircommentary.com/2009/07/coraline-director-henry-selick-on-his-latest-film.html

Jest tam pełno ciekawostek i opowieści z punktu widzenia twórcy , w tym ta, przy której się uśmiechnąłem:

Zawsze wyobrażałem sobie Neila Gaimana jako kota z „Koraliny”. Jest bardzo mądry, ma szydercze poczucie humoru, i patrzy na innych z góry dokładnie jak kot. Ma świetny głos i na początku rozważałem go jako kandydata do podłożenia głosu kota. Przy przenoszeniu opowieści do USA zdecydowałem, że potrzebna jest większa różnorodność etniczna wśród bohaterów, co doprowadziło mnie do fantastycznego Keitha Davida. Wybacz, Neil.
(Jestem kotem na audiobooku. To mi wystarcza.)

Chciałbym zacząć hodować pszczoły, ale musiałbym je trzymać w ogródku ojca, który uważa, że to będzie śmierdziało. Mój dziadek mówi, że ul wcale nie ma zapachu (jego ojciec hodował pszczoły). Czy jako osoba, która obecnie się tym zajmuje, mógłbyś powiedzieć, czy pszczoły/ule brzydko pachną?

Zdrowe ule pachną zazwyczaj jak miód, kiedy się je otwiera: to ciężki, głęboki, słodki zapach. (Kiedy nie są otwarte w ogóle nie pachną.)

Jedyny przypadek, kiedy ul będzie brzydko pachniał to chory, lub martwy rój. Zupełnie jak z ludźmi.

Rzuciłam okiem na zdjęcia plastrów w szklanym kloszu. Wygląda, że będzie potrzebny otwór wentylacyjny na szczycie...
Nie zauważyłam takiego na Twoich zdjęciach, nie czytałam też o tym, żeby rozdająca autografy ręka była poraniona odłamkami szkła.
Pozdrawiam,
Renate

Nie wydaje mi się, żeby był potrzebny. Pszczoły dostają się do środka dołem (w drewnie na którym stoi klosz jest przerwa) i wylatują w ten sam sposób.

Neil, wydaje mi się, że paski podstawy ze „szklanego klosza” z oryginalnego zdjęcia zostały przyklejone PROSTOPADLE co ściany. Przyklej brzeg każdego kawałka do wnętrza klosza.

Może to nie zrobi żadnej różnicy (IANABK), po prostu zauważyłem różnicę między Twoim kloszem, a tym, który Cię zainspirował.
...Eric

Tak. Wiem. Zobaczymy, co zrobią. Zakładam, że fragmenty podstawy mają zapewnić im nieco wosku i wskazać, gdzie zacząć. Ale skoro jest to dziki rój, to i tak zrobią co będą chciały, jak to pszczoły. Choć tak naprawdę to było ze względu na wygodę przyklejania. Ale jeśli po powrocie z Worldconu w Montrealu nic się nie stanie, spróbuję w drugą stronę. Cokolwiek się stanie, zamieszczę zdjęcia.

Ponadto, żeby ochronić klosz przed światłem, wiatrem i ukradnięciem przez leśne trolle, postawiłem na nim skrzynkę (tzw. ul właściwy) taką, jak na tym zdjęciu.

Witam, Panie Gaiman, pisał Pan, że jeśli „zapłaciliśmy z góry za "Nigdziebądź" w teraz-o-ile-mi-wiadomo-zupełnie-niedziałającym Hill House” to „powinniśmy już dostać od Harpera e-mail z potwierdzeniem”. Ja zapłaciłem, ale e-maila nie dostałem. Jestem pewien, że inni tez nie. Czy mógłby Pan napisać, jak możemy się z nimi skontaktować? Nic nie wiedziałem, dopóki pan o tym nie napisał, a z pewnością nikt nie chciałby tego przegapić. Dziękuję bardzo za to, że powstała ta książka i proszę dalej pomagać, abyśmy w końcu ją dostali. Raz jeszcze dziękuję.

Być może są osoby, którego takiego e-maila nie dostały (wiem, że niektóre adresy z listy Hill House były od dawna nieważne). Jeżeli opłaciliście limitowane wydanie „Nigdziebądź” (a niektórzy mogli to zrobić nawet w listopadzie 2003 roku) i chcecie mieć pewność, że znajdziecie się na liście, napiszcie do Jennifer.Brehl@HarperCollins.com. Jennifer jest moją redaktorką w William Morrow, i zarazem osobą, która to wszystko organizuje. Bądźcie dla niej mili, jest pracowitą, pełnoetatową redaktorką, która podjęła się tego dodatkowego zadania i pomaga spłacić karmiczny dług zaciągnięty przez Hill House. Jeżeli nie odpisze od razu, na pewno zrobi to wkrótce.

Cieszę się, że ci, którzy zapłacili za wydanie „Nigdziebądź” z Hill House w końcu dostaną książkę. Piszę żeby zapytać, co z księgarniami, które przyjmowały zamówienia na ich książki. Jak rozumiem, zapłaciły HH tak samo jak indywidualni kupujący, ale księgarnia, gdzie ja zamawiałem (shocklines.com) nie wiedziała nic na temat wydania Harper Collins. Już zwrócono mi pieniądze za zamówienie, ale naprawdę mi przykro z powodu księgarni, które straciły pieniądze. Dzięki za wszystko, co robisz.

Ktokolwiek opłacił książkę, indywidualny kupujący, czy księgarnia – powinien napisać do Jennifer. Ona da Wam znać co się dzieje (zakładam, że po prostu wszyscy dostaną swoje książki, tak jak indywidualni klienci).
...

Kilka drobiazgów: w tej chwili wciąż nie jestem pewien jak ustalić na tym blogu proporcję pomiędzy tematami osobistymi i nieosobistymi. Dla ciekawskich: urocza Panna Palmer opowiada o naszym związku w The Skinny.

Napisane przez mnie opowieści o Batmanie, zebrane pod wspólnym tytułem WHATEVER HAPPENED TO THE CAPED CRUSADER („Co stało się z mścicielem w pelerynie”) zostały dziś zrecenzowane w „The New York Times”, obok komiksów Darwyna Cooke’a i Davida Mazzuchelliego. A to, że mogę o tym tak niefrasobliwie wspominać, pokazuje najlepiej jak daleko komiksy zaszły w ciągu ostatnich dwudziestu lat.

Miesiąc temu odbyłem z Christiną Amoroso z „Entertainment Weekly” długą rozmowę na temat Wampirów w kulturze popularnej, od Wampira Varneya do czasów współczesnych. Jakoś udało jej się zrobić z niej wywiad na 400 słów, jest na http://shelf-life.ew.com/2009/07/31/neil-gaiman-why-vampires-should-go-back-underground/

(I proszę zauważyć, że wcale nie twierdzę, że wampiry to coś złego, wręcz przeciwnie. Po prostu w świecie, gdzie tuzin osób natychmiast pisze do mnie na twitterze, że nie mam racji, bo wszyscy piszą opowiadania o Wampirach i gdzie Wampiry są wszędzie, sezon na wampiry właśnie dobiega końca). Z Wampirami nie należy przesadzać: powinny być przyprawą, a nie grupą pokarmową.

I na koniec: wygląda, że limitowana edycja zapachu Ptak Słońca z książeczką (z Black Phoenix Alchemy Lab) już się sprzedaje, ale jeszcze kilka egzemplarzy zostało, więc pomyślałem, że podam link. Pachnie jak pustynia i drewno na opał i przeprawy i rodzynki, tak ciepło, jak „Śnieg, szkło i jabłka” były zimne. Jak wszystkie zapachy BPAL inspirowane moimi rzeczami – dochód idzie na rzecz CBLDF.

Edycja, żeby dodać: Właśnie zauważyłem, że na stronie CBLDF jest kilka zestawów „imp”, których nie sprzedaje nawet BPAL – to dla tych, co chcą wypróbować zapachy. Zestaw z Amerykańskich bogów/chłopaków Anansiego oraz zestaw Księga Cmentarna.

wtorek, 21 kwietnia 2009

Wszystkie kolory piekła

Neil napisał w sobotę 18 kwietnia 2009 o 17:44

Z nie do końca jasnych dla mnie powodów obrazki w e-mailach z Niemiec, które przesyła mi wydawca, mają odwrócone kolory. Poniżej odwrócona okładka niemieckiego wydania Koraliny w miękkiej oprawie, która mnie rozbawiła:

...o tak, pomyślałem. To będzie sequel.
KORALINA: APOKALIPSA
.

I właśnie dostałem wiadomość od Henry'ego Selicka. Pisze, że "Koralina" jest w tej chwili drugim w historii najlepiej zarabiającym filmem zrealizowanym w technice animacji poklatkowej (pierwszy to "Uciekające kurczaki") i jestem z niego dumny.
...
Dlaczego "Absolute Sandman" jest tak drogi? Nie stać mnie nawet na pół książki!

Nie jest aż tak drogi. To znaczy, jest, ale płacisz dokładnie za to, co dostajesz: ponad 600 stron kolorowego komiksu, z poprawionymi kolorami, a także nowy materiał, wszystko porządnie oprawione, wydrukowane na wysokiej jakości papierze, w twardej oprawie i obwolucie. Każdy tom kosztuje sto dolarów (na początku kosztowały połowę tego, a i teraz znajdzie się za $60 jeżeli dobrze poszukać w sieci). Całość po pełnej cenie kosztuje $400. (czyli ok. $240 w "new and used" na Amazonie). Każdy z tomów waży trochę ponad 2 kg.


Sandman wydany został także w 10 tomach w miękkiej oprawie, które w całości będą kosztowały prawie $200. Są dodrukowywane na bieżąco i można dostać je za cene o wiele niższą. Jakość druku, papieru i kolorów nie jest aż tak dobra i po latach mogą blaknąć. Ale to ta sama opowieść.

(W kontekście Absolute Sandmana - "Big Fat Duck Cookbook" Dave'a McKeana i Hestona Blumenthal'a kosztuje niecałe $200.)

Cześć Neil,
Czy bilety na Twój występ podczas Luminato są już wyprzedane? Chciałem zabrać syna, ale kiedy próbuję kupić bilety przez stronę ticketmaster, mówi mi, że wybrane przeze mnie miejsca są niedostępne.
Dzięki. Howard


Nie słyszałem nic od organizatorów Luminato, ale tuż przed Twoim e-mailem przyszło to:

Cześć Neil,
Wielokrotnie próbowałam kupić bilety na Twoje czytanie w Toronto podczas Luminato. Kod przedsprzedaży nie działa, nic nie dało także dzwonienie, aby ten pod podać. No i jak idiotka pomyślałam, że skoro nie działa mi, to innym też nie i że będę bezpieczna. Nie byłam. Według strony ticketmaster bilety zostały wyprzedane wczoraj o 10:02. Czy będziesz robił jakieś inne spotkanie lub podpisywał jak już tu będziesz? A może jest inny sposób na zdobycie biletów na Luminato lub wstęp na spotkanie bez biletu (bardzo chciałabym posłuchać jak czytasz, ale nie wydaje się to możliwe)?
Dzięki,
Amanda


...obawiam się, że 500 miejsc sprzedało się w dwie minuty. Nie wiem, czy podczas Luminato będę występował gdzieś jeszcze. (Chyba będą jakieś spotkania w szkołach.) Napiszę, jak się czegoś dowiem.