Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mitologiczne znaczki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mitologiczne znaczki. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 29 czerwca 2009

Jeszcze o znaczkach i paleniu książek


Krótkie uzupełnienie wczorajszej notki:

W brytyjskich mediach więcej o znaczkach: w „The Times” jest naprawdę dobry artykuł na temat Fantastycznych Znaczków (z historyjkami)
„Jest naprawdę straszna,” mówi Gaiman, przyglądając się znaczkowi. „Ale oczywiście syreny zawsze były przerażające. Z wyjątkiem Małej Syrenki u Jana Christiana Andersena, wszystkie chciały wykraść twoją duszę. Od wróżek ludzie też woleli trzymać się z daleka. Były tajemnicze, niebezpieczne, kapryśne. Mogły ściągnąć na ciebie same kłopoty”.

Nawet jeśli Gaiman zmyśliłby to wszystko, trudno byłoby mu nie uwierzyć. A wszystkie opowiastki do znaczków, które tutaj zamieszczamy po raz pierwszy, mają swoje źródło w najstarszych brytyjskich wierzeniach ludowych.


„Czułem, że żeby zrobić to dobrze, muszę podciągnąć się z mitologii
” opowiada. Kilka dni zajęły mi poszukiwania na temat jednorożca i opowieści o rogu jednorożca w Tower of London. Do tego dochodzi związek pomiędzy geografią i brytyjską mitologią, dzięki któremu tak dobrze pisało mi się o olbrzymach. Niewykluczone, że kiedy spacerujesz bo brytyjskich wzgórzach, tak naprawdę chodzisz właśnie po olbrzymach.”
(I zanim mieszkańcy południowo-zachodniej Anglii zaczną narzekać - w mojej pierwotnej wersji była pisownia piskies, nie „pixies”) [chochliki, skrzaty - przyp. noita]

Na stronach gazety „Telgraph” jest jeszcze zachwycająco mętny blog napisany przez kogoś, kto przeczytał, ale raczej nie zrozumiał sensu mojej opowieści o Mab. (Nie udało mu się także dostrzec, że pięćsetletnia tradycja stałą się już, no właśnie, tradycją.) (Ale mimo wszystko - bo osoba pisząca jest redaktorem właśnie nekrologów i wspomnień - naprawdę uwielbiam wspomnienia drukowane w „Daily Telegraph”.)

I zauważyłem rano, że Dave McKean narzeka, że wcale nie powiedział niewinnych rzeczy, które BBC przypisuje mu w tym artykule.
...

A dwa poniższe - w odpowiedzi na niedoszłych palaczy książek z Wisconsin, którzy uważają, że istnienie powieści Franceski Lii Block zagraża ich zdrowiu i bezpieczeństwu...

Cześć Neil,
Chcę tylko podziękować za zwrócenie uwagi na niedawną sprawę cenzury w bibliotece publicznej West Bend. Nie wiem, czy Ty i Twoi czytelnicy wiecie, że bibliotekarze w West Bend od kilku miesięcy borykają się z podobnymi żądaniami wycofania niektórych - z braku lepszego określenia - nie-antygejowskich pozycji z działu literatury młodzieżowej. Dwa tygodnie temu sprawa zakończyła się wydaniem decyzji na korzyść biblioteki - dyskusyjne pozycje pozostawiono w dziale młodzieżowym. (bardzo krótkie sprawozdanie ze sprawy jest tutaj: http://www.jsonline.com/news/ozwash/46772872.html ) To z pewnością zwycięstwo, ale to nowe wyzwanie pokazuje, że w West Bend pozostała część społeczności, która jest bardzo zdeterminowana, żeby usunąć z biblioteki publicznej materiały o tematyce homoseksualnej - co byłoby wielką stratą dla całej społeczności.

Dziękuję, że zwróciłeś uwagę na tę sprawę, że zawsze sprzeciwiasz się cenzurze i że popierasz bibliotekarzy w podobnych sytuacjach. (Wiem, że wiesz, że Cię uwielbiamy, ale poważnie, jesteś bohaterem.)
- bibliotekarz z Wisconsin


oraz

Witaj Neil, niedawno przeczytałem na Twoim blogu o grupie „chrześcijan w stanie Wisconsin”, którzy sądowo domagają się prawa do palenia książki (i rekompensaty za "szkody" jakie im wyrządziła).

Jako chrześcijanin (i mieszkaniec Wisconsin) jestem oburzony, że jakikolwiek chrześcijanin może uważać, że ma prawo publicznie zniszczyć idee innego człowieka (w tym przypadku w formie literatury).Choć z historii wiemy, że najgorsze okropności były popełniane w imię wiary chrześcijańskiej, to naiwnie
lubię myśleć, że nauczyliśmy się na błędach przeszłości.

Jakaś część mnie myśli też, że takie rzeczy mogą się zdarzać wyłącznie w odległych krajach, ale wygląda na to, że zdarzają się i w najbliższym sąsiedztwie.

Dziękuję, co najmniej za to, że przypomniałeś czytelnikom o istnieniu
„normalnych” chrześcijan (jeżeli jako ludzie w ogóle możemy uważać się za normalnych) i o tym, że nie wolno pozwolić, aby czyny jednej grupy świadczyły o wszystkich. Tak, jak czyny islamskich terrorystów nie świadczą o tym, że każdy muzułmanin jest terrorystą, a ludobójstwo w Afryce nie może nas przekonać, że wszyscy mieszkańcy Afryki są dzicy.
Ale Chyba odbiegam od tematu. Dziękuję, że zwróciłeś na to uwagę.


Nie ma za co. Dobra. Z powrotem do pracy.

O, a wczoraj zobaczyłem pierwszego w tym roku świetlika. Tak żebyście wiedzieli, w razie, gdybyście się zastanawiali.

niedziela, 28 czerwca 2009

Znaczki, palenie książek i głębia ostrości

Szybka notka, żeby poinformować wszystkich (zwłaszcza mieszkańców Wielkiej Brytanii), że jak właśnie przypomniał mi „Telegraph”, sprzedaż znaczków pocztowych z mitycznymi stworami Dave'a McKeana rozpocznie się we wtorek, 16 czerwca. Czyli już są w sprzedaży.

Jeżeli wejdziecie na

znajdziecie tam stronę, z której można dowiedzieć się wszystkiego o znaczkach, innych rzeczach, które sprzedaje brytyjska poczta (klasery, pocztówki itp.) i gdzie można próbować je kupić. Może wam się uda. (Mnie sie nie udało i wpadłszy w zły humor, na dziś dałem sobie spokój z dalszym próbowaniem.) Tajemnica wpisywania numerów telefonu, które zostaną uznane jest na

Towarzyszące znaczkom krótkie historyjki (szkice, czy opisy), które napisałem, możecie teraz przeczytać na stronie http://www.royalmail.com/portal/stamps/content1?catId=32300676&mediaId=98700760

Zostały bardzo pięknie wydrukowane w „klaserze”.

Oto jedna z nich, dotycząca znaczka powyżej:
Rodzime smoki z Wysp Brytyjskich, zwane wyrms, miały trujący oddech i na podobieństwo węży owijały się wokół wzgórz. Nie latały i nie ziały ogniem. Wymagały ofiar z wołów i dziewic. Wolno rosły, rzadko jadły i dużo spały.

Miejscowe gatunki bywają wrażliwe - nowe, ogniste smoki przybywały na południe wraz z ludźmi północy, przekraczały burzliwe morza z Sasami i wracały z krzyżowcami z gorących krain w środku świata. Natura potrafi być okrutna i wkrótce wyrms zniknęły, a ich kości zmieniły się w kamień.

Nowe smoki, obce i zaborcze, rozprzestrzeniały się, aż nadszedł czas, by złożyć jaja. Smoki lęgną się na złotych skarbach, ale trudno było znaleźć złoto w Brytanii, więc szybko i one odeszły - jeszcze jeden gatunek, który przybył, rozrósł się i zniknął. W dzikich ostępach Walii garstka głodujących smoków pozostała dopóki czas i wilgotne zimy nie ugasiły płonącego w nich ognia. Odeszły, jak wilki, czy bobry. Zeszły z kart historii, a niedźwiedzie jaskiniowe podążyły za nimi.
....

Tymczasem, z dzisiejszego wydania „The Guardian” dowiedziałem się, że
... grupa chrześcijan w stanie Wisconsin zażądała w sądzie prawa do publicznego spalenia książki dla młodzieży, którą uznali za „wyjątkowo wulgarną, rasistowską [sic] i antychrześcijańską”.

Obraźliwa książka to „Baby Be-Bop" Franceski Lii Block, powieść dla młodzieży, w której chłopak zmagający się ze swoim homoseksualizmem zostaje pobity przez gang homofobów. Pozew złożyło czterech mężczyzn należących do Christian Civil Liberties Union [Chrześcijańskiej unii praw obywatelskich] i, jak informuje Stowarzyszenie Bibliotek Amerykańskich, zażądali dodatkowo $120,000 zadośćuczynienia za to, że zostali narażeni na widok książki, która była na wystawie w bibliotece publicznej West Bend.

Jako uzasadnienie podano, iż „pozywający, osoby starsze, utrzymują, że obecność tej książki w bibliotece naruszyła ich stan psychiczny i emocjonalny” oraz że zawiera ona język, który „może spowodować zagrożenie życia zarówno dorosłych, jak i dzieci”.
Najsmutniejsze jest to, że ci durnie marnują czas i pieniądze miasta i biblioteki zakładając w sądzie uciążliwą dla nich sprawę. No cóż, to oraz fakt, że psują opinię normalnym, rozsądnym chrześcijanom, próbując publicznie obsikać na Pierwszą Poprawkę. Nie pali się książek. Nie idzie się też do sądu z żądaniem prawa do spalenia książki, której się nie lubi. (I to nie tylko dlatego, że jeśli się wygra to ludzie, których nie lubisz mają prawo palić twoje książki.)

(Nie mówię tego wyłącznie dlatego, że jeśli ich stan psychiczny i emocjonalny ucierpiał tak bardzo w pobliżu książki Franceski Lii Block, mogę się tylko cieszyć, że nie sięgnęli po egzemplarz „Amerykańskich bogów”. Mogłoby im wypalić oczy, a ich życie zostałoby zagrożone tak dalece, że najbliżsi musieliby zamawiać trumny jeszcze przed końcem rozdziału pierwszego.) (Inne książki, których na szczęście nie przeczytali to na przykład „Huckleberry Finn” Marka Twaina i„Nagi Elf Na Żywo” Reverend Jen.)

Ciesze się, że stowarzyszenie PEN America zareagowało. (PEN zasługuje na Wasze wsparcie. Żeby dołączyć nie trzeba być pisarzem, eseistą, redaktorem, dramaturgiem, ani tłumaczem. Można uzyskać członkostwo stowarzyszone http://www.pen.org/page.php/prmID/1048)

I jak już napisałem na twitterze: po którejkolwiek ze stron znajdzie się „Christian Civil Liberties Union”, ja będę po przeciwnej.

...
Na koniec coś dla tych, którzy chcieliby nauczyć się robić lepsze zdjęcia oglądając jednocześnie fotografie mojego fantastycznego psa. Tutaj Kyle Cassidy wyjaśnia co to jest głębia ostrości.

sobota, 16 maja 2009

Pewien wietrzny dzień ze znaczkami

Dzień dobry. Jest jasny, wietrzny, zadziwiająco mroźny poranek, a widok z kuchennego okna pełen jest nastroszonych wilg, kolibrów i trznadli koloru indygo. Zawiodła mnie marna ilość szparagów, które odrastają odkąd tuż po powrocie zaatakowałem zarośnięte pole i zrobiłem zupę szparagową. Zamiast tego na śniadanie zjadłem rabarbar z jogurtem. (Maddy smacznie śpi na górze, ponieważ Nie Budzi Się Nastolatków W Sobotnie Poranki O Ile O To Nie Proszą. A w piecyku jest rabarbar dla niej, którego i tak nie zje.)

Wciąż mamy wiosnę: kończą się żonkile, tulipany kwitną w pełni, pełno jest kwiecia na wiśniach i jabłoniach, ale śliwy już swoje kwiaty straciły.

Mój agent już mi zabronił pisać więcej notek wydawniczych i wstępów. Ale proszę, proszę, proszę nie proście mnie, ponieważ, jak kiedyś pisano na znakach umieszczanych w pubach, które mówiły o nie proszeniu o kredyt, odmowa jest często obrazą. Obecnie zdaje się, że nie robię nic innego niż wstępy, na które już się zgodziłem, a one zawsze wymagają więcej czasu i zastanowienia niż przewidywałem, kiedy się na nie godziłem. Jednak wydaje mi się dziwnie właściwe, że wstęp do "So long, and thanks for all the fish" Douglasa Adamsa powstał tak późno i był tak osobliwie melancholijny.

...

Już wcześniej wspominałem, że Dave McKean namalował dla Royal Mail parę znaczków na podstawie mitów Wysp Brytyjskich. Wyglądają tak:

(Ostatni z nich, ten z wróżką przypominającą królową Mab, miał pierwotnie przedstawiać banshee, ale potem ktoś się zorientował, że od pierwszego razu, kiedy ktos dostałby list ze złymi wieściami w kopercie ze znaczkiem ze banshee, wyglądałoby to na Złowróżbny Znaczek.)

Royal Mail poprosiło mnie, żebym zrobił coś towarzyszącemu serii znaczków, a widząc, że dostaję bardzo niewiele zleceń od królewskich instytucji, zgodziłem się: moim zadaniem było napisanie BARDZO krótkich opowiadań, jednego dla każdego opowiadania, które zostałyby umieszczone w zestawie. Sam sobie dopowiedziałem, że kiedy będę pisał opowiadania, obrazy i znaczki wybitnie brytyjskimi -- dlaczego poczciwy angielski Wyrm miałby być zastąpiony przez ziejącego ogniem Smoka? I jak przedstawić jednorożce w brytyjskim stylu?

Royal Mail właśnie wystawiło znaczki (pełen zestaw oraz FDC) na sprzedaż oraz w formie przedsprzedaży. Gdziekolwiek na świecie się znajdujecie, możecie zamówić je od razu: cała masa urzekającej sztuki Dave'a McKeana, część z niej przerastającej rozmiarem sam znaczek.

Oto link do zestawu.

A to link do całej sekcji strony poświęconej mitycznym stworzeniom.

Na Twitterze dowiedziałem się od Leslie Turek, że jeśli ktoś by pytał, rozwiązaniem Royal Mail jest następujące wpisanie amerykańskiego numeru telefonu: 01 0 617 1234567. (Zakładam, że 01 oznacza lokalny kod kraju, jeśli nie znajdujesz się w Stanach.)

Znaczki zostaną wypuszczone 16. czerwca. Nie mam pojęcia, jaki będzie ich limit, chociaż całą magią Znaczków jest możliwość ich kolekcjonowania oraz ich ograniczona ilość. Tak więc jeśli wciąż się nie zdecydowaliście i na przykład zwlekacie z zamawianiem, prawdopodobnie powinniście już je zamówić. (Nie, nie dostaję za to żadnego honorarium, tak samo Dave. Ale warto tu o tym wspomnieć, ponieważ w przeciwnym wypadku ludzie będą do mnie podchodzić przez następne parę lat narzekając, że kiedy chceli je kupić, były już wysprzedane.)

...

Kolejny wywiad ze Stephinem Merrittem na temat musicalu "Koralina" z moim ulubionym cytatem na samym samiusieńkim końcu.

środa, 25 marca 2009

Anatomia melancholii


Witaj, świecie.

Jestem w domu. Pada i to już od dwóch dni, co nie jest takie złe, zważywszy, że deszcz zajmie się resztkami śniegu i tymi zacienionymi miejscami, gdzie ścieżki wciąż są oblodzone. Wczoraj wyjrzałem przez okno i zorientowałem się, że pojawiły się pierwsze przebiśniegi, co uczyniło mnie na chwilę nieprawdopodobnie szczęśliwym. Przebiśniegi to pierwsze kwiaty jakie nauczyłem się rozpoznawać - dowiedziałem się o nich w wieku trzech czy czterech lat z książki o tytule podobnym do "Historyjka na ten tydzień" i zapamiętałem, że wraz z nimi naprawdę nadchodzi wiosna.

Robię teraz notatki dotyczące Sekretnego Projektu. Nie chcę nic na jego temat zdradzić, żeby nie zapeszyć. Ale przynajmniej wczoraj w nocy, koło drugiej, kiedy postanowiłem skończyć i kładłem się spać, wszystko szło całkiem dobrze. W kilku miejscach denerwowałem się na siebie, bo czasem za bardzo lubię pisać dialogi i sceny, w których ludzie rozmawiają, ale nic się nie dzieje. A wiem, że muszę pisać też kawałki z Dzianiem Się.

Po całym szaleństwie i podróżach spędziłem z Maddy jeden dzień Przygody Podczas Ferii Wiosennych. I był to naprawdę uroczy dzień.

A wczoraj wieczorem usiadłem przed telewizorem, żeby zobaczyć samego siebie mówiącego do mnie z ekranu w powtórce "The Colbert Report" i jest to, jak się przekonałem, podobne uczucie osobliwego zażenowania, jak kiedy odsłuchujesz wiadomości na sekretarce i pierwsza z nich jest od ciebie.

A w kwestii telewizji - pomyślałem, że ten klip z ONION jest prawie idealny (choć ja zrobiłbym z pracownika lotniska biurokratę w garniturze, a może nawet dorzucił całą ławę biurokratów w garniturach, niż osobnika z opery komicznej):



Praskie międzynarodowe lotnisko im. Franza Kafki ogłoszone najbardziej alienującym lotniskiem świata

...

Mam pytanie o prowadzenie dziennika, ale offline. Czy prowadzisz zwykły pamiętnik? Czy to taki w stylu "To dziś robiłem", a może służy bardziej jako rezerwa pomysłów i notujesz tam myśli, jakie przychodzą Ci do głowy w ciągu dnia? I jeszcze - czy notki piszesz pod wpływem chwili, czy przygotowujesz jakiś zarys? Nie wiem jakie to ma znaczenie, pytam z ciekawości.

Nie prowadzę dziennika. Czasem wydaje mi się, że ten blog wytrzymał próbę czasu, bo świetnie służy właśnie jako dziennik. Jeżeli potrzebuję sprawdzić kiedy ostatnio byłem w Sao Paolo, czy coś podobnego, mogę po prostu przeszukać stronę.

A gdybym miał robić plan przed napisaniem notki to w ogóle bym jej nie napisał. Zwykle jest to dla moich palców rozgrzewka przed prawdziwym pisaniem.

Hej Neil,
Twoje opowiadanie "Chivalry" ("Rycerskość") czytane przez Jane Curtin przez około tydzień będzie dostępne na stronie http://www.npr.org/rss/podcast/podcast_detail.php?siteId=9911210 dzięki ludziom z Selected Shorts.
Pomyślałem, że może zechcesz się tą wieścią podzielić.
Pozdrawiam!
Chris


Dziękuję!
Całe wieki nie czytałem "Rycerskości" przed publicznością. Wciąż myślę, że miło byłoby zrobić dla CBLDF jeszcze jedną trasę spotkań (poprzednia, która miała być też ostatnią, odbyła się w 2000 roku... na tyle dawno, że ci, którzy tam byli myśląc, że to Ostatnia prawdopodobnie nie będą mieli mi za złe, że nią nie była). (Patrzcie! Wywiad z trasy A LAST ANGEL TOUR z tamtych czasów.)

Ogromne dzięki za wzbudzenie w mnie zainteresowania Amandą Palmer, wczoraj poszłam na jej koncert i jest absolutnie znakomita. Wspomniała o tobie i wszyscy zaczęli wiwatować. Potem zapytała, czy ktoś był tu, w Nowym Orleanie na którejś z twoich "autorskich wydarzeń", jak spotkania, podpisywanie czy konwenty. Tłum ucichł, a ona wzruszyła ramionami i powiedziała, że to dziwne, bo jej zdaniem to miasto w twoim typie. I tak się zastanawiam... jakim cudem nie przyjeżdżałeś tu z "autorskimi wydarzeniami"? Wiem, że już tu byłeś, ale Amanda ma rację - to miasto w Twoim stylu! Z chęcią byśmy cię tu powitali. Jestem po prostu ciekawa.
Pozdrowienia,
Jackie Monteilh

To rzeczywiście jest dziwaczne. Przecież uwielbiam Nowy Orlean i w przeciągu ostatnich 18 lat przynajmniej dwukrotnie jeździłem tam na konwenty, wielokrotnie odwiedzałem znajomych i włóczyłem się po cmentarzach, ale nigdy nie podpisywałem książek. Ani nie czytałem publicznie.

Hmm. No dobrze. Jeżeli zrobię jeszcze jedną trasę dla CBLDF zobaczę, czy uda się załatwić na niej przystanek w Nowym Orleanie.

Zastanawiam się, czy piszesz przyjmujesz opowiadania od amatorów i czy zgadzasz się dokończyć ich opowiadania...
pozdrowienia


Niestety nie.

Witaj Neil,
Ten piękny cytat z twojej twórczości znalazłam na www.goodreads.com, i zastanawiałam się z której z twoich książek/którego komiksu pochodzi, bo nie podano źródła. Dopiero zaczynam zapoznawać się z twoją twórczością i nie umiem tego cytatu umiejscowić.
Dziękuję,
Meredith

Cytat brzmi następująco: "Gdy obejmujemy się w ciemnościach, to nie sprawia, że ciemność znika. Złe rzeczy nadal się tam czają. Koszmary nadal kroczą w cieniu. Gdy się obejmujemy nie czujemy się bezpiecznie, ale trochę lepiej.
"Wszystko będzie dobrze" - szepczemy. "Jestem tu, kocham cię". I kłamiemy: "Nigdy cię nie opuszczę". Przez chwilę lub dwie ciemność wydaje się trochę mniej straszna.

To z 27. części "Hellblazera", pt "Obejmij mnie". Znalazła się w wydanym przez DC zbiorze "Dni pośród nocy".

...

Obrazki Dave'a McKeana z mitycznymi stworzeniami na brytyjskie znaczki pocztowe znalazły się w sieci:


Wypatrujcie informacji na stronie z nowymi znaczkami wydawanymi przez Royal Mail. Będą zostępne również w zestawie reprezentacyjnym, na opakowaniu którego znajdą się BARDZO króciutkie opowiadanka mojego autorstwa, po jednym do każdego stworzenia. I owszem, będą do kupienia poza granicami Wielkiej Brytanii.
...
Mam sugestię dla wszystkich fanów, którzy poszukują "Blueberry girl" z pierwszego nakładu - niech szukają w sklepach z komiksami! Mieszkam w LA i w ubiegłym tygodniu odwiedziłem w poszukiwaniu BG cztery większe księgarnie. W trzech z nich nawet jej nie zamawiali i nie mieli pojęcia o czym mówię, dopóki nie sprawdzili w komputerach. Potem, w niedzielę, trafiłem do Meltdown Comics w Hollywood i mieli ich cały stos (tak, właśnie stamtąd mam swój egzemplarz).
A właśnie przed chwilą wróciłem z wyprawy do Comics Factory w Pasadenie (jest piątek, 20 marca) i oni też mieli u siebie kilka egzemplarzy. Tak przy okazji, Neil, to świetna książka. Ilustracje Charlesa Vessa są niewiarygodne, a twoje słowa... cóż, jak zwykle wywołały uśmiech w mojej duszy.

Wspaniały pomysł. (Tak! Wspierajcie lokalne sklepy z komiksami!)

Neil,
Masz rację co do artykułu z "New Scientist". Czy przypadkiem nie udowodniono już jakiś czas temu, że zwierzęta mają przesądy? http://psychclassics.yorku.ca/Skinner/Pigeon/
Można się oczywiście kłócić o różnicę między wiarą i przesądem, ale z pewnością sam fakt, że to kwestia dyskusyjna dowodzi, że powinno się raczej zacząć od założenia, że MOGĄ mieć religię, niż od zaprzeczania.
-MK


Właśnie o to mi chodziło. (Tzn tak naprawdę chodziło mi o to, że autorzy byli stanowczo zbyt pewni swojego zdania.)

Drogi Panie Gaiman,
Widziałam pana niedawny występ w programie "Colbert Report", był absolutnie znakomity. Uszczęśliwił mnie na cały tydzień. Czy ożeni się Pan ze mną?


Nie sądzę, ale dziękuję za propozycję.
...

Audible właśnie poinformowało mnie, że "Księga cmentarna" dotarła właśnie do półfinału ich turnieju książek dźwiękowych: Oto link. (Jeżeli jesteście słuchaczami audible i uważacie, że powinna zwyciężyć Extreme Measures Vince'a Flynn'a, teraz jest czas na głosowanie.)

I na koniec (mała nagroda dla tych, którzy dotarli tak daleko) na stronie MCCtheatre można dowiedzieć się wszystkiego na temat oryginalnego musicalu Stephina Merritta na podstawie "Koraliny", który będzie miał swoją premierę w Nowym Jorku w maju tego roku. Bilety nie są tanie, ale jeżeli przy kupowaniu biletów skorzystacie z kodu "CLNG", opuszczą cenę do $39 za sztukę. Kod będzie ważny do 12 kwietnia.

Dobrze. Z powrotem do pracy.