Neil napisał w czwartek 9 sierpnia 2007
Mam zamiar wyjść z psem na spacer.
Co dziwne, mieszkałem tu około 15 lat i nie zdawałem sobie sprawy z połowy rzeczy, które się tu znajdują. Wczoraj we dwóch spotkaliśmy za ulami tuzin ogromnych, dzikich indyków, które uciekły między drzewa gulgocząc i wrzeszcząc. Poprzedniego dnia zapoznaliśmy się z kretem -- "Mały dżentelmen w aksamitnym fraku" jak zwykli tytuować go Jakobici -- z wielkimi łapami grzebiącymi płynnie w stercie liści, wyciągnąłem mój telefon i nagrywałem go przez kilka sekund. Widziałem świetliki i fajerwerki, odkryłem szkielety i grzyby i wszystkie rodzaje interesujących roślin. Dowiedziałem się jak pachną orzechy włoskie, gdy wciąż są na drzewie (mieszanina cytrusa i trocin). Spotkałem głuszce i króliki (Cabal kiedy zobaczy króliki gania je bez rezultatu. Czasem ich nie dostrzega. Kilkanaście razy byłem przekonany, że je zobaczył, ale udawał, że nie bo nie był pewien co zrobi, jeśli jakiegoś złapie.)(Nie ma takich skrupułów, jeśli chodzi o ganianie kotów. Wczoraj wystrzelił za biednym Fredem, który poleciał prosto na drzewo gdzie się odprężył i był gościem.). Widziałem też niezwykłe dzikie kwiaty.
Powinienem zamieścić kilka jego zdjęć. Kiedy go dostaliśmy miał szarą pręgę wokół szyi od trzyletniego przykucia do łańcucha. Teraz jest po prostu całkiem biały, tak bardzo, że ktoś, kto widział go na początku zapytał, czy go wybielamy. Wciąż wygląda jak wilk.Trochę szczeka, czego wcześniej nigdy nie robił, żeby powiadomić nas, że ktoś czeka przed drzwiami. No i nie wie, dlaczego siedzę i piszę, kiedy mógłbym być na zewnątrz włócząc się po ścieżkach za domem, tych, które były całkiem zapomniane i zarośnięte. Tych, po których w ogóle nie chodziłem.
Co dziwne, mieszkałem tu około 15 lat i nie zdawałem sobie sprawy z połowy rzeczy, które się tu znajdują. Wczoraj we dwóch spotkaliśmy za ulami tuzin ogromnych, dzikich indyków, które uciekły między drzewa gulgocząc i wrzeszcząc. Poprzedniego dnia zapoznaliśmy się z kretem -- "Mały dżentelmen w aksamitnym fraku" jak zwykli tytuować go Jakobici -- z wielkimi łapami grzebiącymi płynnie w stercie liści, wyciągnąłem mój telefon i nagrywałem go przez kilka sekund. Widziałem świetliki i fajerwerki, odkryłem szkielety i grzyby i wszystkie rodzaje interesujących roślin. Dowiedziałem się jak pachną orzechy włoskie, gdy wciąż są na drzewie (mieszanina cytrusa i trocin). Spotkałem głuszce i króliki (Cabal kiedy zobaczy króliki gania je bez rezultatu. Czasem ich nie dostrzega. Kilkanaście razy byłem przekonany, że je zobaczył, ale udawał, że nie bo nie był pewien co zrobi, jeśli jakiegoś złapie.)(Nie ma takich skrupułów, jeśli chodzi o ganianie kotów. Wczoraj wystrzelił za biednym Fredem, który poleciał prosto na drzewo gdzie się odprężył i był gościem.). Widziałem też niezwykłe dzikie kwiaty.
Powinienem zamieścić kilka jego zdjęć. Kiedy go dostaliśmy miał szarą pręgę wokół szyi od trzyletniego przykucia do łańcucha. Teraz jest po prostu całkiem biały, tak bardzo, że ktoś, kto widział go na początku zapytał, czy go wybielamy. Wciąż wygląda jak wilk.Trochę szczeka, czego wcześniej nigdy nie robił, żeby powiadomić nas, że ktoś czeka przed drzwiami. No i nie wie, dlaczego siedzę i piszę, kiedy mógłbym być na zewnątrz włócząc się po ścieżkach za domem, tych, które były całkiem zapomniane i zarośnięte. Tych, po których w ogóle nie chodziłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz