Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nagość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nagość. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 27 maja 2012

Preambuła do fotografii


Neil napisał w poniedziałek, 21 maja 2012 o 18:49


To będzie bardzo długi wstęp do zdjęcia.

Na początku mojej znajomości z Amandą bardzo wiele czasu spędzaliśmy rozmawiając przez telefon o wielkich ważnych sprawach. Teraz już tyle przez telefon nie rozmawiamy, a kiedy się to nam zdarza – nie mówimy o sprawach sercowych czy naszym życiu, a raczej opracowujemy rozwiązania logistyczne i kombinujemy jak nagiąć czas i przestrzeń, żeby możliwie szybko znaleźć się w tym samym miejscu. Tak się po prostu składa. Ale kiedy jesteśmy razem, późną nocą, w łóżku, wciąż rozmawiamy o wielkich ważnych sprawach.

Kiedyś rozmawialiśmy przez telefon bardzo dużo. Któregoś razu powiedziałem coś o swoim życiu, o łóżkach i ich rozmiarach, a Amanda nagle ucichła. Pomyślałem, że zaczęła płakać i wydało mi się to dziwne, bo (jak sądziłem) nie powiedziałem nic na temat spraw sercowych.

Jakiś tydzień później ogłosiła na Twitterze, że pisze nową piosenkę. Po każdej zwrotce robiła sobie i publikowała zdjęcie. Wydawało się, że kibicuje jej cała społeczność Twittera.

Po kilku dniach przyjechałem do Bostonu i Amanda zagrała mi tę piosenkę na wielkim fortepianie stojącym w jej ciasnym mieszkanku. Z drobnego fragmentu mojego życia zrobiła coś zupełnie innego – historię pewnej pary, od radości do śmierci, przedstawiła jako sprawę sądową czy może śledztwo, jako serię łóżek. Płakałem, kiedy ją grała.

Poprosiła, żebym nadał piosence tytuł, skoro to ja zainspirowałem jej powstanie, a ponieważ nie chciałem wymyślać nic na siłę, nazwałem ją The Bed Song, „Piosenką łóżkową” i tak zostało.

Piosenka znajdzie się na jej nowej płycie.

Amanda zaprosiła kilkoro artystów do współpracy nad grafiką, która ma towarzyszyć jej wydaniu, a mnie zapytała, czy zrobiłbym coś do The Bed Song. Zastanawiałem się, co byłoby najodpowiedniejsze i uznałem, że seria pięciu zdjęć, ilustrujących pięć zwrotek/dowodów rzeczowych z piosenki. Uznałem również, że choć uwielbiam robić zdjęcia (aparaty lomo należą do przedmiotów, które w swej kolekcji cenię najbardziej) to nie wiem jak się zabrać za takie fotografie...

Na szczęście kilka dni później w Barrington, w Illinois, odbyło się spotkanie dla uhonorowania Gene'a Wolfe'a, na którym pojawił się mój przyjaciel Kyle Cassidy ze swą piękną żoną, aktorką Trillian Stars. Zapytałem Kyle'a, czy nie zechciałby połączyć sił: ja napisałbym scenariusz opisujący zdjęcia, tak jak robię to z kadrami komiksowymi, on by je wykonał. Kyle się zgodził. A potem powiedziałem mu, jak niewiele mamy na to czasu...

Oraz że potrzebujemy osób w różnym wieku chętnych do pozowania (poza jedną) w parach, nago i w łóżku.

Kyle, niezrażony, zabrał się do pracy.

Kyle jest niesamowitym fotografem. Wśród przyjaciół i z pomocą Twittera znaleźliśmy ochotników. Znalezienie modeli w okolicach dwudziestki, trzydziestki, czterdziestki nie było kłopotliwe... ze starszymi było trudniej. Było mi ogromnie przyjemnie, gdy moi przyjaciele Samuel R. Delaney i Mia Wolff zgodzili się zapozować do ostatniej potrzebnej nam fotografii.

Wiele spośród fotografowanych przez Kyle'a osób mówiło, że to doświadczenie odmieniło ich życie i jestem skłonny w to uwierzyć.

Fotografie wyszły przepięknie. Seria zdjęć składa się na opowieść. Byliśmy bardzo zadowoleni, z wyjątkiem faktu, że... Kyle zrobił za dużo dobrych zdjęć.

Każde z nich jest dziełem sztuki. Amanda przygotowuje już książkę zawierającą dzieła sztuki powstałe z okazji, lub inspirowane muzyką z płyty, ale bardzo zależało nam, żeby fotografie Kyle'a zostały potraktowane tak samo, jak zdjęcia które będą wystawiane w galeriach tego lata, podczas trasy koncertowej Amandy. Chcieliśmy również, żeby pokazane zostały wszystkie zdjęcia, nie tylko te pięć wybranych, które trafią do galerii i do książki.

Amanda przygotowywała właśnie akcję na Kickstarterze (http://www.kickstarter.com/projects/amandapalmer/amanda-palmer-the-new-record-art-book-and-tour). Musiała wymyślić różne rodzaje nagród odpowiednich do składek różnej wysokości. A przy odpowiednio wysokiej cenie moglibyśmy sobie pozwolić na stworzenie albumu książkowego, jaki sobie wymarzyliśmy – czegoś porównywalnego z kunsztem i wykonaniem wielkich, imponujących albumów Taschen. Choć znalazłoby się w nim o wiele mniej zdjęć, niż w wycenionym na 15 tys. dolarów albumie SUMO Helmuta Newtona (ale dzięki temu nasz nie musiałby być sprzedawany z własną półką).

I to właśnie postanowiliśmy zrobić. Powstanie najwyżej 666 albumów (dla uczczenia tego, o ile procent kickstarterowa zbiórka na Wieczór z Neilem i Amandą przekroczyła zakładany cel). Jeżeli nie będzie tylu chętnych, zrobimy ich odpowiednio mniej. Chcemy mieć po kilka egzemplarzy dla naszych modeli i dla siebie. Każdy, kto dorzuci na Kickstarterze 1000 dolarów lub więcej, też go otrzyma (czyli np. każda z osób, które zamówią domówkę z Amandą) wraz ze wszystkim, co zapewniają niższe składki.

Teraz ustalamy ostatnie szczegóły: na przykład Kyle chce, żeby pudełko (czy obwoluta) albumu była zamykana na zamek, ale musimy zdecydować jaki zamek ma to być...

Fotografie w albumie będą w tym samym rozmiarze (WIELKIM – książka ma być w rozmiarze wydanego niedawno Little Nemo, czyli w formacie gazety codziennej) i jakości (zachwycającej), co wystawiane reprodukcje. Znajdzie się tam również mój esej na temat piosenki, tego co ją zainspirowało i co oznacza ona dla mnie. Będzie scenariusz napisany dla Kyle'a i nasze e-maile. Przedrukowany zostanie tekst piosenki pisany odręcznie przez Amandę. A my albumy ponumerujemy, na wszystkich się podpiszemy i będziemy mieć nadzieję, że każdego z niewielkiej liczby nabywców album naprawdę uszczęśliwi.

Ze wszystkich artykułów z Kickstartera ten pewnie zostanie wysłany jako ostatni, bo rozmaite nieszczęścia są prawdziwą plagą tego typu projektów. Chcemy, by album był ekskluzywny, przepiękny i jedyny w swoim rodzaju, ale każdy z ekskluzywnych dodatków oznacza, że coś może pójść nie tak lub się opóźnić, że drukarnia, introligatornia czy wytwórca pudełka może nie być w stanie wykonać tego, o co prosimy, więc trzeba będzie szukać kogoś innego lub zaczekać lub odesłać coś do poprawki.

W tej chwili Kyle kończy robić zdjęcia do albumu. A kiedy o tym rozmawialiśmy, z przerażeniem zdałem sobie sprawę, że na ostatnim zdjęciu nieodwołalnie będę się musiał znaleźć ja z Amandą. Amanda dała sobie zrobić wiele rozebranych zdjęć, z tego co wiem nagość nie stanowi dla niej tabu. Ja jestem Anglikiem. Dla mnie nagość jest tabu.

Kyle zrobił nam kilka zdjęć w pokoju hotelowym, kiedy tydzień temu byliśmy w Filadelfii.
Na niektórych jesteśmy przykryci, na innych (tych przerażających – przynajmniej dla mnie) nie. Obejmując Amandę starałem się zasnąć i nie myśleć o spoglądającym na nas z wysoka obiektywie.

Nie widziałem jeszcze żadnego ze zdjęć, na których Kyle fotografował nas odkrytych. Piekielnie boję się je zobaczyć, choć jestem jednocześnie pewien, że znajdzie się wśród nich jedno odpowiednie jako finał naszego albumu i cieszę się, że jego nakład będzie tak ograniczony. Ale zdjęcie, które właśnie od Kyle'a dostałem, przedstawiające Amandę i mnie (zasypiającego) w łóżku, pod kołdrą, jest piękne.

Oto i ono. [kliknij żeby powiększyć]



Jest to również jedyne zdjęcie w kolorze. Sądzę, że umieścimy je na stronie z numerem egzemplarza, gdzie znajdą się też nasze autografy.

Za zgodą Kyle'a zamieszczam je na tym blogu.

sobota, 8 października 2011

OSTRZEŻENIE: NIEBEZPIECZNE DO OGLĄDANIA W PRACY, JEŚLI NIE PRACUJESZ W MUZEUM I NIE MASZ WYŁĄCZONYCH KAMER

Neil napisał w środę, 5 października 2011r. o 9:28

Witaj, świecie.

Jestem w Bostonie, właściwie w Cambridge, i pracuję z reżyserem Stevenem Bogartem, wspaniałą grupą młodych aktorów i Stephenem Merrittem, tworząc teatralną rzecz o Grand Guignol, paryskim teatrze horroru z początku dwudziestego wieku. Jesteśmy w piwnicach kościoła i obawiam się trochę, że wrzaski z bólu, krzyki ze strachu oraz odgłosy cierpienia torturowanych ludzi mogą wydostawać się na ulicę, ale nawet jeśli tak jest, nikt nie zdaje się przejmować.

Jessica Fox, filmowiec, nagrywa cały proces. Parę dni temu wybraliśmy się na pobliski cmentarz i nagraliśmy promocyjne video na All Hallow's Read. (Co to? Dowiedzcie się na http://www.allhallowsread.com/). Uwielbiam aktorów. To ludzie, którzy radośnie poświęcą 10 minut ze swojej przerwy, by pozabijać się na cmentarzu w tle czyjegoś video.

Wczoraj rano Amanda i ja zostaliśmy zaproszeni na wystawę DEGAS I AKT w Muzeum Sztuk Pięknych. Amanda opracowała audioprzewodnik po wystawie, który można ściągnąć na iPhone'a w trakcie chodzenia po wystawie. Zrobiła to, ponieważ a) ma piękny głos, kiedy mówi i b) potrafi mówić ze zdecydowaniem o nagości. Zostaliśmy prywatnie oprowadzeni. Amanda przyniosła kredę i papier, ponieważ miała pomysł.

"Pomyślałam, że mogę zdjąć ubranie przed aktami Degasa, a Neil mógłby mnie narysować" - powiedziała ludziom z Muzeum na początku naszej wycieczki.

Przedyskutowali to i zdecydowali, że możemy to zrobić pod warunkiem, że kamery będą wyłączone. Później odkryli, że nie są w stanie wyłączyć kamer, więc człowiek na podnośniku nałożył filiżanki do kawy na soczewki w pomieszczeniu. Wtedy przez 10 minut szkicowałem kredą nagą Amandę. Później wsiadłem w taksówkę i wybrałem się do radia WBUR Boston, by nagrać kawałek dla THIS AMERICAN LIFE o Przygodach i o tym, że ich nie mam.



Ira Glass był po drugiej stronie. Przedstawił się. "Jak ci minął dzień?" - zapytał. Opowiedziałem mu. "Kłamiesz?" - zapytał rozsądnie, a ja odpowiedziałem, że nie, nie kłamię.

Audycja THIS AMERICAN LIFE zostanie nadana w ten weekend. Tematem są PRZYGODY.

Więcej w kolejnym poście...

wtorek, 19 stycznia 2010

Pospieszne podsumowanie osobliwości...

Rozmaite częściowo ukończone posty zniknęły w tajemniczych okolicznościach, co oznacza zamieszczenie BARDZO pospiesznego podsumowania spraw zamiast spokojnej opowieści o wydarzeniach kilku ostatnich dni, na którą tak liczyłem.

1) "Piotruś i Wilk" był wspaniały. Nie, nie został nagrany ani dźwięk, ani video. Wraz z Garym Faginem (to mój kuzyn! Jego babcia i mój pradziadek byli rodzeństwem) i Knickerbocker Orchestra chciałbym utrwalić do dla potomności, jeśli tylko uda się nam ustalić jak tego dokonać.

2) Byłem na ceremonii wręczenia Złotych Globów przy okazji "Koraliny". Przegraliśmy. Ale przegraliśmy z "Odlotem", więc to żadna niespodzianka. Amanda, która wybrała się tam ze mną, założyła klasyczną, wyszywaną koralikami sukienkę w stylu lat 20., pod którą nie miała praktycznie nic i mało kto zwracał uwagę na mnie. Ceremonia była interesująca. Ale najdziwniejszy był moment przy wyjściu z przyjęcia zorganizowanego przez telewizję NBC. Fotoreporterzy skarżyli się, że nie zrobili nam ani jednego zdjęcia, kiedy tam wchodziliśmy, więc zgodziliśmy się im pozować... a kiedy zaczęli marudzić, że Amanda nie ma już na sobie niesamowitej wyszywanej sukienki, na której wystąpiła na czerwonym dywanie, specjalnie dla nich założyła ją z powrotem (a ja zrobiłem z marynarki prowizoryczną przebieralnię - na miejscu byli tylko fotoreporterzy). Porobili zdjęcia. (Flesz sprawia, że sukienka wygląda na bardziej przejrzystą, niż była na żywo.) Najbardziej podobało mi się, że nasze zdjęcia zostały podpisane "Amanda Palmer z osobą towarzyszącą".

Najlepsze momenty z afterparty: Robert Downey Jr i ja rozmawialiśmy o stowarzyszeniu wielbicieli
Sherlocka Holmesa "Baker Street Irregulars" (on ma nadzieję wziąć za rok udział w ich uroczystej Kolacji, a ja jestem zdeklarowanym członkiem Irregulars). Natomiast Steve Merchant i Amanda próbowali ustalić skąd się znają (była kiedyś gościem jego audycji w brytyjskiem Radio 6). Pomyliłem Potężnego Hollywoodzkiego Agenta ze znajomym producentem, za to mnie gratulowano świetnej roli w filmie, w którym z pewnością nie występowałem. I tak dalej.

(Zatrzymałem kopertę z zaproszeniami na ceremonię wręczenia nagród oraz na afterparty i zamierzam oddać ją na licytację dla Haiti.)

3) W New Yorkerze zamieścili mój profil. Właściwie jest całkiem niezły, choć biorąc pod uwagę ilość czasu spędzonego na telefonicznych rozmowach z osobą odpowiedzialną za dokładność informacji, jestem szczerze zdziwiony ile rzeczy Dana podała nie do końca zgodnie z prawdą. (Choćby Sandman w komiksach ze Złotej Ery, który "zabijał" ludzi gazowym pistoletem.) Czuję, że powinienem stanąć w obronie czytelników - byłem zawiedziony, że nie napisali więcej o samych opowieściach. Wielkie mprezy, autografy, blog i ilość sprzedanych egzemplarzy to przecież tylko znikomy efekt uboczny moich opowieści i dla mnie te rzeczy nie są nawet najbardziej interesujące. (To tak, jakby ktoś opisywał koncert muzyki klasycznej: z przodu stoi śmieszny człowieczek i wymachuje patykiem przed tłumem odświętnie ubranych ludzi, którzy siedzą cierpliwie i obserwują jak ludzie na scenie w coś dmuchają, za coś szarpią, coś ciągną albo w coś walą. Brzmi to co najmniej dziwnie, jeśli nie wspomni się o muzyce.) W każdym razie cieszę się, że już to załatwiłem.

Dana i ja weźmiemy udział w czacie jutro o 15:00, a pytania na temat artykułu możecie zadawać nam za pośrednictwem strony http://www.newyorker.com/online/blogs/ask/2010/01/questions-for-goodyear.html

4) Dave McKean wystawia na licytację na eBayu ilustrację do "Księgi cmentarnej" na rzecz Haiti. Nie planuje sprzedaży żadnego innego rysunku z "Księgi", to jest jedyny wystawiony na sprzedaż. Oto link. Aukcja potrwa jeszcze trzy dni.

5) Dziękuję wszystkim za gratulacje. Wciąż nie potrafię przestać się uśmiechać...

czwartek, 29 listopada 2007

zmierzając ku książce

Neil napisał w czwartek 29 listopada 2007 o 8:13

Właśnie piszę "The Graveyard Book". A przynajmniej próbuje wrócić do miejsca, gdzie ona się znajduje. Wczoraj umieściłem poprawki w kolorach i liternictwie trzeciego tomu "Absolute Sandman" - nareszcie Dalamatyńczycy będą poprawnie przeliterowani! - a dzisiaj muszę napisać wprowadzenie do jednego ze scenariuszy (do Sandmana nr 50 - jedynego Niepełnego Scenariusza spośród wszystkich 75 zeszytów) jak również posłowie do całego tomu. (W przyszłym roku DC wyda tom 3 i 4 "Absolute Sandman") Również dzisiaj będę pisał przedmowę do zbioru esejów nieżyjącego już profesora Franka McConnella, które napisał wstęp do "Pań Łaskawych" i był niezwykłym, wspaniałym człowiekiem.

Witam! Jestem pewien, że pan Gaiman osobiście tego nie czyta, a widząc, że podobne pytanie znajduje się w dziale FAQ, może nawet nie chcieć.

Mój przyjaciel i ja planujemy napisac opowiadanie lub/i scenariusz na podstawie głównych elementów fabuły "Sandmana VI". Nie jesteśmy pewni czy musimy szukać luk prawnych i pomyśleliśmy, że zanim napiszemy maila do DC pan może być bardziej pomocny.
Dziękuję bardzo,

Michael Garrity

Michaelu, to wielki i pełen informacji blog. Szybkie przeszukanie strony pokaże, że po raz pierwszy odpowiedziałem na to pytanie w październiku 2002, ponad pięć lat temu. A ponieważ jest to często zadawane pytanie, odpowiedź znalazła się nawet w dziale FAQ. (Na początku piszesz, że ją czytałeś). Obawiam się, że odpowiedź nadal brzmi tak samo. Jeśli chcesz zrobić cokolwiek z Sandmanem musisz zapytać o zgodę DC Comics lub Warner Brothers i prawie na pewno odpowiedzą odmownie.

Pytanie o nagość...

Prawie każda recenzja "Beowulfa" skupia się na nagości bohatera podczas walki z Grendelem: wiele uznaje to za niezamierzenie zabawne, jedna czy dwie spekulują, że było to *celowo* zabawne, ale i tak mnóstwo ludzi zwraca na to baczną uwagę. (Tak przy okazji- podoba mi się jak książkowa wersja Caitlin tłumaczy, że Grendel nie ma organów płciowych, więc -dosłownie- nie ma tam nic do oglądania.) Wydaje się, że watro zapytać na ile kwestia nagości Beowulfa była decyzja Twoją i Avary'ego, a na ile Zemeckisa? Zastanawiam się, czy odbyła sie pogawędka w stylu "w oryginalnym poemacie jest nagi, więc co zrobimy z tym w filmie, gdzie nagi mężczyzna oznacza automatycznie "R" [poniżej 17 lat wstęp tylko z dorosłym opiekunem]?

(Jak powiedział mój przyjaciel, który obejrzał i polubił "Beowulfa" - "obiecali mi goliznę! Angelina jest naga, ale ukryta! Beowulf jest nagi, ale ON jest ukryty!")

Chris Walsh

P.S. zmieniając temat - dzięki, żewspomniałeś o Projekcie Erin w ubiegłym miesiącu.

Tego typu sprawy - jak nakręcić walkę nago, albo też walke w ubraniach - należą w całości do reżysera. (myslę, że w takim filmie jak "Beowulf", gdzie decyduje się o każdym pikselu, możecie zakładać, że wszystko jest decyzja reżysera.)

Jeśli jesteście ciekawi co początkowo napisaliśmy z Rogerem w maju 1997 (co nazywam "wersją Dżabbersmoka") i jak wyglądał ostateczny scenariusz filmowy (czyli końcowy szkic Neila-i-Rogera z poprawkami Roberta Zemeckisa) z potężnym i zadziwiająco szczerym wstępem Rogera na temat jak się to wszystko zaczęło, jak potem wróciło do życia i dlaczego w końcu Roger zamiast nakręcić film samemu sprzedał go firmie Steve'a Binga żeby mógł go wyreżyserować Bob Zemeckis - możecie zajrzeć do scenariusza w wersji książkowej:
http://www.harpercollins.com/books/9780061350160/Beowulf/index.aspx

Drogi Neilu,

Czytam Twoją stronę codziennie i NADAL nie jestem słynnym pisarzem, co takiego robię źle?

-mE.

Zgaduję, że albo nie piszesz wystarczająco dużo, albo nie kończysz rzeczy, albo ich nie wydajesz albo, jeśli robisz wszystko powyższe, martwisz sie nie tym co trzeba. Tak czy inaczej, sławność jest przydatna pisarzowi równie bardzo co dobrze zaopatrzony plecak podróżny primabalerinie. Poważnie.

Dobra. Do pracy.