Neil napisał w poniedziałek 2 marca 2009 o 20:49
Pracuję nad czymś, o czym nie mogę mówić, czekając na przybycie Stephana Merritta, z którym będę pracował nad (innym) czymś, o czym nie mogę mówić. Czuję, że powinienem chyba postawić kołnierz i zacząć mówić szyfrem.
Neil,
Przeczytałem dzisiaj notkę dotyczącą "odcinania kuponów" przy okazji "Blueberry girl" i "Crazy Hair". Potwornie mnie wkurza, że ludzie nie są w stanie cieszyć sie sukcesami innych, kiedy są to sukcesy zasłużone. Dostrzegłem to samo zjawisko na forach internetowych popularnych zespołów. Istnieją osoby, które będą uwielbiać grupę do momentu, kiedy ta dołączy do głównego nurtu, a jej płyty zaczną się sprzedawać. Wtedy okazuje się, że zespół się "sprzedał" i jest "do bani". W każdym razie ciesze się, że nie dałeś się tym zdołować.
Szybkie pytanie: czy będziesz w tym roku brał udział w San Diego Comic-Con? To będzie mój pierwszy konwent i byłoby super cię tam spotkać!
Pokój,
Jonesy
Jesteś nazbyt uprzejmy. Myślę, że miesiąc temu przekroczyłem tę granicę i jest w porządku. Wolałem, kiedy wydawało mi się, że dla każdego, kto lubił moją twórczość byłem czymś osobistym, o czym reszta świata nie wiedziała. I nie jestem pewien, czy po Newbery i sukcesie filmu o Koralinie będzie to jeszcze mozliwe, a jeżeli nawet tak - to może chwile potrwać.
Zawsze miło wynaleźć sobie kogoś i poczuć, że ponieważ nie jest popularny to w jakiś sposób ma się go na wyłączność, a przynajmniej mały jego kawałek.
Nie planuję pojawić się na Comic-Conie w tym roku. Jedyne plany konwentowe dotyczą udziału jako Gość Honorowy na WorldConie w Montrealu, w sierpniu. To angielska strona: http://www.anticipationsf.ca/English/Home. WorldCony są fantastyczne, a ze swojego pierwszego, 21 lat temu, mam jak najlepsze wspomnienia: po raz pierwszy spotkałem Juliego Schwartza, z Williamem Gibsonem wyszliśmy z baru jako ostatni o 5 rano, zagadnąłem George'a R. R. Martina na temat pomysłu na pasującą do książkowej serii Wild Cards postać, która tak jakby żyła w snach...
Hej, Neil!
Mój mąż i ja pracujemy w branży reklamowej tu, w Portland, w Oregonie (on tworzy animacje do filmów, ja zajmuję się produkcją) więc wyobraź sobie moją radość, gdy przeczytałam w dziesiejszej gazecie, że pewien film pt. "Koralina" uratuje gospodarkę stanu Oregon! Wiedziałam, że Twoje książki - metaforycznie - odmieniły moje życie, ale kto by pomyślał, że jedna z nich odmieni je dosłownie ?
http://blog.oregonlive.com/portlandarts/2009/03/in_the_coraline_economy_we_tru.html
Środowisko twórców z Oregonu dziękuję Ci z głębi serca!
Mikki
To naprawdę cudownie. Dziękuję, Mikki.
Jak tysiące innych, jestem Twoim fanem już od dawna. Wszystko zaczęło się w księgarni B&N w 2003 roku, wraz z "Amerykańskimi Bogami" ruszyła lawina. W każdym razie byłem ciekaw, czy zamierzasz kiedykolwiek wrócić do pisania literatury dla dorosłych? Jestem fanem Twoich książek dla młodzieży, ale dorosłe powieści są o wiele bardziej fantasyczne.
Znajdź też dla siebie miejsce w świecie komiksów i zatrzymaj się tam, proszę, brakuje mi tego.
Najlepszego,
Jacob Kohl
Dopóki żyję i piszę, będę się imał najróżniejszych zajęć i tworzył wszystko od literatury dziecięcej do powieści dla dorosłych i od książek z obrazkami poprzez wielkie dzieła z dziedziny literatury faktu, telewizję, radio, opowiadania, aż po filmy. Czasami będę chwytał się rzeczy, które wpadna mi po drodze. Czyli owszem, będzie więcej dorosłych powieści. I więcej komisków. Ale nigdzie się nie zatrzymam na zawsze.
...i właśnie pojawił się Stephin Merritt. Nie pojawił się za to jego bagaż. Ani buzuki, które przechodzi właśnie odprawę. Moge mu zapewnić piżamę i szczoteczkę do zębów, ale nie posiadam zapasowego buzuki.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niebezpieczeństwa sławy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niebezpieczeństwa sławy. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 2 marca 2009
sobota, 19 kwietnia 2008
Pyt.: Czy to twarz, która posłała w morze tysiące łodzi? Odp.: Nie
Neil napisał we wtorek 15 kwietnia 2008
Cześć Neil,
No dalej, pokaż nam zdjęcie. Wiesz, że chcemy ;-)
David
Oto zdjęcie z aparatu w telefonie, które zrobiłem dla zaciekwionych przyjaciół. Zrobiłem je wczoraj, zaraz po tym, jak lekarz sobie poszedł, byłem wciąż trochę oszołomiony. (Jak to się czasem dziwacznie składa, mój lekarz przejeżdżał właśnie obok i zadzwonił by zapytać, czy jestem w domu i mógłbym jakoś ośmielić go w kwestii jego powieści, zaraz po moim wypadku. Dlatego w kilka minut miałem w domu lekarza.)
Dzisiaj wyglądam na o wiele mniej ogłuszonego, nos jest nawet większy, a na przecięciu są środki, które powstrzymają mnie od drapania i pomogą się zagoić. Na temat tego, czy będę wyglądał jak panda na wystąpieniu w Nowym Yorku, zdania są podzielone. Zdania są podzielone też na temat tego, czy powinienem jakoś pokryć siniaki makijażem na wywiady w piątek, czy też powinienem użyć lateksu i małej butelki Kensingtom Gore żeby rany wyglądały bardziej interesująco (serce skłania mi się w stronę tego drugiego, umysł ku pierwszemu.)
Dziś rano odwoziłem Maddy do szkoły. Ona ma naprawdę super łukowatą bliznę tuż obok oka, ma ją odkąd jako dziecko wbiegła w róg stołu. Ona powiedziała:
"Będziesz miał bliznę?"
"Byćmoże."
"Lubię swoją bliznę. Wiesz, że ludzie, których znam od przedszkola pytają mnie o nią teraz, jakby dopiero ją zauważyli."
"Naprawdę? Co im mówisz?"
"To co kazałeś mi mówić gdyby ktoś zapytał."
Przetrząsnąłem pamięć. Nic. "Co to miało być?"
"Mówię im, że zdobyłam ją w walce na miecze."
"Aha. To dobrze."
Drogi Neilu
Jak to jest żyć w świecie, w którym można zadzwonić do jakiegoś sławnego producenta (albo reżysera) i pogadać? Czy to miłe? A może czujesz się przez to czasem samotny? Albo ja jestem po prostu arogancki?
dzięki za poświęcony czas.
Ian
Nie arogancki, ale to co mówisz, trochę się nie odnosi do mnie, przynajmniej to o sławie. Przyjaciele to przyjaciele, ludzie z którymi pracujesz to ludzie z którymi pracujesz. Jeśli z nimi pracujesz, to pozbycie się uczucia "O mój boże gadam z X!" i zajęcie się czymkolwiek macie się zajmować (jeśli to praca) zajmuje jakieś 20 sekund. Jeśli to twoi przyjaciele, to dowiadujesz się o ich sławie, jeśli ktoś inny zapyta "Przepraszam, czy to był X?" albo zapyta o autograf, czy coś.
Nie zadzwoniłnym do słwnego reżysera, czy producenta, żeby pogadać. Ale mógłbym zadzwonić do przyjaciela, który coś produkuje, albo reżyseruje i jest sławny, żeby pogadać. Duża różnica.
Mam szczęście, że nie jestem gwiazdą i tak naprawdę nie jestem sławny. Jestem znany z tego co robię pośród tych, którym się to podoba i nie chciałbym być bardziej znany. A bycie znanym jest, dla właściwie wszystkich moich znajomych którzy są znani, efektem ubocznym robienia tego, co robią, co właściwie zawsze jest tym co kochają robić, sława jest zwykle niezbyt porządanym dodatkiem.
(Ale niekoniecznie złym -- można z tym robić różne rzeczy. Gillian Anderson użyła jej żeby rozsławić Narodowy Dzień Bazgroła -- akcja charytatywna na rzecz neurofibromatosis która zbiera pieniądze za pomocą rysunków gwiazd.http://doodledayusa.org/gallery2/main.php?g2_itemId=134 - są tu bazgroły wielu interesujących osób, które zostaną wystawione na eBay za miesiąc. Jednak te, które najbardziej mi się podobają wyszły spod pióra mniej sławnych ludzi i są bardziej rysunkowe, Sergio Aragones, Gahan Wilson, and Kendra Stout (która zrobiła koszulkę "scary trousers" i właśnie zrobiła podkładkę pod myszkę dla Neverwear.net Cat Miho. Są też dwa narysowane przeze mnie.)
Samotność, kiedy się przydarza i gdziekolwiek na świecie to się dzieje, jest samotnością i nie ma kompletnie związku ze sławą (chyba, że jako rzadki produkt uboczny tego, Ponieważ robię to, co robię, siedzę teraz w pokoju hotelowym w kraju, w którym nikogo nie znam, daleko od rodziny i przyjaciół. I pisarze nie mają źle w porównaniu z, powiedzmy, komikami albo kierowcami ciężarówek). Ale jestem też typem osoby, która marzy o tym, żeby zamówić kabinę pasażerską na statku kupieckim i pływać dookoła świata pisząc książkę.
Drogi Neilu,
Właśnie odkryłem, że można kupić kolorowe bańki mydlane, które nazywają się Zubbles(http://www.zubbles.com/index.asp). Pamiętając historię, którą czytałeś w zeszłym roku w Helenie pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć, chociaż skoro data założenia strony to 2005 rok, może już wiesz.
A skoro już jesteśmy przy tej historii, nie mogę sie doczekać "Orange" i reszty Gwiaździstego pęknięcia. Wychodzi tuż przed moimi urodzinami i wygląda na to, że dostanę je w rok po tym, jak usłyszałem ciebie czytającego "Orange", co było moim, opóźnionym o dzień, prezentem od rodziców (którzy kupili bilety) i mojej najlepszej przyjaciółki. (Zawiozła na z Missouli do Heleny, chociaż widziała tylko Mirrormask i nie wiedziała o tobie nic więcej! Teraz uwielbia Stardust i podobał jej sie też Dobry Omen.)
- anna
To porażające, odkryć, że jesteś rodzajem pisarza SF, który wyobraża sobie coś futurystycznego po tym jak zostało wynalezione, prawda? Niedługo wymyślę "samo-lot"-- maszynę cięższą od powietrza ze skrzydłami, która lata!
To właśnie przyszło od Johnatha Strahana, redaktora Gwiezdnej Szczeliny:
Założyłem stronę internetową www.thestarryrift.com która zawiera informacje na temat książki, downloady okładki, krótkie wywiady z niektórymi z was (pojawią się pewnego dnia nadchodzącego tygodnia), i tyle związanych z książką rzeczy ile mogłem zebrać.
Zorganizowałem też czytelnikom szansę na wygranie egzemplarzy książki. Dzięki Vikingowi wysyłam egzemplarz Gwiezdnej Szczeliny pierwszym pięciu czytelnikom, którzy napiszą maila na adres thestarryrift@gmail.com napiszą jak się nazywała ostatnia powieść science-fiction która im się podobała i dlaczego. Szczegóły znajdziesz na
http://thestarryrift.com/win/
...
Drogi panie Gaiman,
Zastanawiałem sie, czy techno-mistrzowie stojący za twoją stroną byliby w stanie przerobić odliczanie do Amerykańskiego wydania Księgi Cmentarnej, które pojawiło się na twojej stronie, w jednen z tych googlowych "gadżetów". W ten sposób będę mógł zamieścić to na mojej stronie 'iGoogle' obok "gadżetu" odliczającego czas do premiery "The Spirit" Franka Millera.
Z wyrazami szacunku, Daniel Crandall
Przesłałem to Danowi Guy'owi, webgoblinowi, a on po kilku minutach odpisał:
Oto gotowy do użycia licznik dni pozostałych do wydania KSIęGI CMENTARNEJ. Mogę spróbować zrobić bardziej dostowany do twoich potrzeb.
No dalej, pokaż nam zdjęcie. Wiesz, że chcemy ;-)
David
Oto zdjęcie z aparatu w telefonie, które zrobiłem dla zaciekwionych przyjaciół. Zrobiłem je wczoraj, zaraz po tym, jak lekarz sobie poszedł, byłem wciąż trochę oszołomiony. (Jak to się czasem dziwacznie składa, mój lekarz przejeżdżał właśnie obok i zadzwonił by zapytać, czy jestem w domu i mógłbym jakoś ośmielić go w kwestii jego powieści, zaraz po moim wypadku. Dlatego w kilka minut miałem w domu lekarza.)

Dziś rano odwoziłem Maddy do szkoły. Ona ma naprawdę super łukowatą bliznę tuż obok oka, ma ją odkąd jako dziecko wbiegła w róg stołu. Ona powiedziała:
"Będziesz miał bliznę?"
"Byćmoże."
"Lubię swoją bliznę. Wiesz, że ludzie, których znam od przedszkola pytają mnie o nią teraz, jakby dopiero ją zauważyli."
"Naprawdę? Co im mówisz?"
"To co kazałeś mi mówić gdyby ktoś zapytał."
Przetrząsnąłem pamięć. Nic. "Co to miało być?"
"Mówię im, że zdobyłam ją w walce na miecze."
"Aha. To dobrze."
Drogi Neilu
Jak to jest żyć w świecie, w którym można zadzwonić do jakiegoś sławnego producenta (albo reżysera) i pogadać? Czy to miłe? A może czujesz się przez to czasem samotny? Albo ja jestem po prostu arogancki?
dzięki za poświęcony czas.
Ian
Nie arogancki, ale to co mówisz, trochę się nie odnosi do mnie, przynajmniej to o sławie. Przyjaciele to przyjaciele, ludzie z którymi pracujesz to ludzie z którymi pracujesz. Jeśli z nimi pracujesz, to pozbycie się uczucia "O mój boże gadam z X!" i zajęcie się czymkolwiek macie się zajmować (jeśli to praca) zajmuje jakieś 20 sekund. Jeśli to twoi przyjaciele, to dowiadujesz się o ich sławie, jeśli ktoś inny zapyta "Przepraszam, czy to był X?" albo zapyta o autograf, czy coś.
Nie zadzwoniłnym do słwnego reżysera, czy producenta, żeby pogadać. Ale mógłbym zadzwonić do przyjaciela, który coś produkuje, albo reżyseruje i jest sławny, żeby pogadać. Duża różnica.
Mam szczęście, że nie jestem gwiazdą i tak naprawdę nie jestem sławny. Jestem znany z tego co robię pośród tych, którym się to podoba i nie chciałbym być bardziej znany. A bycie znanym jest, dla właściwie wszystkich moich znajomych którzy są znani, efektem ubocznym robienia tego, co robią, co właściwie zawsze jest tym co kochają robić, sława jest zwykle niezbyt porządanym dodatkiem.
(Ale niekoniecznie złym -- można z tym robić różne rzeczy. Gillian Anderson użyła jej żeby rozsławić Narodowy Dzień Bazgroła -- akcja charytatywna na rzecz neurofibromatosis która zbiera pieniądze za pomocą rysunków gwiazd.http://doodledayusa.org/gallery2/main.php?g2_itemId=134 - są tu bazgroły wielu interesujących osób, które zostaną wystawione na eBay za miesiąc. Jednak te, które najbardziej mi się podobają wyszły spod pióra mniej sławnych ludzi i są bardziej rysunkowe, Sergio Aragones, Gahan Wilson, and Kendra Stout (która zrobiła koszulkę "scary trousers" i właśnie zrobiła podkładkę pod myszkę dla Neverwear.net Cat Miho. Są też dwa narysowane przeze mnie.)
Samotność, kiedy się przydarza i gdziekolwiek na świecie to się dzieje, jest samotnością i nie ma kompletnie związku ze sławą (chyba, że jako rzadki produkt uboczny tego, Ponieważ robię to, co robię, siedzę teraz w pokoju hotelowym w kraju, w którym nikogo nie znam, daleko od rodziny i przyjaciół. I pisarze nie mają źle w porównaniu z, powiedzmy, komikami albo kierowcami ciężarówek). Ale jestem też typem osoby, która marzy o tym, żeby zamówić kabinę pasażerską na statku kupieckim i pływać dookoła świata pisząc książkę.
Drogi Neilu,
Właśnie odkryłem, że można kupić kolorowe bańki mydlane, które nazywają się Zubbles(http://www.zubbles.com/index.asp). Pamiętając historię, którą czytałeś w zeszłym roku w Helenie pomyślałem, że chciałbyś wiedzieć, chociaż skoro data założenia strony to 2005 rok, może już wiesz.
A skoro już jesteśmy przy tej historii, nie mogę sie doczekać "Orange" i reszty Gwiaździstego pęknięcia. Wychodzi tuż przed moimi urodzinami i wygląda na to, że dostanę je w rok po tym, jak usłyszałem ciebie czytającego "Orange", co było moim, opóźnionym o dzień, prezentem od rodziców (którzy kupili bilety) i mojej najlepszej przyjaciółki. (Zawiozła na z Missouli do Heleny, chociaż widziała tylko Mirrormask i nie wiedziała o tobie nic więcej! Teraz uwielbia Stardust i podobał jej sie też Dobry Omen.)
- anna
To porażające, odkryć, że jesteś rodzajem pisarza SF, który wyobraża sobie coś futurystycznego po tym jak zostało wynalezione, prawda? Niedługo wymyślę "samo-lot"-- maszynę cięższą od powietrza ze skrzydłami, która lata!
To właśnie przyszło od Johnatha Strahana, redaktora Gwiezdnej Szczeliny:
Założyłem stronę internetową www.thestarryrift.com która zawiera informacje na temat książki, downloady okładki, krótkie wywiady z niektórymi z was (pojawią się pewnego dnia nadchodzącego tygodnia), i tyle związanych z książką rzeczy ile mogłem zebrać.
Zorganizowałem też czytelnikom szansę na wygranie egzemplarzy książki. Dzięki Vikingowi wysyłam egzemplarz Gwiezdnej Szczeliny pierwszym pięciu czytelnikom, którzy napiszą maila na adres thestarryrift@gmail.com napiszą jak się nazywała ostatnia powieść science-fiction która im się podobała i dlaczego. Szczegóły znajdziesz na
http://thestarryrift.com/win/
...
Drogi panie Gaiman,
Zastanawiałem sie, czy techno-mistrzowie stojący za twoją stroną byliby w stanie przerobić odliczanie do Amerykańskiego wydania Księgi Cmentarnej, które pojawiło się na twojej stronie, w jednen z tych googlowych "gadżetów". W ten sposób będę mógł zamieścić to na mojej stronie 'iGoogle' obok "gadżetu" odliczającego czas do premiery "The Spirit" Franka Millera.
Z wyrazami szacunku, Daniel Crandall
Przesłałem to Danowi Guy'owi, webgoblinowi, a on po kilku minutach odpisał:
Oto gotowy do użycia licznik dni pozostałych do wydania KSIęGI CMENTARNEJ. Mogę spróbować zrobić bardziej dostowany do twoich potrzeb.
sobota, 3 listopada 2007
Czas przeszły od wynurzania
Neil napisał w piątek 2 listopada 2007
Wiewiórka ziemna wciąż była w mojej rynnie. Hałasowała w nocy. Wyprawiała ziemnowiewiórkowe imprezy po drugiej stronie ściany za wezgłowiem mojego łóżka. Coś trzeba było zrobić. Wiewiórka zostawiła szlak ziarna dla ptaków prowadzący w stronę rynny. Pomyślałem sobie, dobra. Najlepszą rzeczą jaką mogę zrobić jest złapać go i przenieść w inne miejsce, a kiedy go tam nie będzie wepchnąć w rynnę coś w rodzaju siatki ochronnej, albo zwoju drutu - coś przez co wiewiórka się nie przebije.
W garażu mam bezkrwawą pułapkę której przez ponad dzisięć lat używałem do przenoszenia świstaków. Wziąłem ją i położyłem u wylotu rynny. Wstawiłem do środka miseczkę ziaren słonecznika, jako przynętę. Poszedłem odebrać telefon.
"Jest jakiś specjalny powód dla którego łapiesz wiewiórki?" zapytała moja asystentka Lorraine wchodząc.
"Masz na myśli wiewiórki ziemne" odparłem. A zaraz potem dodałem "A niech to."
Wyszedłem i wypuściłem z pułapki wiewiórkę, która natychmiast pobiegła prosto na drzewo wrzeszcząc jakieś niecenzuralne słowa w Wiewiórzym. Były to słowa tak niegrzeczne i dogłębnie obraźliwe, że czułem ulgę, że nie umiem mówić w wiewiórzym.
Wiewiórka ziemna, oczywiście, nadal mieszka w mojej rynnie.
Nie martwię się, ponieważ wyjeżdżam na imprezę i premierę Beowulfa i przez jakiś czas nie będę spał w swoim łóżku. Może gdy wrócę do domu on już się wyprowadzi.
...
Więcej informacji o "Lunowych" krabach z origami Dave'a McKeana na
http://jamesmclark.blogspot.com/2007/11/origami-emergency.html
smakołyk na Halloween za "fajne włosy" od Miss Em -- trzystronicowa opowieść w której postać zwana Neilem staje się... a, ale to by było zdradzanie fabuły... (najbardziej ze wszystkiego podobało mi się jak został skuszony przez kubek kawy...)
http://www.yinepu.net/nicehair_halloween_07.html
Cześć Neil.
Zastanawiałem się czy wynurzający się strajk pisarzy ma szansę wpłynąć na jakikolwiek z twoich projektów.
-Mike
Aurora, CO
Więcej niż wynurzający się. On już się wynurzył i jestem teraz W Trakcie Strajku. Nigdy jeszcze nie Strajkowałem. (Mark Evanier na swoim blogu -- http://www.newsfromme.com/archives/2007_11_02.html -- podaje dużo informacji i opisuje jak doszło do dzisiejszych wydarzeń, a na http://www.newsfromme.com/archives/2007_11_03.html#014294 możecie dowiedzieć się jeszcze więcej.)
I tak, wpływa na moje projekty. To znaczy, że amerykańska sieć telewizyjna, która chciała wykupić prawa do mojej książki i przerobić ją na serial telewizyjny nie może tego zrobić (ani żadnej z moich prac) dopóki strajk się nie zakończy. To znaczy, że nie mogę przepisywać i dopracowywać scenariusza do Nigdziebądź z 1999 roku dla Hensons and Weinstein Company dopóki nie zakończy się strajk. To oznacza, że Roger Avary i ja nie będziemy w stanie dopracować BLACK HOLE. To oznacza, że nie mogę dyskutować ani dołączyć się do (FILM X) dopóki nie zakończy się strajk.
Oprócz tego muszę porozmawiać z WGA żeby się dowiedzieć, czy mogę napisać projekt telewizyjny dla BBC (podejrzewam, że odpowiedź będzie brzmiała "nie", ale powinienem spytać)
Strajk nie wpłynie na Beowulfa, który został napisany w 1997 i przepisany w 2005, więc Rogez Avary i ja wciąż będziemy rozmawiać o nim z prasą, ponieważ to nie dotyczy pisania. Nie wiem, czy wpłynie to na prace Henry'ego Selicka (jako pisarza, nie jako reżysera) nad Koraliną czy nie -- prawdopodobnie nie.
Prawdę mówiąc jestem w nieco lepszym położeniu niż większość pisarzy należących do WGA pod tym względem, że mogę (i robię to) pisać książki i to co nie jest dla telewizji, czy filmu oprócz rzeczy dla telewizji czy filmu, wszystko to oznacza, że teraz zamierzam dokończyć pisać książkę, którą i tak skończyłbym pisać, a kiedy to będzie skończone podniosę głowę nad parapet, mrugnę, rozejrzę się i wymyślę, co teraz robić.
...
Kilka dni temu pisałem o miejscu, gdzie można wrzucić wszystkie zdjęcia kostiumów na Halloween opartych na postaciach, które napisałe, a Emily stawiła czoło temu wyzwaniu:
Wzywam wszystkich fanów Neila:
Strona Flickr została stworzona, żebyście mogli podzielić się zdjęciami swoich kostiumów, rękodzieł albo innych własnych tworów do których zainspirował was Neil. Galerię można obejrzeć tutaj:
http://www.flickr.com/photos/inspiredbyneil
Wyjaśnienie jak wstawić wasze zdjęcia do albumu tutaj:
http://www.flickr.com/people/inspiredbyneil/
Już mamy kilka zarejestrowanych. Przyłączajcie się dalej!
...
Cześć Neil,
Po prostu ciekawi mnie jakie masz odczucia wobec swojego pamiętnika, szczególnie patrząc przez pryzmat nowopowstałej kultury blogów, którą tu obserwujemy, jak i twojej rosnącej popularności? Wygląda na to, że kiedy zaczynałeś nikt nie wiedział co pisać na tych internetowych cosiach, a teraz nawet psy mają blogi. Gdzie widzisz siebie w blogowym spektrum? Co się z tym wiąże - pamiętam jak w czasie rozmowy kilka lat temu, że aby stać się mniej rozpoznawalnym planowałeś nie umieszczać swojego zdjęcia na książkach i tym podobnych (cytując, jak sądzę, Stephena Kinga). A jednak mogę "zobaczyć" cię każdego dnia na RSS razem ze zdjęciami Maddy i różnymi filmami tu i tam. Moje pytanie brzmi więc, co zmieniło się przez ostatnie kilka lat? Twoje spojrzenie na bycie znanym? Twoje nawyki blogowe? Internet?
Wielkie podziękowania,
~Sushu
Nigdy nie przeszkadzały mi moje zdjęcia autorskie na książkach -- cytat ze Stephena Kinga o którym wspomniałem dotyczył tego, jak Steve zwierzył mi się, że żałuje, że kiedykolwiek wystąpił w reklamie American Express "Czy mnie znasz?", kiedy to ludzie nagle dowiedzieli się, jak wygląda. To wprowadziło jego twarz do zbiorowej świadomości. (Cieszę się, że mogę powiedzieć, że nie wydaje mi się, abym już tam był -- i mam nadzieję, że nigdy nie będę.)
Chyba jestem znany bardziej, niż bym chciał, ale to jest coś co po prostu jest i nie wydaje mi się, aby dało się z tym coś zrobić. Nie sądzę, że ma to wiele do czynienia z blogiem albo z faktem, że na Youtube można obejrzeć filmik ze mną. Udało mi się też przetrwać wiele lat beż umiejscawiania się w blogowym spektrum, ale jeśli miałbym być gdziekolwiek, to chciałbym, proszę, być w tym miejscu, gdzie indygo przechodzi w fiolet.
W garażu mam bezkrwawą pułapkę której przez ponad dzisięć lat używałem do przenoszenia świstaków. Wziąłem ją i położyłem u wylotu rynny. Wstawiłem do środka miseczkę ziaren słonecznika, jako przynętę. Poszedłem odebrać telefon.
"Jest jakiś specjalny powód dla którego łapiesz wiewiórki?" zapytała moja asystentka Lorraine wchodząc.
"Masz na myśli wiewiórki ziemne" odparłem. A zaraz potem dodałem "A niech to."
Wyszedłem i wypuściłem z pułapki wiewiórkę, która natychmiast pobiegła prosto na drzewo wrzeszcząc jakieś niecenzuralne słowa w Wiewiórzym. Były to słowa tak niegrzeczne i dogłębnie obraźliwe, że czułem ulgę, że nie umiem mówić w wiewiórzym.
Wiewiórka ziemna, oczywiście, nadal mieszka w mojej rynnie.
Nie martwię się, ponieważ wyjeżdżam na imprezę i premierę Beowulfa i przez jakiś czas nie będę spał w swoim łóżku. Może gdy wrócę do domu on już się wyprowadzi.
...
Więcej informacji o "Lunowych" krabach z origami Dave'a McKeana na
http://jamesmclark.blogspot.com/2007/11/origami-emergency.html
smakołyk na Halloween za "fajne włosy" od Miss Em -- trzystronicowa opowieść w której postać zwana Neilem staje się... a, ale to by było zdradzanie fabuły... (najbardziej ze wszystkiego podobało mi się jak został skuszony przez kubek kawy...)
http://www.yinepu.net/nicehair_halloween_07.html
Cześć Neil.
Zastanawiałem się czy wynurzający się strajk pisarzy ma szansę wpłynąć na jakikolwiek z twoich projektów.
-Mike
Aurora, CO
Więcej niż wynurzający się. On już się wynurzył i jestem teraz W Trakcie Strajku. Nigdy jeszcze nie Strajkowałem. (Mark Evanier na swoim blogu -- http://www.newsfromme.com/archives/2007_11_02.html -- podaje dużo informacji i opisuje jak doszło do dzisiejszych wydarzeń, a na http://www.newsfromme.com/archives/2007_11_03.html#014294 możecie dowiedzieć się jeszcze więcej.)
I tak, wpływa na moje projekty. To znaczy, że amerykańska sieć telewizyjna, która chciała wykupić prawa do mojej książki i przerobić ją na serial telewizyjny nie może tego zrobić (ani żadnej z moich prac) dopóki strajk się nie zakończy. To znaczy, że nie mogę przepisywać i dopracowywać scenariusza do Nigdziebądź z 1999 roku dla Hensons and Weinstein Company dopóki nie zakończy się strajk. To oznacza, że Roger Avary i ja nie będziemy w stanie dopracować BLACK HOLE. To oznacza, że nie mogę dyskutować ani dołączyć się do (FILM X) dopóki nie zakończy się strajk.
Oprócz tego muszę porozmawiać z WGA żeby się dowiedzieć, czy mogę napisać projekt telewizyjny dla BBC (podejrzewam, że odpowiedź będzie brzmiała "nie", ale powinienem spytać)
Strajk nie wpłynie na Beowulfa, który został napisany w 1997 i przepisany w 2005, więc Rogez Avary i ja wciąż będziemy rozmawiać o nim z prasą, ponieważ to nie dotyczy pisania. Nie wiem, czy wpłynie to na prace Henry'ego Selicka (jako pisarza, nie jako reżysera) nad Koraliną czy nie -- prawdopodobnie nie.
Prawdę mówiąc jestem w nieco lepszym położeniu niż większość pisarzy należących do WGA pod tym względem, że mogę (i robię to) pisać książki i to co nie jest dla telewizji, czy filmu oprócz rzeczy dla telewizji czy filmu, wszystko to oznacza, że teraz zamierzam dokończyć pisać książkę, którą i tak skończyłbym pisać, a kiedy to będzie skończone podniosę głowę nad parapet, mrugnę, rozejrzę się i wymyślę, co teraz robić.
...
Kilka dni temu pisałem o miejscu, gdzie można wrzucić wszystkie zdjęcia kostiumów na Halloween opartych na postaciach, które napisałe, a Emily stawiła czoło temu wyzwaniu:
Wzywam wszystkich fanów Neila:
Strona Flickr została stworzona, żebyście mogli podzielić się zdjęciami swoich kostiumów, rękodzieł albo innych własnych tworów do których zainspirował was Neil. Galerię można obejrzeć tutaj:
http://www.flickr.com/photos/inspiredbyneil
Wyjaśnienie jak wstawić wasze zdjęcia do albumu tutaj:
http://www.flickr.com/people/inspiredbyneil/
Już mamy kilka zarejestrowanych. Przyłączajcie się dalej!
...
Cześć Neil,
Po prostu ciekawi mnie jakie masz odczucia wobec swojego pamiętnika, szczególnie patrząc przez pryzmat nowopowstałej kultury blogów, którą tu obserwujemy, jak i twojej rosnącej popularności? Wygląda na to, że kiedy zaczynałeś nikt nie wiedział co pisać na tych internetowych cosiach, a teraz nawet psy mają blogi. Gdzie widzisz siebie w blogowym spektrum? Co się z tym wiąże - pamiętam jak w czasie rozmowy kilka lat temu, że aby stać się mniej rozpoznawalnym planowałeś nie umieszczać swojego zdjęcia na książkach i tym podobnych (cytując, jak sądzę, Stephena Kinga). A jednak mogę "zobaczyć" cię każdego dnia na RSS razem ze zdjęciami Maddy i różnymi filmami tu i tam. Moje pytanie brzmi więc, co zmieniło się przez ostatnie kilka lat? Twoje spojrzenie na bycie znanym? Twoje nawyki blogowe? Internet?
Wielkie podziękowania,
~Sushu
Nigdy nie przeszkadzały mi moje zdjęcia autorskie na książkach -- cytat ze Stephena Kinga o którym wspomniałem dotyczył tego, jak Steve zwierzył mi się, że żałuje, że kiedykolwiek wystąpił w reklamie American Express "Czy mnie znasz?", kiedy to ludzie nagle dowiedzieli się, jak wygląda. To wprowadziło jego twarz do zbiorowej świadomości. (Cieszę się, że mogę powiedzieć, że nie wydaje mi się, abym już tam był -- i mam nadzieję, że nigdy nie będę.)
Chyba jestem znany bardziej, niż bym chciał, ale to jest coś co po prostu jest i nie wydaje mi się, aby dało się z tym coś zrobić. Nie sądzę, że ma to wiele do czynienia z blogiem albo z faktem, że na Youtube można obejrzeć filmik ze mną. Udało mi się też przetrwać wiele lat beż umiejscawiania się w blogowym spektrum, ale jeśli miałbym być gdziekolwiek, to chciałbym, proszę, być w tym miejscu, gdzie indygo przechodzi w fiolet.
Subskrybuj:
Posty (Atom)