Neil
napisał w środę, 5 marca 2014 o 21:04
To
był dziwny tydzień, pełen osobliwych wydarzeń. Najdziwniejsze było to, że
kupiłem dom (i nie jest on, jak
sugerowałby ten opis, w Sacramento w Kalifornii: to pochodzi z
dłuższego wywiadu na temat mojej skłonności do wspierania różnych projektów na
Kickstarterze: https://www.kickstarter.com/blog/meet-a-backer-neil-gaiman).
Kwestia
nowego domu była w robocie od kilku miesięcy. Zobaczyłem go na jesieni, zakochałem się, przekonałem Amandę, że jestem zakochany i wczoraj po
południu ostatecznie podpisaliśmy umowę.
Bardzo
przypomina mój poprzedni dom rodziny Addamsów w lesie, tylko że to nie jest dom
rodziny Addamsów, a raczej zlepek kamiennych chatek w lesie. (Kobieta, od
której go kupiłem mieszkała w nim dokładnie pięćdziesiąt lat. Człowiek, od którego
rodziny kupiła go z mężem w styczniu 1964 r. rysował komiksy w codziennych
gazetach za czasów Złotej Ery.)
Nowy
dom jest położony o parę godzin drogi od Nowego Jorku i aby dokonać zakupu i znaleźć
się w jego posiadaniu musiałem w ten weekend niespodziewanie (nie pytajcie)
pojechać z Florydy do Nowego Jorku, zahaczając o Karolinę Północną (żeby
odwiedzić Maddy w college’u), nieco zmartwiony, że burze śnieżne, które
ograniczały moje poczynania przez ostatnie 2 miesiące spróbują po raz ostatni
pokrzyżować mi plany podróżnicze. Zapowiadana śnieżyca nigdy nie nadeszła.
W
czasie jazdy słuchałem Best of Nick Lowe,
The Next Day Davida Bowie i czytanego
przez Simona Vance’a audiobooka Titus Groan Marvyna Peake’a.
Prowadzenie
samochodu sprawiło, że ominęła mnie spora burza, która rozpoczęła się na
Twitterze.
W
styczniu dostałem od współprzewodniczącego nadchodzącego Worldconu w Londynie
(nie znam go, ale znajomy podał mu mój e-mail) prośbę o przekazanie Jonathanowi
Rossowi zaproszenia do poprowadzenia ceremonii nagród Hugo.
Jonathan
jest prezenterem radiowym i telewizyjnym w Wielkiej Brytanii, a obecnie
również scenarzystą komiksowym. Jest również jednym z najbardziej
cenionych brytyjskich gospodarzy rozmaitych ceremonii. A także moim przyjacielem,
znamy się od ponad 25 lat. Tu możecie zobaczyć nas razem w filmie dokumentalnym
Search for Steve Ditko [Poszukiwanie Steve’a Ditko]. (Oto kilka
ostatnich minut filmu. Oglądajcie, a zobaczycie na mojej twarzy uśmiech tak
szeroki, że praktycznie sięga dookoła głowy.) Jest on też osobą, która jako
pierwsza namówiła mnie do korzystanie z Twittera.
Przekazałem mu zaproszenie wraz z dopiskiem, że prowadzenie ceremonii wręczenia Hugo to
naprawdę przyjemne zajęcie i od przewodniczącego dostałem odpowiedź, że
Jonathan się zgodził i że mogę przygotować parę słów serdecznego powitania, do opublikowania,
kiedy to ogłoszą.
Jonathan
się zgodził, bo jest wielkim fanem SF i komiksu. W pewnym sensie jest jednym z
najbardziej fanowskich fanów, jakich znam: sam również pisze komiksy SF.
Istnieje również związek rodzinny – jego żona, Jane Goldman, zdobyła nagrodę
Hugo (za najlepszy scenariusz filmowy) [do
filmu „Gwiezdny pył” – przyp. noita].
Ogłoszono,
że Jonathan poprowadzi ceremonię Hugo. Na Twitterze rozpętała się burza. Ja ją
przegapiłem, ale dostałem link, w którym znajdziecie streszczenie:
Naprawdę
się cieszyłem, że a) jestem na urlopie od Twittera i b) w czasie, kiedy to
wszystko się działo prowadziłem samochód.
Najdziwniejsze
było to, że rozumiałem niektóre z wygłoszonych obaw. Sam miałem podobne – 25
lat temu, kiedy po raz pierwszy spotkałem Jonathana, zaprosił mnie i Dave’a
McKeana do swojego programu, żeby porozmawiać o Drastycznych przypadkach. Odpowiedziałem: „Nie, naśmiewasz się z
ludzi. To jest komiks. Dla mnie jest ważny. Nie chcę, żebyś go wyśmiał.”
Żeby
przekonać mnie, że a) w swoim programie nikogo nie wyśmiewa i b) że nigdy, w
żadnych okolicznościach, nie kpiłby z komiksów i twórców, których uwielbia,
Jonathan zaprosił mnie i Dave’a na nagranie programu, w którym przeprowadzał
wywiad z pisarzem i rysownikiem Charlesem Burnsem. Wywiad był pełen
szacunku i niezmiernie miły.
W
programie nigdy nie wystąpiliśmy, ale Jonathan przeprowadził ze mną kilka
wywiadów przez te lata, przy różnych okazjach. (Kiedy ukazały się Wilki w ścianach, rozmawiał z nami na
scenie przed tłumem dzieci i dorosłych. Wywiad był znakomicie dopasowany do
publiczności…) Wspaniale mnie zawstydził w czasie wręczania nagród Eisnera.
Nie
zdziwiło mnie, że niektórych poruszyło wybranie Jonathana na gospodarza
ceremonii. Jak organizatorzy konwentu piszą w przeprosinach za zaistniałą
sytuację i w przeprosinach skierowanych do Jonathana i jego rodziny na
https://www.facebook.com/londonin2014/posts/804454159569536 powinni byli lepiej omówić sprawę w swoim własnym gronie, dogadać się i upewnić, że wszyscy zgadzają się na wybór Jonathana, zanim napisali do mnie z prośbą o zaproszenie go do tej roli.
https://www.facebook.com/londonin2014/posts/804454159569536 powinni byli lepiej omówić sprawę w swoim własnym gronie, dogadać się i upewnić, że wszyscy zgadzają się na wybór Jonathana, zanim napisali do mnie z prośbą o zaproszenie go do tej roli.
Gdyby
zawczasu wiedzieli, że niektórzy będą mieli problem z nim w roli prezentera (a
mam wyraźne podejrzenie, że tak było, zważywszy, że jeden z nich podobno zrezygnował),
powinni byli go ostrzec i dać możliwość wycofania się, a przynajmniej powinni
byli go na taką ewentualność przygotować. A tak on i jego rodzina nie
spodziewali się takiego ciosu.
Burze
na Twitterze nie są fajne, kiedy ludzie zmyślają różne rzeczy na twój temat albo obrażają
cię z powodu czegoś, czego nie zrobiłeś, nie uważałeś i nie powiedziałeś.
Kiedy wrzeszczą na ciebie rzesze ludzi należących do grupy, której czujesz się
częścią, jest to niewiarygodnie przykre, nieważne kim jesteś. A te rzeczy
wychodzą poza Internet i nabierają rozpędu. Ze smutkiem dowiedziałem się, że
Jane Goldman, żona Jonathana, jedna z najłagodniejszych, najbardziej
uprzejmych osób, jakie znam (oraz osoba, która wraz z Jonathanem zachęciła mnie
do Twittera w grudniu 2009) z powodu tej sprawy usunęła swoje twitterowe
konto.
Jestem
poważnie zawiedziony tymi ludźmi, z których część znam i szanuje, a którzy
podburzali innych do wysyłania za pośrednictwem Twittera obelg oraz wulgarnych
i pełnych nienawiści komentarzy pod adresem Jonathana (a kiedy umieszczasz
w swojej wiadomości @ przed nazwą użytkownika, wysyłasz ją bezpośrednio do tej
osoby). Z czego większość stanowiły właśnie wypowiedzi, których możliwego pojawienia
się z jego ust – jak twierdzili – najbardziej się bali. Ironii zdawali się
nie dostrzegać.
Rozumiem
wszystkich, którzy obawiali się, że Jonathan nie będzie odpowiednim gospodarzem
wieczoru i każdego, kto zwrócił się w tej sprawie do komitetu
organizacyjnego, ale nie sądzę, żeby kampania mająca szkalować Jonathana
osobiście była mądra czy słuszna. A tym, którzy uważali, że jej prowadzenie
to sposób, by SF i rozdanie nagród nie trafiło do tabloidów przypominam o
efekcie Streisand i z rezygnacją kręcę głową.
Zdobyłem
kilka nagród Hugo i jestem z nich wszystkich niezwykle dumny. Prowadziłem
ceremonię ich wręczenia i byłem zaszczycony, że pozwolono mi stać się częścią
tej tradycji. Wiem, że świat SF jest rodziną i jak wszystkie rodziny, ma swoje
spory i kłótnie. Na Worldconie bywam od 1987 r. I wiem, że lekiem na takie
rzeczy jest czas.
Ale
zdjąłem przypinkę nominowanego do Hugo, którą z dumą nosiłem w klapie
od czasu, kiedy we wrześniu 2012 nagrodzony został mój odcinek Doktora Who, „Żona Doktora” i póki, co
ją schowałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz