Neil napisał w czwartek 10 kwietnia 2014 r. o 21:18
We wtorek poprowadziłem swoje pierwsze zajęcia w Bard. Kosztowało mnie to sporo nerwów, ale 14 osób, które słuchały, jak mamroczę coś na temat pisania i fantastyki, zdawało się miłą i stosunkowo wielkoduszną publiką, więc nie mogę się doczekać jutrzejszych zajęć. Tylko mam nadzieję, że jutro będę mówił inne rzeczy.
Wieczór ze mną i Artem Spiegelmanem w Bard był wspaniały. Bilety się wyprzedały, a rozmowa stanowiła raczej wywiad, gdzie to głównie ja zadawałem Artowi pytania, choć przeczytałem też kilka pierwszych stron Jasia i Małgosi – wersji, którą ja napisałem, a zilustrował Lorenzo Mattotti i to było wspaniałe. (Na zdjęciu zrobionym przez Gideona Lestera możecie zobaczyć na ekranie w tle za nami jedną z bajecznych ilustracji Mattottiego)
To ostatnia biletowana impreza w tym roku Nowym Jorku, nie licząc Prawda jest jaskinią… w Carnegie Hall. (Kiedy planuję również po raz pierwszy przeczytać Jasia i Małgosię w całości) Wiele osób pytało, czy będę wtedy rozdawał autografy i zdecydowanie to rozważam. W tym samym czasie wychodzi Ocean na końcu drogi w miękkiej okładce i powieść graficzna Prawda jest jaskinią w Czarnych Górach… A więc to z pewnością możliwe.
Bilety i szczegóły na
(A strona Gdzie jest Neil powie wam o wszystkich miejscach, gdzie będę do lipca, w tym o San Francisco, Londynie, Edynburgu, Barcelonie i Madrycie: http://www.neilgaiman.com/where/.)
Teraz jestem w San Diego, tylko na jeden dzień, żeby zobaczyć się z Amandą, która siedzi tam, gdzie jest ciepło i pracuje nad swoją książką. Nie jestem pewien czy spędzenie całego dnia w samolocie i kolejnego w drodze powrotnej po to, by spędzić jeden dzień razem, ma dużo sensu, ale stęskniłem się za nią, a ona za mną, a do tego całkiem lubię pisać w samolocie…
Nowy dom w lesie jest wspaniały i z przyjemnością poznaję świat doliny Hudson. A dębowy dom na Środkowym Wschodzie wciąż stoi i wciąż są w nim moje książki na półkach, moje obrazy na ścianach i moje łóżko. Podejrzewam, że będę dzielił mój czas pomiędzy obydwa miejsca, o ile uda mi się w którymkolwiek na dłużej zatrzymać. Mam żonę, która również zdaje się zdecydowana utrzymać rozdwojoną egzystencję, tylko że ona żyje na zmianę w Melbourne i Nowym Jorku. Coś wymyślimy. Jeśli tylko będę miał biurko do pisania z widokiem na drzewa, będę zadowolony.
Dziś w Wielkiej Brytanii wychodzi Ocean na końcu drogi w miękkiej okładce. Ruchomą wersję plakatu możecie zobaczyć tutaj (wymaga Flasha): http://www.teainteractive.com/clients/ocean/
Są też plakaty, które się nie ruszają i ogromnie się cieszę, bo nie sądzę, żebym kiedykolwiek przedtem miał plakaty dotyczące książek. Sprawiają, że się trochę denerwuję. Mam nadzieję, że zauważą je ludzie, którym książka mogłaby się spodobać, a ci, którym się nie spodoba, nie dadzą się skusić urokom reklamy. (Idzie i sprawdza na stronie Amazon.co.uk czy w miękkiej okładce książka nadal się podoba…) (A potem, zauważywszy nazwę księgarni na plakacie, zamieszcza link do Waterstones. Cześć, Waterstones!)
Zobaczmy. Pewnie zapomnę o kilku rzeczach, które miałem tu wspomnieć. Dla magazynu Oyster przeprowadziłem wywiad ze Stoyą (tu jako Śmierć w Dr Sketchy’s).
Nie będzie można ich kupić bezpośrednio – trafią prosto do księgarń, ale Dave z Biting Dog przeznaczył 50 sztuk na sfinansowanie wyprawy swojej córki Kayli jako wolontariuszki do azylu dla słoni. Szczegóły na
29 kwietnia w Syracuse wystąpię w ramach serii wykładów Rosamund Gifford. Będę mówił, potem czytał i wszystko będzie interesujące. Szczegóły na
Z radością dowiedziałem się, że nagroda dla autorów horrorów zostanie nazwana na cześć Jamesa Herberta. Bardzo nam brakuje Jima, a to tylko pomoże zadbać, by jego nazwisko zostało zapamiętane.
Locus, magazyn na temat science fiction i fantasy przeprowadza doroczną ankietę. Macie jeszcze pięć dni, żeby oddać głos i pokazać, kim jesteście. Głosowanie kończy się 15 kwietnia:
Zdjęcie, które Amanda zrobiła mi wczoraj. Nazwała je „Drzwi Schrödingera”.
uwaga
drzwi mogą się otworzyć
Ten podesłany mi przed genialną artystkę Lisę Snellings post o efektach ubocznych mojego opowiadania Arlekin i Walentynki złamał mi serce i rozdarł je na oścież:
I na koniec gratulacje dla Stephena Colberta z okazji zostanie następnym Davidem Lettermanem.
Mile wspominam swój występ w jego programie, pognieciony pogrzebowy garnitur i całą resztę, ale Colberta jako osobę prywatną polubiłem o wiele bardziej niż postać, którą odgrywa (i byłem zachwycony, że odstąpił od niej w czasie mojego wywiadu). Mam szczerą nadzieję, że Late Night Show będzie prowadził ten pierwszy Colbert. (W razie gdyby Was to ominęło, to nagranie mojego wywiadu z 2009 roku.
Get More: , ,
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz