Księgarnia Waterstones zorganizowała internetowy pojedynek, którego zwycięzca otrzyma tytuł Najlepszego Pisarza. Neil Gaiman dotarł do finału pokonując kolejno Mallorie Blackman, Suzanne, Collins, Sir Arthura Conan Doyle'a i Agatę Christie!
Przed nim najważniejszy pojedynek - starcie z samym Królem Grozy, Stephenem Kingiem.
Pomożecie? Głosować można na stronie
A sytuacja przedstawia się następująco...
Stephen King
Atak specjalny: Klaun morderca. Który okazuje się być kosmitą.
Zalety:
- Sprzedał ponad 350 milionów książek na całym świecie
- Ojciec milionów dziecięcych koszmarów
Wady:
- Prawdopodobnie
stać go na zbudowanie stacji kosmicznej,
a jeszcze tego nie zrobił - Prawdopodobnie napisał więcej książek niż sam przeczytał
Neil Gaiman
Atak specjalny: Uścisk snu.
Zalety:
- Uwielbiany, nagradzany autor fantasy i powieści graficznych
- Król Wróżek
Wady:
- Tylko częściowo istnieje w tym świecie
- Atakowany przez fanów gdziekolwiek się uda
Jak naszym zdaniem rozegrałoby się to starcie…
Stephen King obudził się w nieznajomym łóżku, w nieznajomym pokoju, którego okna (również nieznajome) wychodziły na nieznajomy ogród. Jak się tu znalazł? Ostatnie co pamiętał, to że wsiadał do samochodu z zamiarem odwiedzenia Neila Gaimana i spuszczenia mu łomotu, który zapewniłby mu tytuł Najlepszego Pisarza. Ale potem… mgliście pamiętał utratę kontroli nad kierownicą, przerażający pisk hamulców i…
– O, wreszcie się obudziłeś – King nie usłyszał, jak otwierają się drzwi, ale Gaiman nagle znalazł się przy jego łóżku z miską parującej zupy w dłoniach i niepokojącym uśmiechem na twarzy. – Wiesz, zawsze byłem twoim wielkim fanem.
– Nie – powiedział King.
– Naprawdę – zapewnił Gaiman – Już od czasów Carrie…
– Nie, to nie może się tak skończyć.
Gaiman zmarszczył brwi. Nie mógł się doczekać, aż będzie mógł nazwać Kinga „przebrzydłym ptaszyskiem”.
– Co więc proponujesz?
– Jest tylko jeden sposób, żeby ustalić który z nas jest Najlepszym Pisarzem. Wyczerpujące wyzwanie mające dowieść kunsztu i determinacji. Ostateczny test naszych zdolności jako zawodowych pisarzy.
– Nie myślisz chyba o…
– Dokładnie tak. Rozdawanie autografów czytelnikom.
W ciągu kilku godzin miejscowe księgarnie wypełniły rzesze fanów i ogromny tłum wylewał się na ulice. King i Gaiman siedzieli przy swoich stolikach, dzierżąc w dłoni pióra gotowe do podpisywania książek, i obaj już zaczynali odrobinę żałować tej decyzji.
Nigdy dotąd nie widzieli takiego tłumu. Wieść, że Neil Gaiman i Stephen King mają pojawić się razem na spotkaniu z czytelnikami – ponoć po to, by rozwiązać jakiś rozpoczęty w Internecie konflikt – rozniosła się tak szybko, że najbliższą okolicę trzeba było zamknąć dla ruchu samochodowego.
King z trzaskiem wyłamał palce w stawach, wziął głęboki oddech i podpisał się w pierwszej książce.
– Dziękuję. Wiele pomysłów przychodzi mi do głowy pod prysznicem. Mój ulubiony kolor? Czerwony.
Tymczasem Gaiman robił to samo.
– Bardzo dziękuję. Odkryłem, że praca w ogródku jest prawdziwą kopalnią pomysłów. Fajną masz czapkę.
Czas płynął, ale tłum zdawał się nie zmniejszać, wręcz rósł z każdą minutą. Podpisywanie książek przez dwójkę najbardziej ukochanych pisarzy na świecie trafiło do wiadomości w całym kraju i autobusy z kolejnymi fanami co chwilę przybywały do miasta.
Po obydwu autorach zaczynało być widać wysiłek: skurcze zmusiły Kinga do podpisywania lewą ręką, a Gaiman znajdował coraz bardziej twórcze sposoby na odpowiadanie fanom na pytanie skąd bierze pomysły.
– Pudle robią wstępne opracowanie i co rano wrzucają do mojej skrzynki.
Wiele godzin później obaj panowie byli widocznie spoceni, a tłum robił się niespokojny, jako że połączenie upału, odwodnienia i braku toalet robiło swoje. Zaczęły krążyć pogłoski, że na końcu kolejki czekają wcale nie Stephen King i Neil Gaiman, ale Shaun Hutson i jakiś koleś w peruce. Nastroje robiły się paskudne.
King spojrzał na Gaimana, bo skurcze w lewej ręce łapały go tak często, że poważnie rozważał rozdawanie autografów stopami.
– Nie masz ochoty się stąd zwinąć?
– Masz… dosyć… co? – zakpił Gaiman, ale i jego twarz zdradzała objawy zmęczenia po ponad dwunastu godzinach podpisywania książek. – Dobra. Ale jak to zrobimy? Jeśli spróbujemy wyjść, rozerwą nas na strzępy!
– Nie wiem. Użyłbym swojego klauna mordercy, ale Philip K. Dick go zabił. Długo by mówić.
Gaiman się zamyślił. – No cóż, Loki wisi mi przysługę…
Wykorzystując moce boga-oszusta, Gaiman zdołał przekonać cały zgromadzony tłum, co do jednej osoby, że ta kolejka ustawiła się po bilety na koncert Eda Sheerana. Powoli, ale systematycznie masa ludzi zaczęła się rozchodzić, mamrocząc pod nosem.
– No to załatwione – powiedział King, kiedy kilku ostatnich maruderów opuściło budynek. – Ale jak zdecydujemy, który z nas jest Najlepszym Pisarzem?
Gaiman westchnął.
– Siłujemy się na kciuki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz