Neil napisał w poniedziałek 24 lutego 2014 r. o 12:58
Bardzo szybki post…
W Billings, w Montanie, było WSPANIALE: rozmawiałem z grupą młodych ludzi we wspaniałej bibliotece, trochę poczytałem i odpowiedziałem na wiele pytań. Tego samego wieczora rozmawiałem z czytelnikami w Babcock Theatre, sporo czytałem i odpowiedziałem na mniej pytań, niż bym chciał.
Byłem pod wrażeniem przyszłości: Wylądowałem w Montanie i odkryłem, że w jakiś tajemniczy sposób mój iPad stał się pajęczą siecią pęknięć na szkle, a nie urządzeniem, z którego chciałbym czytać (czy po którym mógłbym wodzić palcem). Lesilie, mój gospodarz, zabrał mnie do Best Buy, gdzie nabyłem nowy iPad i pancerne etui. Wróciłem do hotelu, powiedziałem nowemu iPadowi kim jestem, a on natychmiast przywrócił ostatnie zapisane w chmurze ustawienia i po kilku minutach siedziałem w bibliotece i czytałem z zupełnie nowego iPada, bez wysiłku, stresu, kabli i narzekania. Och, jakże czasem lubię przyszłość.
Dzisiaj jestem w Calgary. Bilety na wieczorne spotkanie wyprzedały się w ciągu zaledwie kilku minut, ale będzie ono transmitowane w Internecie na stronie http://ucalgary.ca/cdwp/gaiman, zaczyna się o 19 czasu górskiego.
A teraz naprawdę muszę zdecydować, co dziś zaprezentuję. (Pewnie coś przeczytam.)
…
Wczoraj przeszperałem wiele notatników, pudeł i papierów w poszukiwaniu wierszy potrzebnych do projektu, o którym opowiem, kiedy będzie gotowy. Przeczytałem rzeczy, które pisałem jako nastolatek i rzeczy, które pisałem, kiedy powinienem był pisać inne rzeczy. Znalazłem trochę zapomnianych skarbów (Niestety żaden z nich nie powstał, kiedy miałem szesnaście lat. Wybacz, szesnastoletni Neilu.) i trochę niedokończonych rzeczy, które wyglądały nawet, jakbym powinien je skończyć.
I nagle, w niewielkiej tubie na strychu, na trzech poskładanych podkładkach pod talerze z Byerly’s Cafe znalazłem to – rymowankę luźno inspirowaną dziełami Roberta W. Service’a albo balladami Kiplinga albo kimś jeszcze innym. I nie pamiętam, co miało się wydarzyć dalej, ani po co to napisałem, więc po prostu wrzucę to tu, na swoim blogu, żebyście mogli się uśmiechnąć. A ponieważ nie ma tytułu, nazwę to…
Znalezione na podkładkach pod talerze na strychu
W Davey’s o trzeciej nad ranem panuje martwa pustka
I wiem, że nie przyszedłem tu po jedzenie
Bo sączę coś kawopodobnego, co trochę trąci flegmą
I skubię ciasto, które ktoś chyba wcześniej przeżuł
Na stoliku leży rachunek za moją niestrawną strawę
A znudzona kasjerka czeka przy kasie
Bierze ode mnie dwie dychy z chłodnym i intrygującym spojrzeniem
Jak chirurg miękki szykujący się do ataku
“Wydajesz się stanowczo zbyt miła, by pracować w takiej spelunie
Takie miejsca rozpuszczają mózg”
Uśmiecha się tylko i posępnym tonem, bardziej strutym niż żywym,
Opowiada historię, która zmienia mój kręgosłup w galaretę
„Znam przerażająca opowieść, krwawą i tragiczną pieśń,
Historię horroru i zgrozy
Która doprowadzi cię do łez i zmrozi do szpiku kości,
Nim mózg wypłynie ci uszami
Moja biografia jest mroczna, pełna przerazy i strachu,
Opowieść cuchnie terrorem i rozpaczą.
Słowami nie sposób przedstawić mojej smutnej doli
Ale co tam, do diabła, rzekła, spróbuję.
Nikt nie mógł przewidzieć takich osobliwości.
Nikt nie wymarzył, nie wyrzekł, nie zmyślił.
I nikt kto usiadł, by posłuchać o mym losie nie odejdzie niezmieniony
(Niektórzy się zabiją, inni zwyczajnie upiją)"
Ostrzegam Cię! – podniosła rękę – jeśliś słabego serca
Odejdź, uciekaj, wynoś się, precz!
To potworne i makabryczne. Powstrzymaj mnie nim zacznę,
Bo każde odrażające słowo jest prawdą.
(Naprawdę nie pamiętam o czym była ta historia, ale w innym miejscu podkładki znalazłem kuplet:
Nie mogę iść do nieba, przez wszystko co zrobiłam
I nie mogę pójść do piekła, bo kolejka jest za długa.
Co może stanowić pewną wskazówkę.)
[Gdyby udało się wiersz po polsku zrymować, bardziej przywodziłby na myśl "Ballady Morderców" i wtedy jasne byłoby dlaczego Neil postanowił go zamieścić. A tak wiadomo tylko - mniej więcej - o co we fragmencie chodziło - przyp. noita]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz