Kwestia
nowego domu była w robocie od kilku miesięcy. Zobaczyłem go na jesieni, zakochałem się, przekonałem Amandę, że jestem zakochany i wczoraj po
południu ostatecznie podpisaliśmy umowę.
Bardzo
przypomina mój poprzedni dom rodziny Addamsów w lesie, tylko że to nie jest dom
rodziny Addamsów, a raczej zlepek kamiennych chatek w lesie. (Kobieta, od
której go kupiłem mieszkała w nim dokładnie pięćdziesiąt lat. Człowiek, od którego
rodziny kupiła go z mężem w styczniu 1964 r. rysował komiksy w codziennych
gazetach za czasów Złotej Ery.)
Neil napisał w poniedziałek, 4 lutego 2013 r. o 23:16
Miałem napisać na blogu wcześnie rano. Potem miałem napisać w trakcie dnia. A teraz dzień już się prawie kończy, a wpis nawet nie jest rozpoczęty.
A więc...
Najpierw obejrzyjcie to:
...i to nie tylko z powodu pięknych ujęć z Cabalem.
(Klip został nakręcony w połowie grudnia i kiedy go oglądam, czuję na przemian radość i smutek, widząc mojego starego psa hasającego przy mnie przez śnieg.)
Dzisiaj rozpocząłem przez Twitter dziwny i piękny projekt artystyczny. Jest mniej więcej w połowie pierwszego etapu, który polega na zadawaniu pytań i zbieraniu odpowiedzi.
Pytań takich jak „Dlaczego styczeń jest taki Niebezpieczny?”
lub „Gdzie byście spędzili idealny czerwiec?” z odpowiednim oznaczeniem, w tym przypadku #JunTale.
Odpowiedzi były zadziwiające. Osobiste, szczere, kreatywne, znakomite, zaskakujące, dziwne, niespodziewane, dobrze znane, magiczne, mądre, zabawne... każdego rodzaju. Można je przeczytać w Centrum BlackBerry projektu oraz na Twitterze (wystarczy kliknąć na odpowiedni tag – tutaj jest kwiecień. A tu czerwiec.)
Udostępniałem je dalej jak szalony, ponieważ niesamowicie mi się podobały i chciałem, żeby inni ludzie się o nich dowiedzieli.
Używam też tagu #KeepMoving BlackBerry10, a ponieważ to BlackBerry pomaga mi w całym projekcie, staram się zarówno używać tagu #BlackBerry10 i pisać wielką literę w środku BlackBerry.
Widząc to, pewnie myślicie: widziałem ten telefon, model Z10, po raz pierwszy jesienią w Wielkiej Brytanii, pobawiłem się nim i naprawdę mi się podobał: przesuwanie elementów po dotykowym ekranie było całkiem naturalne, poza tym ma najłatwiejszą w obsłudze klawiaturę ekranową, z jakiej do tej pory korzystałem. (Zwykle nie cierpię klawiatur ekranowych, ale w tym przypadku jest inaczej. Ta jest inteligentna. Skorzystałem już z czterech z pięciu opcji, o których piszą na NBC i jestem z nich zadowolony tak samo jak oni.) (I nie, nikt nie kazał mi napisać tego akapitu. Gdyby telefon mi się nie podobał, odmówiłbym.)
Tak więc oni przystali na mój pomysł wykorzystania internetowych społeczności do zrobienia czegoś fajnego i wyjątkowego, co zbliżyłoby do siebie wielu ludzi, a ja zgodziłem się, żeby pracować pod ich patronatem.
Chodzi o to: zamierzam zrobić Kalendarz Opowieści (tak, nadal mam obsesję na punkcie miesięcy). Będę szukał na Twitterze podpowiedzi do stworzenia historii. Później, w trakcie paru dni napiszę opowiadanie, po jednym na każdy miesiąc. Kiedy już będę miał wszystkie 12 historii, znów zwrócę się do świata, by inne osoby stworzyły sztukę w dowolnej formie na podstawie opowiadań. Aż powstanie jeden wielki artystyczny kram. Albo odbijanie piłeczki. Albo wstawcie tu własną metaforę.
Nie, nie trzeba do tego mieć telefonu BlackBerry, chociaż można zacząć obserwować konto @Blackberry ta Twitterze, ponieważ może się to przydać na przykład wtedy, gdy trzeba napisać bezpośrednio do tych osób, których tweety chciałbym wykorzystać jako podpowiedzi do napisania historii (ale jeśli go nie będziecie obserwować, dam wam znać, żeby wam przypomnieć).
Mamy nadzieję, że ostatecznie powstanie wydrukowany kalendarz, dzięki któremu pomożemy fundacjom charytatywnym, a także niesamowita aplikacja (może nawet strona internetowa) ze wszystkimi historiami i sztuką w każdej formie, dostępna dla każdego.
Bawię się przy tym bezgranicznie: wspaniale jest po prostu rzucać nowe pytania i czuć się naładowany energią i radosny (właściwie grudzień nie sprawił, że byłem radosny. Sprawił, że miałem ochotę wszystkich przytulić i przypomnieć sobie, jak wiele tracimy, gdy odchodzą od nas ludzie, zwierzęta i my z przeszłości, jak to zawsze się dzieje.)
Myślę, że teraz o wiele lepiej rozumiem Amandę, która korzysta z Twittera, podając dalej tweety i wykorzystując to do tworzenia społeczności, zbliżania do siebie ludzi, sprawiania, że czują się mniej samotni.
Nie sądziłem, że przy tej części projektu będę czuł, że powstaje sztuka, ale widząc, jak bardzo zbliżyło to do siebie ludzi, myślę, że mogło tak być. Czułem, jakby ktoś bez przerwy łamał i uzdrawiał moje serce.
(Uprzedzam też, że nie wiem, jak bardzo naładowany energią i szczęśliwy będę się czuł za parę dni, kiedy skończę pisać dwanaście bardzo krótkich opowiadań. Możliwe, że będę zrzędliwy, zły i utyskujący.)
Jak pisałem, nadal można proponować nowe rzeczy: wystarczy użyć tagu z miesiącem i #Keepmoving.
Jutro będę musiał wybrać 12 podpowiedzi, co w tym momencie wydaje mi się praktycznie niemożliwym zadaniem, patrząc na wszystko, co dostałem, ale sam wyznaczyłem zasady i teraz nie mogę marudzić. A w środę zabieram się za pisanie.
Podczas pisania będzie mnie obserwować ekipa filmowa. To będzie BARDZO interesujące i możliwe, że poproszę ich, żeby sobie poszli albo przynajmniej żeby filmowali mnie z dużej odległości.
Zawsze zazdrościłem Harlanowi Ellisonowi, który pisał opowiadania w oknach księgarni. Może to będzie coś w tym stylu.
Rok temu zamieściłem link do opowiadania "Snuje się wtorkowa noc" R.A. Lafferty'ego (nie ma jej już na nowej stronie kanału Syfy, który zastąpił stary kanał Sci-Fi, ale można je jeszcze znaleźć tutaj, w internetowym archiwum[tutaj opowiadanie po polsku - przyp. noita]). To opowiadanie o świecie, w którym wszystko dzieje się bardzo szybko. Powinniście je przeczytać.
Prawda jest taka, że nie rozpocząłem kampanii i nie zmobilizowałem do działania 1,5 miliona ludzi. Zamieściłem po prostu link, ludzie przeczytali artykuł, spojrzeli na rysunek, stwierdzili "nie, tak nie można" i sami zaczęli rozsyłać wiadomość dalej. W internecie istnieje społeczność artystów, którzy tworzą przedmioty ręcznie, lub prowadzą produkcję niewielkich ilości i choć pojedynczo nie mają wielkiej władzy, to gdy działają razem, trudno ich zlekceważyć. A duże grupy ludzi dość dobrze potrafią odróżnić co jest dobre, a co złe...
Ale to takie dziwne. W naszym świecie tradycyjne media nie mają juz takiej siły oddziaływania jak kiedyś, a raczej usiłują nadążyć - to nieco dziwaczne, zupełnie nowe i dość zabawne. Jest to również niezwykle wielka odpowiedzialność. Kiedy przytrafiło mi się to po raz pierwszy, prawie rok temu, postanowiłem używać mocy Twittera wyłącznie dla czynienia dobra. I mój plan się nie zmienił.
Ale nie da się zaplanować wszystkiego. I nie możesz przewidzieć, co się wydarzy. Myślę, że po prostu trzeba robić to, co wydaje ci się słuszne i mieć nadzieję, że wyjdzie na dobre.
I odnosi się do zarówno do Twittera, jak i do życia w ogóle. ...
W razie, gdybyście nie śledzili uważnie - zdobyłem dwie nagrody czytelników SFX, które wręczono w sobotę, podczas SFX Weekender. (Tu pełna lista nagrodzonych.) Oto moje podziękowania (powiedzieli mi, którą nagrodę wręczą najpierw, więc największą niespodziankę ogłosiłem po otrzymaniu drugiej nagrody):
NAJLEPSZA POWIEŚĆ
Cześć.
Żałuję, że nie mogę być tam z Wami, ale jestem teraz w Los Angeles, na rozdaniu nagród za animacje i wkrótce okaże się, czy "Koralina" zdobyła jakąś nagrodę Annie. Wciąż pracuję nad bilokacją, ale póki co - z marnym skutkiem.
Pomysł na "Księgę cmentarną" przyszedł mi do głowy w 1985 roku, na małym, wiejskim cmentarzyku w Anglii, kiedy obserwowałem, jak mój syn pedałuje na swoim trójkołowym rowerku pomiędzy nagrobkami. Książkę pisałem właściwie od 2005 do 2008 roku. Wczoraj wieczorem zapytano mnie ile trwała praca nad nią i nie mam zdania, czy były to trzy lata, czy 25. Napisałem wiele książek, ale to jedna z moich ulubionych i bardzo wiele znaczy dla mnie fakt, że jest to również jedna z Waszych ulubionych. Chcę podziękować Dave'owi McKeanowi i Chrisowi Riddellowi, którzy stworzyli do niej ilustracje oraz Sarze Odedina, mojej redaktorce z Bloomsbury, bo powinienem dziękować jej znacznie częściej. Ale najbardziej dziękuję Wam.
NAJLEPSZY KOMIKS
Uwielbiam Batmana. Kocham go od ponad 40 lat i kiedy zaproponowano mi możliwość napisania "ostatniego" komiksu o Batmanie, nie mogłem nie skorzystać. "Whatever Happened To The Caped Crusader" to właściwie list miłosny i hołd dla wszystkiego, co w Batmanie uwielbiam, a jednocześnie list od fana adresowany do wszystkich artystów, którzy przez lata tworzyli Batmana, którego tak kochałem: Bob Kane i Bill Finger, Dick Sprang i Neal Adams, Adam West i Frank Miller - lista może ciągnąć się w nieskończoność... Jest mi niezmiernie miło, że komiks przypadł czytelnikom do gustu. Jednak nie spodobałby się on nikomu, gdyby nie geniusz Andy'ego Kuberta, który potrafi rysować w stylu Briana Bollanda lub Berniego Wrightsona, gdy go o to poproszę, a potrafi równie dobrze rysować w swoim własnym stylu. Byłem zachwycony, że poproszono mnie o napisanie tego komiksu, a jeszcze bardziej - że się on Wam spodobał.
I mam coś jeszcze.
Przez lata SFX, jego czytelnicy oraz ich głosy w sondażach były dla mnie bardzo łaskawe. Pomyślałem, że mogę się im odwdzięczyć i dać im coś, co w dawnych czasach dziennikarze nazywali "cynkiem".
Jak wie każdy, kto czytuje mój blog - jestem wielkim fanem pewnego brytyjskiego serialu SF, który kręci się od bardzo dawna. Serialu, który (chowając się za strachu za kanapą) zacząłem oglądać w wieku trzech lat. I choć wiem, że skazywanie Was na oczekiwanie jest okrutne, to mogę powiedzieć, że za około 14 miesięcy, czyli NIE w najbliższej, ale dopiero w kolejnej serii może znaleźć się odcinek z moim scenariuszem. Odcinek ten miał się początkowo nazywać “The House of Nothing” [Dom Nicości], ale już się tak nie nazywa.
Odliczanie czas zacząć. Macie około 14 miesięcy.
Postanowiłem to wreszcie ogłosić, bo po 18 miesiącach unikanie tematu zrobiło się męczące. (Nie, nigdy celowo nie skłamałem na ten temat, a jedyne, co rzeczywiście zdementowałem to niestworzone historie o Lodowych Wojownikach i konkretnych odcinkach.) Odpowiednio wcześniej uprzedziłem Stevena Moffata i spółkę. A SFX dość dokładnie opisał wszystko w http://www.sfx.co.uk/page/sfx?entry=exclusive_neil_gaiman_confirms_doctor, a następnie gazety takie jak Guardian podchwyciły temat: http://www.guardian.co.uk/books/2010/feb/08/neil-gaiman-dr-who i dopiero później i o wiele ostrożniej ogłosiło sprawę samo BBC http://news.bbc.co.uk/2/hi/entertainment/8503737.stm z nagłówkiem Neil Gaiman 'napisał scenariusz odcinka Doctora Who' (tak jakby był to dosłowny cytat, a nie jest). Artykuł kończy się zdaniem "rzecznik prasowy serialu nie potwierdził ogłoszenia Gaimana", więc zacząłem się mocno zastanawiać skąd ten cudzysłów i dziwna skłonność do zaprzeczania, czy wrażenie, że wkrótce może pojawić się kontynuacja tematu z nagłówkiem Gaiman przyznaje, że 'zmyślił całą sprawę z Doctorem Who'. Och, stare, dobre wiadomości internetowe BBC. ...
Dan Guy, nadworny webgoblin tej parafii i ja założyliśmy porządny profil na Facebooku, żeby zastąpić te kilka założonych w przeszłości stron, które udawały, że są moje, a naprawdę nie były. Nie będzie tam zbyt wiele treści i na pewno nie znajdzie się tam nic, czego nie umieściłbym tutaj. Adres to http://www.facebook.com/neilgaiman
(Ponownie dzięki magii Twittera, gdzie narzekałem, że nie wiemy jak się do tego porządnie zabrać i prawie natychmiast zgłosił się do nas Facebook.)
... Cześć Neil, Z pewnością usłyszałeś to już wiele, wiele razy, ale chciałam się dołączyć i powiedzieć, że przeczytanie, że "nie wiesz ile jeszcze czasu zostało temu blogowi" było niemałym szokiem. Wiem, że niemądrze jest przywiązywać się do dziennika pisarza, którego nawet nigdy nie spotkałam, ale czytanie tego, co w nim piszesz nieustannie dostarcza radości i rozrywki i byłoby mi bardzo smutno, gdyby miało się to zakończyć. Proszę, pisz nadal - tu i gdziekolwiek indziej. Najlepszego, -Megan
Myślę, że wszystko, co dobre musi się kiedyś skończyć. Kiedy w lutym 2001 roku zaczynałem prowadzić ten blog, miałem zamiar kontynuować go do września 2001. Mimo to, wciąż działa i nie z pewnością nie zamierzam zamykać go natychmiast. Ale kiedyś się skończy. Jak wszystko, co dobre.
Cześć, Neil. Nie wiem, czy potrafisz odpowiedzieć na moje pytanie. Jako najlepszy pisarz, jaki kiedykolwiek stąpał po tej ziemi, pewnie nie spotkałeś się nigdy z takim problemem. Jak radzisz sobie z ostrą krytyką i niepochlebnymi recenzjami? Bez podcinania sobie żył? Niektórzy z nas bardzo poważnie traktują swoje pisanie. Odpowiedz, proszę. Bardzo chcę wiedzieć. Dzięki... i pozdrawiam.
Na początek - nigdy nie traktuj poważnie nikogo, kto mówi ci, że jesteś najlepszym pisarzem, jaki kiedykolwiek stąpał po tej ziemi, bo wtedy równie poważnie musiałbyś traktować osobę, która mówi ci, że jesteś najgorszym pisarzem w historii.
Jeśli jesteś twórcą, ludzie będą twoją sztukę oceniać. Niektóre ich opinie będą miłe, inne nie. Ale ty już to dzieło stworzyłeś i kiedy oni będą rozmawiać o twoim ostatnim dziele, powinieneś już pracować nad następną rzeczą.
Jeśli źle reagujesz na (dowolne) niepochlebne recenzje, po prostu ich nie czytaj. Nie podpisałeś żadnej umowy z czytelnikami, nie jesteś zobowiązany do wysłuchania opinii osoby, która kupiła twoja książkę.
Rób wszystko to, co sprawia, że będziesz dalej tworzyć. Znam osoby, które uwielbiają złe recenzje, bo ich zdaniem to oznacza, że coś zdziałali i że skłonili ludzi do mówienia o tym. Znam też takie osoby, które w życiu nie przeczytały żadnej recenzji. To ich wybór. Ty po prostu zajmij się swoją pracą, pisz dalej.
Hej Neil, Chciałem Ci bardzo podziękować!! W sierpniu widziałem cię na Conie w Montrealu i twoja wzmianka o Genie Wolfie sprawiła, że sięgnąłem po jego dzieła... i nie mogę przestać czytać! Żałuję, że nie odkryłem go wcześniej. Właśnie skończyłem czytać "Pokój"... po raz kolejny! Niesamowite! Teraz pożeram jego opowiadania. Z zbiorze "The Best of Gene Wolfe" jest mnóstwo perełek. Jeszcze raz dzięki! Jakie jest twoje ulubione dzieło Gene'a Wolfe'a? Pi
To zależy. Czasami "Pokój", czasem "Księga Nowego Słońca", czasem po prostu książka Gene'a, którą czytałem ostatnio.
Drogi Neilu mam 8 lat i KOOOOOOOOOOOCHAM twoje książki, tak samo moje dwie młodsze siostry i mój tata. Nie mogę się doczekać, jak cię zobaczę w Naperville!
Ależ dziękuję. (Umieściłem ten list właściwie po to, żeby przypomnieć mieszkańcom okolic Chicago o http://napervillereads.org/events.html i imprezach 23. i 24. lutego
Program Naperville Reads wygląda na szalony, ale mam nadzieję, że moja wnuczka i mój siostrzeniec będę mieli okazję się z Tobą spotkać podczas Wieczoru Rodzinnego 24.02. Czy jest wtedy zaplanowane rozdawanie autografów albo spotkanie z fanami? Wielkie dzięki! ~Chris
Wcześniej podpiszę ok. 3000 książek, ale nie będę rozdawał autografów po spotkaniach, bo każdy z dni jest już wypełniony od wczesnego poranka do późnej nocy pogadankami dla szkół i innych grup, a pięciogodzinne podpisywanie na koniec każdego długiego dnia po prostu by mnie wykończyło. Jeśli chodzi o spotkania, zobaczymy. Jeśli się uda, będą.
Drogi Neilu, Dwa pytania: 1) Czy przedstawiony w "Amerykańskich bogach" pomysł, że atrakcje turystyczne są zbudowane na miejscach mocy jest Twój własny, czy można przeczytać o nim więcej gdzieś indziej?
2) Czy jechałeś kiedyś Great River Road po stronie Wisconsin? Wzdłuż tej drogi jest kilka niezwykłych miejsc, a moim zdaniem najlepsze z nich to Świątynia Matki Boskiej z Gwadelupy na południe od La Crosse. Uwielbiam Twoje prace! Pozdrawiam, Chris Ellison Holandia (ale pochodzę z Cannon Falls)
1) Obawiam się, że to mój pomysł.
2) Byłem tam, kiedy po raz pierwszy jechałem na Florydę zbierać materiały do "Amerykańskich bogów". Było tak strasznie zimno...
Dobrze, dobrze, może zadaję to pytanie jakieś 20 lat za późno, ale niedawno znalazłem pudełko z komiksami o Sandmanie i razem z synem czytaliśmy raz jeszcze całą serię. Syn zapytał mnie dlaczego w pierwszym zeszycie, kiedy Morfeusz jest uwięziony, a Burgess (który go uwięził) umiera w jego obecności, to Śmierć nie zauważyła swojego brata przychodząc po Burgessa? Wiem, że to był pierwszy zeszyt i wprowadzenie innych Nieskończonych mogłoby być problematyczne, ale i tak obiecałem, że zapytam (a teraz nawet sam jestem ciekawy, bo wiem, że odpowiedź będzie interesująca). Na marginesie dodam, że bardzo mi się podoba, że te pierwsze zeszyty wytrzymały próbę czasu. Chciałbym teraz pisać równie dobrze co Ty mając lat 28 (i pół). --Steve and Thomas
Ależ ona go widziała. Oni wszyscy dobrze wiedzieli gdzie on był i co się z nim działo. Ale to nie jest rodzina, która by cokolwiek w takim przypadku zrobiła, jeśli wiesz co mam na myśli.
Cześć, Byłam dziś na koncercie Magnetic Fields tu, w DC. Jak można się było spodziewać, był wspaniały. Chciałam tylko przekazać wiadomość, że na razie nie sprzedają jeszcze na koncertach płyty z muzyką z musicalu "Koralina", ale za jakiś czas będą ją mieć. Niestety, nie zapamiętałam dat, które podał mi sprzedawca. Ale wspominał też, że wkrótce ta muzyka będzie dostępna w formie cyfrowej. A skoro już zwróciłam Twoja uwagę... Zastanawiałam się, dlaczego w "Koralinie" umieściłeś teriery szkockie, czy był po temu jakiś szczególny powód? W mojej rodzinie hodowało się psy tej rasy jeszcze zanim się urodziłam i strasznie mi się podobało, że były i w książce i w filmie o Koralinie. Zespół Hanry'ego Selicka doskonale oddał to, jak skaczą na ludzi na powitanie. Wybacz, jeśli już odpowiadałeś na to pytanie. Dopiero od niedawna jestem nawrócona na twoja wspaniałość (za sprawą BPAL) i wyszukiwanie pokazało mi mnóstwo stron na temat szkotów. Dziękuję, Shannon
Możecie też zobaczyć jak ja i Sarah Silverman i Peter Gabriel i Lemony Snickett opowiadamy o Stephinie w zapowiedzi filmu dokumentalnego STRANGE POWERS na jego stronie http://strangepowersfilm.com/ lub na YouTube:
Hans pracuje dla mnie, robiąc w lesie tajemnicze rzeczy. Na przykład zbudował most, a kilka dni temu pomalował ule.
Kiedy wszedłem do garażu zauważyłem, że jedną ze skrzynek ula Hans zajął się szczególnie troskliwie.
...
Wiecie co, Twitter bywa czasami naprawdę pożyteczny. Dziś rano dowiedziałem się od kogoś za jego pośrednictwem, że seans "Koraliny" dla BFI (Brytyjski Instytut Filmowy) odbędzie się w Londynie 6 maja, a Henry Selick i ja tam wystąpimy oraz że można już kupić bilety. Jeszcze nie dostałem żadnych oficjalnych informacji z Universalu w Londynie, ale zdaje się, że to prawda, bo działa strona http://www.bfi.org.uk/whatson/coraline_3d_henry_selick_and_neil_gaiman i bilety najwyraźniej wyprzedają się wyjątkowo szybko, więc zamieszczam tę informację dla brytyjskich czytelników.
...
Moja 10-letnia córka i ja jesteśmy wiernymi czytelnikami i fanami twoich dzieł. Ona przeczytała już większość Twoich książek przeznaczonych dla dzieci, teraz czyta "Księgę cmentarną", a "Amerykańscy bogowie" to jedna z moich ulubionych książek.
Kiedy do kin wszedł film "Koralina" poszliśmy go obejrzeć i zostaliśmy do końca napisów, żeby zdobyć hasło do losowania Koralinowych Butów Nike. Ku wielkiej niespodziance dziśpocztą przyszła wygrana para! Spójrz na zdjęcia jej radości oraz te, na których używa butów zgodnie z przeznaczeniem: http://picasaweb.google.com/wsheely/CoralineNikeDunks#
Nie wierzę, że ludzie sprzedają je na eBayu za $750! Uśmiech, który wywołały na twarzy mojej córki dowodzi, że są bezcenne. DZIĘKUJEMY! (Podziękowania także dla Phila Knighta) ;-)
Racja, te zdjęcia są zupełnie bezcenne i wywołały ogromny uśmiech także na mojej twarzy. Prześlę link ludziom ze studia Laika...
Cześć Neil! Śledziłam na forum theshadowbox.net wątek na temat przedsprzedaży WKAP. I ze strony fanów Amandy spotkałam się z dość nieprzyjemnymi uwagami na temat fanów NG i KC i zamawiania. Miałam nadzieję, że może dałbyś znać na blogu, że przedsprzedaż książki WKAP rozpocznie się 20/04/2009 o 12pm EST. Dostępnych będzie tylko 10 tys. egzemplarzy. Dzięki, że jesteś tym, kim jesteś. audra
p.s. Beth of All Trades ma Twoje naprawdę urocze zdjęcie na stronie 8.
Nie uważam, żeby mówili nieprzyjemne rzeczy, myślę, że martwili się po prostu, że całe 10 tysięcy sztuk przechwycą osoby, które lubią moje opowiadania (albo zdjęcia Kyle'a Cassidy'ego) zanim oni będą mieli szansę. I nie jestem całkiem pewien, czy można mieć do nich o to pretensje.
W każdym razie z tego właśnie wątku: oto zdjęcie pisarza z książki "Kto zabił Amandę Palmer". Zawiera wiele fotografii bardzo martwej panny Amandy Palmer i kilkanaście moich opowiadań. Niektóre są krótkie, niektóre nie-takie-znów krótkie.
Wspomniałem już o książce i forum na temat przedsprzedaży. Ale nie będę o tym przypominał, nie zamieszczę też szczegółów dotyczących tego jak zamówić tutaj, ani na Twitterze, aż do wieczora 20, co powinno dać fanom Amandy pierwszeństwo. Może tak być? ...
Dobra, krótko i na temat. Film "Amerykańscy bogowie". W drodze, nie w drodze, utknął gdzieś pomiędzy, bo zablokował się przełącznik?
Myślę, że najpierw prawa do filmu powinien wykupić ktoś, kogo chciałbym widzieć jako autora filmu, a to jak dotąd nie nastąpiło. Wielu filmowców wyrażało zainteresowanie, niektórzy nawet bardzo poważne, ale żaden z nich nie miał pomysłu, jak zrobić z tego film i szczerze mówiąc nie dziwię im się. W końcu nie było to pisane z myślą o filmie.
Ale za ro pracuję w tej chwili nad scenariuszem do "Chłopaków Anansiengo"
Jestem przeziębiony. Gdyby ktoś się zastanawiał. Zdecydowanie jestem przeziębiony. To nie jest zwykły katar.
Ale nie o tym będzie ta notka. To blog na temat Twitterowego Konkursu Na Podpis.
W grudniu założyłem konto na Twitterze. Dobrze się bawiłem pisząc do znajomych. Pamiętam, jak bardzo zdziwiłem się, kiedy w styczniu okazało się, że obserwuje mnie 10 tys. ludzi, a jeszcze bardziej, kiedy po otrzymaniu Newbery kilka dni później kląłem z radości - gazety traktowały wiadomości z Twittera jako "newsy".
Dzisiaj kliknąłem w ekran Twittera i odkryłem, że obserwujących mnie ludzi jest 100 tysięcy, więc pomyślałem, że warto zorganizować coś dla nich wszystkich, aby uczcić ten nieprawdopodobny fakt.
Postanowiłem, że zrobię konkurs. Miał był na Twitpicu, ale wciąż są z nim kłopoty, dlatego piszę notkę i wszystko tutaj wyjaśniam.
Udział mogą wziąć wszyscy, ale odpowiedzi muszą być przysłane za pośrednictwem Twittera.
To konkurs na podpisy do zdjęcia. Zamieszczam dwa zdjęcia. Jedno przedstawia mnie i psa, kiedy stoimy na deszczu i wyglądamy złowieszczo (poniżej). Na drugim jest pies i Koralina (powyżej). Możecie zrobić podpis do któregokolwiek z nich. Jeżeli chcecie go umieścić na zdjęciu w stylu LOLcats, albo zrobić z niego okładkę płyty z lat 70., możecie przysłać link do obrazka. Ale obowiązują zasady z Twittera, więc nadal macie tylko 140 znaków (w tym tag).
Wyślijcie sój podpis (lub link do obrazka z podpisem) przez Twitter. Dodajcie hashtag #100K. To bardzo ważne. NIE wysyłajcie ich do mnie ani do Cat. Po prostu zamieście z tagiem na swoim Twitterze. Znajdziemy je, ale tylko jeśli będą otagowane. Na pozątku lub na końcu wiadomości umieście tag #100K .
Jeżeli sądzicie, że nie będzie jasne do którego zdjęcia odnosi się podpis, dodajcie A) dla obrazka z Koraliną i B) dla tegoz ponurym parasolem.
Nie ma ograniczenia ilości zgłoszeń, ale nie szalejcie i nie wysyłajcie dziesiątek. I możecie wybrać jedno ze zdjęć lub podpisać oba. Nadambitni mogą połączyć je w minikomiks. Wasza wola.
Macie na to kilka dni, powiedzmy że zgłoszenia muszą zostać wysłanę do północy czasu pacyficznego w sobotę. A Cat oceni je w niedzielę. Nadchodzące zgłoszenia można śledzić na http://tweetgrid.com/search?q=%23100K.
Obejrzę je wszystkie, ale zwycięzcę wybierze panna Cat Mihos, http://twitter.com/neverwear(dla zaznajomionych z Twitterem będzie to @neverwear) a ja zabiorę głos, jeśli będzie potrzebowała konsultacji w razie wątpliwości. Wszystkie łapówki wysyłajcie Cat, nie mnie. (To był żart. Żeby wziąć udział nie musicie nawet kupować nic z http://www.neverwear.net/store/.)
Nagrody to: nowe wydanie podpisanej przeze mnie książki A Walking Tour Of The Shambles, którą napisałem z Gene'em Wolfem, koszulka z filmu "Koralina", płyta z muzyką z "Koraliny", a Cat mówiła, że ma jeszcze kilka plakatów "Księgi cmentarnej" z moim autografem, które chciałabym rozdać.
Wszystko mi jedno z jakiego miejsca na świecie będziecie pisać, ale nawet najzabawniejsze podpisy po estońsku nie mają szansy na nagrodę, bo ani Cat, ani ja nie znamy estońskiego, więc na Waszym miejscu trzymałbym się angielskiego.
Decyzja sędziego jest ostateczna. I to jest dla zabawy. Jeżeli coś jest niejasne, przejrzyjcie tę notkę ponownie i jeżeli naprawdę nie ma tu odpowiedzi, wyślijcie pytanie na Twitterze. Bawcie się dobrze.