środa, 9 września 2015

Kto wygrałby w walce: Sandman czy Thor?

Neil odpowiada na pytania:


Gdzie wolałbyś mieszkać: w świecie "Gry o Tron" czy w świecie "Władcy pierścieni"?

Problem z tymi wymyślonymi światami to... kanalizacja. Gdziekolwiek bym mieszkał, zależałoby mi na sprawnie działającej toalecie. I dobrej opiece dentystycznej.
Chyba ktoś powinien się zająć wymyślaniem cudownych, magicznych krain, pełnych dentystów i hydraulików. W takiej bym chętnie zamieszkał.

Kto wygrałby w walce: Sandman czy Thor?

Thor byłby pewnie bardzo zadowolony z siebie i przekonany, że wygrał.
Ale sam pomysł pojedynku Morfeusza z Thorem to zupełnie jak sytuacja, kiedy w barze wielki koleś szuka zwady z facetem, który chce się  tylko spokojnie napić, więc ostatecznie dochodzi do wniosku, że wygrał, bo ten drugi nie chciał się bić.

Jakiego słowa najbardziej nie lubisz?

"Moist" ("wilgotny"). Jest w nim coś dziwnego. Trzeba  się ażwykrzywić, żeby je wymówić. I brzmi nieco osobliwie, niby zabawnie, ale... Istnieje przecież świetne słowo "damp" ("mokry"). Lubię "damp". Zaczyna się na "d" i kończy na "p" i jest satysfakcjonujące. Można powiedzieć "ojej, właśnie usiadłem na czymś mokrym", to bardzo miłe słowo. A "wilgotnego" nawet nie bardzo chce się użyć. Taki mokry, ale nie mokry. No i jak trzeba się napracować, żeby je wymówić.

Ulubione słowo?

Zdecydowanie "fucking" [brak tłumaczenia wynika z faktu, iż polski jest zdecydowanie bogatszy w słowa emfatycznie uważane powszechnie za obelżywe, stosowane w miejsce podanego tu, uniwersalnego dość terminu źródłowego ;) - przyp. noita]. Ale nie z tego powodu, o którym myślicie. Dlatego, że to jedno z niewielu słów w języku angielskim, które można wtrącić do innych słów. Niewiele słów się do tego nadaje. I jest abso-kurwa-lutnie fantastycznie, kiedy można coś takiego zrobić.

Masz jakieś tatuaże?

Jestem całkowicie nienaznaczony tatuażami i czuję się z tego powodu nieco winny. Zawsze sądziłem, że kiedy już się na to zdecyduję, będzie to jakiś literacki tatuaż. Jedyna rzecz, której wytatuowanie wydawało mi się kiedykolwiek dobrym pomysłem to znak "&" (ampersand), bo jest przepiękny. Myślałem o tym, ale kiedy poznałem swoją wówczas-jeszcze-nie-żonę, wydała album "Who Killed Amanda Palmer" z utworem "Ampersand", w którym śpiewa, że nie chcę żyć po jednej stronie "&", więc wtedy już wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Co więcej, mnóstwo jej fanów ma takie tatuaże, więc ja raczej już tego nie zrobię. Ale są piękne. Może kiedyś wytatułuję sobie średnik.

poniedziałek, 7 września 2015

Jak pomóc swojej rodzinie i ratować życia

Neil napisał w niedzielę, 6 września 2015 r.

Tutaj jest bardzo bezpiecznie: jesteśmy w Tennessee, w idealnym małym domku wynajętym od położnej, która pojechała na zachód na ślub syna. Gotujemy, jemy, odsypiamy. Termin porodu jest wyznaczony na przyszły tydzień, a instynkt gniazdowania objawia się u Amandy głównie w próbach uporządkowania skrzynki e-mailowej. Zajmuje się też sprzątaniem, praniem i składaniem dziecięcych ubranek i czystych ręczników. Ja dużo piszę, ciesząc się brakiem zasięgu telefonów komórkowych i Internetu, udaje mi się pisać praktycznie bez zakłóceń. (W czwartek skończyłem pierwszą wersję scenariusza, w piątek napisałem wstęp do Sandmana:Uwertury). Od dawna czuliśmy się, jak para. Zaczynamy czuć się rodziną.

A bezpieczeństwo zdaje się bardzo kruche i powinniśmy uważać je za skarb.

Jest takie zdjęcie, którego nie zamieszczę. Pewnie już je widzieliście - ukazuje Aylana Kurdi, trzyletniego syryjskiego uchodźcę martwego na plaży w Grecji. Rozpłakałem się, kiedy je zobaczyłem, ale wiem, że jestem teraz nadwrażliwy na krzywdy wyrządzane małym dzieciom. Reaguję tak, jak byłby kimś z mojej rodziny.

W maju ubiegłego roku byłem w obozie dla uchodźców w Jordanii. Rozmawiałem z 26-letnią kobietą, która poroniła, kiedy na Syrię zaczęły spadać bomby. Zdołała wydostać się z kraju, ale mąż zostawił ją dla innej kobiety, gdyż miał nadzieję, że da mu potomstwo. Rozmawialiśmy z kobietami w ósmym miesiącu ciąży, które przez wiele dni szły przez pustynię, mijając martwe i zmasakrowane ciała uciekinierów - takich samych jak one - oszukanych przez przemytników, którzy obiecali im drogę do wolności.

Zyskałem nowe uznanie dla cywilizacji, którą przyzwyczaiłem się brać za pewnik. Myśl, że rano można się obudzić w świecie, gdzie nikt nie próbuje cię skrzywdzić czy zabić, w którym nie zabraknie jedzenia dla twoich dzieci i bezpiecznego miejsca, w którym mogą one przyjść na świat, stała się czymś niezwykłym.

O swoich doświadczeniach z obozów dla syryjskich uchodźców napisałem dla Guardiana (artykuł możecie przeczytać na 
http://www.theguardian.com/world/2014/may/21/many-ways-die-syria-neil-gaiman-refugee-camp-syria i powinniście to zrobić, jeżeli tylko macie chwilę. Będę tu czekał, kiedy skończycie. A tu znajdziecie zdjęcia z mojego pobytu w Jordanii 
[przetłumaczone na polski artykuły i wpisy na temat tej wyprawy znajdziecie pod tagiem UNHCR w archiwum bloga - przyp. noita]



Jordania, Turcja i Liban przyjęły w sumie miliony syryjskich uchodźców. Ludzi, którzy uciekli tak jak wy czy ja uciekalibyśmy, gdyby pozostanie w ukochanych przez nas miejscach przestało być możliwe i bezpieczne.

Wysoki Komisarz ONZ ds. uchodźców wystosował apel do Europy, który powinniście przeczytać (nalegam, by podsunąć go również do przeczytania reprezentującym Was politykom) na: 

Jedynymi, którzy skorzystają na braku wspólnej europejskiej odpowiedzi są przemytnicy, którzy wzbogacają się na desperackich próbach przedostania się [Syryjczyków] w bezpieczne miejsce. Bardziej efektywna współpraca międzynarodowa jest konieczna, by ukrócić ich praktyki, włącznie z tymi, którzy działają na terenie UE, ale należy zrobić to tak, by zapewnić ofiarom ochronę. Żadne tego typu wysiłki nie przyniosą efektów, jeżeli nie umożliwimy im legalnego przybycia do Europy i nie zapewnimy bezpieczeństwa na miejscu. Tysiące uchodźców ryzykują życia swoich dzieci na niebezpiecznych łodziach przemytników przede wszystkim dlatego, że nie mają żadnego innego wyjścia.

Agenda ONZ ds. uchodźców zwróciła uwagę na słowa i na to, jak wielkie mają znaczenie. W tym przypadku chodzi o słowa migranci i uchodźcy: znaczą one co innego i mają zupełnie inne znaczenie w kontekście obowiązków władz wobec tych ludzi.

Jedną z najbardziej fundamentalnych zasad, leżących u podstaw prawa międzynarodowego jest zakaz wyrzucania i odsyłania uchodźców z powrotem do miejsc, gdzie ich życie i wolność będą zagrożone…

Polityka często wkracza w takie debaty. Utożsamianie uchodźców z migrantami może mieć poważne konsekwencje dla życia i bezpieczeństwa uchodźców. Zacieranie granic między tymi dwoma terminami odciąga uwagę od szczególnych form ochrony prawnej, której uchodźcy wymagają. Może to powodować utratę poparcia społeczeństwa dla uchodźców i instytucji azylu w czasie, kiedy znacznie większa liczba uchodźców niż dotąd takiej ochrony wymaga. Musimy traktować wszystkich ludzi z szacunkiem i godnością. Musimy zadbać, by prawa człowieka migrantów były respektowane. Jednocześnie musimy zapewnić stosowną ochronę prawną dla uchodźców ze względu na ich szczególnie trudne położenie.

Warto się upewnić, że ludzie używają odpowiednich określeń. Wiele osób często nie zdaje sobie sprawy, że te dwa terminy czymkolwiek się różnią,  albo że uchodźcy rzeczywiście mają prawa – prawa, które chcielibyście mieć, gdyby zmuszono Was do opuszczenia domu.
[Rozwinięcie i wyjaśnienie różnicy można znaleźć na polskiej stronie UNHCR:


Wiele osób pytało mnie, w jaki sposób, jako osoba prywatna, można pomóc uchodźcom. Independent zamieścił znakomity artykuł z praktycznymi wskazówkami w tej sprawie

UNHCR, Agenda ONZ ds. uchodźców, dostarcza żywności i dachu nad głową i pomaga dosłownie milionom uchodźców na całym świecie, zawsze z myślą o tym, by ostatecznie mogli oni powrócić do swych domów. Organizacja jest finansowana przez rządy krajów i osoby prywatne z całego świata. Ale ten kryzys mocno nadwyrężył ich możliwości. Możecie pomóc.

Darowizny można przekazywać na 
http://rfg.ee/RN3uy​#sthash.IAuYOccX.dpuf i bardzo proszę, podawajcie ten link dalej.

Z Waszą pomocą UNHCR zapewnia pomoc w rozmaitych formach:
  • Rozdawanie wszystkim uchodźcom pakietów ratunkowych zawierających koc termiczny, ręcznik, wodę, batony energetyczne, suchą odzież i buty.
  • Zakładanie centrów informacyjnych, gdzie uchodźcy mogą się rejestrować i otrzymać niezbędną pomoc lekarską.
  • Zapewnianie tymczasowego schronienia najbardziej poszkodowanym uchodźcom.
  • Pomoc dzieciom podróżującym samotnie poprzez zapewnienie specjalistycznego wsparcia i opieki.


Jak pisałem na tym blogu po powrocie z wizyty w obozach:

Wróciłem z Jordanii z poczuciem wstydu, że należę do gatunku, który traktuje swych członków tak bardzo źle i jednocześnie dumny, że należę do tego samego gatunku ludzkiego, który robi, co w jego mocy, by udzielić pomocy cierpiącym, potrzebującym schronienia, bezpieczeństwa i godności. Wszyscy jesteśmy częścią ogromnej rodziny, ludzkiej rodziny, a o rodzinę się dba.


Byłbym przeszczęśliwy, gdybyście rozpropagowali ten post i podawali dalej zawarte w nim linki. Osoby, które wiedzą, że angażuję się w sprawy uchodźców pytali mnie, gdzie można wpłacać datki, co robić i co czytać, więc zebrałem te wszystkie informacje dla nich, a teraz – również dla Was. http://rfg.ee/RN3uy#sthash.IAuYOccX.dpuf to link to wpłacania datków.)

czwartek, 3 września 2015

Czy rzeczywiście zjadł mnie niedźwiedź?

Neil napisał w poniedziałek, 31 sierpnia 2015 r. o 16:54

Ósmy miesiąc ciąży Amanda dobiega końca, a chciała urodzić nasze dziecko z dala od świata, w środku lasu, mając do towarzystwa wyłącznie położne, doulę i mnie.
Kiedy wspomniała o tym po raz pierwszy, wydawało się to osobliwym pomysłem, ale przez ostatnie kilka miesięcy stopniowo zaczął on nabierać dla mnie sensu, zwłaszcza gdy wziąłem pod uwagę swoje zobowiązania. To w ogóle był szalony rok, w którym do mojego terminarza zakradało się coraz więcej rzeczy do zrobienia. Pomysł wyjazdu do chatki w lesie i pisania z dala od telefonów, e-maili i innych rzeczy rozpraszających uwagę stał się bardzo atrakcyjny. Czyli czeka mnie wszystko, co najlepsze: niezakłócony czas z Amandą, niezakłócony czas z Amandą i dzieckiem (kiedy już się pojawi) i stosunkowo spokojny czas na pisanie.


Zdj. Kyle Cassidy, w ubiegły piątek.

Tylko że termin porodu wyznaczono na wrzesień. A wrzesień to miesiąc, kiedy dzieje się wszystko na raz.



Na Amazonie wciąż można go zamówić w śmiesznie niskiej cenie za trzy książki, które w tym wydaniu były dotąd w USA niedostępne.




We wrześniu wyjdzie ostatni zeszyt Sandmana: Uwertury (ale nie zbiorcze wydanie całości w twardej oprawie. To wychodzi 10 listopada, co dziwne - dokładnie w moje urodziny, szczegóły na  http://bit.ly/OvertureDeluxe)



Ale premierą nawet bardziej dla mnie osobistą niż to ostatnie wydawnictwo jest wrześniowy Humble Bundle.
Wiecie, czym jest Humble Bundle, prawda…? To paczka Cyfrowych Rzeczy (zwykle gier, czasem ebooków czy powieści graficznych), która wychodzi w świat na zasadzie Płać Ile Chcesz. Czasami bardzo niedrogo można nabyć tytuły warte setki dolarów.
Ale chyba mogę bezpiecznie powiedzieć, że nigdy dotąd nie było takiej paczki. Ależ dlaczego? Możecie się zastanawiać. Ach, musicie być cierpliwi. Będzie niewiarygodna.

Ale…

Będę daleko. Zamierzam więc nauczyć się planowania i automatycznego publikowania postów na Twitterze, Facebooku i tutaj, na Blogu. Wszyscy będą myśleli, że wróciłem z lasu, ale nie, mnie wcale nie będzie. Czarodziejskie zaplanowane posty będą się pojawiać i informować wszystkich o tym, co się dzieje.

(Może to spowodować pojawianie się wrześniowych postów w nietaktownej kolejności, kiedy reklama Humble Bundle albo Sleeper and the Spindle ukaże się natychmiast po tym, jak polecę do miasta i znajdę Internet, żeby wam powiedzieć, że dziecko przyszło na świat. Wybaczcie, jeżeli tak się stanie.)


wtorek, 1 września 2015

Zaproszenie na Łódzki Festiwal Fantastyki Kapitularz 2015

Już 25-27 września odbędzie się kolejna edycja zaprzyjaźnionej imprezy - Łódzkiego Festiwalu Fantastyki "Kapitularz 2015". Odbędzie się w przy ul. Czajkowskiego 14, w budynkach 1 Zespołu Szkół Ogólnokształcących.

Uczestnicy festiwalu będą mieli okazję wziąć udział w spotkaniach z ponad 20 gośćmi, w tym: Andrzejem Pilipiukiem, Anną Kańtoch, Stefanem Dardą, Marcinem Przybyłkiem czy Witoldem Jabłońskim. Będzie można wziąć udział również w warsztatach z creative writing, spotkaniach i panelach poświęconych m.in.  Grze o Tron, Światowi Dysku, Star Trekowi, Dr Who, Cthulhu, Gwiezdnym Wojnom.
Łącznie przygotowywane jest prawie 300 godzin programu, prowadzonych w ramach bloków tematycznych:

  • blok literacki,
  • blok popularnonaukowy,
  • blok popkulturowy,
  • blok gier video,
  • blok RPG,
  • blok LARP,
  • blok mangi, anime i kultury japońskiej,
  • blok dziecięcy.
Poza blokami programowymi na uczestników festiwalu czekać będą rozliczne inne atrakcje, a wśród nich sesje RPG, LARPy, strefa gier video (w tym turnieje e-sportowe i prezentacje urządzeń wirtualnej rzeczywistości), pokazy rekonstrukcji historycznej oraz warsztaty kreatywne.

Po raz kolejny Kapitularzowi towarzyszyć będzie Łódzki Port Gier – otwarta dla wszystkich impreza poświęcona grom planszowym, w ramach której odbywać się będą również prezentacje nowych gier i turnieje.

Zapraszamy po więcej  informacji na
www.kapitularz.pl
facebook: http://www.facebook.com/Kapitularz
twitter: http://twitter.com/kapitularz


środa, 27 maja 2015

Czy lepiej rozumiesz Morfeusza? – wywiad dla Vulture magazine



Co wiesz o Morfeuszu teraz, czego nie wiedziałeś mając 26 lat, kiedy zaczynałeś Sandmana?


To bardzo dziwne. Wiem, jak skończyła się ta historia, czego nie wiedziałem mając 26 lat. Miałem wiele pomysłów na jej zakończenie, ale go nie znałem. Ukończenie całej Uwertury dało mi niezwykły wgląd w pierwszą przygodę [Sandmana], którego nie miałem, gdy ją pisałem. O pewnych rzeczach miałem niejakie pojęcie: wiedziałem, że na samym początku opowieści Morfeusz był ledwo żywy ze zmęczenia. Wiedziałem, że odniósł swego rodzaju zwycięstwo i że było ono odległe o wiele galaktyk. Wiedziałem, jak skrajnie go to wyczerpało. Ale teraz, kiedy skończyłem pisanie tej historii, wracam do początków serii i mówię sobie: "aha, to dlatego tak się stało". To naprawdę bardzo dziwne uczucie.



To brzmi, jakby twoim zdaniem Sen istniał poza tobą i twoją głową. W jakim stopniu pochodzi od ciebie i z twojej wyobraźni?

Czy z nich korzystam? Tak jakby. Czy wymyślam? Tak jakby. Rzecz bardziej w tym, że można sobie powiedzieć: "ta postać zachowuje się w ten sposób, bo ma złamane serce". Ale potem opisujesz tę sytuację, to złamane serce i nagle znacznie lepiej rozumiesz działania bohatera. Nawet jeżeli nic się nie zmieniło, uświadamiasz sobie, że coś ci przypomniało jakiś inny motyw i to dlatego Sen był taki wyczerpany. I tak dalej.

Są też rzeczy, które wiem od 25 lat, ale nie było dla nich miejsca w comiesięcznym komiksie. Uwertura jest bardzo osobliwa. Wbrew tytułowi wcale nie należy jej czytać przed Sandmanem. Ale należy ją przeczytać przed ponowną lekturą Sandmana. W idealnym  dla mnie  świecie czytelnicy sięgaliby po Sandmana, następnie Noce Nieskończonych i Uwerturę, a potem czytaliby Sandmana raz jeszcze i taka kolejność zmieniłaby ich odbiór. Inaczej patrzyliby na rzeczy, które uznawali za pewniki  na rzeczy, które wydawało im się, że wiedzą.

Wyjaśnione zostają wątki z pierwszej opowieści o Sandmanie, z Domu Lalki, nawet coś z Zabawy w ciebie  rzeczy, które nie zostały wytłumaczone, bo zabrakło na nie miejsca. Jest też trochę na temat idei Nieskończonych  kim są i skąd się wywodzą  i znów są to pomysły, które trzymałem przez 25 lat. Większość pracy nad Uwerturą spędziłem żałując, że nie mamy do dyspozycji większej liczby stron. Prace J.H. Williamsa są tak znakomite, że na pytanie, czy nie dałoby się dodać jeszcze paru stron, odpowiadał: "Jasne, ale musimy to skończyć do 2020."


Czyli lepiej rozumiesz motywacje i przeszłość Morfeusza. A czy kiedy oglądasz się na początek opowieści o Śnie, to samo możesz powiedzieć o rozumieniu swoich własnych, dwudziestoletnich motywacji?

Nie! [śmiech] Patrzę na tamtego Neila Gaimana i stanowi on dla mnie zagadkę. Niezbyt dobrą, ale zdecydowanie tajemniczą. Przyglądam się niektórym historiom, jak choćby Sen tysiąca kotów, który pamiętam, że napisałem w przeciągu weekendu, i nie mam pojęcia, jak mogłem tego dokonać. Teraz nie byłbym w stanie tego zrobić. Pracuję znacznie wolniej, jestem o wiele bardziej marudnym pisarzem, martwiącym się o to, co napisał i czy będzie się to do czegoś nadawało.
W przypadku Sandmana wolność gwarantowała mi w szczególności myśl, że to zajęcie przejściowe. Wiedziałem tylko, że co miesiąc musi się ukazać komiks i że musi on być na tyle dobry, żeby ludzie chcieli czytać dalej. Nie chciałem, żeby go anulowali. Musiał to również być komiks, który sam chciałbym czytać. Zawsze próbowałem pisać komiksy, które sam chciałbym przeczytać. Nie wiedziałem czy są dobre czy nie, ale nie na tym mi zależało.



Ostatnie pytanie: w posłowiu do czwartego zeszytu napisałeś, że twoje wskazówki dla J.H. Williamsa uwzględniały zalecenie, żeby Uwertura była osadzona w świecie superbohaterów DC. Dlaczego było to tak istotne?

Ponieważ Sandman rozpoczął życie w uniwersum DC i choć dość daleko od niego odszedł, to w mojej głowie cały zawsze stanowił jego część. Uwielbiałem wtrącać do Uwertury drobiazgi z uniwersum DC, takie jak Mogo, Zielona Latarnia rozmiarów planety z Korpusu Zielonej Latarni, czy agentów kosmicznego psiego patrolu. Bo to był fajny sposób, żeby powiedzieć: jesteśmy w otchłani kosmosu, ale to kosmos DC, ten sam, w którym istnieje planeta Krypton. Pobawiłem się kosmologią uniwersum DC i tymi jej elementami, które będąc młodym i dziwnym, do niej dodałem.


Chciałbym jeszcze wrócić do wcześniejszego pytania. Najlepsze w byciu dwudziestosześciolatkiem było to, że nie miałem pojęcia, co robię. A najlepsze w takiej niewiedzy jest to, że nikt, nawet ty sam, nie może ci powiedzieć, żebyś czegoś nie robił. Bo nie wiesz, że to mógłby być błąd. A jeśli tego nie wiesz, masz swobodę i możesz ową rzecz zrobić. Pod tym względem miałem mnóstwo szczęścia. Teraz wiem z całą pewnością, co jest możliwe i kiedy spoglądam wstecz, na rzeczy, które robiłem wtedy, myślę sobie: jak u diabła mi się to udało?