czwartek, 31 grudnia 2009

Życzenia

Jeśli uda mi się dziś nie zasnąć, muszę coś poczytać. (Jakoś mi się uda. Pewnie przy pomocy herbaty, dożylnie.)

Na Twitterze przeprowadziłem nieoficjalna ankietę, żeby sprawdzić komu podobały się jakie noworoczne życzenia, które przez lata składałem na tym blogu. Odsyłałem ludzi do życzeń z http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2008/01/tak-jak-mwiem.html

Wiem, że w złym guście jest się powtarzać, ale już miałem spisać wszystko to, czego życzę czytelnikom tego bloga na rok 2005, kiedy zdałem sobie sprawę, że już napisałem to w 2001, gdy powiedziałem...

Niech nadchodzący rok będzie przepełniony magią, marzeniami i dobrym szaleństwem. Mam nadzieję, że przeczytacie jakieś dobre książki i pocałujecie kogoś, kto myśli, że jesteście wspaniali, i nie zapomnijcie czegoś stworzyć - coś napiszcie lub narysujcie lub zbudujcie lub zaśpiewajcie lub żyjcie jak tylko Wy potraficie. I mam nadzieję, że kiedyś w przyszłym roku zaskoczycie samych siebie.

I naprawdę wciąż się tego trzymam.

I do tych z http://journal.neilgaiman.com/2008/12/another-year.html które kończyły się tymi słowami:
...mam nadzieję, że czeka Was wspaniały rok, że Wasze marzenia będą niebezpieczne i niezwykłe, że stworzycie coś, co przedtem nie istniało, że będziecie kochani i że będziecie lubieni i że sami będziecie mieli kogo kochać i lubić. I co najważniejsze (bo uważam, że świat potrzebuje teraz więcej dobroci i mądrości), że kiedy trzeba będziecie mądrzy i zawsze będziecie dobrzy.
I niektórym podobały się te pierwsze, innym te drugie i chyba na dziś napiszę coś zupełnie nowego. Ale jeszcze tego nie zrobiłem, a chciałem zamieścić to zanim w UK wybije północ.


2009 był bezdyskusyjnie najlepszym i najdziwniejszym rokiem w moim życiu, miał wiele pięknych chwil i jedną niezwykle smutną. Wśród tych pięknych znalazła się nagroda Newbery, film "Koralina", tą smutną była nagła i niespodziewana śmierć mojego ojca. Ale największą zmianą było znalezienie się prawdziwym związku po raz pierwszy od bardzo dawna, i to z związku z osobą, która mnie kocha i czyni mnie niewiarygodnie szczęśliwym i dzięki której robię rzeczy, których inaczej nigdy bym nie zrobił, np znalezienie się w Sylwestra w bostońskiej sali koncertowej z zabójczym instrumentem muzycznym w dłoni. Ale niczego, ani tych dobrych rzeczy, ani tych złych, nie udałoby mi się znieść bez wsparcia moich dzieci.

W życiu nie trafia się wiele lat takich, jak ten rok. Jestem tego świadom i jestem za to niezmiernie wdzięczny. A e-mail od wydawcy z wieścią, że "Księga cmentarna" utrzymuje się na liście bestsellerów New York Timesa nieprzerwanie od piętnastu miesięcy przypomina mi, jak wiele z tego jest Waszą zasługą.

A zatem dziękuję. Życzę Wam wspaniałego 2010. I dobranoc.

Brak komentarzy: