Na Twitterze przeprowadziłem nieoficjalna ankietę, żeby sprawdzić komu podobały się jakie noworoczne życzenia, które przez lata składałem na tym blogu. Odsyłałem ludzi do życzeń z http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2008/01/tak-jak-mwiem.html
Wiem, że w złym guście jest się powtarzać, ale już miałem spisać wszystko to, czego życzę czytelnikom tego bloga na rok 2005, kiedy zdałem sobie sprawę, że już napisałem to w 2001, gdy powiedziałem...
Niech nadchodzący rok będzie przepełniony magią, marzeniami i dobrym szaleństwem. Mam nadzieję, że przeczytacie jakieś dobre książki i pocałujecie kogoś, kto myśli, że jesteście wspaniali, i nie zapomnijcie czegoś stworzyć - coś napiszcie lub narysujcie lub zbudujcie lub zaśpiewajcie lub żyjcie jak tylko Wy potraficie. I mam nadzieję, że kiedyś w przyszłym roku zaskoczycie samych siebie.
I naprawdę wciąż się tego trzymam.
I do tych z http://journal.neilgaiman.com/2008/12/another-year.html które kończyły się tymi słowami:
...mam nadzieję, że czeka Was wspaniały rok, że Wasze marzenia będą niebezpieczne i niezwykłe, że stworzycie coś, co przedtem nie istniało, że będziecie kochani i że będziecie lubieni i że sami będziecie mieli kogo kochać i lubić. I co najważniejsze (bo uważam, że świat potrzebuje teraz więcej dobroci i mądrości), że kiedy trzeba będziecie mądrzy i zawsze będziecie dobrzy.I niektórym podobały się te pierwsze, innym te drugie i chyba na dziś napiszę coś zupełnie nowego. Ale jeszcze tego nie zrobiłem, a chciałem zamieścić to zanim w UK wybije północ.
2009 był bezdyskusyjnie najlepszym i najdziwniejszym rokiem w moim życiu, miał wiele pięknych chwil i jedną niezwykle smutną. Wśród tych pięknych znalazła się nagroda Newbery, film "Koralina", tą smutną była nagła i niespodziewana śmierć mojego ojca. Ale największą zmianą było znalezienie się prawdziwym związku po raz pierwszy od bardzo dawna, i to z związku z osobą, która mnie kocha i czyni mnie niewiarygodnie szczęśliwym i dzięki której robię rzeczy, których inaczej nigdy bym nie zrobił, np znalezienie się w Sylwestra w bostońskiej sali koncertowej z zabójczym instrumentem muzycznym w dłoni. Ale niczego, ani tych dobrych rzeczy, ani tych złych, nie udałoby mi się znieść bez wsparcia moich dzieci.
W życiu nie trafia się wiele lat takich, jak ten rok. Jestem tego świadom i jestem za to niezmiernie wdzięczny. A e-mail od wydawcy z wieścią, że "Księga cmentarna" utrzymuje się na liście bestsellerów New York Timesa nieprzerwanie od piętnastu miesięcy przypomina mi, jak wiele z tego jest Waszą zasługą.
A zatem dziękuję. Życzę Wam wspaniałego 2010. I dobranoc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz