Neil
napisał w poniedziałek 18 lipca 2011 o 22:10
Jestem
teraz w domu.
Świat
na zewnątrz przypomina rozgrzany piekarnik wypełniony powietrzem o
konsystencji zupy i kąsającymi insektami, więc jeśli tylko mogę,
siedzę w środku. Wyszedłem dziś na spacer i zanim odeszliśmy od
domu na tyle daleko, by uszczęśliwić psy, dotarło do mnie, że
powinienem spryskać się czymś odstraszającym owady.
Poniższe
zdjęcie przedstawia mnie przed paroma godzinami, żałującego że
nie użyłem sprayu przeciw owadom.
Pod
koniec ubiegłego tygodnia spojrzałem na mapę i zauważyłem, że
Burlington w stanie Massachusetts znajduje się tuż obok Lexington w
stanie Massachusetts. Ucieszyłem się, bo wiedziałem, że w sobotę
będę nocował w Lexington, w rodzinnym domu Amandy, a niedawno
dowiedziałem się, że w Burlington – siedem minut samochodem -
odbędzie się konwent z udziałem wielu dobrych przyjaciół.
Rozesłałem wiadomości do znajomych, którzy mają się tam
pojawić: John Clute i Liz Hand, Ellen Kushner i Delia Sherman, Geoff
Ryman i Peter Straub i zapytałem, kiedy najlepiej ich odwiedzić.
Peter
Straub odpisał, że nie pasuje mu 11-12, bo będzie w tym czasie na
ceremonii wręczenia nagród Shirley Jackson.
Coś
mi to mówiło. Postanowiłem sprawdzić w internecie i owszem,
zostałem nominowany. Dostałem właściwie dwie nominacje: za
OPOWIADANIA w kategorii Najlepsza Antologia oraz za „Prawda jest
jaskinią w Czarnych Górach” jako Najlepszą Nowelę.
Nagrody
Shirley Jackson przyznawane są za „szczególne osiągnięcia na
polu literatury psychologicznego suspensu, horroru i mrocznej
fantastyki” (za stroną http://www.shirleyjacksonawards.org/).
(Shirley
Jackson była niezwykłą pisarką. Wspomniałem o niej na tym blogu
kilkakrotnie. Wiele straciliście, jeśli nie czytaliście
„Nawiedzonego”, „Zawsze mieszkałyśmy w zamku” lub któregoś
z jej opowiadań (najsłynniejsze z nich to „Loteria”, chyba że
jesteście jak ja i znacie „Zwyczajny dzień z fistaszkami”.
Library
of the Americas wydało niedawno zbiór Shirley Jackson pod
redakcją Joyce Carol Oates zawierający 21 opowiadań. Nie trzeba
będzie ich już szukać z zakurzonych antykwariatach.
Choć jeśli ktoś lubi, to zawsze można. W końcu napisała
znacznie więcej, niż te 21 opowiadań.)
Szalenie
się ucieszyłem, kiedy ogłoszono nominacje do nagród Shirley
Jackson, ale to było wiele miesięcy temu i zdążyłem zapomnieć
kiedy i gdzie odbędzie się ceremonia.
Teraz
pojawił się dylemat. Nie byłem pewien protokołu – czy wypada
pojawić się na uroczystości, jeśli nie biorę udziału w
konwencie i wpadam tylko przedstawić kilka osób Amandzie albo
zobaczyć dawno nie widzianych znajomych? A może powinienem jedynie
spotkać się z przyjaciółmi? Nie miałem pojęcia. Nie zdarzyło
mi się wcześniej pojawić na konwencie, w którym oficjalnie nie
brałem udziału. Czy jeżeli nie pojawię się na rozdaniu, zostanie
to uznane za afront? Ale czy w ogóle mnie wpuszczą, gdybym nawet
zechciał iść?
Na
szczęście decyzja została podjęta za mnie.
Przyjechałem,
uściskałem Johna Clute'a, Petera Strauba i Geoffa Rymana (a także
Samuela R. Delany'ego, Johna Crowleya, Ellen Datlow i tak wiele
innych osób) i natychmiast wręczono mi dwa grawerowane kamienie w
rozmiarze doskonałym, by ukamienować nimi zwycięzcę Loterii.
Napisy na obu głosiły, że jestem nominowany do nagrody, a
powiedziano mi że jestem zaproszony i zdecydowanie powinienem się
pojawić.
Ruszyłem
za Johnem Clute'em na ceremonię i usiadłem razem z nim, Amandą i
Marią Headley (ktoś wręczył mi konwentowy identyfikator. Widniało
na nim nazwisko „MR AMANDA F PALMER”, czyli Pan Palmer.
Rozluźniłem się wtedy i wreszcie poczułem, jakbym rzeczywiście
przybył na konwent).
I
wtedy OPOWIADANIA zostały Najlepszą Antologią. A gdy tylko udało
mi się pozbierać, „Prawda jest jaskinią...” zostało
nagrodzone jako Najlepsza Nowela. Musiałem więc przemawiać,
zrobiono mi mnóstwo zdjęć i nie przestałem żałować, że się
nie ogoliłem (a jestem na tyle próżny, że zrobiłbym to, gdybym
choćby podejrzewał możliwość zdobycia nagrody). Wszystko okazało
się wspaniałą niespodzianką, jak dodatkowe urodziny. 12 godzin
wcześniej nie miałem jeszcze pojęcia, że ta ceremonia się
odbywa, a nagle zdobyłem dwie nagrody, Amanda uśmiechała się w
ten szczególny sposób, który pokazuje, że i ona świetnie się
bawiła i jest dumna ze swojego męża.
(To
nieprawdopodobne zdarzenie byłoby znacznie mniej fajne, gdybym o
wygranej dowiedział się z e-maila lub SMS-a.)
Uściskałem
Caitlin R Kiernan. Poznałem Kestrell, która ma oczy Maligny (co
zostało opisane w
http://neilgaiman-pl.blogspot.com/2010/11/neil-gaiman-co-pan-robi-w-moim-falafelu.html)
i dzięki temu dzień stał się jeszcze lepszy.
Tak
przy okazji, w USA wyszło właśnie wydanie OPOWIADAŃ w miękkiej
okładce. Mnóstwo wspaniałych historii autorstwa wspaniałych
pisarzy. Powinniście je kupić. Właśnie zdobyły nagrodę.
Byłem
bardzo zadowolony i dumny. „Prawda...” dwukrotnie została uznana
za Najlepszą Nowelę: przez czytelników Locusa
i kapitułę nagrody Shirley Jackson. Można przeczytać to
opowiadanie za darmo, na stronie
http://www.fiftytwostories.com/?p=1338.
A
potem zjadłem w pubie lunch ze zbyt wieloma starymi przyjaciółmi i
byłem szczęśliwy.
Opuściliśmy
z Amandą konwent i ruszyliśmy do Cambridge, przeszliśmy się po
Harvard Square, gdzie przyglądaliśmy się jak żywy posąg na ulicy
zjada arbuza. Jakiś mężczyzna zrobił nam zdjęcie i powiedział,
że wkrótce odbędą się wyścig kelnerów i z okazji dnia zdobycia
Bastylli. Potem wsiadłem do taksówki, pojechałem na lotnisko i
poleciałem do domu.
Amanda
przyglądała się wyścigom kelnerów i napisała mi, kto wygrał.
...
Nareszcie
wybieram się do Nowego Orleanu, po raz pierwszy w życiu. Jadę we
wrześniu i bardzo chciałabym wstąpić do Zielonej Bogini, skoro ją
tak bardzo polecasz. Swoją matkę i jej znajomych namówiłam do
tego wspominając o superfajnej niespodziance czekającej po podaniu
tajemnego hasła. Zastanawiam się, czy a) Mezze Zniszczenia to nadal
ważne hasło oraz b) jak do diaska wymawia się mezze? „Meze”?
„Mezi”? Jeszcze inaczej?
Dzięki,
Dzięki,
Rachel
Hasło jest nadal
aktualne. Jeśli będziecie jedli w „Zielonej Bogini” w Nowym
Orleanie, poproście o Mezze Zniszczenia. Jeśli kelner powie, że
akcja już zakończona, albo coś w tym stylu, poproście żeby
zapytał Chrisa (szefa kuchni). To hasło oznaczające „Neil mnie
przysłał”.
A
Mezze wymawia się podobnie, jak się pisze, ale słyszałem już
przeróżne wersje, więc nie martwiłbym się o to.
Drogi
Panie Gaiman,
Ma pan rację co do Google+, to wersja beta i wydaje
mi się, że póki co nie sprawdza się w przypadku ludzi pana
pokroju, ale będzie coraz lepsza. Inne sławy wyrażały podobne
wątpliwości w kwestii powodzi powiadomień, kiedy dodają ich setki
osób dziennie, z których tak naprawdę znają najwyżej kilka.
Wydaje mi się, że nie jest jeszcze gotowy na tak popularnych
użytkowników, którzy są popularni i często wspominaniu, ale
niezbyt wiele o tym myślą
i sami się tym nie zajmują.
Przykro
mi, że słyszał pan „źle to robisz”, gdy prawdziwa odpowiedź
brzmi raczej „to póki co nie dla ciebie” i jest ona prawdziwa
praktycznie zawsze.
Nie
mieli racji również ci, którzy mówili panu, że to „nie jak
Facebook, tylko jak Twitter”. Tak naprawdę Google+ nie przypomina
żadnej z tych rzeczy. Może być jak Twitter, jeśli chce się
wysłać krótką wiadomość. Jeśli chce się zamieścić dłuższy
post dostępny dla wszystkich, może robić za blog. Jeśli ma być
on dla zamkniętego grona odbiorców – działa jak LiveJournal.
Jeśli trzeba poprowadzić prywatną rozmowę z kilkoma znajomymi,
może służyć za listę dyskusyjną. A jeśli chce się stworzyć
niewielką, zamkniętą społeczność znajomych, jest jak to, co
obiecuje, ale czym nie jest Facebook. Nie można powiedzieć, że
„źle się tego używa”. Oznacza to tylko, że na początku jest
dużo rozbijania się po omacku i zadaniem konstruktorów platformy
jest sprawić, by tego poruszania się po omacku było mniej. Do tego
służą wersje beta.
Mam
nadzieję, że zajrzy pan tam ponownie za rok, kiedy poprawią nieco
działanie i dostosują wszystko do potrzeb osób takich, jak
pan.
Pozdrawiam,
Rowan
To
był wyjątkowo rozsądny list.
Od
Jasona
Nelsona:
Urocza i osobliwa zabawa w cyfrowa poezję (naprawiona!),
której tytuł został zainspirowany twoja twórczością. Podziel
się, proszę, z legionami swych wielbicieli.
"scrape
scraperteeth"
(wybacz
kolejny link, ale poprzednia wersja była zepsuta, zepsuta, zepsuta,
a teraz działa zupełnie uroczo i osobliwie)
Podzieliłem
się. Bardzo proszę. A teraz. Ziuuu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz