poniedziałek, 3 czerwca 2013

Opowieść marcowa



Neil zapytał:
Z jaką postacią historyczną kojarzy wam się marzec?

@MorgueHumor odpowiedziała:
Anne Bonny i jej szubrawcze serce, marząca o własnym statku.


Opowieść marcowa


„Wiemy jedynie, że jej nie stracono.”
Daniel Defoe, A General History of the Robberies and Murders of the Most Notorious Pirates



W wielkim domu było zbyt ciepło, więc wyszły we dwie na ganek. Daleko na zachodzie zbierało się na burzę. Już teraz błyskało się, a nieprzewidywalne porywy zimnego wiatru stanowiły dla nich ochłodę. Siedziały dystyngowanie na huśtawce, matka z córką, i rozmawiały o tym, kiedy mąż kobiety miał wrócić do domu, gdyż zabrał statek z tytoniem do dalekiej Anglii.

Mary, licząca sobie lat trzynaście, tak urocza, z taką łatwością dziwiąca się wszystkiemu, rzekła:

- Zaiste, jestem rada, że wszyscy piraci poszli na stryczek i ojciec powróci do nas cały i zdrów.

Uśmiech jej matki był łagodny i wyraz jej twarzy nie zmienił się, gdy odpowiedziała:

- Nie mam ochoty rozmawiać o piratach, Mary.


 
***



Gdy była dziewczynką, ubierała się jak chłopiec, by zatuszować skandal wywołany przez jej ojca. Nie przywdziała kobiecych sukni dopóki nie znalazła się na statku płynącym z Cork do Karoliny z ojcem i matką, jego służącą i kochanką, którą w Nowym Świecie miał zwać żoną.


Podczas tej podróży pokochała po raz pierwszy, odziana w strój, do którego nie nawykła, niezdarna w dziwnych sukniach. Miała jedenaście lat, a jej serca nie skradł żaden marynarz, a sam statek: przesiadywała na dziobie, obserwując, jak brunatny Atlantyk przetacza się pod nią, słuchając krzyku mew i czując, że z każdą chwilą oddala się od Irlandii i starych kłamstw, które tam pozostawili.


Gdy dobili do brzegu, z żalem rozstała się ze swoją miłością i nawet, gdy jej ojcu powodziło się na nowych ziemiach, ona marzyła o skrzypie lin i łopocie żagli.


Jej ojciec był dobrym człowiekiem. Uradował go jej powrót i nie wspominał o czasie, gdy jej nie było: ani o młodym człowieku, którego poślubiła, o tym, jak ów zabrał ją do Providence. Wróciła do swojej rodziny po trzech latach, z dzieckiem u piersi. Twierdziła, że jej mąż zmarł i mimo mnożących się plotek i opowieści, nawet najzłośliwsze języki nie odważyły się głosić, że Annie Riley to Anne Bonny, piracka dziewka, pierwszy oficer Czerwonego Rackhama.


- Gdybyś walczył jak mężczyzna, nie zginąłbyś jak pies. - powiadano, że były to ostatnie słowa wypowiedziane przez Anne Bonny do mężczyzny, który uczynił ją ciężarną.





***

Pani Riley przyglądała się igraszkom błyskawic, gdy usłyszała pierwsze pomruki dalekiego grzmotu. W jej włosy wkradła się już siwizna, a lico miała równie jasne, jak wszystkie majętne kobiety w okolicy.

- Jakby strzał armatni! - powiedziała Mary (Anne nadała jej imię, które nosiła jej własna matka, a także najlepsza przyjaciółka z czasów, gdy przebywała z dala od domu.


- Skąd u ciebie takie pomysły? - zapytała jej matka, sztywno. - W tym domu nie rozmawiamy o strzałach armatnich.


Wtedy spadł pierwszy marcowy deszcz, a pani Riley zaskoczyła swoją córkę, podnosząc się z huśtawki i wychylając się ganku na deszcz/ulewę, tak, że zmoczyła jej twarz, jak morska piana. Było to zachowanie dość niezwykłe dla kobiety tak szacownej.


Gdy deszcz spryskał jej twarz, wyobraziła sobie siebie: jako kapitana własnego statku, wokół nich kanonada, zapach prochu niesiony słoną bryzą. Pokład jej statku byłby szkarłatny, by zamaskować rozlaną podczas bitew krew. Wiatr wypełniałby wybrzuszone żagle z hukiem tak głośnym, jak strzał armatni, gdy abordowaliby kupiecki statek, wzięliby wszystko, czego by zapragnęli, klejnoty, czy  też złoto, a potem, gdy minęłoby już szaleństwo - gorące pocałunki jej pierwszego oficera...


- Matko - odezwała się Mary. - Zdaje mi się, że rozmyślasz o jakimś wielkim sekrecie. Uśmiechasz się tak osobliwie.


- Acushla, mój głuptasku – powiedziała jej matka. Po czym dodała:

- Myślałam o twoim ojcu. - mówiła prawdę. W marcowym wietrze niosło się szaleństwo.

Brak komentarzy: