Opowiedzcie mi o czymś
zgubionym we wrześniu, co było dla was bardzo ważne.
@TheGhostregion
odpowiedziała:
Lwi pierścień mojej matki, trzykrotnie zgubiony
i odnaleziony. Niektórych rzeczy nie da się zatrzymać przy sobie.
Moja matka miała
pierścień w kształcie lwiej głowy. Używała go do drobnych
magicznych sztuczek – znajdowania miejsca parkingowego,
przyspieszania kolejki w supermarkecie, sprawiania, by para
sprzeczająca się przy stoliku obok przestała się sprzeczać i
znów znów się w sobie zakochała. Rzeczy tego typu. Kiedy umarła,
zostawiła pierścień mnie.
Po raz pierwszy zgubiłam
go w kawiarni. Wydaje mi się, że bawiłam się nim nerwowo,
ściągając go z palca i wsuwając z powrotem. Dopiero w domu
zorientowałam się, że go nie mam.
Wróciłam do kawiarni,
ale nie było po nim śladu.
Parę dni później
zwrócił mi go taksówkarz, który znalazł go na chodniku przed
kawiarnią. Powiedział, że moja matka pojawiła się w jego śnie,
podała mu mój adres oraz przepis na tradycyjny sernik.
Po raz drugi zgubiłam
go, gdy stałam wychylona z mostu, bezmyślnie wrzucając sosnowe
szyszki do płynącej pode mną rzeki. Nie wydawało mi się, żeby
pierścień był za duży, ale spadł z mojej dłoni razem z szyszką.
Patrzyłam, jak leci po łuku w dół. Wylądował w ciemnym, mokrym
błocie na skraju rzeki z głośnym plum
i zniknął.
Tydzień
później kupiłam od poznanego w pubie mężczyzny łososia – wzięłam go z chłodziarki znajdującej się z tyłu starej zielonej ciężarówki. Miałam go przyrządzić na
urodzinową kolację. Kiedy go rozkroiłam, lwi pierścień mojej
matki wypadł ze środka.
Po
raz trzeci zgubiłam go, gdy czytałam książkę, opalając się w
głębi ogrodu. Był sierpień. Pierścień leżał na ręczniku obok
mnie, razem z ciemnymi okularami i olejkiem do opalania, gdy
nagle wielki ptak (podejrzewam, że była to sroka albo kawka, ale
mogę się mylić. Na pewno jakiś krukowaty) sfrunął
na dół i odleciał z pierścieniem mojej matki w dziobie.
Pierścień
oddał mi następnego wieczoru poruszający się niezgrabnie strach na wróble, który całkiem mnie przestraszył, gdy tak stał
nieruchomo pod lampą przy tylnym wejściu, a później chwiejnie
oddalił się w ciemność, kiedy tylko wzięłam pierścień z jego
wypchanej słomą dłoni z rękawicy.
„Niektórych
rzeczy nie da się zatrzymać przy sobie”, powiedziałam do siebie.
Następnego
ranka włożyłam pierścień do schowka na rękawiczki w moim starym
samochodzie. Zabrałam samochód na złomowisko i patrzyłam z
zadowoleniem, jak pojazd sprasowano w sześcian metalu wielkości
starego telewizora, a następnie wsadzono do skrzyni, która miała
być wysłany do Rumunii, gdzie przerobionoby go na pożyteczne
rzeczy.
Na
początku września wyczyściłam konto w banku i przeprowadziłam się
do Brazylii, gdzie zaczęłam pracować przy projektowaniu stron
internetowych pod przybranym nazwiskiem.
Jak
na razie po pierścieniu matki ani śladu. Jednak czasami budzę się
z głębokiego snu z walącym sercem, cała zlana potem, niepokojąc
się tym, jak matka zwróci mi go tym razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz