Większość wczorajszej notki została pożarta przez Bloggera, co najprawdopodobniej wyszło na korzyść, jako że zaczynała się przydługą tyradą na temat mojego rozczarowania skrajnie miękkim, żółtym paskudztwem w czerwonym Wallis-i-Gromitowym opakowaniu, które nazywa siebie Wensleydalem i które można obecnie kupić w Ameryce, oraz że nie ma to jak porządny Wensleydale (cały biały i orzechowy i kruchy i nie w Ameryce), co prawdopodobnie zostawiłoby każdą czytającą to osobę z przeświadczeniem, że jestem szalonym, starym człowiekiem, który pisze o serze i pozbawiłoby mnie reszty atutów, które posiadam.
W każdym razie, obecnie jestem w Bryn Mawr, Holy wyjada zawartość koszyka, który dostałem jako prezent od angielskiego wydziału, a ja właśnie decyduję, że będę czytał dzisiejszej nocy.
...
Czy to ja zwariowałem, czy post o Johnie Cale i Davie McKeanie, który przed chwilą tu był, zniknął? Ponieważ, jeśli jestem szalony, prawdopodobnie powinienem o tym wiedzieć zanim pójdę jutro uczyć szóstoklasistów (nie to żeby robiło mi to dużą różnicę- odrobina szaleństwa pewnie by pomogła)
Przy okazji, dzięki za Twój interesujący blog...
Wciąż tu jest- http://www.neilgaiman.com/journal/2007/02/cale-mckean-cat-bag.html . Znalazłem go w sposób, w jaki zwykle znajduję rzeczy na tej stronie. Otwieram okno Google i wpisuję site:neilgaiman.com oraz jakiekolwiek wyrażenia, których szukam.
Kiedy już go znalazłem, wypróbowałem opcji "SZUKAJ" na tej stronie i odkryłem, że w ten sposób nie mogę odnaleźć hasła "Cale McKean", bez względu jak bardzo się starałem. Wciąż nie do końca rozumiem dlaczego ludzie, którzy parę lat temu gruntownie przebudowali tą stronę, zamienili dobrze działającą wyszukiwarkę Google na własne "coś", co niespecjalnie spełnia zadanie. Trzeba to naprawić i jestem pewien, że Webelf to zrobi. Na razie, jeśli poszukujesz czegoś na tej stronie, polecam wpisać w google site:neilgaiman.com i szukać dalej. Przepraszam za to.
Witam, Panie Gaiman... (lubię kropki...)
Podczas podpisywania w tym śnieżnym piekle zwanym Leipzig powiedział Pan, że planuje zebrać wszystkie prace naukowe dotyczące Pana twórczości i umieścić je na stronie. Czy nadal rozważa Pan zrobienie czegoś w tym stylu?
Pozdrawiam Thomas
To coś, co uważam, że powinno być zrobione w roli źródła informacji. Ludzie wręczają mi w trakcie podpisywań prace naukowe i referaty dotyczące moich dzieł. Wiele z nich wydaje się dotykać podobnych tematów, co powoduje, że marszczę brwi i zastanawiam się, czy nie byłoby łatwiej, gdyby istniało miejsce, gdzie można by wrzucać i przeglądać dotychczas powstałe prace akademickie. Kiedy jeszcze działała strona Dreaming, niektóre prace zostały tam zebrane i opublikowane. Są one wciąż dostępne na
http://www.holycow.com/dreaming/academia/
To zdecydowanie coś, co musi powstać.
...
Na www.thestage.co.uk/tvtoday/2007/04/tv_dvd_catherine_tate_hustle_neverwhere.php
znajduje się recenzja angielskiego wydania DVD "Nigdziebądź". Zdaje się, że nie zawiera ono żadnych dodatkowych materiałów. Nie ma nawet mojego raczej niejasnego komentarza dla amerykańskiej wersji (która jest wydana z regionem 0 i działa w angielskich odtwarzaczach). Naprawdę mi przykro. Jest tyle fajnych rzeczy, które mogliśmy umieścić na DVD "Nigdziebądź", gdyby tylko starczyło czasu i chęci. Ech.
...
A kiedy ja jestem w Bryn Mawr, Ptasia Laska przyjeżdża do mojego domu z pszczołami. Chciałbym uczestniczyć w przedstawieniu Pszczół Ulom i mam nadzieję, że Sharon napisze o tym na blogu.
W międzyczasie, po przeczytaniu http://www.nytimes.com/2007/04/24/science/24bees.htm
cieszę sie, że odgrywam rolę w zapszczelaniu Ameryki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz