Jej punkt widzenia: to, że Kindle czyta ci książkę-którą-właśnie-kupiłeś łamie prawa autorskie (a przyjnajmniej prawa) do książki dźwiękowej. Prawa do audiobooka i do książki drukowanej Sprzedaliśmy oddzielnie. Musimy to powstrzymać.
Mój punkt widzenia: Kiedy kupujesz książkę nabywasz również prawo do czytania jej na głos i do tego, żeby ktoś czytał ją tobie, do czytania jej dzieciom podczas długiej podróży samochodem, do nagrywania jak sam ją czytasz i do wysłania tego nagrania swojej dziewczynie etc. To jest to samo, tylko że nie masz jak porządnie odgrywać poszczególnych głosów i nikt raczej nie pomyli tego z audiobookiem. A stowarzyszenia pisarzy czy wydawcy, którzy zamierzają wydawać pieniądze na bezsensowny z założenia proces zrobiliby lepiej przeznaczając te pieniądze na reklamę książek dźwiękowych, które już są i promowanie tego, co jest w nich dobre.
Tyle.
A piszę o tym tutaj, żeby oszczędzić czasu tym, którzy chcieliby pytać co o tym sądzę.
Byłem przed chwilą przy ulach. Ul Kelli ma się znakomicie, ul Kitty wciąż jeszcze się trzyma, ale nie wiem czy przetrwa zimę.
Dzisiejszą pocztą przyszła para Coraline Dunks. Wyszedł już "Batman" nr 686 i jeśli chcecie zdobyć egzemplarz powiniście się pospieszyć, a Andy Kubert rysuje jak szalony, żeby zdążyć z numerem 853 "Detective Comics" i jednocześnie utrzymać równie wysoki poziom. I nie, nie powiem wam co będzie dalej.
Dobra. Pracydozpowrotemteraz=ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz