sobota, 12 marca 2011

Wyjeżdża (pa pa)

Neil napisał w sobotę 26 lutego 2011 o 17:50

Za kilka godzin jadę na lotnisko. Lecę do Chin pracować nad czymś, o czym jeszcze nie wolno mi mówić, ale co ma związek z moimi zajęciami podczas poprzednich dwóch wizyt w tym kraju.

Poprzednio odwiedziłem Chiny w sierpniu 2009 i spędziłem kilka tygodni w prowincji Xinjiang, gdzie po czerwcowych zamieszkach rząd całkowicie zlikwidował takie usługi jak Internet, sms i międzynarodowe połączenia telefoniczne (i zostały one przywrócone dopiero w maju 2010). [Prowincja Xinjiang znajdująca się w zachodniej części kraju zajmuje obszar wielkości Europy Zachodniej i ma około 25 milionów mieszkańców.]

Kiedy opuściłem tę prowincję, nadal musiałem borykać się z Wielkim Chińskim Firewallem, który nie pozwala na swobodny dostęp m. in. to Twittera i bloggera. I choć mogłem wysyłać e-maile i używać twittera przez swój amerykański telefon, po powrocie do domu dostałem do zapłacenia rachunek w wysokości 5000 $. Choć z rachunku wynika, że telefonu w Chinach używałem jeszcze przez miesiąc po wyjeździe, więc ktoś się do niego włamał albo go sklonował, bo nawet przy horrendalnych opłatach za połączenia zagraniczne w T-Mobile, rachunek wyszedł stanowczo za duży.

Tym razem mam zamiar pozbyć się problemu.

Pa pa, blogu. Pa pa, drodzy czytelnicy. Żegnajcie, użytkownicy twittera i mieszkańcy Facebooka. Będę za Wami wszystkimi i każdym z osobna bardzo tęsknił.

Wrócę pod koniec marca.

Kluczami do bloga pod moja nieobecność zajmie się Webgoblin.


Możecie poczytać wspaniały blog Hayley Campbell, np. historia o tym Jak Sprowadzić Faceta, jest zabawna, pełna trafnych spostrzeżeń, pięknie napisany i śmiertelnie zawstydzająca.

(O, a jeśli ktoś jest teraz w Edynburgu, moja żona szuka trzy lub czteropokojowego domu do wynajęcia w sierpniu. Adres, na który można pisać jest pod linkiem.)



oto kilka zdjęć, które zrobiłem podczas poprzednich wypraw do Chin. Z mojej pierwszej podróży w 2007 roku. Przy Wielkim Murze.

Jaki na sprzedaż na targu Kaszgarze.

Ixat. Zrobiłem też świetne zdjęcie kafejki Enternitowej. (A o odwrotnym zjawisku można poczytać na http://hanzismatter.blogspot.com/ oraz http://www.nytimes.com/2006/04/02/fashion/sundaystyles/02tattoos.html)


Kupon śniadaniowy z niedużego hoteliku...

Daktyle suszone w słońcu pustyni. Mężczyzna, który ich pilnował został tam przywieziony kilka dni temu. Za następne kilka dni rodzina go odbierze...


Jazda z Kazachami w górach na południe od Urumqi.

Dobranoc. Nie zepsujcie wszystkiego, kiedy mnie nie będzie.

(Najtrudniejsze będzie kontynuowanie w trasie ćwiczeń, które robiłem w domu. Życzcie mi powodzenia.)

Brak komentarzy: