piątek, 30 marca 2012

Krainy marzeń i wyobraźni na poznańskim Pyrkonie

Jak informowaliśmy na blogu i stronie facebookowej, w ostatni weekend można było nas spotkać w Poznaniu z okazji odbywającego się tam Pyrkonu. W piątek po południu wszystkie osoby, które przekroczyły próg sali Literackiej 2, miały okazję usłyszeć parę słów na temat twórczości Neila podczas naszej prelekcji „Krainy marzeń i wyobraźni Neila Gaimana”. Opowiedzieliśmy o początkach działalności bloga oraz staraliśmy się przedstawić najciekawsze pozycje z ogromnego dorobku twórczego Neila, na który składają się nie tylko książki, ale też komiksy, filmy, a od niedawna również działalność sceniczna. Próbowaliśmy pokazać Wam, jak małżeństwo może zmienić życie pisarza, oraz w jaki sposób śledzenie serwisów społecznościowych może dostarczyć więcej informacji na temat jego życia i twórczości niż przeczytanie najbardziej szczegółowego artykułu na Wikipedii.

Trzeba przyznać, że niełatwo było nam ograniczyć wszystko, co chcielibyśmy Wam przekazać, do jednogodzinnej prezentacji. Przed festiwalem długo trwały dyskusje, co powiedzieć, o czym wspomnieć, a z czego zupełnie zrezygnować. Być może w przyszłości będziemy mieli szansę kontynuować naszą opowieść przy okazji kolejnego spotkania z fanami. Tematów na pewno nie zabraknie.

Dziękujemy serdecznie wszystkim uczestnikom spotkania. Cieszymy się, że w ten właśnie sposób, w towarzystwie fanów Neila, mogliśmy podsumować pięć lat działania naszej strony.

Oto parę zdjęć z piątkowej prelekcji:


Na co dzień naprawdę nie wyglądamy tak poważnie.

 Zasłuchani.

Blueberry Girl krąży wśród fanów.

* * *

Na Pyrkonie przeprowadzana była bardzo ciekawa ankieta na temat czytelnictwa literatury fantastycznej w Polsce. Wciąż istnieje możliwość wypełnienia jej w internecie, do czego gorąco zachęcamy:


* * *

A na koniec, wiadomość z ostatniej chwili: na stronie Lubimyczytac.pl zostały dziś ogłoszone wyniki plebiscytu na pisarzy, których czytelnicy chcieliby spotkać w trakcie majowych Warszawskich Targów Książki. Neil zajął drugie miejsce, zdobywając jedynie pięć głosów mniej niż Andrzej Sapkowski. Jak wiemy ze strony FAQ i wcześniejszych notek na blogu, wcale nie tak łatwo przekonać Gaimana, żeby gdzieś przyjechał, ale ponieważ Polakom udało się to już dwa razy, mamy nadzieję, że (co najmniej) do trzech razy sztuka. :-)

niedziela, 18 marca 2012

Mamy 5 lat!

[Z okazji urodzin garść wspomnień.]

Tak się składa, że pięć lat temu 17 i 18 marca również wypadały w weekend.
W ten właśnie weekend w roku 2007 Polskę odwiedził Neil Gaiman i w okolicy tego właśnie weekendu działalność rozpoczął nasz blog.
Z niewielkimi zmianami personalnymi prowadzimy go i aktualizujemy od pięciu lat, co oznacza 826 postów w archiwum. Ile to słów trudno powiedzieć, bo tylko dla pisarzy pracują webgobliny, które podjęłyby się policzenia.

Przez ten czas Neil wydał kilka książek, napisał kilka scenariuszy, zdobył parę nagród, wyreżyserował film, zaczął hodować pszczoły i nagrywać audiobooki, ożenił się, założył Twittera, Tumblra i odwiedził Polskę raz jeszcze.

A my? Informowaliśmy o tym wszystkim, dodawaliśmy posty, bywaliśmy na spotkaniach z autorem i mieliśmy okazję poznać go osobiście. Staraliśmy się przybliżyć Wam jego sylwetkę i twórczość poprzez tłumaczenie dziennika, artykułów, newsów, zamieszczanie recenzji. Ostatnio (i wkrótce ponownie) osobiście spotkaliśmy się z innymi fanami. W czerwcu 2010 r. powstała strona na Facebooku, gdzie informujemy o aktualizacjach i wrzucamy ciekawostki oraz  co najważniejsze gdzie Wy możecie kontaktować się z nami. Liczba fanów przekroczyła 200 i powoli, acz systematycznie, rośnie, co sprawia nam mnóstwo radości.

Dziękujemy Wam wszystkim za ciągłe wsparcie, przemiłe komentarze, facebookowe "lajki", (czasem zupełnie nieoczekiwane) spotkania oraz wyrozumiałość przy zdarzających się tłumaczeniowych opóźnieniach. Z okazji piątych urodzin bloga życzymy sobie i Wam kolejnych równie fantastycznych pięcioleci.

Noita, Varali i Tomek

Kilka myśli na temat pisania, jazdy samochodem we mgle i tego, co zwykle

Neil napisał w sobotę 3 marca 2012 o 21:42

Pisanie to dziwne zajęcie.

Czasami patrzysz na to, co piszesz i przypomina to krajobraz we wspaniały, jasny letni dzień. Dostrzegasz każdy liść na każdym drzewie, słyszysz śpiew ptaków i wiesz, gdzie wybierzesz się na spacer.

I to jest wspaniałe.

Czasami jednak pisanie przypomina bardziej jazdę samochodem we mgle. Nie bardzo widzisz, dokąd zmierzasz. Widzisz przed sobą tylko tylko tyle drogi, że wiesz, że jeszcze z niej nie zjechałeś i jeśli będziesz jechać powoli i z włączonymi światłami ostatecznie dotrzesz do celu.

I nie jest to łatwe, ale ostatecznie daje sporo satysfakcji, kiedy pod koniec dnia patrzysz na te 1500 słów, które dzień wcześniej nie istniały w takiej formie, choć to połowa tego, co udaje się napisać w ciągu dobrego dnia, bo powoli, ale poruszasz się naprzód.

A czasem mgła się rozwiewa i zaczynasz wyraźnie widzieć, co robisz, dokąd jedziesz, choć jeszcze pięć minut temu nie było widać zupełnie nic.

I na tym polega magia.

...

Dni spędzam teraz pożytecznie. Znalazłem rytm pisania i wydaje się, że wraca mi pisarska pewność siebie. Nie piszę tego, po co się tu ukryłem, ale uwielbiam to, co udaje mi się napisać i jestem dość pewny, że na etapie kolejnego szkicu wszystko złoży się w całość. Nawet jeżeli póki co zawiera rzeczy, które mogą uczynić publikację trudniejszą niż zazwyczaj. Bo znajduje się w tej dziwnej przestrzeni pomiędzy literaturą dziecięcą, a dorosłą opowiadającą o dzieciach (jako przykład spróbujcie wyobrazić sobie coś w stylu szkolnej opowieści z duchami osadzonej w samym środku Pory mgieł z Sandmana).

Tęsknię za żoną, ale im lepiej idzie mi pisanie, tym lepiej radze sobie z tą tęsknotą i samolubnie ciesze się z planu dnia, jaki sobie wypracowałem. Nigdy wcześniej mi się to nie udało: rano biegam lub ćwiczę (zgodnie z tym, co przygotował dla mnie bardzo uprzejmy instruktor fitness, który czyta tego bloga i zechciał nagrać dla mnie kilka klipów) i raz lub dwa razy w tygodniu ostro ćwiczę jogę.

Najbardziej chciałbym, żeby Amanda mogła się do mnie teleportować co kilka dni na kolację i wracać do Melbourne rano.

Znalazłem kafejkę, w której obsłudze nie przeszkadza, że siedzę sobie w kącie i piszę, podczas gdy inni klienci przychodzą i wychodzą. A gdy wszedłem tam dziś popołudniu barista uśmiechnął się i zapytał, czy podać to, co zwykle (czyli tutejszą "Brytyjską herbatę śniadaniową"), na co odpowiedziałem twierdząco i zdałem sobie sprawę, że szalenie odpowiada mi posiadanie "tego co zwykle".

Cieszę się, że mam krótkie włosy, bo w takiej fryzurze czuję się incognito. A zatem nie będę zamieszczał swoich aktualnych zdjęć. Najprawdopodobniej moje incognito to raczej efekt placebo i każda osoba w mieście na mój widok myśli sobie "a, to ten angielski pisarz". Ale mnie to cieszy, tak samo jak Amandę cieszy noszenie w Melbourne hipsterskich okularów Clarka Kenta jako przebrania.

Jeżeli spotkacie w Melbourne tę kobietę, to oczywiście nie jest moja żona.

Najciekawsza rzecz, jaką ostatnio zrobiłem to przejechanie połowy stanu, żeby spędzić dzień ze Stephenem Kingiem. Opiszę to dla Timesa (brytyjskiego, nie nowojorskiego).

Moja pisarska samotnia za kilka dni dobiegnie końca.

Ale jestem bardzo szczęśliwy. I piszę. Gdybyście się zastanawiali.

Dziś Magiczny Bonusowy Radosny Dodatkowy Dzień w Roku Przestępnym!

Neil napisał w środę 29 lutego 2012 o 8:45

Uczcijcie Dodatkowy Dzień Roku Przestępnego poprzez zabranie pisarza na tradycyjny obiad.

Minęły cztery lata odkąd niektórzy pisarze zjedli porządny obiad. Wciąż czekamy. Wielu z nas trzyma widelce lub pałeczki w zanadrzu, niektórzy nawet od wielu dni. Odwdzięczymy się zamyślając się, gdy jedzenie będzie podawane, następnie notując coś gorączkowo na skrawku papieru i pytając, czy "namiętnie" może się rymować z "majętnie", a potem bezmyślnie wypijemy za dużo i będziemy próbowali wyrecytować w całości z pamięci "The Book of My Enemy Has Been Remaindered" [Nakład książki mego wroga został zwrócony] Clive'a Jamesa.

Nakarmcie nas.

sobota, 17 marca 2012

Kim jest Jonathan Carroll i dlaczego powinno to Was obchodzić?

Neil napisał we wtorek 21 lutego 2012 o 19:16

Piszę. Napisane strony zaczynają tworzyć stosy. Im bardziej czuję się prawdziwym pisarzem, tym bardziej poprawia mi się morale. (Por. wszystkie wcześniejsze podobne uwagi wśród 2 milionów słów w tym dzienniku.) Scenariusz do pilota dla HBO zaczyna nabierać realnego kształtu.

Do wad należy tęsknota za psami, rodziną i za żoną, która w dalekiej Australii zaczyna nagrywanie nowej płyty. Ale praca idzie dobrze.

A za oknem nie ma śniegu. Oto poranny widok z okna sypialni:

...

Właśnie dostałem informację o nominacjach do Audies, nagród z branży audiobooków. Trzy z nich dotyczą rzeczy, w które byłem zaangażowany. (Tutaj lista wszystkich nominowanych w pliku PDF.)

Nominację dostały Czarownice z Lublina, w których zagrałem. (Gratulacje dla Ellen Kushner, Sue Zizzy, Simona Jonesa i wszystkich, którzy nad tym pracowali.)

Nominowany został także jubileuszowy audiobook Amerykańskich bogów (z podziałem na role). Jestem w nim narratorem części o "Przybyciu do Ameryki", no i napisałem książkę. (Gratulacje dla znakomitej obsady oraz dla Nicole Quinn, zwyciężczyni konkursu o rolę w audiobooku.) (Przy okazji przypomniało mi się, że ktoś zapytał o pełną obsadę lektorów. Wrzucę ją tutaj)

Nominację otrzymał także audiobook z serii Neil Gaiman prezentuje: powieść Jonathana Carrolla Kraina Chichów.

Pokochałem Krainę Chichów od kiedy przeczytałem ją po raz pierwszy w 1983 lub 1984 roku. Producent, który jest w posiadaniu praw do ekranizacji poprosił mnie kiedyś, żebym poparł i pomógł sprzedać pomysł nakręcenia filmu, ale niestety nic z tego nie wyszło. To magiczna, niepokojąca powieść dla każdego, kto kiedykolwiek marzył o zanurzeniu się w książce. Była to jedna z pierwszych pozycji, jakie wybrałem do Neil Gaiman prezentuje.
A zatem serdeczne gratulacje dla Jonathana i lektora Edoardo Balleriniego.
Gratulacje należą się również zespołowi ACX w Audible.

Jeżeli w ogóle śledziliście serię Neil Gaiman prezentuje, podobała się wam Kraina Chichów lub chcielibyście posłuchać jakiegoś audiobooka, właśnie wyszła kolejna pozycja z twórczości Jonathana Carrolla: Białe jabłka.

A jeżeli jeszcze nie odkryliście Jonathana Carrolla i zastanawiacie się, kim ów pisarz w ogóle jest i dlaczego powinno was to interesować – oto co kilka lat temu napisałem na stronę Jonathana:

..........................................................................................................................

"Wszyscy żyjący obecnie poeci i autorzy opowieści tworzą jedno bractwo: zajmują się tą samą pracą, portretowaniem ludzkiego życia. A ktokolwiek portretuje życie takim, jakim je widzi, po swojemu składa w całość detale istnienia, które w najgłębszym stopniu na niego wpływają, i w ten sposób tworzy własny duchowy świat."
– Haniel Long, Notes Toward a New Mythology [Z notatek do nowej mitologii]

Na świecie są miliony zdolnych pisarzy. Są setki tysięcy dobrych i jest też garstka znakomitych. A ja, późną nocą, próbuję ustalić na czym polega różnica między nimi. Czym jest ten niemożliwy do zdefiniowania pierwiastek, który się ma albo się go nie ma, a który sprawia, że ktoś jest znakomitym pisarzem.

I nagle zdałem sobie sprawę, że zadaję złe pytanie, bo pisarze nie dzielą się wcale na dobrych i znakomitych. Tak naprawdę chodzi mi o to, co czyni pisarza wyjątkowym. Bo kiedy jako dziecko podróżowałem londyńskim metrem przyglądałem się ludziom wokół. I co jakiś czas dostrzegałem kogoś, kto został już narysowany  uroda z Williama Morrisa, groteska od Berniego Wrightsona  lub opisany  nawet we współczesnym Londynie można spotkać wiele postaci rodem z Dickensa. I nie chodziło o malarzy czy pisarzy, którzy realistycznie oddawali życie. Wyjątkowi byli ci, którzy przedstawiali je w tak osobisty sposób, iż wydawało się, że w pewnym sensie tworzą życie, tworzą świat i oddają go tobie. A kiedy raz spojrzało się na świat ich oczami, nie dało się już tego cofnąć, przenigdy.

Jest kilku tak wyjątkowych pisarzy. W swoich książkach tworzą światy, a może raczej otwierają okno, drzwi czy czarodziejskie okiennice i odkrywają świat, w którym sami żyją.

Na przykład Ramsey Campbell pisze opowiadania i jeżeli przeczyta się ich bardzo wiele, przekształcą twoją wizję świata tak, że stanie się on szarym i złowieszczym miejscem, w którym dziwne kształty przemykają, widoczne tylko kątem oka, a smuga dymu czy smagana wiatrem plastikowa reklamówka nabierają jakiegoś ponurego znaczenia. Po przeczytaniu odpowiedniej ilości książek R.A. Lafferty'ego odkryjesz, że żyjesz w przedziwnym, niewiarygodnym świecie, którego mieszkańcy pochodzą wprost z jakiegoś kosmicznego żartu, jeżeli w ogóle to wszystko nie jest snem.

Jonathan Carroll zmienia. Jestem jednym z tych wyjątkowych, jednym z bardzo nielicznych. Maluje świat takim, jakim go widzi. Otwiera okno, o istnieniu którego nawet nie wiedzieliście i zaprasza do wyjrzenia przez nie. Użycza w tym celu swoich oczu i dzięki temu można podziwiać świat zupełnie nowy, świeży i szczery.

W księgarnianym wszechświecie mdłych i jednakowych pisarzy i książek, świat wypływający z wiecznego pióra Carrola jest tak wspaniały, orzeźwiający i magiczny, jak nowa kochanka lub chłodna woda na pustyni. Rzeczy mają znaczenie. Można zakochać się w występujących u niego kobietach i mężczyznach, martwić się, gdy dzieje się im krzywda, nienawidzić, gdy zdradzają lub zawodzą i cieszyć, gdy udaje im się wykraść moment magii i życia w obliczu śmierci i nieuniknionej nicości.

Około ośmiu lat temu byłem na kolacji z Jonathanem Carrollem, Davem McKeanem i kilkorgiem przyjaciół. To, co zapamiętałem najlepiej to nie jedzenie czy rozmowa (choć pamiętam, że Jonathan opowiadał nam historie z własnego życia, które potem znalazłem w Całując ul). Najlepiej zapamiętałem proces stawania się postacią Jonathana Carrolla wśród innych jego postaci. Byliśmy błyskotliwi i zabawni, mądrzy i przepełnieni światłem, inteligentni i piękni mężczyźni i kobiety.
Byliśmy artystami, twórcami i czarodziejami.

Dopiero kilka dni później zauważyłem, że znów stałem się zwykłą, przyziemną osobą.

Tworzenie literatury sprawia, że stajesz się nieszczególnie przychylnie nastawiony do jej czytania. Zaczyna się od miłości do książek i opowieści, lecz szybko pojawia się znużenie i coraz trudniej jest znaleźć coś zadowalającego. Sam czytam coraz mniej literatury pięknej, a radość i entuzjazm, które niegdyś z niej czerpałem odnajduję w coraz dziwaczniejszych pozycjach z literatury faktu lub w poezji. Ale nowa książka Jonathana Carrolla, jak pisano niegdyś na tylnych okładkach, to wciąż powód do świętowania.

Powieści Carrolla, które odniosły największy sukces przekraczają granice pomiędzy gatunkami literackimi. Jest w nich więcej życia, więcej jaj, są prawdziwsze niż wszystko, co do tej pory mieliście okazję czytać. Czasem fantastykę nazywa się "realizmem magicznym", żeby dodać jej powagi, ale to jak dziwka, która chciałaby być nazywana "damą wieczoru". Natomiast książki Jonathana Carrolla mają pełne prawo do miana realizmu magicznego, jeżeli upieracie się przy nadawaniu etykietek.

Ja nazywam je opowieściami Jonathana Carrolla i tyle. Jest jedym z tej niewielkiej garstki i należy do bractwa. Jeżeli mi nie wierzycie, sięgnijcie po Muzeum Psów, Dziecko na niebie, Śpiąc w płomieniu, Upiorną dłoń lub którąkolwiek inną powieść (na stronie z pewnością znajdziecie pełną listę)
i przekonajcie się sami.

Użyczy wam swoich oczu i wasze spojrzenie na świat zmieni się na zawsze.

.......................................................................................................................


A teraz coś z nieco innej beczki.
Wspaniała piosenka Josha Rittera oraz klip wykonany przy użyciu 12 tysięcy kartek.



  
Josh Ritter - Love Is Making Its Way Back Home from Josh Ritter on Vimeo.

piątek, 16 marca 2012

Wspomnienie o Jeanie Giraud

Neil napisał w sobotę 10 marca 2012 o 9:23



Powyższy rysunek znajdował się na okładce pierwszego numeru Metal Hurlant jaki w życiu zobaczyłem. Miałem chyba 14 lat i pojechałem z klasą na wymianę do Paryża, a to przepiękne czasopismo pełne komiksów otworzyło mi oczy na to, czym komiks może być. Zwłaszcza ilustracje Jeana Girauda, znanego jako Moebius, który odpowiadał za połowę ilustracji w magazynie, a wydawały mi się one jednocześnie znajome i zupełnie obce, dzięki czemu oddziaływały tak potężnie i były tak doskonałe. Moebius rysował różne historie w różnym stylu, a jedyne co miały ze sobą wspólnego to fakt, że były piękne. Kupiłem Metal Hurlant. Było mnie stać tylko na jeden zeszyt, ale to wystarczyło.

Nie mogłem zrozumieć o czym są narysowane przez Moebiusa historie, bo nie wystarczała do tego moja znajomość francuskiego. (Zrozumiałem ogólnie komiks Den Richarda Corbena i on również bardzo mi się podobał i to nie tylko z powodu nagości, ale komiksy Moebiusa w oczywisty sposób wydawały się mieć o wiele głębszy sens.)

Czytałem magazyn od deski do deski wielokrotnie i zazdrościłem Francuzom, że mieli wszystko, o czym w komiksach marzyłem: pięknie narysowane, wizjonerskie i literackie komiksy dla dorosłych. Żałowałem tylko, że mój francuski nie był lepszy, żebym mógł zrozumieć teksty (wiedziałem, że musiały być niesamowite.)

Chciałem tworzyć komiksy, kiedy dorosnę.

Przeczytałem wreszcie komiksy Moebiusa z tamtego numeru Metal Hurlant w tłumaczeniu, kiedy miałem około 20 lat, i odkryłem, że nie były wcale takie wspaniałe. To było raczej coś w rodzaju sztuki strumienia świadomości pomieszanej z absurdem w stylu Ionesco. Literacka głębia i wspaniałość tych historii powstały w mojej głowie. Nieistotne. Szkoda się już dawno dokonała.

Spotkałem Jeana Giraud kilka razy. Był przeuroczy, łagodny i naprawdę... sam nie wiem. Nieczęsto używam słowa duchowość, może dlatego, że jest ono obecnie tak nadużywane, ale do niego pasuje. Ogromnie go lubiłem i bardzo mnie onieśmielał. A kiedy miałem 20 czy 30 lat niewiele było w stanie mnie onieśmielić i nie bardzo umiałem się wtedy zachować.

(Pseudonim "'Moebius" wymawia się po francusku, jakby miało cztery sylaby: Mo-e-bi-us.)

Kiedy publikowaliśmy Sandmana, kilka razy tworzyliśmy galerie z portretami postaci tworzonymi przez rozmaitych artystów na naszą prośbę.

Pisaniem zarabiałem i utrzymywałem rodzinę, więc choć z zazdrością oglądałem te rysunki, żadnego nie kupiłem.

Poza jednym, małym obrazem. Był to portret Śmierci autorstwa Moebiusa. Kosztował mnie tyle, ile płacono mi za jeden zeszyt Sandmana, ale nie miałem żadnych wątpliwości.


Chcieliśmy razem pracować. Napisałem dla Moebiusa "Śmierć w Wenecji" do Nocy Nieskończonych, ale jego stan zdrowia się pogorszył, więc tę historię zilustrował P. Craig Russell. Pół roku później Moebius poczuł się lepiej i poprosił, żebym napisał dla niego bardzo krótką historyjkę, na ok. 8 stron, i w taki sposób, żeby składała się z pojedynczych obrazów, więc napisałem opowieść o Przeznaczeniu do Nocy Nieskończonych. Niestety znów mu się pogorszyło i opowieść narysował Frank Quietly. Zarówno Craig i Frank dokonali cudów ze swoimi komiksami, ale gdzieś w głębi serca było mi smutno, bo miałem nadzieję na współpracę z Moebiusem.

A teraz już nie będę miał okazji.

RIP Jean Giraud, 8 maja 1938 - 10 marca 2012

Pewien poranek z nominacjami do Nebuli

Neil napisał w poniedziałek 20 lutego 2012 o 7:05

Wczoraj wieczorem poczułem, że praca zaczyna mi wreszcie iść jak należy. Widziałem, jak się rozkręca. Morale zaczęło mi się poprawiać, jak to zwykle bywa, kiedy pisanie idzie dobrze i przypominam sobie nagle, że rzeczywiście potrafię to robić.

Zajmuję się teraz głownie pisaniem pierwszego odcinka Amerykańskich bogów dla HBO. Sprawia mi to ogromną przyjemność, po części dlatego, że wielu napisanych przeze mnie scen nie ma w książce. Te rzeczy były sugerowane, mówiono o nich w ogólnikach albo w jakiś sposób wspomniano, ale nie zostały  przedstawione. Czuję się więc, jakbym pisał coś nowego, chociaż wcale nie jest to nowe. Chyba rozumiecie, co mam na myśli.

Co więcej, w jakiś dziwny sposób ta praca przekłada się na kontynuację Amerykańskich bogów, nad którą również teraz trochę pracuje. (Tak właściwie to piszę opowiadanie, którego akcja dzieje się po Władcy górskiej doliny, a przed Następną Książką. Ale wydaje mi się ono organicznie potrzebne.) 

A poza tym... staram się dbać o siebie. Moje nowe zajęcie to codzienne bieganie przez 37 minut. (Tyle udało mi się przebiec pierwszego dnia i postanowiłem się tego trzymać, żeby sprawdzić o ile dalej lub szybciej dam radę pobiec. Mój iPod Nano zachowuje takie statystyki.)

Pod koniec tygodnia postaram się napisać post, żeby nadrobić zaległości. Jest trochę fajnych i interesujących rzeczy, które powinienem zamieścić.

Tymczasem otrzymałem wczoraj poniższą informację prasową. Fakt, iż jest tam mała wzmianka o mnie sprawił, że aż zatańczyłem z radości. (A poza tym wielką przyjemność sprawiło mi zobaczenie innych nazwisk nominowanych w tej samej kategorii. Woody Allen! Duncan Jones!)

A ponieważ poprosili, żebym to rozreklamował, postanowiłem przekleić tutaj pełną listę nominacji. (Gratulacje dla nich wszystkich!)


Nominowani do Nagrody Nebula 2011

Stowarzyszenie Amerykańskich Pisarzy Science Fiction i Fantasy z dumą ogłasza listę nominowanych do Nagrody Nebula 2011 (wręczanej w 2012 roku), nominacje do Nagrody im. Raya Bradbury'ego za Najlepszy Scenariusz (Outstanding Dramatic Presentation) oraz nominacje do nagrody im. Andre Norton za Młodzieżową Książkę Science Fiction lub Fantasy.

Powieść

Among Others, Jo Walton (Tor)
Embassytown, China Miéville (Macmillan UK; Del Rey; Subterranean Press)
Firebird, Jack McDevitt (Ace Books)
God's War, Kameron Hurley (Night Shade Books)
Mechanique: A Tale of the Circus Tresaulti, Genevieve Valentine (Prime Books)
The Kingdom of Gods, N.K. Jemisin (Orbit US; Orbit UK)

Nowela

"Kiss Me Twice," Mary Robinette Kowal (Asimov's Science Fiction, czerwiec 2011)
"Silently and Very Fast," Catherynne M. Valente (WFSA Press; Clarkesworld Magazine, październik 2011)
"The Ice Owl," Carolyn Ives Gilman (The Magazine of Fantasy and Science Fiction, listopad/grudzień 2011)
"The Man Who Bridged the Mist," Kij Johnson (Asimov's Science Fiction, październik/listopad 2011)
"The Man Who Ended History: A Documentary," Ken Liu (Panverse Three, Panverse Publishing)
"With Unclean Hands," Adam-Troy Castro (Analog Science Fiction and Fact, listopad 2011)

Novelette

"Fields of Gold," Rachel Swirsky (Eclipse 4, Night Shade Books)
"Ray of Light," Brad R. Torgersen (Analog Science Fiction and Fact, grudzień 2011)
"Sauerkraut Station," Ferrett Steinmetz (Giganotosaurus, listopad 2011)
"Six Months, Three Days," Charlie Jane Anders (Tor.com, czerwiec 2011)
"The Migratory Pattern of Dancers," Katherine Sparrow (Giganotosaurus, lipiec 2011)
"The Old Equations," Jake Kerr (Lightspeed Magazine, lipiec 2011)
"What We Found," Geoff Ryman (The Magazine of Fantasy and Science Fiction, wrzesień/październik 2011)

Opowiadanie

"Her Husband's Hands," Adam-Troy Castro (Lightspeed Magazine, październik 2011)
"Mama, We are Zhenya, Your Son," Tom Crosshill (Lightspeed Magazine, kwiecień 2011)
"Movement," Nancy Fulda (Asimov's Science Fiction, marzec 2011)
"Shipbirth," Aliette de Bodard (Asimov's Science Fiction, luty 2011)
"The Axiom of Choice," David W. Goldman (New Haven Review, zima 2011)
"The Cartographer Wasps and the Anarchist Bees," E. Lily Yu (Clarkesworld Magazine, kwiecień  2011)
"The Paper Menagerie," Ken Liu (The Magazine of Fantasy and Science Fiction, marzec/kwiecień  2011)

Nagroda im. Raya Bradbury'ego za Najlepszy Scenariusz

Atak na dzielnicę, Joe Cornish (scenariusz/reżyseria) (Optimum Releasing; Screen Gems)
Captain America: Pierwsze Starcie, Christopher Markus, Stephen McFeely (scenariusz), Joe Johnston (reżyseria) (Paramount)
Doctor Who: “Żona Doktora”, Neil Gaiman (scenariusz), Richard Clark (reżyseria) (BBC Wales)
Hugo, John Logan (scenariusz), Martin Scorsese (reżyseria) (Paramount)
O północy w Paryżu, Woody Allen (scenariusz/reżyseria) (Sony)
Kod nieśmiertelności, Ben Ripley (scenariusz), Duncan Jones (reżyseria) (Summit)
Wadcy umysłów, George Nolfi (scenariusz/reżyseria) (Universal)

Nagroda im. Andre Norton za Książkę Science Fiction lub Fantasy dla Młodzieży

Akata Witch, Nnedi Okorafor (Viking Juvenile)
Chime, Franny Billingsley (Dial Books; Bloomsbury)
Daughter of Smoke and Bone, Laini Taylor (Little, Brown Books for Young Readers; Hodder &Stoughton)
Everybody Sees the Ants, A.S. King (Little, Brown Books for Young Readers)
The Boy at the End of the World, Greg van Eekhout (Bloomsbury Children’s Books)
The Freedom Maze, Delia Sherman (Big Mouth House)
The Girl of Fire and Thorns, Rae Carson (Greenwillow Books)
Ultraviolet, R.J. Anderson (Orchard Books; Carolrhoda Books)


Zwycięzcy zostaną ogłoszeni podczas 47. Dorocznego Weekendu Nagród Nebula, który potrwa od czwartku 17 do niedzieli 20 maja 2012 w Hyatt Regency Crystal City w Arlington w Virginii, niedaleko lotnika Reagana. Jak ogłoszono wcześniej, nagrodę Damon Knight Frand Master za całokształt twórczości i wkład artystyczny otrzyma Connie Willis. Gospodarzem uroczystości będzie Jon Williams, a przemówienie wygłosi astronauta Michael Fincke.

...


Cześć, Neil.


Zakładam, że choć odrobinę są ci znane rzeźby z książek.


Ktoś podrzucił do nich link na forum dotyczącym sztuki terapeutycznej, które odwiedzam. Zobaczyłam to i od razu pomyślałem o Tobie. A konkretnie – o Lustrzanej masce. Uważam, że to znakomity sposób na wykorzystanie książek, które zawierają nieaktualne już informacje.
http://karanarora.posterous.com/insane-art-formed-by-carving-books-with-surgi


Miłego oglądania!


Było miłe.

czwartek, 15 marca 2012

Krótki użyteczny wpis z wierszykiem na dodatek

Neil napisał we wtorek 14 lutego 2012 o 13:55

Krótki, użyteczny wpis:

Właśnie teraz NOOK z B&N oraz Kindle z Amazonu oba przeceniły Nigdziebądź. Kosztuje 2,99 $. Te promocje zazwyczaj nie trwają długo (24 do 48 godzin), więc jeśli chcielibyście zaopatrzyć się w elektroniczny egzemplarz, pospieszcie się.



Promocja dotyczy tylko strony amerykańskiej.

Kiedy podobnie obniżono cenę Amerykańskich bogów również iBook zrobił przecenę. Nie sprawdzałem.

(Edytuję, żeby dodać, że sprawdziłem. Oni też przecenili: 
http://itunes.apple.com/us/book/neverwhere/id363686338?mt=11)

...

i z przeszłości

Neil napisał we wtorek 14 lutego 2006 o 11:15

MAŁY WALENTYNKOWY WIERSZYK


Róże są czerwone,Fiołki, fioletowe,A to trudne słowo do zrymowaniaI sprawia, że cieszę się, iż 14 lutego tradycją nie jest wręczanie sobie pomarańczy.

[Orange, czyli pomarańcza to jedno ze słów, które w języku angielskim nie mają dokładnego rymu. – przyp. noita.]

...


Proszę bardzo.

Napisałbym coś jeszcze, bo mam co opowiadać, czy chociażby wklejać, ale jeśli zaraz nie pojadę do kawiarni i nie zacznę pisać to zje mnie poczucie winy.

środa, 14 marca 2012

Będziemy na Pyrkonie!



Załoga Neilgaiman-pl zawita na poznańskim 
Festiwalu Fantastyki PYRKON 2012.

W piątek, 23 marca o 17:00 serdecznie zapraszamy na prelekcję pt. Krainy marzeń i wyobraźni Neila Gaimana.

Pyrkon 2012 odbędzie się w dniach 23-25 marca w centrum konferencyjnym na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich.

Wpadnijcie posłuchać i porozmawiać z nami, z innymi fanami i z tymi,
którzy fanami jeszcze nie zostali – porozmawiamy o autorze, jego twórczości i oczywiście o samym blogu.

Szczegóły na temat tego i innych punktów programu  można znaleźć w programie PYRKONU.

Zapraszamy również na fanpage Pyrkonu na FB i dołączajcie do wydarzenia.

To będzie konwent godny końca świata. Do zobaczenia w Poznaniu!



Ameryka Cię Pożre

Neil napisał we wtorek 7 lutego 2012 o 21:23


Witam wszystkich

Ukrywam się i piszę. Jest dobrze. Postanowiłem urządzić sobie wyprawę, żeby się tu dostać. Zahaczyłem po drodze o Nowy Orlean, zostałem dość ekstremalnie ostrzyżony i ogolony. Kiedy ostatnio ukryłem się, żeby pisać powieść, pozwoliłem włosom i brodzie urosnąć i nie chciałbym tego powtarzać. Wydaje mi się, że wyglądam wtedy... dziwacznie. Ale czuję się, jakbym był w przebraniu, co dla pisarza jest znakomitym uczuciem.

Dotarłem do swojej kryjówki, czyli domu, w którym dziesięć lat temu zacząłem pisać Amerykańskich bogów. Następnie wsiadłem w samochód i przez trzy i pół godziny, żeby spotkać się z kuzynką Helen i jej mężem Sidneyem. (Matka Helen i mój pradziadek byli rodzeństwem.) Helen ma 94, a Sidney 90 lat. (Helen powiedziała Sidneyowi, że jest cztery lata młodsza niż była naprawdę, żeby odzyskać cztery lata stracone w drugiej wojnie światowej, podczas której przeżyła warszawskie getto i nawet gorsze rzeczy. Przyznała się do swojego prawdziwego wieku dopiero czterdzieści lat później, po śmierci swej starszej siostry, Wandy. Jeżeli macie trzy godziny, obejrzyjcie na YouTube film nakręcony w ramach projektu Shoah.) A potem wróciłem do domu, w którym chwilowo mieszkam.

Przez większość wczorajszego dnia niewiele robiłem: odpoczywałem po podróży, rozpakowywałem się. Jednak dzisiaj piszę.

Dopóki będę pisał, nie oczekujcie zbyt wielu aktualizacji na blogu.

Ale mam dwie fajne rzeczy...

Pierwsza z nich to przemówienie z podziękowaniem za nagrodę, które nakręciłem dla SFX. Dostałem od nich nagrodę za Znakomitość w Pisaniu Scenariuszy za Żonę Doktora, odcinek Doctora Who. Chciałem podziękować w wyważony i przemyślany sposób, którego wymaga tego typu okazja.






Druga z nich jest taka, że pod tym linkiem na stronie Audible.com można posłuchać nowości wydawanej w serii Neil Gaiman Prezentuje: Przygody Doktora Eszterhazy'ego. Siedemnaście godzin znakomitych, zabawnych, głębokich i przeuroczych opowiadań o dr Engelbercie Eszterhazym, który niczym Sherlock Holmes przeżywa rozmaite perypetie we wschodnioeuropejskim Imperium Bałkańskim.


I jeszcze coś, co przed chwilą dostałem od Amandy... teledysk do coveru Polly Nirvany nagranego przez nią na tribute album poświęcony płycie Nevermind. Straszny, ciężki, ostatecznie zwycięski, oparty na prawdziwej historii.


wtorek, 13 marca 2012

Edgar i Niepomyślne Wiatry

Neil napisał w niedzielę 22 stycznia 2012 o 19:18

Ostatni tydzień był nie do zniesienia: w niedzielę zostawiłem w samolocie swojego Macbooka Air i resztę tygodnia spędziłem na zajęciach typu telefonowanie do serwisu, dowiadywanie się, że urządzenie śledzące, które miało znajdować się w komputerze owszem, było w nim, ale nie zostało aktywowane, kupowanie nowego komputera etc. Nie napisałem tego, co miałem w tym tygodniu napisać. Byłem mocno marudny.

Ale ten stracony tydzień spędziłem na powracaniu do formy i zakupach. Mam teraz iPada, w którym zaczynam się zakochiwać. (Co dziwne, od iPhone'a wolę swojego Nexusa Androida. Xoom nigdy mi się nie podobał i wciąż go nie lubię - mam go, ale używam go głównie jako odtwarzacza do Audible, a podjęte na początku tygodnia próby pisania na nim, na klawiaturze połączonej przez bluetooth, był wręcz bolesne. Ale jeszcze w sierpniu w Edynburgu spodobał mi się iPad Amandy, spontanicznie postanowiłem kupić sobie swój własny i gdy zacząłem na nim pracować odkryłem, że pisze się na nim łatwo i przyjemnie.)

A tego ranka otrzymałem e-mail z wiadomością, że to nad czy miałem pracować przez cały tydzień i z czego napisałem już 15 stron...

... zmieni się tak drastycznie, że gdybym się tym zajmował, zmarnowałbym tydzień pracy, a więc jestem szczęśliwy.

A coś, co złościło mnie przez cały tydzień też już się jakoś wyjaśniło. Czyli miałem tydzień wolnego, na który normalnie bym sobie nie pozwolił i choć był to tydzień marudny to wszystko skończyło się dobrze.

A w poniedziałek rano dowiedziałem się, że za opowiadanie "Sprawa śmierci i miodu" jestem nominowany do Nagrody Edgara przyznawanej przez Mystery Writers of America. Rzadko piszę kryminały i nie byłem dotąd nominowany do Nagrody Edgara, więc ogromnie się cieszę. (Opowiadanie znajduje się w antologii Studium w Sherlocku i nie jest dostępne online, ale możecie poczytać o nim tutaj.)


Mój znajomy Dr Dan przyniósł mi płytę CD. "Oglądam te wszystkie twoje zdjęcia" powiedział, "na których jesteś do siebie zupełnie niepodobny. Latem zrobiłem ci zdjęcie, które mi się podoba. Na nim jesteś do siebie podobny."


Mnie również się to zdjęcie podoba, po części dlatego, że widać na nim siwe włosy. Nie przepadam za niektórymi rzeczy w starzeniu się (np. pogarszający się wzrok) ale większość jest dość przyjemna. Mam wrażenie, że moja twarz coś wyraża - a gdy byłem młody wydawało mi się, że nie ma w niej nic charakterystycznego, więc nosiłem wielkie ciemne okulary i wielkie skórzane kurtki, żeby ludzie mieli co zapamiętać. Ale teraz moja twarz wydaje mi się bardziej moja, choć czasem gdy spoglądam w lustro niepokojąco przypomina twarz mojego ojca.

Ostatnio było tu bardzo zimowo, ale dziś się ociepliło do temperatury już-nie-diabelnie-zimnej, dałem radę wyciągnąć telefon i - co ważniejsze - zdjąć rękawiczki, żeby dało się porobić zdjęcia psom. Które na tle śniegu często są niewidoczne.

Cabal.




Lola, czekająca z nadzieją, że wiewiórka, która wbiegła na drzewo zbiegnie z powrotem na dół, żeby mogła pobawić się nią jak gryzakiem.


Lola zwiedza zamarzniętą rzekę


I kilka opatulonych na zimę uli. Wewnątrz pszczoły kłębią się w kulach wielkości piłki do nogi i wytwarzają ciepło.


Rozpoczął się chiński rok smoka, więc dla moich przyjaciół w chinach nieudolnie nabazgrałem smoka. Powstał na podstawie rysunku starożytnego smoka, który miał trzy palce u tylnych łap, ale i tak był chiński...


Nie wiem, czy ktokolwiek w Chinach będzie mógł zobaczyć to z powodu Wielkiego Chińskiego Firewalla, ale dla tych, którzy mogą: 恭喜发财

czwartek, 1 marca 2012

List otwarty twórców i artystów do Waszyngtonu

List otwarty twórców i artystów do Waszyngtonu

My, niżej podpisani muzycy, aktorzy, reżyserzy, pisarze i producenci, zarabiamy na życie tworzonymi przez siebie dziełami. Jesteśmy również użytkownikami internetu.

Chcielibyśmy w tym liście wyrazić poważny niepokój spowodowany ustawami PROTECT IP Act (PIPA) oraz Stop Online Piracy Act (SOPA).

Jako zawodowych twórców, naruszenia praw autorskich dotykają nas bardzo osobiście. Piratctwo handlowe jest głęboko nieuczciwe, a wszechobecne przecieki filmów i muzyki jeszcze przed ich premierą zakłócają integralność naszej twórczości. Jesteśmy wdzięczni za podjęte przez polityków kroki mające na celu ochronę naszych dzieł.

Tak jak reszta naszego społeczeństwa ogromnie skorzystaliśmy na wolnym i otwartym dostępie do internetu. Pozwala on nam na kontaktowanie się z fanami i dotarcie do nowej publiczności. Za pośrednictwem usług i mediów społecznościowych takich jak Facebook, Twitter i YouTube bezpośrednio komunikujemy się z milionami fanów i porozumiewamy się z nimi w sposób, jaki jeszcze kilka lat temu był nie do wyobrażenia.

Niepokoi nas szeroki zakres władzy nadawany przez ustawy SOPA i PIPA, który może ułatwić jej nadużycia oraz zaszkodzi funkcjonowaniu legalnych usług, na których polegamy. Ustawy te pozwalają na blokowanie całych witryn przed dopełnieniem właściwych procedur prawnych, ze szkodą dla użytkowników korzystających z nich zgodnie z prawem. W efekcie twórcy i artyści, tacy jak my, poddani będą cenzurze.

Obawiamy się, że PIPA i SOPA nie będą mieć istotnego wpływu na piractwo, w odróżnieniu od szkód, jakie mogą wyrządzić usługom działającym w internecie zgodnie z prawem. Piractwo internetowe jest szkodliwe i należy się nim zająć, ale nie kosztem cenzorowania kreatywności, tłamszenia innowacji i blokowania nowych, legalnych metod dystrybucji cyfrowej.

Namawiamy Kongres do wykazania się najwyższą ostrożnością i zadbania, by by wolny i otwarty internet, za pośrednictwem którego wielu artystów promuje i rozpowszechnia swoją twórczość, nie stał się przypadkową ofiarą procesów ustawodawczych.


Z wyrazami szacunku,

Aziz Ansari
Kevin Devine, muzyk
Barry Eisler, pisarz
Neil Gaiman, pisarz
Lloyd Kaufman, filmowiec
Zoë Keating, muzyk
The Lonely Island
Daniel Lorca, muzyk (Nada Surf)
Erin McKeown, muzyk
MGMT
Samantha Murphy, muzyk
OK Go
Amanda Palmer, muzyk (The Dresden Dolls)
Quiet Company
Trent Reznor
Adam Savage, autor efektów specjalnych (Pogromcy mitów)
Hank Shocklee, producent muzyczny (Public Enemy, The Bomb Squad)
Johnny Stimson, muzyk

z http://stopthewall.us/artists/