sobota, 2 lutego 2008

Dni, które odpłacają za złe dni...

Neil napisał w czwartek 31 stycznia 2008


Jest taki dziwny moment w procesie pisania, kiedy docierasz do kawałka, o którym już od lat wiedziałeś że się zdarzy. Wielu, wielu lat. A wtedy zdarza się zupełnie inaczej, niż podejrzewałeś...

To tak jakby za tekstem kryła się historia o duchach, o której nie wie nikt oprócz mnie.

Ciągle piszę Rodział Siódmy Księgi Cmentarnej, ale jestem już blisko drugiej połowy rozdziału i już nie czuję się jakbym szedł w stronę horyzontu, który ucieka w miarę jak się zbliżam... Bardzo łatwo poszło mi dzisiaj napisanie około 11 stron i nie mogę się doczekać, aż do nich wrócę. Ciągle nie śpię i piszę, być może zarwę noc.

Prawie nie czuję, jakbym to ja pisał. Bardziej, jakbym był pierwszym czytelnikiem.

Już niedługo pan Ketch wpadnie do dziury. Brama otworzy się dla pana Dandy'ego, pana Nimble'a i pana Tara, a człowiem Jack dostanie to, czego zawsze pragnął...

...

O, zobaczcie, Bill Hader sprzedaje Lafferty światu przez New York Timesa.

(I hurrah, oprócz tego dołącza Joe Hilla, Clive'a Barkera i Johna Wyndhama. Ale to Lafferty sprawił, że się uśmiechnąłem. Będę przemawiał w wakacje w Tulsie głównie dlatego, że chciałbym odwiedzić rękopisy Lafferty'ego...) ( A tutja jest własne opowiadanie Lafferty'ego "Dziewięć setek babć", dla tych, którzy chcą coś przeczytać.)

Brak komentarzy: