wtorek, 12 lutego 2008

L jak Lustra w które zapatrzysz się na zawsze/ N jak Noc, jak Nic i Nigdy

Neil napisał w poniedziałek 11 lutego 2008 o 15:40

Otworzyłem pocztę i znalazłem w niej pierwszy egzemplarz “Niebezpiecznego Alfabetu”, książki którą ja napisałem, a zilustrował Gris Grimly. Wszystko zaczęło się od kartki świątecznej rozesłanej przyjaciołom. Jedna z tych osób, Elise Howard - moja redaktorką w Harper Collins – zadzwoniła pewnego dnia żeby powiedzieć, że ją oprawiła, powiesiła na ścianie i nie mogła przestać czytać. Zapytała co myślę o przerobieniu mojej kartki świątecznej na książkę.

Wiele rozmów telefonicznych z Grisem Grimlym później, kartka stała się książką... (chociaż w księgarniach w Stanach pojawi się dopiero pod koniec kwietnia).

Jeśli wszystko się uda, będzie to swego rodzaju interaktywna książka. Ilustracje opowiadają pewną historię, słowa ją wzmacniają, ale tak naprawdę to co rzeczywiście wydarzy się w książce będzie zależało od każdego czytelnika. Mam nadzieję.


Cześć Neil,

Ciekawi mnie to już od pewnego czasu, a niedawny jubileusz twojego bloga skłonił mnie do zapytania...

Czy prowadzisz ten blog dla czystej przyjemności, czy to część zobowiązania w kontrakcie z twoim wydawcą? (A może zmusza cię do tego jakiś zupełnie inny powód?)

Weź proszę pod uwagę, że żadna odpowiedź nie powstrzyma mnie przed nałogowym czytaniem w dalszym ciągu – “dlaczego” zupełnie nie wpływa na moje zainteresowanie efektem końcowym – po prostu jestem ciekaw!
--K.

Robię to, bo lubię. Nie ma żadnego kontraktu. Nikt mi za to nie płaci. Nikt nie nakłaniał mnie do rozpoczęcia i tylko ja zadecyduję kiedy zakończyć. Należy w całości do mnie. (Za całą stronę neilgaiman.com płaci Harper Collins, co bardzo mi odpowiada, bo wykorzystanie łącza jest ogromne, ale dzięki temu nie ma tu reklam, a oni mają prawo chwalić się ilością odwiedzin na stronie.)

Są oczywiście konkretne korzyści – nie zdarzają się spotkania dla czytelników na które nikt nie przychodzi, książki trafiają na pierwsze miejsca list bestsellerów i inne tego typu. Podoba mi się, że blog pomaga odkrywać proces pisania i wydawania książki. A czasami mogę odpowiedzieć pytania dotyczące niejasnych kwestii w przeciągu kilku minut. Ale to tylko efekty uboczne.

Najmniej zrozumiały (w równym stopniu co osoby uważające, że mam Ludzi Którzy Piszą Za Mnie Bloga) jest dla mnie pomysł, że robię to, bo wymaga tego kontrakt. Uwierzcie, że nie ma na świecie tyle pieniędzy, aby zmusić mnie do robienia przez siedem gdybym czegoś czego bym nie chciał.

Piszę bloga, bo to świetna zabawa. Robię to, bo pisze się tak jak umiera – w samotności. Robię to, bo nigdy nie udało mi się przez dłuższy czas prowadzić pamiętnika, a niesamowita jest możliwość przeszukania strony i sprawdzenia kiedy ostatnio było się w Finlandii (powiedzmy).


Ale naprawdę nie wiem ile to jeszcze potrwa. Głównie dlatego, że zaczynam mieć wrażenie, że się powtarzam. Niesamowite na jak wiele pytań które przychodzą na FAQ odpowiedziałem już w taki czy inny sposób.

Zdecydowanie kuszą mnie wydawcy, którzy proponują stworzenie książki z tego, co pojawiało się na blogu. (Jedyna która do tej pory powstała to Adventures In The Dreamtrade, [„Przygody z Branży Snu”] zawierająca między innymi wszystkie notki z powstawanie „Amerykańskich bogów”, od lutego do września 2001.) Ale na razie nie mam czasu na zastanawianie się jaka wyszłaby z tego książka.

To może poczekać.
...
Ankieta jest fascynująca – dla mnie po części dlatego że wyniki pozostały bez zmian przez ostatnie 18 000 głosów. Zagłosujcie, jeśli jeszcze tego nie zrobiliście...

Brak komentarzy: