niedziela, 2 marca 2008

Pozostałości po Kitty

Neil napisał w sobotę 1 marca 2008


Ci z was, którzy śledzili Sagę O Pszczołach na blogu Dziewczyny od Ptaków (http://www.birdchick.com/labels/beekeeping.html) wiedzą, że zaczęliśmy z dwoma ulami, które nazwaliśmy Olga i Kitty, Olga prosperowała, podczas gdy Kitty wiodło się tak dobrze, że wyroiła się i odleciała zwiedzać świat. Zdobyliśmy nową królową, ale pozostałe pszczoły z Kitty nigdy nie odbudowały populacji ula przed zimą.

Co oznacza, że kiedy w tym roku zrobiło się naprawdę zimna Olga miała wystarczająco dużo pszczół, żeby ocieplić ul, a kitty po prostu nie. Kiedy wyszedłem na zewnątrz w styczniu i zauważyłem że śnieg wokół Olgi stopniał właśnie pozbywała się swoich martwych, a w ciepłe dni pszczoły wymykały się z niej i zostawiały żółte plamki na śniegu, podczas gdy Kitty była tylko zielonym, pustym pudełkiem.

Dlatego zrobiłem to, co zrobiłby każdy na moim miejscu. Wysłałem kilka tysięciu martwych pszczół do Lisy Snellings, żeby zrobiła z nich dzieło sztuki.

Kilka dni temu zauważyłem kogoś, prawdopodobnie szopa, który próbował dobrać się do Kitty i wyczyścić z niej miód, co oznaczało, że czas coś z tym zrobić. Zadzwoniłem do Sharon, która właśnie zapadła na ciężką grypę i dostałem od niej zielone światło.

Razem z Lorraine przenieśliśmy pusty ul do garażu.

A wtedy musiałem zdecydować, co zrobić z miodem pozostałym w Kitty. Odwołałem się do internetu, żeby sprawdzić, czy można coś z tym zrobić nie kupując wirówkowego pozyskiwacza miodu i dowiedziałem się, że skoro był tam miód, którgeo chciałem to wiaderko i trochę gazy w zupełności wystarczy...


Dlatego rozgniotłem pozostałe plastry i miód w wiadrze, wysypałem na gazę powstałą w wyniku tego przerażająco wyglądającą paćkę na gazę umocowaną na innym wiadrze...


Potem wpadałem do garażu co jakieź trzy lub cztery godziny, żeby dorzucić paćkipodczas gdy miód przesączał się przez gazę w dolnym wiadrze.


A dzisiaj rano Lorraine wpadła do mnie i zdjęliśmy gazę z wiadra numer 1 i przelaliśmy miód do słoików. Zadziwiające było to, że gaza zadziałała i otrzymaliśmy brudy i wosk na zewnątrz wiadra i czysty miód w środku.



Teraz prawdopodobnie w garażu jest tyle samo miodu przesączającego się przez gazę do wiader.

Miód jest wpaniały. Smakuje jak dzikie kwiaty na wiosnę. Wolałbym mieć tam na zewnątrz Kitty pełną pszczół (chociaż prawdopodobnie rój Kitty który wyroił się z ula bez wątpienia ma się dobrze w jakiejś dziupli gdzieś tam), ale miód też jest pyszny.

...

Księga Cmentarna jet teraz gotowa do łamania. Bałem się, że moi wydawcy w Wielkiej Brytanii i Stanach wytkną mi, że gdzieś coś zchrzaniłem i, że książka będzie potrzebować nowego rozdziału (tak jak kiedyś wykazała mi Sarah Odedina z Bloomsbury kiedy przeczytała rękopis Koraliny i powiedziała: "Potrzebujesz rozdziału, kiedy ona konfrontuje drugiego Tatę, który w tym co mi dałeś po prostu zchodzi ze sceny i tam zostaje" a ja powiedziałem "A niech to, rzeczywiście potrzebuję!" i musiałem iść go napisać. To znaczy... wiedziałem o scenie w piwnicy. Po prostu pomyślałem, że mogę się wywinąć z pisania jej.)

Ale nic takiego się nie zdarzyło. Największym problemem dla Sary była scena gdzie piętnastoletnia dziewczyna zgadza się na podwiezienie przez obcego człowieka (oczywiście nie powinna była tego robić, ale Sarah chciała, aby wyglądało na to, że powinna), a Elise miała tylko małe uwagi -- największą zmianą której pragnęła było usunięcie jednego zdania, które objaśniało skąd ghoule brały imiona, które umieściłem tam trochę wbrew sobie, ponieważ kilka osób nie wiedziało czy te małe, skórzaste, jedzące zwłoki stwory były prawdziwymi Diukami Westminster, 35tym prezydentem Stanów Zjednoczonym, Biskupem Bath i Wells, czy nie, byłem zadowolony mogąc je z powrotem usunąć.

Dostałem dzisiaj maila od Diany Wynne Jones, którym napisała "Książka jest WSPANIAłA, CUDOWNA, NIESAMOWITA. Jedna z najlepszych twoich książek! Uwielbiam ją" co uważam za bardziej wartościowe niż złoto i rubiny (a jeśli Dianie coś się nie podoba, to mi mówi). Jon Levi CAA, mój długo-cierpiący agent filmowy zaczyna bronić się przed telefonami od ludzi, którzy chcą zobaczyć książkę, więc musimy się zdecydować komu ją pokazać, co jest całkiem przyjemnym zmartwieniem.

Wszystko działa teraz jakby w przyspieszeniu. Książka wychodzi za pół roku (30 września w Stanach, miesiąc później w Wielkiej Brytanii) i nie ma właściwie wiele czasu na normalne sposoby reklamowania książki.

Zobaczę, czy można zdobyć zegar odliczający dni do publikacji na stronę główną mojej strony. Nie wydaje mi się, żebyśmy zamieszczali jakiś od publikacji Amerykańskich Bogów.

Brak komentarzy: